tymczasem to jest takie proste. Jak wszystkie tragedie zyciowe. Proste i glupie. – Wciagnela gleboko po wietrze. – Wpadlam w potrzask, zanim sie zorientowalam. A potem zrozumialam, ze juz za pozno, by sie wyplatac. Wlej mi jeszcze troche armaniaku, prosze.
Natychmiast i bez wahania spelnil jej prosbe.
– Lubilam Tony’ego. Jednak go nie kochalam. Ale przeciez milosc nie gwarantuje niczego na dluzsza mete, prawda? Natomiast mnie sie wydawalo, ze te moc maja pieniadze. Zapewniaja poczucie bezpieczenstwa, wlasny dom i ziemie. Wmawialam sobie, ze to wszystko, czego tak naprawde pragne do szczescia. Tylko uciec od Patrice’a. Uciec od wielkiego miasta i od poczucia samotnosci. Oszukiwalam sie, ze tylko tego mi trzeba. Tylko tego i niczego wiecej.
Przez jakis czas wszystko ukladalo sie jak najlepiej. Jednak z czasem Mireille stawala sie coraz bardziej wymagajaca, a zachowanie Tony’ego coraz bardziej patologiczne. Marise probowala omowic ten problem z Mireille, ale bez powodzenia. W opinii Mireille, Tony’emu nic nie dolegalo.
„Jest silnym, zdrowym chlopcem – powtarzala uparcie i do znudzenia. – Wiec nie probuj mieszac mu w glowie, bo stanie sie rownie neurotyczny jak ty”.
Od tej chwili za kazde dziwactwo Tony’ego byla obwiniana Marise: za jego wybuchy wscieklosci, okresy depresji, rozmaite obsesje.
– Pewnego razu na przyklad byly to lustra – wyjasniala. – Trzeba bylo zakrywac kazde lustro w domu, bo, jak twierdzil, lustrzane odbicie kradnie mu swiatlo z glowy. Wtedy nawet golil sie bez lustra. Wciaz chodzil pozacinany. W koncu zgolil sobie brwi. Oznajmil, ze tak jest bardziej higienicznie.
Gdy okazalo sie, ze Marise zaszla w ciaze, Tony wpadl w kolejna manie. Stal sie chorobliwie nadopiekunczy. Podazal za nia wszedzie, dokad szla – nawet do toalety. Wciaz jej uslugiwal. Dla Mireille byl to niezbity dowod jego przywiazania. Marise miala wrazenie, ze za moment sie udusi. A niedlugo potem zaczely nadchodzic listy.
– Od razu wiedzialam, ze sa od Patrice’a – przyznala Marise. – To wlasnie bylo bardzo w jego stylu. Typowe przesladowanie. Jednak tutaj jakos nie odczuwalam przed nim strachu. Mielismy strozujace psy, bron, rozlegle przestrzenie. Mysle, ze Patrice tez zdawal sobie z tego sprawe. W jakis sposob dowiedzial sie, ze jestem w ciazy.
Kazdy list mowil tylko o tym. „Pozbadz sie dziecka, a wybacze ci” – w kolko pisal cos podobnego. Wowczas jednak bez trudu przyszlo mi to ignorowac. Ale wkrotce Tony odkryl cala sprawe.
– Opowiedzialam mu wszystko – przyznala gorzko. – Wydawalo mi sie, ze jestem mu to winna. Poza tym chcialam, zeby zrozumial, ze teraz jestesmy bezpieczni, bo ta sprawa nalezy do przeszlosci. Tym bardziej ze listy zaczely przychodzic coraz rzadziej.
Westchnela ciezko.
– Powinnam byla wykazac sie wiekszym rozsadkiem. Od tego czasu zylismy jak w oblezonej twierdzy. Tony jezdzil do miasta tylko raz w miesiacu, na wielkie zakupy, a poza tym nie ruszal sie z domu. Przestal chodzic z przyjaciolmi do kawiarni. Wmawialam sobie, ze ma to i dobra strone – przynajmniej caly czas byl trzezwy. Za to nocami prawie nie sypial. Wiekszosc czasu spedzal na czuwaniu. Oczywiscie Mireille obarczyla mnie wina za jego zachowanie.
Rosa urodzila sie w domu. Mireille pomagala przyjac porod. Byla rozczarowana, ze Rosa nie jest chlopcem, ale szybko doszla do wniosku, ze na chlopca jeszcze przyjdzie czas. Wciaz sie nie mogla nadziwic, ze Rosa jest tak mala i delikatna. Nie ustawala w dobrych radach na temat karmienia, przewijania i pielegnacji. Bardzo czesto te porady zakrawaly na tyranie.
– On, oczywiscie, jej o wszystkim opowiedzial – wspo minala Marise. – Powinnam byla to przewidziec. Nie umial niczego przed nia ukryc. W ten sposob w jej wyobrazni szybko stalam sie najczarniejszym charakterem w calej historii – kobieta uwodzaca podstepnie mezczyzn, a potem chowajaca sie za plecy meza, by uniknac konsekwencji.
Pomiedzy obiema kobietami zapanowal mrozacy chlod. Mireille wciaz byla w domu, ale prawie nigdy nie zwracala sie bezposrednio do Marise. Calymi wieczorami rozprawiala z Tonym w ozywieniu o wypadkach i ludziach, o ktorych Marise nie miala w ogole pojecia. W takich chwilach Tony nigdy nie zauwazal jej milczenia – byl radosny, pelen zycia i pozwalal matce, by mu przesadnie nadskakiwala, jak gdyby wciaz jeszcze byl malym chlopcem, a nie zonatym mezczyzna i ojcem nowo narodzonego dziecka. A potem, niczym grom z jasnego nieba, na progu ich domu zjawil sie Patrice.
– Nadszedl schylek lata – opowiadala Marise. – Zblizala sie osma wieczorem. Wlasnie skonczylam karmic Rose. Uslyszalam, ze jakis samochod zatrzymuje sie na podjezdzie. Bylam wowczas na gorze i drzwi otworzyl Tony. A tam stal Patrice.
Bardzo sie zmienil od czasu, gdy widziala go po raz ostatni. Teraz przybral ugodowa poze, byl niemal pokorny. Nie zadal spotkania z Marise. Powiedzial natomiast Tony’emu, ze bardzo mu przykro z powodu tego wszystkiego, co sie wydarzylo, ze powaznie chorowal i ze dopiero teraz zdal sobie ze wszystkiego sprawe. Marise sluchala jego slow, siedzac na pietrze. Patrice przywiozl ze soba pieniadze – 20 000 frankow. Stwierdzil, ze oczywiscie taka suma nie jest w stanie zadoscuczynic za wszystkie krzywdy, ktore wyrzadzil, ale moze wystarczy, by zalozyc fundusz powierniczy dla dziecka.
– Wyszli z domu razem z Tonym. Nie bylo ich przez dlugi czas. Tony powrocil po zmierzchu sam. Powiedzial mi, ze wszystko zalatwil, ze Patrice juz nigdy wiecej nie bedzie nas nachodzil. Byl tak kochajacy, jak nigdy dotad. Nagle nabralam wiary, ze jeszcze wszystko moze sie ulozyc.
Przez kilka nastepnych tygodni czuli sie bardzo szczesliwi. Marise dogladala Rosy. Mireille trzymala sie od nich z daleka. Tony przestal wreszcie czuwac nocami. A potem, pewnego dnia, gdy Marise poszla po jakies ziola rosnace kolo domu, zobaczyla, ze drzwi do stodoly sa uchylone. Gdy chciala je zamknac dostrzegla w srodku samochod Patrice’a, nieudolnie ukryty za kilkoma belami siana.
– Z poczatku wszystkiego sie wypieral – powiedziala. – Byl jak maly chlopiec. Nie przyjmowal do wiadomosci, ze ja cokolwiek moglam w tej stodole zobaczyc. Potem wpadl w jedna z tych swoich furii. Nazwal mnie dziwka. Oskarzyl o spotykania z Patrice’em za jego plecami. W koncu przyznal sie do tego, co zrobil. Owego dnia zabral Patrice’a do stodoly i zabil lopata.
Nie wykazywal najmniejszych oznak zalu czy skruchy. Stwierdzil, ze nie mial innego wyjscia. Jezeli ktos ponosil wine za to, co sie stalo, to tylko Marise. Usmiechajac sie chytrze, niczym psotny uczniak, opowiedzial jej, jak ukryl samochod w stodole, a potem zakopal zwloki Patrice’a gdzies na terenie posiadlosci.
– Gdzie? – dopytywala sie Marise.
Tony jednak tylko wciaz sie usmiechal i potrzasal przebiegle glowa.
– Nigdy sie nie dowiesz – oznajmil jej w koncu.
Po tych wydarzeniach stan Tony’ego gwaltownie sie pogorszyl. Teraz calymi godzinami przesiadywal tylko w towarzystwie matki, a potem zamykal sie na klucz w pokoju i rozkrecal telewizor na caly regulator. Nie chcial patrzec nawet na Rose. Marise dostrzegala u niego wszelkie symptomy schizofrenii i probowala naklonic, by na nowo zaczal brac leki, ale on nie mial juz do niej zaufania. Mireille skrzetnie sie o to postarala. W niedlugi czas pozniej Tony popelnil samobojstwo, a Marise odczula jedynie ulge zabarwiona poczuciem winy.
– Zaraz potem chcialam wyjechac – oznajmila bez barwnym glosem. – Z Lansquenet nie wiazalo mnie juz nic procz koszmarnych wspomnien. Spakowalam wszyst kie swoje rzeczy. Nawet zarezerwowalam miejsca w pocia gu do Paryza dla siebie i dla Rosy. Ale Mireille nie dala mi wyjechac. Oznajmila, ze Tony zostawil dla niej list, w ktorym wszystko dokladnie opisal. Patrice zostal pogrzebany gdzies na ziemi Foudouinow. Albo na tej posiadlosci, albo na drugiej – za rzeka. Teraz juz tylko ona wiedziala gdzie.
„Bedziesz musiala juz tu pozostac na zawsze, eh – oswiadczyla Mireille triumfujacym glosem. – Nigdy nie pozwole, bys wywiozla stad moja Rose. Jezeli tylko sprobujesz, zadzwonie na policje i powiem, ze to ty zabilas tego czlowieka z Marsylii, ze moj syn powiedzial mi o tym przed smiercia i ze zabil sie dlatego, bo juz nie mogl dluzej znosic koniecznosci oslaniania morderczyni”.
– Byla nad wyraz przekonujaca – przyznala Marise gorzkim glosem. – Nie pozostawila mi zadnych watpliwosci, ze trzyma jezyk za zebami tylko ze wzgledu na Rose. By nie pozbawiac dziecka matki.
Jednak wkrotce Mireille rozpetala kampanie na rzecz poroznienia Marise z innymi mieszkancami wioski. Nie bylo to trudne; w ciagu tego roku Marise rzadko wymieniala z kims kilka slow, bo wiekszosc czasu spedzala na farmie, calkowicie odizolowana od swiata. Natomiast Mireille dala teraz upust calej swojej, do tej pory trzymanej w ryzach, nienawisci. Rozpuszczala po wsi dziwaczne plotki, dawala do zrozumienia, ze Marise kryje mroczne sekrety. Tony byl bardzo lubiany w Lansquenet. A Marise nie nalezala do spolecznosci – pochodzila z wielkiego miasta. Na rezultaty dzialan Mireille nie trzeba bylo dlugo czekac.
– Och, tak naprawde nie dzialo sie nic powaznego – po wiedziala Marise. – Petardy odpalane pod moimi oknami. Anonimowe listy. Ogolna niechec. Z Patrice’em przeszlam o wiele gorsze rzeczy.
Wkrotce jednak stalo sie jasne, ze batalia Mireille nie jest jedynie wynikiem czystej nienawisci.
– Chciala odebrac mi Rose – wyjasnila Marise. – Wymyslila sobie, ze jezeli uda jej sie zmusic mnie do opuszczenia Lansquenet, bedzie miala dziecko dla siebie. Widzisz, ja przeciez wowczas musialabym sie na to zgodzic. Bo ona wszystko wiedziala. A gdyby mnie aresztowali za zamordowanie Patrice’a, Rosa i tak przeszlaby pod opieke Mireille, bo to przeciez jej jedyna bliska krewna.
Marise wstrzasnal dreszcz.
Ostatecznie postanowila odciac sie do wszystkich. Od wszystkich bez wyjatku. Zaszyla sie na swojej farmie i celowo nie utrzymywala kontaktow z nikim z Lansquenet. Wykorzystujac zas czasowa gluchote Rosy, odizolowala ja calkowicie od Mireille. Samochod Patrice’a porzucila na bagnach i na wlasne oczy widziala, jak zapadl sie w szuwarach ponizej poziomu stojacej wody. Rozumiala, ze obecnosc samochod obciazala ja jeszcze bardziej. Nie mogla jednak opuscic tej ziemi. Musiala byc blisko tego miejsca. Miec na nie oko. A do tego jeszcze pozostawala kwestia zakopanych zwlok.
– Z poczatku probowalam je znalezc – powiedziala. – Metodycznie przeszukalam wszystkie budynki, sprawdzilam pod podlogami. Ale na dluzsza mete to nie mialo sensu. Do tej posiadlosci naleza wszystkie grunty az do linii bagien. Nie bylabym przeciez w stanie sprawdzic kazdego metra.
A do tego wowczas zyl jeszcze stary Emile. Nie mozna bylo wykluczyc, ze Tony zakopal cialo gdzies na jego ziemi. Prawde powiedziawszy, Mireille nawet sugerowala cos podobnego, ze zjadliwa radoscia dajac Marise do zrozumienia, jaka ma nad nia przewage. Dlatego Marise tak bardzo zalezalo na nabyciu Chateau Foudouin. Jay usilowal sobie wyobrazic, co musiala czuc, gdy obserwowala, jak przekopywal grzadki, okopywal drzewa w sadzie. Kazdego dnia zastanawiala sie zapewne, czy to przypadkiem juz nie dzis…
Impulsywnie chwycil ja za reke. Miala lodowata dlon. Czul, jak przez jej palce przebiega ledwo wyczuwalne drzenie. Fala podziwu dla tej kobiety, dla jej nieslychanej odwagi, przyprawila go o lekki zawrot glowy.
– A wiec dlatego nie pozwolilas nigdy, by ktos zajmowal sie twoja ziemia – wywnioskowal. – Dlatego nie zgodzilas sie na sprzedaz bagien pod budowe nowego hipermarketu. Dlatego musisz tutaj pozostac.
Pokiwala glowa.
– Nie moglam dopuscic, by ktos kiedykolwiek odnalazl to, co ukryl Tony – oznajmila. – Po uplywie tak dlugiego czasu od tamtych wydarzen, nikt by juz nie uwierzyl, ze nie mialam z tym nic wspolnego. A do tego przeciez wiedzialam, ze Mireille nigdy nie udzielilaby mi wsparcia. Nigdy nie przyznalaby, ze jej cudowny Tony… – urwala i gwaltownie wciagnela powietrze.