Picassami.

16

– Sluchaj – powiedzialem kiedys nagle, bez chwili namyslu – sluchaj mnie, ten cholerny nocny job doprowadza mnie juz do szalenstwa. Czasami nie wiem juz, kim jestem, co robie i po co ja tak zasuwam. Powinnismy skonczyc z tym. Moglibysmy tak sobie tylko lezec obok siebie, pokochac sie troche, chodzic na spacery, rozmawiac. Moglibysmy czesciej odwiedzac ogrod zoologiczny, ogladac zwierzeta. Robic wycieczki na plaze i gapic sie w wode. Nawet godzinami. To jest przeciez tylko czterdziesci piec kilometrow. Moglibysmy pograc sobie troche w tych salonach z automatami, isc na mecz bokserski, do muzeum, na wyscigi konne. Na pewno poznalibysmy nowych ludzi, moze nawet przyszlych przyjaciol. Smiac sie razem. A nasze obecne zycie jest takie samo, jak zycie wielu innych ludzi. Nasze zycie odbiera nam radosc zycia, zabija zycie w nas.

– Nie, Hank – my musimy im udowodnic, my powinnismy im udowodnic…

I tak to, po raz kolejny ktorys ta mala dziewczynka z Teksasu, nastawila znana mi juz plyte.

Przestalem roztaczac przed nia uroki „innego zycia”.

17

Kazdego wieczoru przed moim wyjsciem do pracy, Joyce kladla mi ubranie na lozku. Byly to najdrozsze lachy, jakie mozna bylo kupic w okolicznych sklepach. Nigdy nie wolno mi bylo nosic tych samych spodni, koszul czy butow w nastepujacych po sobie nocach. Mialem dziesiatki roznych kombinacji koszul z krawatami, koszul z marynarkami, butow ze spodniami. Ubieralem to, co ona mi wlasnorecznie „skomponowala”. Zupelnie jak przed laty mamuska. No tak – myslalem wtedy zawsze – duzo to ja jej jeszcze nie nauczylem. Nigdy niczego nie komentujac, pokornie wciagalem na siebie to, co ona mi „przyrzadzila”.

18

Czesto odbywaly sie takie przerwy w pracy, ktore oni nazywali „szkoleniem zawodowym”. Trwalo to przecietnie po trzydziesci minut, a w tym czasie nie musielismy wykonywac naszej oglupiajacej roboty, tylko sluchac madrzejszych. Jakis kolosalnych wymiarow Italiano wlazl na podium, zeby wprowadzic nas w nowe zagadnienia pracy poczty amerykanskiej.

– …nic nie pachnie tak przyjemnie jak dobry, czysty i swiezy pot, nic nie pachnie bardziej wstretnie i nieprzyjemnie niz stary i przenoszony pot.

Rany Boga, czy ja slysze to, co wlasnie slysze? I cos takiego akceptuje nasz demokratyczny rzad! Ten kretyn chce mi powiedziec, ze byloby dobrze, gdybym codziennie myl wlasne pachy. Inzynierom czy dyrygentom nie opowiadalby takich bzdur. To nas poniza.

– …i kapcie sie codziennie. Nie tylko zyska na tym wasza wydajnosc pracy, ale takze wasz wyglad zewnetrzny.

Wydawalo mi sie przez chwile, ze chcialby uzyc slowa „higiena”, ale w wyuczonych na pamiec zdaniach nie znalazl dla „higieny” miejsca.

Z tylu sceny wyciagnal stojak, a na nim olbrzymiej wielkosci mape kraju. Rzeczywiscie monstrualna. Zajmowala wiecej niz polowe sceny. Jakis strumien swiatla nagle padl na nia, a kolosalnych wymiarow Italiano chwycil dlugi kij do wskazywania, jak to bylo kiedys w szkolach podstawowych, i stanal przed mapa.

– Czy widzicie te duza zielona plame? To jest cholernie duza plama, bo to jest piekielnie duzy obszar. Przypatrzcie sie dokladnie!

Dlugim kijem do wskazywania zaczal dosc chaotycznie jezdzic po mapie. Wtedy nastroje antysowieckie byly niezwykle silne. Chiny jeszcze nie zaczely napinac swoich miesni. Wietnam wydawal sie nam wszystkim wtenczas tylko niewielkim piknikiem, ale za to ze sztucznymi fajerwerkami. A mimo wszystko wydawalo mi sie, ze snie, jak uslyszalem, co ten olbrzym nam opowiadal. Nikt nic nie mowil. Nikt nie reagowal. Nikt nie protestowal. No tak, potrzebowalismy pracy. Wszyscy. Nawet Joyce sadzila, ze ja potrzebuje zapierdalac. A potem ten goliat powiedzial: – Tu, patrzcie tutaj! To jest Alaska. A tam sa oni! Wyglada to tak, ze mogliby z latwoscia przeskoczyc na te strone, no nie?, na nasza strone!

– Tak – powiedzial jakis wzorowy uczen w pierwszej lawce i w pierwszym rzedzie. Italiano zrolowal szybko mape i rzucil ja gdzies w kat, syczac cos przez zeby.

Gumowa koncowke kija do wskazywania skierowal teraz w nasza strone.

– Chcialbym, zebyscie panowie zrozumieli to, ze my wszyscy, w takich warunkach, skazani jestesmy na przymus oszczedzania tam, gdzie tylko sie da. I stawiam sprawe jasno: KAZDY LIST PRZEZ WAS SORTOWANY, KAZDA SEKUNDA, KAZDA MINUTA, KAZDA GODZINA, KAZDY DZIEN I KAZDY TYDZIEN WASZEJ PILNEJ PRACY, KAZDY LIST SORTOWANY PONAD NORME PRZYPADAJACA NA KAZDEGO Z WAS, PRZYCZYNIA SIE DO ZDLAWIENIA RUSKA!

Cisza.

– I to byloby tyle na dzisiaj. Ale zanim sie rozejdziecie do pracy, kazdy z was otrzyma tabele z przydzielonym okregiem pocztowym.

Co to za tabela? Co znowu wpadlo im do lbow! Jeden juz zaczal lazic miedzy nami i rozdzielac jakies papierzyska.

– Chinaski – zapytal.

– Tak.

– Masz okreg numer dziewiec.

– Dziekuje – odpowiedzialem.

Podziekowalem, tylko nie wiedzialem, ze nie powinienem tego byl uczynic. Okreg dziewiaty byl najwiekszy w calym miescie. Inni dostali okregi o polowe mniejsze, a nawet wiecej. Dokladnie powtorzyla sie sytuacja z tym slynnym juz szescdziesieciocentymetrowym koszykiem, oproznianym w ciagu dwudziestu trzech minut – ja nie mialem szansy w konkurowaniu z kimkolwiek. Przez sekunde poczulem sie zamordowany.

19

Kiedy nastepnego dnia szlismy grupa na kolejne szkolenie do glownego gmachu poczty, odlaczylem sie od tego tlumu polidiotow i zaczalem rozmawiac z Gusem, starym listonoszem. Gus byl kiedys trzeci w boksie, w wadze polsredniej. A potem przyszly same porazki. Nie mial latwo, bo byl praworeczny, a tacy na ringu nie maja najlatwiej. Musza perfekcyjniej opanowac sztuke obrony przed tymi leworecznymi. A to kosztuje i czas, i wysilek. Wiec po co sie zameczac? Powoli wysaczylismy pare lykow z jego butelczyny i postanowilismy sie przylaczyc do grupy. Italiano czatowal juz przy drzwiach. Widzac mnie nadchodzacego zrobil trzy kroki w moja strone.

– Chinaski?

– Tak.

– Pan sie spoznil!

Nic mu nie odpowiedzialem. Razem weszlismy do gmachu.

– Wie pan co, mialbym wielka ochote skierowac na panskie rece ostrzezenie – powiedzial ni z gruchy, ni z pietruchy.

– Prosze bardzo, bardzo prosze, niech pan tego nie robi – zaskomlalem. On rzucil tylko na mnie spojrzenie tymi swoimi slepiami kombinatora i aferzysty.

– Dobra – tym razem daruje.

– Bardzo dziekuje – powiedzialem.

Zgodnym krokiem przekroczylismy prog gmachu.

I wiecie co? Smrod jego potu zatkal na chwile caly moj uklad oddechowy. I on chce walczyc z Ruskimi? A jak wygra?

20

Od paru dni musielismy sie wiec uczyc na pamiec danych z tabel okregow. Dawali nam cale kupy jakiejs „teoretycznej korespondencji” i kazali sortowac. Zeby miec egzamin, nalezalo sto jednostek przesylek posortowac w scisle okreslonym czasie osmiu minut, z prawem bledu do pieciu nieprawidlowo posortowanych przesylek. Mozna bylo probowac trzy razy. Przekroczenie progu bledu lub limitu czasu dyskwalifikowalo. Inaczej mowiac, wywalano z pracy.

Nie wszyscy dadza sobie z tym rade grzmial Italiano – bo przeznaczeni sa moze do innych zadan. Byc moze pewnego dnia beda prezesami General Motors.

Italiano gdzies zniknal, a na jego miejsce pojawil sie maly, przyjemny dosc instruktor naszej grupy.

– Na pewno dacie sobie rade – pompowal w nas odwage i zapal.

– To nie jest az tak trudne, jak wam sie, koledzy, wydaje. Kazdej grupie przydzielono instruktora, ktory byl takze oceniany wedlug liczby jego podopiecznych przechodzacych przez egzamin. Ten przyjemny, mily, tak dodajacy nam odwagi i animuszu nasz instruktor plasowal sie na samym koncu tabeli kwalifikacyjnej instruktorow. U niego przepadli na egzaminie prawie wszyscy. Sam sie tym denerwowal troche.

– To nie jest nic strasznego. To wymaga tylko odrobine koncentracji i nic wiecej.

Niektorzy trzymali juz w lapach pliki „egzaminacyjnej korespondencji” – byly to male albo niewielkie pliki przesylek, a ja mialem tego oczywiscie najwiecej, bo ten kopany dziewiaty rejon byl najwiekszy.

Stalem wiec lekko ocepialy w moim eleganckim i drogim stroju. Rece bezmyslnie w kieszeniach.

Вы читаете Listonosz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×