sie przede wszystkim z wielkich, czarnych postaci, zbudowanych jak zapasnicy wagi ciezkiej, a ich glownym zajeciem byly luzackie koci – koci – lapci ze sportem w roli glownej. Nowego zawsze przydzielano do tej druzyny. W ten sposob oszczedzono zycie paru pilnowaczom. Zajmowali sie, ale i tak nie przeszkadzalo im to w miedleniu ciagle takich samych tekstow, odbieraniu workow z listami z dowozacych ciezarowek i transportowaniu ich przy pomocy wozkow lub windy na wyzsze pietra. To zabieralo im piec minut, pozostale piecdziesiat piec minut opierdalali sie totalnie, wykrzykujac cytaty ze sportowych gazet. Niekiedy, bardzo jednak rzadko, liczyli przesylki, albo udawali ze licza. Robili to z zimna krwia i wyrachowaniem. Ale musze przyznac, ze dlugie olowki, wsuwane przez nich za wlasne uszy, dodawaly im czegos szlachetnego, nawet intelektualnego. Sprzeczki i klotnie wybuchaly bardzo gwaltownie co pare minut. Kazdy z nich uwazal sie za eksperta we wszystkich dziedzinach sportu, a wszyscy czytali z umilowaniem ciagle te sama gazete sportowa.

–  Chlopczyk, obsraj te trzy klasy szkoly podstawowej i powiedz nam, kto byl najlepszym na swiecie graczem na polu zewnetrznym?

– Powiedzialbym, ze Willie Mays, Ted Williams, Cobb.

– Co? Co?

– To jest jasne, jak dwiescie jest trzysta, nie!

– A Babe Ruth? Tego juz olewacie bokiem, tak!

– Okay, okay! A ty kogo typujesz, macherku!

– Bez zadnych zgrzytow Mays, Ruth i Di Maggio.

– Wam juz wszystkim trzepnelo zdrowo w maniane! A Hank Aaron! Czy ktorys z was slyszal to nazwisko?

Pewnego dnia ukazaly sie anonsy rekrutujace nowych ludzi do prac dotychczas wykonywanych przez te kolorowo mieszana druzyne. Wszystkie anonsy, plakaty i afisze znikaly blyskawicznie ze scian i tablic ogloszeniowych. Kolorowo mieszana druzyna wysylala swoje bojowki z zadaniem mszczenia wszelkich inicjatyw dyrekcji, mogacych zaszkodzic zywotnym interesom ugrupowania. Informacje wywieszano wielokrotnie, a one znikaly tez wielokrotnie w najbardziej tajemniczy sposob. Dyrekcja nabierala wody w usta i przestala werbowac. Wszyscy dobrze wiedzieli, ze droga z budynku na parking samochodowy byla dluga i ciemna. Szczegolnie w nocy.

10

Zawroty glowy wracaly regularnie. Czulem, jak nadchodza. Stol zaczynal sie wtedy krecic. Trwalo to minute albo troche dluzej. Listy stawaly sie jakos ciezkie i nieporeczne. Ludzie wygladali blado, szaro, coraz siniej. Ciagle spadalem ze stolka. Nogi odmawialy posluszenstwa. Ta kurewska praca zabijala mnie. Poniewaz przestalem kapowac, co jest grane, poszedlem do lekarza i opowiedzialem mu wszystko. Postanowil zmierzyc cisnienie krwi. I zmierzyl.

– Nie. Nie. Cisnienie jest w normie.

Przystawil tez stetoskop do moich piersi.

– Nic godnego uwagi nie moge znalezc.

Postanowil wykonac specjalne badanie krwi. Polegac to mialo na tym, ze pobierano krew trzy razy w powiekszajacych sie odstepach czasu.

– Chce pan poczekac w poczekalni?

– Nie, nie. Nigdy! Wole rozruszac troche moje nogi. Zjawie sie punktualnie.

– Tylko na pewno punktualnie!

Do drugiego badania krwi stawilem sie bardzo punktualnie. Trzecie mialo miec miejsce za dwadziescia piec minut. Wyszedlem na ulice. Pusto. Martwo. Dretwo, Zajrzalem do kiosku i przerzucilem pare gazet. Odlozylem je i spojrzalem na zegarek. Przechodzac obok przystanku autobusowego zarejestrowalem kobiete siedzaca na lawce. Dziwne to bylo zjawisko i jakie niecodziennie! Niezwykle wspanialomyslnie, i jak „hojnie,” rozwalila te swoje niezle nogi! Nie moglem na to nie patrzec! Wyhamowalo mnie tak, ze stanalem i bezczelnie wpatrywalem sie w te kobieca figure nozna. Coz za glebia obrazu – pomyslalem. Nagle wstala. Z wlepionym w jej miesisty tylek oczami maszerowalem za nia. Oslepiony? Zahipnotyzowany? Wszystko jedno! Weszla do budynku poczty. Ja za nia. Stanela w dlugiej kolejce. Ja za nia. Kupila dwie kartki pocztowe. Ja dwanascie kopert i znaczki za dwa dolary. Wyszla, i niestety nadjechal autobus. Udalo mi sie przez ulamek sekundy zobaczyc resztki tych wybornych konczyn dolnych w pelnej harmonii z ksztaltna pupka znikajace za zamykajacymi sie drzwiami pojazdu komunikacji miejskiej.

Lekarz czekal.

– Dlaczego spoznia sie pan az piec minut.

– Nie wiem. Moj zegarek nawala.

– TO BADANIE KRWI WYMAGA NIEZWYKLEJ DOKLADNOSCI I PRECYZJI.

– Nie mam nic przeciwko temu. A teraz niech juz sie pan dobiera do moich zyl.

Dobral sie.

Kilka dni pozniej dowiedzialem sie, ze test niczego nie wykazal. Nie wiedzialem, czy mam winic siebie za to pieciominutowe spoznienie czy nie. Tak czy owak napady zawrotow glowy nachodzily mnie coraz czesciej, a ich przebieg przyprawial mnie o dodatkowy, bardzo silny bol glowy. Po czterech godzinach pracy mialem wszystkiego po dziurki w nosie, stemplowalem kartke i wychodzilem, zaniedbujac wielu czynnosci sluzbowych. Kiedys bylem juz o 11 wieczorem w domu. Fay, z brzuchem, lezala w lozku.

– Co sie stalo?

– Nie wytrzymuje – powiedzialem – chyba jestem… za wrazliwy i za delikatny.

11

Chlopaki z urzedu pocztowego w Dorscy nie mieli naturalnie pojecia, ze ze mna nie bylo zbyt tego. Wchodzilem tylnym wejsciem, chowalem sweter w urzedowym koszu do transportowania przesylek i tak „zamaskowany” przesuwalem sie mozliwie najciszej do glownego wejscia, zeby ostemplowac karte.

– Bracia i siostry – darlem sie do kazdego spotkanego na korytarzu.

– Bracie Hank – odpowiadano mi.

Czasami tez nie odpowiadano.

– Dobrej nocy w pracy!, bracie Hank – padalo jakby przez przypadek.

Czesto gralismy ze soba w takie gierki. Czarni z bialymi i odwrotnie. Musialo nas to bawic. Boyer podchodzil do mnie, chwytal za lokiec i powtarzal ciagle to samo:

– Stary, gdyby mnie przemalowano na bialo, dawno juz bylbym milionerem i to bez dlugow w bankach.

– Jasne, Boyer, to, co jest rzeczywiscie niezbedne, zeby moc rozrzucac banknoty przez okno samochodu, to jest biala skora. Wszystko inne mozesz wsadzic sobie w odbyt!

Hasla Boyera przyciagaly zawsze malego, przysadzistego Hadleya. Opowiadal wtedy dowcipy: „Na statku mieli czarnego kucharza. To byl jedyny czarnuch na pokladzie. Dwa czy trzy razy w tygodniu gotowal na deser budyn z tapioki, a potem lecial ostro w konia nad garnkiem. Biala zaloga jadla desery z tapioki bardzo chetnie chi, chi, chi. Pytali sie go, jak on to gotuje, a on im opowiadal, ze ma swoj wlasny, okryty tajemnica przepis chi, chi chi!!!.” Wszyscy smieli sie. Nie pamietam juz, ile razy musieli tego sluchac…

– Hej, ty tam… biala metna szumowino… chlopaczku ujebliwy!

– Sluchaj czlowieku, gdybym ja przemowil do ciebie „chlopaczku,” mialbym juz dawno noz w jelitach. Wiec nie wal tej piany i oszczedz sobie i mnie tych tytulow, kumasz!

– Bialy czlowieku, czy nie mamy ochoty pospacerowac sobie troszke w sobote. Jakas biala, z blond wlosami, wisi mi na pasku od tygodnia, i co ty na to!

– Na mnie leci czarna, tez w porzadku kobietka. Nie musze ci nic opowiadac o jej zaroscie, nie?

– Ty zdajesz sobie sprawe z tego, ze ci twoi biali kolesie rzneli nasze kobiety od samego poczatku historii naszej rasy na tym kontynencie. Teraz my stajemy w zawody, z wami, o wasze biale i wilgotne dupy, trzeba wreszcie nadrobic i powetowac sobie straty. Nie masz chyba obciachu, ze ja pukac bede te wasze biale dziewczyny swoim grubym i czarnym narzedziem?

– Jak chce byc pukana, to se pukaj, ile wlezie!

– Wypedziliscie i wytrzebiliscie wszystkich Indian.

– Jasne, ze i w tym bralem udzial!

– Nie zapraszacie nas nigdy do waszych domow, a jesli nawet tak sie juz stanie, musimy wychodzic tylnym wejsciem, zeby nikt nie dostrzegl koloru naszej skory.

– Rzuce ci swieczke, zebys nie rozwalil sobie wlasnych jaj!

Z czasem stalo sie to nudne, nikt sie wiecej nie smial, ale nikt tez nie odwazyl sie powiedziec, ze ten „intelektualno – historyczny” boks ma gleboko w dupie.

12

Fay czula sie dobrze z brzuchem. Na jej wiek zdecydowanie wspaniale. Siedzielismy na kanapie i czekalismy na rozwiazanie. Ten dzien wlasnie nadszedl.

– To nie bedzie trwalo dlugo – mowila – nie chce byc tam za wczesnie.

Wychodzilem wtedy przed dom i sprawdzalem, czy samochod nie zrobi nam dowcipu wtedy, kiedy wszystko bedzie musialo odbywac sie w szybkim tempie. Jeczala, ale ciagle mowila „nie”. Z tym jej spokojem, zimna krwia i opanowaniem moze rzeczywiscie moglaby uratowac swiat. Tylko przed czym?

Вы читаете Listonosz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×