Rich utrzymal sie jeszcze przez tydzien, po czym zniknal.

Raz po raz zaczalem nadziewac sie na Nadine lazaca na golasa po domu, najczesciej pod nieobecnosc Tully.

– Co ty, do cholery, wyprawiasz? – spytalem ja wreszcie.

– Jestem u siebie i wolno mi swiecic golym tylkiem do woli.

– Daj spokoj, Nadine, przyznaj sie, o co ci chodzi. Chcesz skosztowac mojego indora?

– W zyciu! Nawet gdybys byl ostatnim mezczyzna na kuli ziemskiej!

– Gdybym byl ostatnim mezczyzna na kuli ziemskiej, musialabys sie ustawic do mnie w kolejce.

– Modl sie, zebym nie powiedziala o wszystkim Tully.

– No to przestan, do cholery, latac z cipa na wierzchu.

– Swinia!

Plask, plask, plask, poleciala na gore. Wielkie dupsko. Gdzies na gorze strzelily drzwi. Nie podjalem jej gry. Nie byla warta swieczki.

Tego wieczoru Tully po powrocie wyslala mnie na tydzien do Cataliny. Chyba wiedziala, ze Nadine ma ruje.

Tymczasem projekcja dobiegla konca. Rozlegly sie oklaski. Sciskalismy sobie dlonie, padalismy w objecia. Tam do diabla. Bylismy naprawde swietni.

Dopadl mnie Harry Friedman. Uscisnelismy sie, potem podalismy sobie rece.

– Harry – powiedzialem – nakreciles przeboj sezonu.

– Tak, tak, scenariusz byl znakomity! Sluchaj, podobno konczysz powiesc o prostytutkach!

– Owszem.

– Musisz ja koniecznie przerobic na scenariusz! Chce to nakrecic!

– Jasne, Harry. Zgoda…

Zobaczyl Francine Bowers i rzucil sie w jej strone.

– Francine, skarbie, bylas fantastyczna…

Powoli ozywienie opadlo i sala wyludnila sie. Wyszlismy z Sara na zewnatrz.

Lance Edwards przepadl ze swoim samochodem. Bylismy z Sara skazani na solidny marsz do naszego wozu. Czulismy sie znakomicie. Noc byla chlodna i rozgwiezdzona. Film zostal ukonczony, wkrotce mial wejsc na ekrany. Wtedy dobiora sie do niego krytycy. Zdawalem sobie sprawe, ze powstaje za duzo filmow, robi sie jak leci, jedne po drugich. Widz oglada ich tyle, ze zatraca poczucie, czym w ogole jest film. Krytycy nic sie pod tym wzgledem nie roznia od widzow.

Wracalismy do domu samochodem.

– Podobalo mi sie – powiedziala Sara – tylko ze w niektorych miejscach…

– Wiem. To nie jest wiekopomny film, ale na pewno jest niezly.

– No wlasnie…

Wjechalismy na autostrade.

– Juz sie ciesze na mysl, ze zobacze koty – powiedziala Sara.

– Ja tez…

– Napiszesz jeszcze kiedys scenariusz?

– Mam nadzieje, ze nie.

– Hank, Harry Friedman chce, zebysmy pojechali do Cannes. -. Co? I zostawili koty?

– Powiedzial, zeby zabrac koty.

– Mowy nie ma!

– To samo mu powiedzialam.

To byla dobra noc, w dodatku wcale nie ostatnia. Przerzucilem sie na srodkowy pas autostrady i popedzilem w jej objecia.

42

Cannes to kolejna historia. Dostalem telefon od Pinchota.

– Nie spodziewamy sie glownej nagrody, ale sa widoki na cos kolo tego.

– Moim zdaniem Jackowi Bledsoe nalezy sie Zlota Palma za role pierwszoplanowa.

– Chodza sluchy, ze Francuzi maja zamiar Zlota Palme przyznac komus ze swoich.

Tymczasem w Firepower dzial reklamy nasylal na mnie dziennikarzy rozmaitych czasopism z branzy, zadnych wywiadow na temat filmu. W przeszlosci zszargalem niejedna swietosc, wiec dziennikarze weszyli we mnie latwy lup, liczac, ze trafia na idiote, ktorego po pijaku pociagna za jezyk, a on im cos idiotycznego palnie. I pewnego idiotycznego wieczoru ich plan sie powiodl. Wyrazilem sie krytycznie pod adresem aktora, ktorego w rzeczywistosci lubilem, i jako czlowieka, i jako aktora. Byla to drobna uwaga, dotyczaca tylko pewnego aspektu jego osoby, ale jak slusznie zauwazyla jego zona przez telefon: „Moze to i prawda, ale nie musiales tego mowic”. Troche miala, a troche nie miala racji. Dlaczego nie mielibysmy otwarcie wyrazac naszych sadow, zwlaszcza kiedy sie nas pytaja. Pozostaje jednak kwestia taktu. Oraz kwestia nadmiaru taktu.

Do diabla, latami bylem obiektem nieustannych napasci, ale w jakis sposob dodawalo mi to tylko energii. Moich krytykow mialem zawsze za skonczonych dupkow. Jezeli swiat dotrwa do nastepnego stulecia, ja tez przetrwam, podczas gdy krytycy minionej epoki umra w zapomnieniu, ustepujac miejsca nowym krytykom, nowym dupkom.

Tak wiec bylo mi przykro, ze zranilem aktora, ale moze aktorzy sa po prostu wrazliwsi od pisarzy. Zycze im tego.

Przestalem udzielac wywiadow. Scislej rzecz biorac, ubiegajacych sie o wywiad uprzedzalem, ze moja stawka wynosi 1000 dolarow za godzine. Natychmiast tracili zainteresowanie.

Z Cannes kolejny raz zadzwonil Pinchot.

– Mamy klopoty.

– Co znowu?

– Jack Bledsoe nie chce wyjsc z pokoju do dziennikarzy.

– Potrafie go zrozumiec.

– Czekaj, nie o to chodzi… Nie chce udzielic wywiadu nikomu, kto nie zrecenzowal pochlebnie jego ostatniego filmu. Rzecz w tym, ze ostatni film przyniosl mu niewiele pochlebnych recenzji. Oczekujacym w hallu hotelowym reporterom powiedzial: „Zadnych wywiadow, jestem przez was nie zrozumiany”. Jakis gosc wyciagnal reke do gory i zawolal: „Jack, ja pochlebnie zrecenzowalem twoj ostatni film”. Na to Jack: „W porzadku, wobec tego tobie udziele wywiadu”. Umowili sie w tej kawiarni, o tej a tej godzinie. Rzecz w tym, ze Jack sie nie stawil.

– Jon, podejrzewam, ze wszyscy aktorzy sa wrazliwsi od pisarzy i rezyserow.

– Wrazliwsi? No coz, mozna to tak nazwac.

– Jak sie miewa Francine?

– Bardzo dobrze. Bardzo dobrze. Odzywa sie do wszystkich. Obnosi letnie kreacje. Wyraza sie dobrze o kazdym z nas. Wie, ze zrobila comeback w wielkim stylu. Zdaje sobie sprawe, ze jest ostatnia z wielkich gwiazd. Nosi sie jak bostwo. Jest na co popatrzec.

– Taa… Jak sie miewa Friedman?

– Och, Friedman jest wspanialy! Wszedzie go pelno, gada, poci sie, wymachuje lapami, a jednoczesnie wszyscy boja sie jego energii i determinacji. Friedman spedza im sen z powiek, namawiaja sie na niego przy kielichu. Gdyby mogli, daliby mu w dupe tak, zeby sie przekrecil.

– Marne ich szanse. Cos jeszcze?

– Nie, tylko Jack. Nie wiadomo, jak go wyciagnac z numeru. Wymusilismy na nim wreszcie zgode na udzial w jednym z najpopularniejszych programow telewizyjnych we Francji. Zgodzil sie, po czym sie nie stawil.

– No to po co w ogole jechal do Cannes?

– Zebym ja to wiedzial…

Czas plynal, jak to czas ma w zwyczaju. Tor znajdowal sie tam gdzie zawsze. Co jeszcze? Wzialem sie za lekture Jamesa Thurbera. W porywach potrafi byc szalenie zabawny. Wielka szkoda, ze ogladal swiat okiem czlonka wyzszej klasy sredniej. Bylby z niego kawal zajebistego sztygara.

Wystukalem tez garstke wierszy. Wierzcie mi, poezja ma swoje zalety. Poezja chroni przed totalnym szalenstwem.

Tak.

A zarazem nie. Bo okazalo sie, ze film nie zdobyl w Cannes zadnej nagrody.

A zatem Sara zaczela sadzic nowe kwiaty i warzywa w naszym ogrodzie.

A naszych 5 kotow nie spuszczalo z nas swoich pieknych slepi.

43

Po Cannes ciagle bylo jeszcze cos do roboty w montazowni. Pinchot ostro sie zwijal.

Mialem w filmie niewielka rolke. W jednej ze scen gralem stalego bywalca baru. Scenka byla krotka. Mogla byc dluzsza, ale wiekszosc materialu zostala wycieta. Pozwolcie, ze wyjasnie dlaczego. W scenie siedze z dwoma innymi facetami, jestesmy razem w barze, to znaczy razem, ale kazdy z osobna. To jest scena, w ktorej

Вы читаете Hollywood
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×