– Byles osiemnascie razy karany za zwykle opilstwo i raz za prowadzenie po pijanemu.

– Wiedzialem, ze jesli o tym napisze, to mnie nie przyjmiecie.

– Oszukales nas.

– Przestalem pic.

– To nie ma zadnego znaczenia. Podales falszywe dane w kwestionariuszu i jestes zdyskwalifikowany.

Wstalem i wyszedlem bez slowa. Powedrowalem chodnikiem obok Gmachu Rakowego. Wrocilem do naszego mieszkania. Jane lezala w lozku. Miala na sobie podarta rozowa halke. Jedno z ramiaczek spiete bylo agrafka. Zdazyla juz sie upic.

– Jak ci poszlo, staruszku?

– Nie przyjeli mnie na taksowkarza.

– A to czemu?

– Nie chca miec u siebie homoseksualistow.

– Ach, tak. W lodowce jest wino. Nalej sobie szklanke i chodz do lozka.

Tak tez zrobilem.

73

Pare dni pozniej znalazlem ogloszenie w gazecie. Sklep z przyborami artystycznymi oferowal prace w dziale wysylkowym. Bylo to bardzo blisko miejsca, w ktorym mieszkalismy, niestety jednak zaspalem i dotarlem tam dopiero o 3 po poludniu. Kierownik rozmawial wlasnie z innym kandydatem. Jakas dziewczyna dala mi formularz do wypelnienia. Wygladalo na to, ze moj konkurent wywarl dobre wrazenie na kierowniku – slychac bylo, jak obaj sie smieja. Wypelnilem formularz i czekalem. Wreszcie zostalem wezwany.

– Powiem panu cos – zaczalem. – Dzis rano zgodzilem sie juz podjac prace gdzie indziej. Po czym, zupelnie przypadkowo, natrafilem na panskie ogloszenie. Mieszkam tuz za rogiem. Pomyslalem sobie wiec, ze moze byloby przyjemniej miec prace tak blisko domu.

Poza tym sam troche maluje. I przyszlo mi do glowy, ze pracujac tu moglbym pewnie kupowac u was taniej przybory artystyczne.

– Dajemy naszym pracownikom 15 procent znizki. Jak sie nazywa firma, ktora pana zatrudnila?

– Jones – Hammer Arc Light Company. Mam byc tam kierownikiem dzialu wysylkowego. Firma miesci sie przy Alameda Street, niedaleko rzezni. Zaczynam prace jutro o 8 rano.

– No coz… Chcielibysmy porozmawiac jeszcze z innymi kandydatami.

– Rozumiem. Prawde mowiac, nie licze specjalnie na to, ze mnie zatrudnicie. Wpadlem tu po prostu, bo mialem po drodze. Moj numer telefonu znajdzie pan w formularzu. Oczywiscie, gdy zaczne juz pracowac w Jones – Hammer, to nie bede mogl tak po prostu od nich odejsc. Byloby to nie fair.

– Jest pan zonaty?

– Tak. Mam jedno dziecko. Moj synek nazywa sie Tommy. Ma 3 latka.

– Doskonale. Damy panu znac.

O wpol do siodmej wieczorem zadzwonil telefon.

– Pan Chinaski?

– Tak. Slucham?

– W dalszym ciagu reflektuje pan na te prace?

– Przepraszam, ale o ktora prace chodzi?

– W Graphic Herub Art Supply.

– No… chyba tak.

– W takim razie prosze zglosic sie o 8.30 rano.

74

Wygladalo na to, ze ten interes z przyborami artystycznymi nie szedl za dobrze. Zamowienia przychodzily rzadko i byly nieduze. Kierownik, Bud, przyszedl na zaplecze, gdzie stalem wsparty o stol do pakowania, palac cygaro.

– Kiedy nie ma ruchu w interesie, mozesz wyskoczyc na kawe. Jest tu taka kafejka za rogiem. Uwazaj tylko, zeby byc tu z powrotem, gdy podjada ciezarowki po odbior towaru.

– Jasne.

– I dbaj o to, zeby polka z raklami byla pelna. Zawsze masz miec na magazynie pelny ich asortyment.

– Tak jest.

– Miej rowniez oczy otwarte i pilnuj, zeby nikt nie wchodzil od tylu i nie podkradal nam towaru. Po tych uliczkach wloczy sie masa pijaczkow.

– Dobra.

– Masz duzo naklejek „OSTROZNIE – SZKLO”?

– Tak.

– Nie miej zadnych oporow i naklejaj ich jak najwiecej. Gdy ci sie skoncza, natychmiast daj mi znac. Starannie pakuj towar, szczegolnie farby w szklanych pojemnikach.

– Dopilnuje, zeby wszystko bylo jak trzeba.

– No dobrze. A gdy nie ma ruchu w interesie, idziesz sobie ta uliczka na kawe. Do kafejki „U Montie'ego”. Maja tam kelnerke z wielkimi cycami. Musisz zobaczyc te jej cyce. Nosi bluzki z dekoltem i bez przerwy sie nachyla. I ciastka maja swieze.

– W porzadku.

75

Jedna z dziewczat pracujacych w biurze nazywala sie Mary Lou. Mary Lou miala styl. Jezdzila trzyletnim cadillakiem i mieszkala z matka. Rozrywkowa byla z niej kobitka. Zabawiala filharmonikow z Los Angeles, rezyserow filmowych, operatorow, prawnikow, posrednikow od nieruchomosci, kregarzy, swietych mezow, eks – lotnikow, tancerzy baletowych i innych przedstawicieli branzy rozrywkowej w rodzaju zapasnikow lub lewoskrzydlowych obroncow. Ale nie wyszla dotad za maz i z biura Graphic Herub Art Supply rowniez nie udalo jej sie wyrwac. Nie liczac tych sporadycznych okazji, gdy sadzac, ze poszlismy juz do domu, prula sie na szybciucha z Budem w damskiej toalecie, chichoczac, za drzwiami zamknietymi na zasuwke. Poza tym byla wierzaca i uwielbiala grac na wyscigach, najchetniej zasiadajac w lozy, i najchetniej w Santa Anita. Na bywalcow toru w Hollywood Park patrzyla z wyzszoscia. Rozpaczliwie zalezalo jej na tym, by zmienic cos w swym zyciu, jednoczesnie zas byla wybredna – takze, ma swoj sposob, piekna ale mimo to brakowalo jej widocznie atutow, by stac sie kims, kto sprostalby jej wyobrazeniom na temat wlasnej osoby.

Do jej obowiazkow nalezalo miedzy innymi przynoszenie mi kopii zamowien, przepisanych przez nia uprzednio na maszynie. Ekspedienci, jesli nie obslugiwali w tym momencie klientow, wyjmowali z koszyka inna kopie tego samego zamowienia, a ja, zanim przystapilem do pakowania, sprawdzalem, czy te dwa dokumenty sa ze soba zgodne. Gdy po raz pierwszy przyszla do mnie na zaplecze z jakimis zamowieniami, ubrana byla w obcisla czarna spodniczke, szpilki, biala bluzke i czarno – zlota chustke zawiazana na szyi. Miala sliczny, zadarty nosek, cudowny tylek, swietne piersi. Wysoka. Z klasa.

– Bud mowil mi, ze malujesz – powiedziala.

– Troszke.

– Och, to cos wspanialego! Tacy interesujacy ludzie u nas pracuja.

– Kogo masz na mysli?

– Wiesz, mamy tu takiego sprzatacza. Starszy czlowiek, pochodzi z Francji, nazywa sie Maurice. Przychodzi raz w tygodniu i sprzata sklep. On tez maluje. Kupuje u nas farby, pedzle, plotna. Ale jest dziwny. Nigdy nic nie mowi, tylko kiwa glowa i wskazuje palcem. Po prostu pokazuje, co chce kupic.

– Uhm.

– Dziwny jest.

– Uhm.

– W zeszlym tygodniu poszlam do toalety, a on tam stal i po ciemku zmywal podloge. Z godzine juz tam byl.

– Aha.

– Ty tez sie w ogole nie odzywasz.

– Skad! Ze mna jest wszystko w porzadku.

Mary Lou odwrocila sie i odeszla. Patrzylem na to smukle cialo i poruszajace sie finezyjnie posladki. Cos cudownego. Niektore kobiety sa naprawde cudowne.

Zdazylem zapakowac kilka zamowionych partii towaru i wtedy wlasnie przejsciem pomiedzy regalami nadszedl ten starszy facet. Wokol ust zwisaly mu siwe zmierzwione wasy. Byl maly, zgarbiony, ubrany na czarno, na szyi zawiazana mial czerwona chuste, a na glowie niebieski beret. Spod tego niebieskiego beretu wystawaly mu dlugie, siwe, nie uczesane wlosy.

Вы читаете Faktotum
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату