na wycieczke do stolicy, ale cos tam w ostatniej chwili nie wypalilo. Jak dobrze by bylo, gdyby wszyscy razem chodzili po tych ulicach!

Zdajacy do szkoly teatralnej wydali mu sie obcy i glupi. Gdyby jego paczka byla tutaj... Tesknil – i troche wstydzil sie swojej sentymentalnosci. Wozil ze soba w torbie fotografie – nie oficjalna, ale te ulubiona, zrobiona przez czyjegos tate. Bardzo dobre zdjecie: calym tlumem zbiegaja ze szkolnego dziedzinca, jest ciepla noc, koniec szkoly, ostatni wieczor w pelni...

Niekiedy dochodzi w nim do glosu zlosc niewiadomego pochodzenia, uraza i rozdraznienie. Z jakiej racji pozbawiono go prawa spotykania sie z przyjaciolmi? Kto powiedzial, ze powinien zniknac z ich zycia na zawsze?

Tego dnia o swicie, kiedy razem z Dymkiem szli ulicami – wszystko bylo zrozumiale. Bolalo, ale nie budzilo zadnych watpliwosci. Teraz Wlad nie byl pewien, czy postepuje slusznie.

Dlaczego? Dla jakiej przyczyny? Z czyjego rozkazu? A moze chce wrocic do domu i zobaczyc sie z Dymkiem...

Dlaczego nie...

Mama widziala, ze dzieje sie z nim cos niedobrego, ale o nic nie wypytywala. Albo namawiala go na spacer, albo podsuwala podrecznik od chemii...

Kazdego ranka, budzac sie, Wlad myslal o tych wszystkich, ktorych zostawil, bez watpienia, na zawsze.

* * *

– Nie rozmawiasz ze mna dlatego, ze dostalam trojke, a ty piatke?

– Skad ci to przyszlo do glowy, ze z toba nie rozmawiam?

– A dlaczego odwracasz sie za kazdym razem, jak mnie widzisz? Kim ty w ogole jestes? Gdzie bys teraz byl, gdybys nie spotkal mnie w pociagu? A moze ty wszystko zaplanowales? I od samego poczatku przygotowywales sie, zeby tu przyjechac i zdawac...

– Bede zdawal na Akademie Medyczna.

– Aha... Nie klam. Jeszcze podrecznik ze soba przytaszczyles... Moze masz tam ksiazke detektywistyczna w okladce od chemii...

– Zdajesz sobie sprawe, co mowisz? Mam jeszcze monolog w drugim etapie... jeszcze sie nie przygotowalem!

– Tak, tak... Daleko zajdziesz. Tylko wiecej do mnie nie podchodz, rozumiesz? Oszust, gadula...

– No co ty?!

– To wszystko, na razie. Nie chce cie znac...

* * *

Agne ostatecznie oblali w trzecim etapie. Wyjechala, nie zegnajac sie.

On dostawal piatki – jedna za druga.

– Wydaje mi sie, ze oni mnie z kims myla – za kazdym razem mowil mamie.

Po trzech etapach okazalo sie, ze trzeba zdawac jeszcze historie i napisac wypracowanie. Wlad myslal, ze noga mu sie powinie – ale pomylil sie. Z trzech pytan, w przyblizeniu znal odpowiedz tylko na jedno, mimo tego, nie zdazyl nawet w polowie na nie odpowiedziec. Wysluchawszy kilku nic nie znaczacych fraz, egzaminujacy machnal reka i postawil cztery. I wtedy dopiero, stojac na srodku letniej, oswietlonej ulicy, Wlad po raz pierwszy zrozumial, ze zostal juz prawie przyjety. Ze drzwi do instytutu, takie waskie dla wielu, nie rozwarly sie tak po prostu przed nim – ale wciagaja go na sile, jak odkurzacz papierek.

* * *

Byl koniec lipca. Na drugi dzien po egzaminie z historii Wlad obudzil sie – i w pierwszej chwili pomyslal o pozostawionym za soba miescie rodzinnym, moze w koncu cos sie tam wyjasnilo. Najpewniej, Dymka wypisali juz ze szpitala, a to moze oznaczac – wszystko. Nici przerwane, mosty popalone, Wlad nigdy wiecej nie zobaczy swojego najlepszego przyjaciela. A co znaczy jeden telefon? Tylko jeden telefon? Budynek, w ktorym mozna bylo zamowic rozmowe, byl calkiem blisko. Dwie dzielnice w dol ulicy. Wlad postal chwile przed szklanymi, obrotowymi drzwiami. Wszedl. W pomieszczeniu bylo chlodno, w drewnianych kabinach dreptali z nogi na noge ludzie, ich przyciszone glosy splataly sie w ogolny, nieglosny gwar. Do kasy stala kolejka pieciu, szesciu osob. Wlad stanal na koncu. Tak prawde powiedziawszy, co przeszkadza mu zadzwonic... nie, nie do Dymka, ale do jego rodzicow? Uslyszec od nich, ze syn jest zdrowy? Albo chociaz, ze dochodzi do siebie?

Czy obiecywal Dymkowi, ze nie bedzie dzwonil do jego rodzicow? Wlad nie mogl sobie przypomniec. Wydaje sie, ze na temat rodzicow nic nie bylo w ich umowie.

„Zawarlem z toba umowe, w ktorej ty mowisz o sobie, a ja – o wszystkich, ktorzy sa do ciebie przywiazani...”

Pare lat temu, kiedy Wlad uciekl z obozu, wszyscy chorowali nie dluzej niz dziesiec dni... A teraz od momentu wyjazdu minely juz trzy tygodnie. To znaczy, ze sa na pewno zdrowi. Uwolnieni od Wlada. Ale, moze chociaz na chwile, ktos sobie o nim przypomnial?

Nagle zrobilo mu sie tak nieprzyjemnie, ze do oczu naplynely mu lzy. Czuja sie dobrze, sa wolni i wszyscy razem. A on – jakby naznaczony przez kogos, tredowaty, jakby cale zycie musial uciekac przed ludzmi?! Moze juz nikogo nie pokocha, z nikim sie nie zaprzyjazni...

„I, Wlad, jezeli wrocisz... wtedy – nie chce cie znac. Rozumiesz?”

Dymek mysli tylko o sobie. A on, Wlad, czy wytrzyma reszte zycia bez niego? – zamyslil sie.

– Halo, mlodziencze, nie spij. Bedziesz zamawial rozmowe?

– A... – Wlad zobaczyl niemloda juz twarz przez szybe z grubego szkla. – Ja... nie. Przepraszam.

* * *

Na ostatnim egzaminie pozostalych kandydatow – a bylo ich bardzo malo, o wiele mniej niz przed rozpoczeciem egzaminow – zapedzono do obszernego audytorium, w ktorym na czarnej tablicy, dokladnie takiej samej, jak u Wlada w szkole, napisane byly proponowane tematy.

Wlad przygladal sie, jak kandydaci zapoznaja sie ze swoim losem. Jak bolesnie mruza oczy dziewczyny, wczesniej skrywajace przed komisja swoja krotkowzrocznosc. Jak wszyscy bledna. Jak siedza pokorni, cisi i jeszcze raz spogladaja na kredowe napisy na czarnej tablicy i z przerazeniem patrza na kartki papieru na stole – kazda kartka, przypominajaca wyrok, jest splamiona liliowa pieczecia.

– Wszyscy patrza na tablice, a ty gdzies na boki? – cicho spytala wykladowczyni niewiadomo jakich nauk, pilnujaca zdajacych.

– To bardzo interesujace – uczciwie przyznal Wlad. Wykladowczyni pokrecila glowa i wymamrotala pod nosem tajemnicza fraze:

– Aktorskie nasienie...

Kandydaci wybrali tematy. Niektorzy rozmyslali, gryzac plastikowa koncowke dlugopisu. Inni pisali na kartce z pieczecia. Jedna dziewczyna przedwczesnie plakala. Nadzorujaca wykladowczyni zapomniala o Wladowym nasieniu i poszla ja pocieszac. Wtedy Wlad postanowil w koncu spojrzec na tablice. Dwa tematy byly standardowe, z literatury, z dziesiatej i dziewiatej klasy. Trzeci, jakby wolny, ale tez standardowy az do bolu: „Kim chce byc? Co chce robic?”

Wlad usmiechnal sie. Na kartce, przeznaczonej do pisania na brudno postawil kropke i napisal nazwe rodzinnego miasta. W drugim rogu kartki narysowal kropke troche wieksza i napisal: Stolica. Pociagnal od reki prosta linie. Pieknie wykaligrafowal, jak na lekcji rysunku: 1000 km.

Czy mama bedzie mogla rzucic prace? I przeprowadzic sie do innego miasta? To oznacza sprzedanie mieszkania. To oznacza utrate wszystkiego. Po to, zeby Wlad uprawial watpliwy zawod dla jakiejs tam slawy przyszlosci?

Na przeprowadzonym odcinku, blizej domu rodzinnego, Wlad narysowal Starogrod z jego Akademia Medyczna i krewnymi cioci Wiery.

O chemii zupelnie zapomnial. I o biologii... i o fizyce... Jak wypadnie na egzaminach?! Nie powinien teraz czytac wierszy ani tancowac przy harmonii, jak niedzwiedz na dzien dziecka... Jeszcze go nie przyjma!

Jesli nie przyjma – poradzi sobie. Wojsko – pomeczy sie z roczek... Najwazniejsze – przetrwac lato. Lipiec juz jakos minal...

Za pare dni rozpoczna sie egzaminy Dymka, Zdana i Marty. Wlad westchnal. Przysunal sobie kartke, przeznaczona do pisania na czysto, slowa przychodzily same, Wlad z zadowoleniem usmiechal sie. Nadzorujaca wykladowczyni spogladala na niego zdziwiona rzeczywiscie, wsrod bladych twarzy wszystkich kandydatow bloga fizjonomia Wlada rzucala sie w oczy, jak pomidor na sniegu. Kim chce byc? – napisal na kartce Wlad. Kogutem w wielkim kurniku. Zeby wokolo bylo duzo bialych, puszystych, milczacych kur. I zeby z sasiedniego kurnika przylatywal niekiedy sasiedzki kogut, przyjaznilibysmy sie i walczyli ze soba. Chcialbym siedziec na plocie – ponad wszystkimi... przez wszystkich lubiany i wobec nikogo nie zobowiazany. I tak przezyc cale zycie – nigdzie nie jezdzic, niczego sie nie uczyc, deptac kury i nie bac sie noza kuchennego! Oto kim chce byc... i jakim chce byc – wolnym. Chce byc wolny i zeby ci, ktorych lubie, byli wolni ode mnie...

Wlad opamietal sie. Przeczytal to, co napisal, chcial cos skreslic – ale przypomnial sobie, ze na kartce na czysto nie mozna wnosic poprawek. Machnal reka – co za roznica... To jego wypracowanie – pozegnanie ze szkola teatralna, ktora chciala go przyjac w swoje podwoje, ale ktora dostanie fige z makiem, a nie Wlada. Lepiej zeby Agne przyjeli...

A w ogole to zartowalem – dopisal. – Nie chce byc aktorem. Chcialem sie dostac do Waszej szkoly tak po prostu, bezinteresownie. Dziekuje za uwage.

Postawil kropke, podniosl sie i zostawiwszy „wypracowanie” na komisyjnym stole, skierowal sie ku drzwiom.

– Prosze zaczekac! – nerwowo powiedziala nadzorujaca studentow wykladowczyni. Stanela w drzwiach, prawie zagrodziwszy mu droge:

– Zaczekaj... Trudne pytania? Nie wiedziales, co napisac? Czegos nie zrozumiales? Nie trzeba sie od razu denerwowac. Moge przyniesc ci nowa kartke, napiszesz od poczatku, czasu jest jeszcze duzo...

– Dziekuje – powiedzial Wlad ze wspolczuciem – To, co chcialem napisac, juz napisalem... wiecej nie mam nic do powiedzenia.

I, wyszedlszy na ulice, nagle zamyslil sie: czemu ta nieznajoma cioteczka tak sie o niego troszczy? Przeciez pierwszy raz w zyciu widzi go na oczy...

* * *

– Przyjeli cie – powiedziala mama.

Rano byli w Muzeum Sztuk Plastycznych. Potem z przyjemnoscia spacerowali po zielonych zboczach parku miejskiego, a wieczorem – o dziesiatej dwadziescia dwa – mieli pociag do Starogrodu. Wlad kupil juz bilety.

Czterdziesci minut temu mama wyszla niby po chleb – ale okazalo sie, ze wlasnie wywiesili liste przyjetych.

– Przyjeli cie – powtorzyla mama swiecie przerazona. – Wladek, chlopcze...

Wsunal do polowy spakowana walizke pod maly tapczan, na ktorym spal juz od miesiaca.

– Nie pomylilas sie? – spytal beznadziejnie.

Вы читаете Dolina Sumienia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×