– Powinni. Jesli nie, trafie do tej samej szczeliny, ktora przewidzieli dla ciebie.

– Ucieknij ze mna.

– Mam zone i dzieci i… ojczyzne.

– Dlaczego to robisz? Czemu nie dasz im mnie zabic? Mialbys spokoj.

Wowczas Peterson zrelacjonowal mu historie, ktora wydarzyla sie w jego wiosce podczas wojny: opowiedzial o Zydach, ktorzy z Francji przybyli do Szwajcarii w poszukiwaniu schronienia, ale zostali wydaleni za granice prosto w rece gestapo.

– Po smierci ojca przegladalem w jego gabinecie dokumenty, chcac zaprowadzic w nich porzadek. Wsrod papierow znalazlem list. Napisano go w biurze policji federalnej. To byl list pochwalny. Wiesz, czego dotyczyla pochwala? Dowiedzialem sie z niej, ze to za sprawa mojego ojca wydano tych Zydow Niemcom, ktorzy ich potem zamordowali. Nie chce, aby moja rodzina miala na rekach jeszcze wiecej krwi zydowskiej. Musisz wyjsc stad calo.

– Jesli rozpeta sie burza, zapewne znajdziesz sie w trudnej sytuacji.

– Burze w naszym kraju maja to do siebie, ze z najwieksza sila uderzaja w szczyty gor. Powiada sie, ze na Jungfrau wiatr wieje z predkoscia ponad trzystu kilometrow na godzine. Zanim jednak burze dotra do Berna lub Zurychu, zwykle traca impet. Czekaj, pomoge ci.

Peterson podtrzymal Gabriela, ktory usilowal dzwignac sie na nogi.

– Jeden do trzech?

– Przy odrobinie szczescia.

Gabriel stanal tuz za drzwiami. Peterson dwukrotnie zalomotal w nie piescia i chwile pozniej zasuwy sie odsunely, drzwi otworzyly, a do celi wszedl straznik. Gabriel zastapil mu droge i resztkami sil, ktore zdolal zebrac, wbil mu lufe beretty w lewa skron.

Peterson przylozyl dlon do szyi lezacego i sprawdzil tetno.

– Jestem pod wrazeniem, Gabriel. Wez jego kurtke.

– Sa na niej plamy krwi.

– Rob, co mowie. Dzieki temu zawahaja sie, nim otworza do ciebie ogien, a zreszta i tak musisz sie jakos zabezpieczyc przed mrozem. Wez takze jego pistolet maszynowy, na wypadek, gdybys potrzebowal czegos bardziej przekonujacego od beretty.

Wspolnie sciagneli z martwego straznika okrycie. Gabriel wtarl w podloge tyle krwi, ile sie dalo, i wlozyl kurtke. Pistolet maszynowy przewiesil przez ramie. Berette sciskal w prawej dloni.

– Teraz ja – zakomenderowal Peterson. – Postaraj sie wypasc wiarygodnie, ale nie rob nic rownie nieodwracalnego.

Zanim Peterson przygotowal sie na bol, Gabriel uderzyl go w kosc policzkowa rekojescia beretty, rozcinajac skore. Peterson stracil rownowage, lecz nie upadl. Dotknal rany koncami palcow i przyjrzal sie krwi.

– Krwawa zemsta, tak?

– Mniej wiecej.

– Ruszaj.

47

Nidwalden, Szwajcaria

Chlod, ktory powital Gabriela za drzwiami, byl niczym nastepny cios w twarz. Nastalo pozne popoludnie, zblizala sie noc, a w sosnach pogwizdywal wiatr. Gabriel poczul, jak rece szczypia go od mrozu. Powinien byl zabrac straznikowi rekawiczki.

Podniosl wzrok i popatrzyl na szczyt Jungfrau. Wierzcholek gory polyskiwal bladorozowym swiatlem; nizsze partie masywu – stalowoszare – wygladaly groznie i nieprzystepnie. “Powiada sie, ze na Jungfrau wiatr wieje z predkoscia ponad trzystu kilometrow na godzine”.

Zelbetowe drzwi za jego plecami przypominaly wejscie do tajnego bunkra wojskowego. Gabriel zastanawial sie, ile takich zabezpieczen jest rozsianych po calym terenie posiadlosci Gesslera, i jakie inne zadziwiajace niespodzianki czekalyby ludzi, ktorzy zdolaliby tu dotrzec. Szybko jednak przegonil te natretne mysli i skupil uwage na rozpoznaniu terenu. Znajdowal sie mniej niz piecdziesiat metrow od pawilonu z basenem, na tylach posiadlosci, kilka metrow od drzew.

“… zejdziesz w dol zbocza…”.

Pokonal otwarta przestrzen, brnac w siegajacym kolan sniegu, i wpadl miedzy drzewa. Gdzies w oddali rozszczekal sie pies. Wilczur Gesslera. Gabriela ciekawilo, ile czasu minie, zanim inni ochroniarze wejda do celi i odkryja cialo kolegi. I jak dlugo Petersonowi uda sie wmawiac wszystkim, ze zostal napadniety przez czlowieka pobitego prawie do nieprzytomnosci.

Gabriel torowal sobie droge w panujacym wsrod drzew mroku, a jego mysli krazyly wokol nocy, podczas ktorej wszedl do willi Rolfego w Zurychu i odkryl zdjecia ukryte w szufladzie biurka.

“Herr Hitler, zechce pan poznac Herr Rolfego. Herr Rolfe zgodzil sie wyswiadczyc nam kilka przyslug. Jest kolekcjonerem, podobnie jak pan, mein Fuhrer”.

Mroz mial pewna zalete. Po paru minutach Gabriel nie czul juz twarzy. W lesie spadlo nieco mniej sniegu, lecz kazdy krok okazywal sie dla uciekiniera wyzwaniem: wystajacy fragment skaly, ulamana galaz, nora wykopana przez zwierze. Gabriel czterokrotnie tracil rownowage i padal, i za kazdym razem trudniej bylo mu wstac. Dzwigal sie jednak uparcie i brnal dalej w dol zbocza, ku miejscu, w ktorym oczekiwali Oded i Lavon.

Trafil na mala polanke, na ktorej ujrzal wartownika. Mezczyzna stal w odleglosci dwudziestu metrow od niego, zwrocony don polprofilem. Gabriel nie mial pewnosci, czy zdola oddac celny strzal z takiego dystansu. Za bardzo go pobito, a w dodatku spuchly mu powieki i przemarzly dlonie. Wznowil wiec marsz, liczac na to, ze ciemnosci skutecznie zamaskuja jego postac.

Przebyl zaledwie kilka krokow i ponownie upadl, tym razem lamiac lezaca na ziemi galaz. Straznik odwrocil sie i patrzyl na Gabriela, nie wiedzac, co robic. Uciekinier szedl dalej, spokojnie i pewnie, jakby zamierzal zluzowac kolege. Gdy znalazl sie w odleglosci jednego metra od ochroniarza, wyciagnal z kieszeni berette i wycelowal lufe w jego piers. Kula przeszyla mezczyzne na wylot, wyrywajac mu w plecach dziure i wyrzucajac oblok krwi, strzepow ciala i poliestru.

Wystrzal rozszedl sie po gorach glosnym echem. Natychmiast rozszczekal sie pies, po nim nastepny i jeszcze jeden. W willi zapalono swiatla. Za polana widniala waska sciezka, ktora z trudem moglby przejechac maly samochod. Gabriel usilowal biec, lecz jego organizm odmowil posluszenstwa. Miesnie stracily zarowno sile, jak i koordynacje, konieczna do zbiegania po zboczu pokrytej sniegiem gory. Musial isc, choc nawet i z tym mial sporo problemow.

Wyczul, ze spadek terenu powoli lagodnieje, jakby gora Gesslera przeksztalcala sie w dno doliny. W pewnym momencie dostrzegl swiatla volkswagena i dwie sylwetki, wlasciwie cienie, Lavona i Odeda, ktorzy energicznie przytupywali z zimna.

“Idz dalej! Przed siebie!”.

W tyle szczeknal pies.

– Stoj! – krzyknal ktos. – Stoj, bo strzelam!

Uslyszal szelest. Odwrocil sie w sama pore, aby ujrzec spuszczonego ze smyczy owczarka niemieckiego, ktory pedzil w jego strone niczym lawina. Za psem podazal straznik uzbrojony w pistolet maszynowy.

Gabriel zawahal sie na ulamek sekundy. Kto pierwszy? Pies czy czlowiek? Wartownik mial bron, wilczur – zeby zdolne zmiazdzyc kark. Gdy bestia wystrzelila w powietrze ku Gabrielowi, ten wypalil prosto w jej opiekuna. Mezczyzna dostal w sam srodek klatki piersiowej i runal na sciezke.

W tej samej chwili pies wyrznal Gabriela lbem w zebra, powalajac go na ziemie. Gdy mezczyzna upadl na zamarzniete podloze, prawa reka uderzyl w lod i beretta wypadla mu ze zgrabialych palcow.

Bydle od razu rzucilo mu sie do gardla. Gabriel zaslonil twarz lewa reka, a pies zacisnal na niej szczeki. Zaatakowany wrzasnal, gdy zebiska przedarly sie przez ochronna warstwe materialu i wbily w miesnie przedramienia. Wilczur warczal i ciskal ogromnym lbem na lewo i prawo, aby odciagnac reke ofiary i zaznac rozkoszy rozdzierania miekkiej szyi czlowieka. Gabriel prawa dlonia na oslep tlukl zasniezona ziemie w

Вы читаете Angielski Zabojca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×