powierzyl mi taka drogocennosc! Najwiekszy skarb tego swiata! Ten obrzydliwy, podly, wstretny skarb! Niech bedzie przeklety massaraksz i massaraksz, i jeszcze trzydziesci trzy razy massaraksz!

Otworzyl szklane drzwi i podal legioniscie przepustke wejsciowa. Potem przecial na ukos przedsionek, minal pannice w okularach, ktora ciagle przystawiala pieczecie, przeszedl obok administratora w kaszkieciku, ktory nadal klocil sie z kims przez telefon, i u wylotu korytarza pokazal drugiemu legioniscie przepustke wewnetrzna. Legionista skinal mu glowa: mozna powiedziec, ze sie znali, bo ostatnio Maksym bywal tu codziennie.

Poszedl dlugim korytarzem bez drzwi i skrecil w lewo. Tam byl dopiero drugi raz. Pierwszym razem przez pomylke. (Czego pan szanowny tutaj szuka wlasciwie? — Wlasciwie szukam pokoju numer szesnascie, kapralu. — Pan szanowny sie pomylil, to w nastepnym korytarzu. — Ach tak? Przepraszam bardzo, kapralu…)

Podal kapralowi wewnetrzna przepustke i zerknal na dwoch poteznych zandarmow, stojacych nieruchomo po obu stronach drzwi. Potem spojrzal na same drzwi, przez ktore mial wejsc. „Oddzial przewozow specjalnych”. Kapral uwaznie ogladal przepustke, a nastepnie, nie odrywajac sie od tego zajecia, nacisnal jakis guzik na scianie. Za drzwiami rozlegl sie dzwonek. Teraz oficer siedzacy obok zielonej portiery przygotowal sie. Albo dwoch oficerow sie przygotowalo. Albo nawet trzech… Czekaja, az wejda i jezeli przestrasze sie i wyskocze z powrotem, powita mnie kapral, zandarmi i legionisci strzegacy drzwi bez tabliczki, za ktorymi pewnie siedzi mnostwo innych zolnierzy.

Kapral zwrocil przepustke i powiedzial:

— Prosze przygotowac dokumenty.

Maksym wydostal rozowy kartonik otworzyl drzwi i znalazl sie w pokoju.

Tak jest.

Nie jeden pokoj. Trzy. W amfiladzie. Dopiero na koncu trzeciego zielona portiera. Dywanowy chodnik do samej portiery. Co najmniej trzydziesci metrow.

Nie dwoch oficerow. Nawet nie trzech. Szesciu!

Dwoch ubranych w szare wojskowe mundury w pierwszym pokoju. Juz wycelowali automaty.

Dwoch w zandarmskiej czerni w drugim pokoju. Jeszcze nie wycelowali, ale zaraz to zrobia.

Dwoch cywilow po obu stronach zielonej portiery w trzecim pokoju. Jeden obrocil glowe i patrzyl gdzies w bok…

No, Mak!

Runal do przodu. Wyszlo cos w rodzaju trojskoku z miejsca. Zdazyl jeszcze pomyslec: zeby tylko nie zerwac sciegien! Stwardniale powietrze uderzylo w twarz.

Zielona portiera.

Cywil z lewej patrzy w bok, szyja odkryta. Kantem dloni.

Cywil z prawej prawdopodobnie mruga. Nieruchome powieki opuszczone do polowy. Z wierzchu w ciemie i do windy.

W windzie ciemno. Gdzie przycisk? Massaraksz, gdzie ten przycisk?

Wolno, dudniaco zalomotal automat i od razu drugi. No coz, doskonala reakcja. Tu-tut… Tu-tut… Tu-tut… Ale to na razie w drzwi, w to miejsce gdzie mnie zobaczyli. Nie pojeli jeszcze, co sie wlasciwie stalo. Zwykly odruch.

Przycisk!

W poprzek portiery skosnie, z gory na dol przesuwa sie cien. To pada ktorys z cywilow.

Massaraksz, jest! W najwidoczniejszym miejscu…

Nacisnal guzik i kabina ruszyla w dol. Winda byla pospieszna i poruszala sie dosyc szybko. Zabolala noga odskoczna. Czyzby jednak naderwal?… Zreszta teraz to juz nie jest wazne… Massaraksz, przeciez sie przebilem!

Kabina zatrzymal sie, Maksym wyskoczyl i natychmiast w szybie zahuczalo, zabrzeczalo, polecialy drzazgi. Z gory w dach kabiny strzelano z trzech luf. Dobra, dobra, strzelajcie… Zaraz zrozumiecie, ze nie trzeba strzelac, ze nalezy podciagnac winde z powrotem i zjechac nia na dol…

Rozejrzal sie. Massaraksz, znowu nie tak!… Trzy wejscia zamiast jednego. Trzy zupelnie jednakowe tunele… Aha, po prostu generatory czynne na przemian. Jeden pracuje, dwa w konserwacji. Ktory teraz dziala? Tak. Chyba ten…

Rzucil sie do srodkowego tunelu. Za plecami ryknela winda. Nie, nie, nie, juz za pozno… Nie zdazycie, nie ta szybkosc… Chociaz tunel, prawde mowiac, dlugi, a noga boli… No, jest zakret, teraz mi juz nic nie mozecie zrobic… Dobiegl do generatorow pomrukujacych basowo na stalowej plycie, zatrzymal sie i kilka sekund odpoczywal z opuszczonymi rekami. No tak, trzy czwarte roboty juz zrobilem. Nawet siedem osmych. Pozostal drobiazg, polowa jednej trzydziestej czwartej… Teraz oni zjada winda, wejda do tunelu, nic pewnie nie wiedza i promieniowanie depresyjne pogoni ich z powrotem. Co sie jeszcze moze stac? Rzuca do korytarza granat gazowy. Watpliwe, skad by go wzieli? Ale alarm pewnie juz podniesli. Plomienni mogliby oczywiscie wylaczyc bariere depresyjna, ale nie, nie zdecyduja sie na to. Nie zdecyduja sie i nie zdaza. Musza przeciez zebrac sie w piatke, z piecioma kluczami, naradzic sie i zorientowac, czy to przypadkiem nie jest sprawka ktoregos z nich, czy to nie prowokacja. No bo rzeczywiscie, kto moglby przeniknac tutaj, za bariere promienista? Wedrowiec, jezeli w tajemnicy wynalazl ochrone? Zatrzymaloby go tych szesciu z automatami. Nikt wiec na calym swiecie nie zdola tu dotrzec, a dopoki oni beda sie klocic, wyjasniac i radzic, ja zakoncze cala robote.

W tunelu za rogiem zalomotaly w ciemnosci automaty. Bardzo prosze. Nie zabraniam. Pochylil sie nad urzadzeniem rozdzielczym, ostroznie zdjal oslone i rzucil do kata. No tak… Skrajny prymityw. Cale szczescie, ze domyslilem sie, aby poczytac troche na temat tutejszej elektroniki. Wsunal palce miedzy przewody. A gdybym sie nie domyslil? Gdyby Wedrowiec przyjechal przedwczoraj? Tak jest, moi panowie. Massaraksz, alez tu prad kopie! Tak, moi panowie, znalazlbym sie w sytuacji embriomechanika, ktory musi natychmiast zorientowac sie w konstrukcji… Nawet nie wiem czego. Maszyny parowej? Embriomechanik by sie zorientowal… No jak, embriomechaniku, zorientowalbys sie? Watpie. Massaraksz, czemu tu oni niczego nie izoluja?… Aha, tu jestes… No, z Bogiem, jak mawia pan prokurator generalny!

Usiadl wprost na podlodze przed tablica rozdzielcza i wytarl grzbietem dloni pot z czola. Robota zostala wykonana. Potezne uderzenie pola magnetycznego runelo na caly kraj, od Zarzecza az do granicy chontyjskiej.

Automaty za weglem przestaly strzelac. Panowie oficerowie znajdowali sie w depresji. Zaraz zobaczymy, jak wygladaja panowie oficerowie w depresji.

Pan prokurator generalny po raz pierwszy w zyciu cieszyl sie z nawaly promienistej. Nie chce wiecej tego typa ogladac!

Plomienni Chorazowie nie zdolali sie zorientowac ani naradzic i tez zwijaja sie z bolu. Wyciagneli kopyta, jak mawial pan rotmistrz Czaczu. Pan rotmistrz Czaczu tez jest w glebokiej depresji, co mnie w najwyzszym stopniu zachwyca.

Zef z chlopcami tez lezy. Wybaczcie, chlopcy, ale tak trzeba.

Wedrowiec! Jak to cudownie: straszliwy Wedrowiec rowniez wyciagnal kopyta i rozlozyl na podlodze swoje ogromne uszy, najwieksze uszy w kraju. Moze go juz zreszta trzepneli. To byloby jeszcze lepsze.

Rada, moja malenka, biedna Rada lezy w depresji. To nic, kochana, to pewnie nie boli i w ogole niedlugo sie skonczy.

Dzik.

Poderwal sie. Ile czasu minelo? Pomknal tunelem do wyjscia. Dzik oczywiscie takze lezy, ale jezeli uslyszal strzelanine, nerwy mogly mu odmowic posluszenstwa. To wprawdzie w najwyzszym stopniu watpliwe, aby Dzik zaczal histeryzowac, ale kto wie!…

Pobiegl do windy. Po drodze zatrzymal sie na sekunde, aby przyjrzec sie panom oficerom w depresji. Widok byl bardzo nieprzyjemny: wszyscy trzej porzucili automaty i lkali, nie majac sily wytrzec lez i zasmarkanych nosow. Dobrze, dobrze, poplaczcie sobie. Poplaczcie nad moim Gajem, nad Kotka, nad Gelem, nad moim Lesnikiem… Pewniescie nie plakali od dziecinstwa, a juz na pewno nie plakaliscie nad tymi, ktorych mordowaliscie. Poplaczcie wiec chociaz przed wlasna smiercia…

Winda blyskawicznie wyniosla go na powierzchnie. Amfilada pokoi byla zatloczona: oficerowie, zolnierze, kaprale, legionisci, cywile… Wszyscy uzbrojeni, wszyscy siedza lub leza, wszyscy okropnie smutni; niektorzy glosno placza, jeden mamrocze cos, trzesie glowa, bije sie piesciami w piers, ten sie zastrzelil… Massaraksz, straszna rzecz to Czarne Promieniowanie, nie na darmo Plomienni chowali je na czarny dzien.

Wybiegl do hallu przeskakujac przez bezsilnie tarzajacych sie ludzi, niemal stoczyl sie po schodach, stanal

Вы читаете Przenicowany swiat
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×