– O godzinie dziewiatej piecdziesiat widzialem go jeszcze na scenie… – powiedzial uprzejmie inspektor – a stojacy tuz kolo mnie pan Joe Alex widzial go takze, nie mowiac juz o osmiuset innych osobach, ktore mozemy wziac na swiadkow.

– Naprawde? – Lekarz uniosl brwi. – W takim razie musial oczywiscie umrzec pozniej. Ale nie pozniej niz o dziesiatej, przy czym i ten czas wydaje mi sie troche nieprawdopodobny. W miesniach glowy rozpoczyna sie juz stezenie posmiertne, a przeciez… – spojrzal na zegarek – jest dopiero za pietnascie pierwsza.

– To juz panskie krolestwo, doktorze… – Parker uniosl rece obronnym ruchem. – Czekamy na panska diagnoze. Chcialbym poznac jak najszybciej przyblizony czas chwili zgonu.

– W takim razie musze go zaraz zabrac, kiedy tylko skoncza te zdjecia.

– Dobrze, niech go pan bierze. Czekam na pana telefon.

Lekarz pokrecil glowa i wrocil do pokoju. Parker i Alex ruszyli dalej. Kiedy doszli do konca korytarza, inspektor przystanal. Przed nimi biegl w poprzek drugi, szeroki korytarz, stykajacy sie najprawdopodobniej jedna sciana ze scena, bo bylo w nim widoczne tylko czworo waskich, stalowych drzwi zaopatrzonych w napisy: CISZA! Po przeciwnej stronie nie bylo zadnych drzwi, tylko w odleglosci kilku krokow drugi korytarzyk, rownolegly do tego, ktorym przyszli.

– Dobrze zbudowany teatr – powiedzial Alex – zadne drzwi nie wychodza na sciane, za ktora jest scena. W ten sposob ogranicza sie do minimum ewentualny odglos trzaskania i glosow ludzkich.

Ruszyli dalej. Drugi korytarzyk, ktory mineli, mial po trzy pary drzwi z kazdej strony. Potem znow byla naga sciana, a wreszcie otwarte drzwi z napisem: GARDEROBY PIERWSZEGO PIETRA DYREKCJA BUFET. Stal w nich detektyw po cywilnemu, ktory wyprezyl sie na widok Parkera. Za tymi drzwiami rozpoczynaly sie strome schody na pietro. Po wejsciu na schody mineli bufet, ciemny i polyskujacy w mroku, potem jeszcze kilkoro drzwi, az wreszcie znalezli sie przed ostatnimi, zaopatrzonymi napisem: DYREKCJA. Parker zapukal i nie czekajac odpowiedzi, uchylil je.

– Prosze, wejdzcie, panowie! Prosze bardzo… – Dyrektor Davidson byl wysokim, sniadym mezczyzna o waskiej, nerwowej twarzy. Zerwal sie zza biurka i podszedl do Parkera z wyciagnieta reka, a potem spojrzal na Alexa.

– To jest pan Joe Alex, znany autor powiesci kryminalnych, a moj nieoficjalny wspolpracownik – powiedzial Parker szczerze.

– Ktoz by pana nie znal! – dyrektor Davidson serdecznie potrzasnal dlonia Alexa. – Czytalem chyba wszystkie panskie ksiazki! Zawsze twierdze, ze dla ludzi interesu dobra ksiazka kryminalna to wiecej niz urlop. Mozna kilka godzin wypoczac i zaczac myslec o czyms innym, a nie tylko o tych przekletych interesach… – Zwrocil sie do Parkera: – Moj Boze! – powiedzial. – Moj Boze wielki! Co pan na to, panie inspektorze?

– Co ja na to? – Parker rozlozyl rece swoim ulubionym, bezradnym ruchem. – Chcialbym przede wszystkim dowiedziec sie od pana, co pan mysli o tym wszystkim. Z racji panskiego stanowiska wszystkie sprawy teatru ogniskuja sie na tym biurku. Czy nie moglby nam pan szkicowo nakreslic sylwetki zmarlego, jego stosunku do kolegow, ostatnich wydarzen tutaj i tak dalej. Moze mial wrogow? Moze stalo sie cos, co mogloby rzucic pewne swiatlo na sprawe? Zanim przystapie do przesluchiwania aktorow i personelu technicznego, chcialbym, zeby nam pan opowiedzial, co pan mysli o tym wszystkim.

– Co ja o tym mysle? – Dyrektor odruchowo wskazal im glebokie, obite skora fotele i podsunal pudelko z cygarami. Potem potarl reka brode. – Szczerze mowiac, mysle o tym bez przerwy od godziny, to znaczy od chwili, kiedy Soames do mnie zadzwonil… Czy Vincy mial wrogow? Mial! Szczerze mowiac, Stefan Vincy byl znienawidzony przez wszystkich i znam kilka osob, ktore moglyby go chyba zamordowac z zimna krwia. Jeszcze dzis rano ja sam mialem ochote zrzucic go ze schodow… – urwal. – To straszne tak mowic o zmarlych!

– Jeszcze straszniejsze jest nie mowic o zmarlym, kiedy morderca znajduje sie na wolnosci, a dzialanie policji zalezne jest od jak najwiekszej ilosci zebranych informacji – powiedzial sucho Parker. – Niech pan nam w skrocie opowie wszystko to, co pana zdaniem moze byc istotne: niech pan nam nakresli sylwetke Stefana Vincy na tle jego pracy i stosunkow z ludzmi w tym teatrze.

Pan Davidson zastanawial sie przez chwile. Pozniej zaczal mowic…

V. Opowiadanie dyrektora Davidsona

Mam do opowiedzenia i bardzo wiele, i bardzo niewiele. Nic, co w moim przekonaniu mogloby rzucic jakies swiatlo na osobe zabojcy, ale bardzo wiele o samym Vincym i jego stosunkach z ludzmi.

– Moze najpierw sprobuje nam pan okreslic jego sylwetke psychiczna, dobrze? – powiedzial cicho Parker. – Chcialbym miec to jakos ulozone… – usmiechnal sie przepraszajaco. – Chce wiedziec najpierw, jakim byl czlowiekiem, pozniej, jakie ma pan informacje o jego zyciu osobistym, a wreszcie, jak ukladaly sie jego stosunki z zespolem i dyrekcja teatru, tu na miejscu, zgoda?

– Dobrze. Wiec zacznijmy od pierwszego punktu: Jaka byla sylwetka psychiczna Stefana Vincy… – Dyrektor zastanawial sie przez chwile. – Bardzo trudno na to odpowiedziec. Nie wiem, czy posiadal on to, co nazywamy zdecydowana sylwetka psychiczna, to znaczy jakis uformowany, niezmienny charakter, chociaz powinien byl juz go miec, bo wlasnie dobiegal piecdziesiatki. Byl bardzo zarozumialy, nawet pyszny, ale to jest wspolna cecha wielu aktorow, raczej cecha zawodowa niz osobista. Wynika ona z koniecznosci samoobrony. Czlowiek nieustannie konfrontowany z setkami widzow, ktorych laske pragnie sobie ciagle od nowa zaskarbiac przez cale zycie, musi wierzyc w to, ze jest wiecej wart niz inni, ze jest niezastapiony i niepowtarzalny jako zjawisko. Tylko najinteligentniejsi aktorzy wiedza o swoich brakach, chociaz i oni niechetnie przyznaja sie do tego. Ale Vincy nie byl inteligentny w ogolnie przyjetym tego slowa znaczeniu. Byl sprytny po aktorsku, umial rozmawiac z ludzmi, byl czarujacy, kiedy chcial zyskac sobie kogos. Ale wydaje mi sie, ze posadzenie go o jakas glebie byloby bledem. Szczerze mowiac, uwazalem go za czlowieka bardzo ograniczonego. Nie mial takze tego, co nazywamy etyka postepowania. To, co moglo mu przyniesc korzysc, bylo najwazniejsze i gotow byl zawsze popelnic kazde swinstwo dla poprawienia swej sytuacji. Wiem, ze kilkanascie lat temu byl bohaterem jakiegos, zatuszowanego zreszta, skandalu karcianego. Oszukiwal przy pokerze i zlapano go na goracym uczynku. Wiem takze, ze utrzymywala go zona pewnego bardzo bogatego czlowieka, z ktora zyl tylko dla pieniedzy. Dawala mu nawet duze sumy, ale przepuscil je, tak jak przepuscil otrzymanego od niej rolls-royce’a i wille pod miastem. Ale to tez dawne czasy. Dzialo sie to okolo dziesieciu lat temu. Najgorsze w tej aferze bylo to, ze Vincy glosno rozpowiadal kazdemu, kto chcial i kto nie chcial, o tym, ze jest taka pani i kim ona jest. Prawdopodobnie sadzil, ze sklada ona w ten sposob pewnego rodzaju hold jego urodzie i jego sztuce aktorskiej. Byl zreszta bardzo zdolny, to pewne. Ale nie genialny. Nigdy nie zostal naprawde wielkim aktorem. Mysle, ze na przeszkodzie temu stala wlasnie jego proznosc i nieumiejetnosc podporzadkowania sie dobrym, myslacym rezyserom. Byl aktorem starej daty, o wiele starszej niz jego metryka urodzenia. Nalezal do kategorii owych dziewietnastowiecznych gwiazdorow, dla ktorych niewazny byl autor sztuki i jej tekst, niewazni byli partnerzy i calosc przedstawienia oraz jego mysl przewodnia, ale tylko ich sylwetka na scenie. Byl nieslychanie wrazliwy na najmniejsze wycofywanie go na drugi plan w czasie jakiejs sceny, w ktorej wysuniecie go byloby nonsensem. Nie dawal sie naginac do koncepcji rezyserskich, co w drugiej polowie dwudziestego wieku musi w koncu wykluczyc aktora poza nawias wielkich spektakli, bo nikt nie chce miec postaci wylamujacych sie z ogolnego planu i uniemozliwiajacych harmonijne prowadzenie prob. Dlatego moze nie znalazl sie w zadnym z wielkich teatrow i nigdy nie przejdzie do historii sceny angielskiej, chociaz, byc moze, mial do tego pewne przyrodzone prawo z racji swego jednak nieprzecietnego talentu. W Krzeslach byl znakomity, chociaz gdyby zapytal pan Darcy’ego, ile sie z nim nameczyl, moglby panu opowiedziec cale tomy. Cala koncepcja tej roli to Darcy, nie on. Ale powracajac do jego sylwetki psychicznej mysle, ze to byl czlowiek slaby, ograniczony i pozbawiony skrupulow. Rownoczesnie posiadal wiele uroku osobistego, szczegolnie dla kobiet, ktore bardzo wiele mu w zyciu pomogly i, jak mysle, zaszkodzily, psujac go… Skandali i skandalikow z kobietami mial zupelnie niezliczona ilosc.

– Tak – Parker zastanowil sie. – Czy sadzi pan, ze mogl on miec jakies kontakty ze swiatem przestepczym?

– Chyba nie. Nie sadze. Nie mial do tego zadnego powodu. Chociaz… Ale i to nie jest zadna poszlaka…

– Co? – zapytal inspektor.

– Ostatnio, to znaczy mniej wiecej od tygodnia, Vincy zaczal zachowywac sie zupelnie zdumiewajaco, nawet jak na niego. Ludziom wydawalo sie poczatkowo, ze zwariowal. Zaczal mowic wszem i wobec, i kazdemu z

Вы читаете Smierc mowi w moim imieniu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×