– A w jaki sposob sprowadzimy tu pozniej J1? Nie, musimy zajac sie wszystkim naraz.

Przejal dowodztwo w sposob dosc naturalny, poniewaz to on najwiecej wiedzial o elfach i ich mozliwosciach.

Umiescil Tsi tuz przy niewidzialnym murze, rozdzielajacym wymiary, i wszyscy z J1 i z J2 staneli po obu jego stronach. Potem Dolg poprosil zaloge J1, by weszla do swego Juggernauta, a gdy juz to zrobili, wyjasnil Tsi, co powinien mowic. Elf mial poprosic o to, by wszyscy przenikneli mur we wnetrzu J1, tak by i pojazd przeniosl sie na druga strone.

– To brzmi calkiem jak szalenstwo – stwierdzil Armas, krecac glowa.

– Ale to nasza jedyna szansa – powiedzial Dolg. – Tsi, jestes gotowy?

Elf skinal glowa.

Dolg tak ulozyl zaklecie, by nie musieli sie przemieszczac, tylko po prostu powrocic do wymiaru Tsi.

Wreszcie Tsi-Tsungga szeptem wypowiedzial rozkaz.

Rozlegl sie huk, ktory przeciaglym, grzmiacym echem poniosl sie przez doline.

Potem zapadla cisza.

– Jest calkiem wyrazny – szepnal Dolg, patrzac na J1.

Otworzyly sie drzwi pierwszego Juggernauta i jego pasazerowie wysiedli. Widac ich bylo teraz calkiem normalnie. Tylko niektorzy wciaz przyciskali rece do uszu.

– Tsi, czy naprawde konieczny byl taki halas? – smiala sie Indra.

Wszyscy jej zawtorowali.

Juz w nastepnym momencie Indra padla w ramiona Ramowi. Mowili jedno przez drugie, chcac powiedziec sobie to, co oboje juz wiedzieli: moga sie kochac tak, jak tylko chca.

– Tsi, jestes fenomenalny! – oswiadczyla Sol i mocno go ucalowala.

– Juz, juz! – dobrodusznie lajala ja Siska. – Zostaw choc troche dla mnie!

– On jest twoj, wszyscy juz sie z tym pogodzili – odparla Sol. – Ale teraz trzeba myslec o Sassie. Co robimy?

Rozwiazanie bylo prostsze, niz im sie wydawalo, zapomnieli wszak prosic o pomoc Gerego i Frekego.

– Domyslamy sie, ze moga ja wiezic w specjalnej komorze tortur – stwierdzil Freke. – Nieco bardziej luksusowej od pozostalych, ale dotarcie do niej zajmie nam duzo czasu. Zbyt duzo.

Duchy popatrzyly na siebie, oczy im rozgorzaly.

– Masz sile, zeby mnie uniesc? – spytala Sol z blyskiem w oku.

– Oczywiscie – odszczeknal Freke.

– A ty mnie? – zwrocila sie Shira do Gerego.

– Jasne.

Sol rozesmiala sie.

– Wobec tego, moi przyjaciele, dosiada was teraz jezdzcy, jakich wasze oczy nigdy jeszcze nie widzialy. Bedzie jazda, od ktorej dech zaprze wam w piersiach. Pilnujcie tylko, abysmy zawsze siedzialy na waszych grzbietach, inaczej zaraz zrobicie sie widzialne, mozecie tez runac w dol.

Cien, Heike i Mar natychmiast zglosili sie uradowani jako eskorta.

– To prawdziwa jazda na sposob elfow – usmiechnal sie Dolg.

Nardagus przeklinal. Brzmialo to dostatecznie strasznie w jego wlasnym jezyku, a jeszcze gorzej w „tlumaczeniu” Sassy.

– Przeciez my nie rozumiemy, co ona mowi – warknal. – Chociaz wyglada na to, ze dziewczyna sie poddaje. Bierzcie pierwszego kociaka!

– Nie! – krzyknela Sassa. – Powiedzialam przeciez, ze bede mowic!

Nardagus cisnal pucharem o podloge.

– Do pioruna! Ona rozumie, co mowimy, ale nie chce odpowiadac w naszym jezyku!

– Nie jest wcale pewne, ze pojmuje slowa – oswiadczyla kobieta o zarlocznym spojrzeniu i ustach. – Wychwytuje zapewne jedynie sens. Nie rozumiem jednak, jak to mozliwe, ze tak dlugo sie opiera, dlaczego juz dawno nie stala sie jedna z nas, dawno juz powinna zmienic sie w niewolnice.

Taka jak ty, pomyslala Sassa. Nie, nie, ty tego na pewno nie zrozumiesz, nie wiesz nic o Swietym Sloncu, o szafirze ani o nas, specjalnie wybranych. Ojej, chyba zbytnio sie zapedzila. Owszem, jej przyjaciele zostali wybrani do tego, by zmierzyc sie ze zlem, lecz ona, Sassa, byla tylko pasazerem na gape. Te potwory, lapiac ja, doskonale wiedzialy, co robia, ale ona i tak da sobie rade. Byla przeciez teraz naprawde silna.

– Nikt z nich nie popadl w niewole – mruknal Nardagus. – Ani jeden. A tak by sie nam przydali, mogliby sie wedrzec do Krolestwa Swiatla, jak kiedys Hannagar i Elja. Ciekawe, co sie z nimi stalo?

– W tej przekletej grupie sa dwa slabe ogniwa, ta dziewczyna i wojownik ze Wschodu, powinnismy zamiast niej wybrac jego.

– Trudniej byloby go zwabic. Wciaz jednak wiemy bardzo malo o tym drugim pojezdzie i o tych, ktorzy sie w nim znajduja.

– Obawiam sie, ze sa silniejsi. Przypuszczam jednak, ze potrafie odgadnac, jakim jezykiem mowi ta dziewczyna.

Odwrocila sie do siedzacego obok mezczyzny, tego, ktory swiecil niczym rozzarzone zelazo, i cos do niego szepnela. Sassa wychwycila slowo „sprowadz”, dalej nie uslyszala.

Co sprowadzic, kogo? O co chodzi tej kobiecie?

Mezczyzni wygladali na zdumionych. Wszyscy troje dyskutowali z odwroconymi glowami, az wreszcie ten plonacy kiwnal glowa i wyslal dwoch ohydnych straznikow przez wielkie drzwi widoczne z tylu.

Sassa czekala, drzac ze wzburzenia. Patrzyla na niewinne kocieta i oczy wypelnily jej sie lzami. Kotki wciaz zyly i tak bardzo chciala je ocalic. Ale przeciez nie mogla zdradzic przyjaciol.

Nardagus i kobieta, czekajac na cos, przygladali jej sie z nienawiscia. Wkrotce potem mezczyzni powrocili. Prowadzili miedzy soba wiezniarke, ubrana w staroswieckie, lecz bogate ubranie, charakterystyczne raczej dla mieszkancow wiosek. Z oczu wyzieral jej smutek.

Zla kobieta podniosla sie ze swego miejsca i wymierzyla nowo przybylej cios tak silny, ze tamta upadla na podloge. Poniewaz skuta byla kajdanami, nie mogla sie podniesc, lecz Sassa zaraz podbiegla do wiezniarki, ktora okazala sie dosc nieladna dziewczyna.

– Pusc ja! – wrzasnal Nardagus, lecz wiezniarka juz zdazyla spytac Sasse: „Czy jestes Szwedka?”, a Sassa odszepnela: „Norwezka, ale, prosze, nie zdradz mnie!”.

Jeden z niewolnikow brutalnie je rozdzielil. Nardagus kazal Sassie powtorzyc to, co powiedziala wczesniej. Dziewczynka dalej udawala, ze nic nie rozumie, ale wtedy zla kobieta wziela jedno z kociat i przylozyla mu noz do gardla.

– Och, nie! – jeknela Sassa. – Obiecalam juz przeciez, ze bede mowic!

Zwracala sie niby do Nardagusa, lecz tak naprawde kierowala swe slowa do wiezniarki, wlasciwie zaledwie mlodej dziewczyny.

– Oni chca, zebym zdradzila imiona moich przyjaciol, ktorzy znaja sie na magii, ale ja za nic nie chce tego zrobic. Groza, ze zabija kocieta, jesli nie powiem prawdy, a na to nie moge pozwolic.

– Widzielismy was. Mamy nadzieje, ze nam pomozecie.

Odwrocila sie do Nardagusa.

– Nie, nie rozumiem, co ona mowi – oswiadczyla w jezyku wladcow, choc sama poslugiwala sie starym norweskim. Do Sassy zas rzucila pospiesznie: – Podaj inne imiona!

Potem zrezygnowana pokrecila glowa i zwrocila sie do Nardagusa:

– Nie, to sie nie uda, nie potrafimy sie porozumiec.

Sassa goraczkowo zastanawiala sie, jakie imiona moze podac zamiast Marca, Dolga i wszystkich innych. Przez glowe przelatywaly jej tylko idiotyczne pomysly, takie jak Gary Cooper, James Dean, Maria Stuart. Uwazala jednak, ze nieladnie postapi wobec tych osob, poslugujac sie ich nazwiskami. Moze jakies fikcyjne, lecz jesli one nie wystarcza?

Nie dotarla dalej w swych rozwazaniach, bo cos zaczelo sie dziac. Z poczatku nikt nie potrafil pojac, co sie wlasciwie stalo. Paru niewolnikow unioslo sie nad ziemia i jakas sila cisnela ich na zarzacego sie mezczyzne, zaniesli sie krzykiem bolu, a wokolo rozszedl sie swad palacego sie miesa. Nardagus przyciagnal do siebie wiezniarke i jak tarcza zaslanial sie nia przed tym, co w jakis sposob zdolalo przeniknac przez sciany. Uslyszawszy

Вы читаете Strachy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×