– Nigdy nie odnajda drogi do zrodla – prychnal Nardagus.

– Nie? Nie zapominaj, ze sa z nimi te przeklete wilki, Gere i Freke. Nie, najlepszym pomyslem jest wypuszczenie na nich prawdziwych mieszkancow doliny. Tym razem obejdzie sie bez uludy. Ich oczom ukaze sie prawdziwa dolina.

Jedna z przerazajacych postaci, chyba ta najstraszniejsza z nich wszystkich, wstala wolno i podeszla do sciany, ktora zmieniala sie zgodnie z zyczeniami patrzacej na nia osoby. Cala sciane wypelnil widok nieustannie zmieniajacego sie krajobrazu.

Wreszcie pojawila sie czarna dolina, a wraz z nia oba Juggernauty.

– A wiec sa tam – szepnal budzacy groze wladca. – Spotkali sie, ale my to odmienimy.

Wszyscy inni obecni na tej sali wycofali sie, nie chcieli patrzec, jak potezny pan podnosi rece i wydaje rozkaz pozostajacym w ukryciu upiorom z doliny, jednoczesnie zachecajac do dzialania wrogow, ktorzy tak tchorzliwie kryli sie we wnetrzu przekletych machin. Podpowiadal im, by natychmiast wyruszyli na poszukiwanie jasnego zrodla.

W wysoko polozonej sali poteznych wladcow wszyscy w milczeniu obserwowali to, co zaczyna sie dziac w dolinie. Wygladalo to tak, jakby cala ziemia zaczela sie nagle poruszac.

Rowniez istoty do cna przesycone zlem zadrzaly z odraza, gdy zobaczyly to, co ukazalo sie na wielkim ekranie.

Czy zacheta poteznych wladcow dotarla do uczestnikow ekspedycji czy tez nie, nie mialo wiekszego znaczenia, sami z siebie bowiem dyskutowali o drodze do zrodla.

Najpierw jednak nie bylo konca radosci, ze oto znow sa razem. Zasiedli wokol wielkiego stolu w J1, przyniesiono tu rowniez na noszach Tsi, a Siska nie odstepowala go nawet na krok. Tich wybral sobie miejsce, z ktorego mial widok na J2 tak, by zaden podejrzany typ nie zakradl sie do pojazdu w czasie, gdy oni zajeci beda rozmowa.

Sassa opowiedziala swoja historie. Pochwalono ja szczerze za to, ze zachowala sie tak wspaniale i nie zdradzila imion przyjaciol, Faron zas koniecznie chcial sie dowiedziec, kim byla pojmana wiesniaczka

– My ja znamy – odparl Freke.

Razem z Gerem lezeli na stojacych obok siebie lozkach i pilnie wszystko obserwowali. Armas i Oko Nocy nie mieli nic przeciwko temu, a nawet radzi byli, ze wilki grzeja im posciel. Teraz pytajace spojrzenia zebranych zwrocily sie na Frekego.

– Nazywa sie ja Corka.

– Corka? – zdziwil sie Jori. – To dopiero dziwne imie!

– Ale tak wlasnie jest, po norwesku nawet Corka Zony. Ona rzeczywiscie jest Norwezka.

– Zaczekaj chwile – ozywila sie Indra, ktora siedziala tuz kolo Rama. – Jest taka norweska bajka, ktora sie nazywa „Corka meza i corka zony”. Nie chcesz chyba powiedziec…

– To wlasnie ona – kiwnal lbem Freke.

Popatrzyli na niego z niedowierzaniem, ale Marco podjal:

– Bajka znana jest w wielu krajach. Opowiada o dwoch corkach, rodzonej i przybranej, ktore kolejno sa wystawiane na wiele trudnych prob, wpadaja na przyklad do studni. Corka meza ze wszystkich wychodzi zwyciesko dzieki swej zyczliwosci, natomiast corka zony jest zla, brutalna i wszystko psuje. Szwedzka bajka nosi tytul „Dwa kuferki”, a rosyjska „O pieknej Wasylisie”, to inna wersja tej samej historii. Mozna wlasciwie powiedziec, ze „Kopciuszek” takze sie do nich zalicza.

– Och, nie, alez posluchaj, to przeciez sie nie zgadza! – powiedziala Indra z uraza. – Sassa spotkala Corke Zony, te zla! W bajce ona jest brzydka i zlosliwa, a mimo to…

Freke przerwal jej.

– Sadze, ze najwyzszy czas, abysmy z Gerem zdradzili wam powod rozpaczliwych krzykow dobiegajacych z Gor Czarnych.

– O, tak, prosimy – ucieszyl sie Faron. – Ale czy wczesniej na stole moze sie znalezc troche jedzenia? Wyglada na to, ze w tym miejscu mamy jako taki spokoj. Zostaniemy tu wiec chyba przez jakis czas. Musimy zebrac sily do kolejnego etapu.

Zrobilo sie dosc tloczno, gdy pasazerowie obu Juggernautow biegali w kolo, przygotowujac posilek. Ram z Indra znalezli jednak moment, by zostac choc na chwile sam na sam w magazynie.

Nie bylo czasu na zadne romantyczne finezje.

– Indro, czy chcesz byc moja, na zawsze?

Indra juz miala zamiar palnac jakas bzdure o uczynieniu z niej przyzwoitej kobiety, lecz wyjatkowo nie odczuwala szczegolnej potrzeby, by obrocic sytuacje w zart. Nigdy w zyciu nie byla taka powazna. Do oczu naplynelo jej tyle lez, ze wreszcie sie przelaly, i ledwie zdolala wyjakac:

– Tak. A ty, Ramie?

Ram objal ja mocno i Indra poczula, jak otacza ja owa goraca milosc, ktora mogla sie wydawac plomieniem Wielkiej Swiatlosci, bedacej sama tylko miloscia, i zapragnela moc ofiarowac ukochanemu rowniez cos podobnego, bodaj ulamek takiego oddania, ktore teraz od niego bilo.

Byc moze troche jej sie to udalo, gdy bowiem znow na nia spojrzal, jemu takze zwilgotnialy oczy.

To znaczy, ze Lemuryjczycy potrafia plakac, pomyslala Indra. Swietnie, a wiec i ja moge sie odwazyc. Patrzyla zatem na Rama, smiala sie i plakala na przemian, pociagala nosem i czula sie wprost do bolu szczesliwa.

Musieli wreszcie czym predzej powrocic do innych, Indra wydmuchala nos, dopytujac sie, jak wyglada, Ram zas odparl:

– Jak gdybys przed chwila przyjela bardzo wytesknione oswiadczyny.

A wtedy Indra zaczela szlochac jeszcze glosniej, ale placz przerywaly jej wybuchy smiechu. Na szczescie kazdy zajety byl swoimi problemami i nikt nie mial czasu, by obserwowac szczesliwa pare.

Dziewczyne przeniknal dreszcz.

A wciaz to, co najlepsze, jeszcze przede mna, pomyslala. Ten moment, kiedy bede nalezec do niego po raz pierwszy i od tej pory juz na cale, cale zycie. Czy mozna umrzec ze szczescia? Bo tak wlasnie teraz sie czuje.

Jasne sie stalo, ze wszystkim potrzebne bylo jedzenie. Dokola panowala gleboka cisza, gdy posilali sie tym, co znalazlo sie na stole. Kiro, odpowiedzialny za magazyn spozywczy, staral sie odpowiednio dzielic porcje, jedzenia moglo wiec wystarczyc jeszcze na wiele posilkow. Mieli tez ze soba rezerwowy prowiant w malenkich paczuszkach, lecz on byl ostatnia deska ratunku, na wypadek gdyby skonczylo sie zwykle jedzenie. Ekspedycja trwala juz znacznie dluzej, niz to planowano, i nic na razie nie zapowiadalo jej konca, Kiro wiec byl bardzo ostrozny, na razie jednak wszyscy mogli najadac sie do syta.

Wreszcie Faron usadowil sie wygodnie.

– Opowiadajcie teraz, Gere i Freke, co sie kryje za tymi krzykami skargi, ktore docieraja do nas od tak dawna? Czy one maja cos wspolnego z ta mloda wiezniarka?

– Tak, ona nalezy do skarzacego sie choru. Podobnie jak my kiedys – dodal Gere.

– Co takiego?

Freke potwierdzil.

Indra odezwala sie cierpko:

– Wobec tego chor utracil pare znakomitych wyjcow w waszych osobach.

Jesli wilki potrafia sie usmiechac, to wlasnie zrobily teraz Gere i Freke.

– Masz slusznosc – odpowiedzialy.

– Opowiadajcie juz! – ponaglal ich Marco. – Albo nie, zaczekajcie. Cos mi mowi, ze w istocie jestescie wilkami Odyna.

– Znow masz slusznosc – przyznal Freke.

Az slychac bylo, jak wszystkim zgromadzonym wprost dech zaparlo w piersiach.

Marco gwizdnal cichutko.

– A wiec tak to sie wiaze!

– Co takiego zrozumiales lepiej niz my? – niecierpliwila sie Indra.

Ale Marco jej nie sluchal. Cala swa uwage skierowal na wilki.

– Czy jest wsrod was Grendel?

– Tak – wykrzyknely, radosnie zaskoczone.

Вы читаете Strachy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×