– Przestancie, przestancie natychmiast! Co tu sie dzieje? – zapytala Arabella. – Lona powiedziala mi, ze Jasper Keane nie zyje.

– Tak – odparl hrabia i wyprostowal sie. – Moj brat ubiegl mnie w prawach i sam go zabil, prawda, Donaldzie?

Ruszyl z wsciekla mina w kierunku brata.

– Donaldzie, blagam, ty mi to wyjasnij – powiedziala, stajac miedzy nimi.

– Nasza matka bala sie, ze Tavis zginie i nie bedzie dziedzica dla Dunmor. Dziewczyna, do tego wychowana w Anglii, nie moze dostac majatku jej ojca – zaczal Donald.

Arabella w milczeniu zagryzla zeby, bojac sie stracic panowanie nad soba. Postanowila poczekac, az ten wielki glupiec wyjasni, o co mu chodzi.

– Obiecalem mamie, ze dopilnuje, by Tavis nie zrobil czegos nierozsadnego. Sir Jasper Keane zawsze wzbudzal w nim wscieklosc i matka obawiala sie, ze Tavisa poniesie i przestanie byc ostrozny. Tego ranka, tuz przed switem, wymknelismy sie z warowni, ale zamiast czekac za wzgorzem, poszlismy sprawdzic, gdzie jest sir Jasper. Wyobrazcie sobie nasze zaskoczenie, kiedy okazalo sie, ze ten przeklety diabel obozuje sobie dwie mile od Greyfaire. Pewnie sadzil, ze o swicie zaskoczy cie i pokona. Z pierwszymi promieniami slonca ruszylismy na nich – z wilczym usmiechem ciagnal Donald. – To byla wspaniala bitwa, mimo iz bardzo krotka. Nasi wyrzneli w pien Anglikow bezszelestnie. Wszystkich, procz sir Jaspera, ktorego zostawili dla mnie. Wiedzialam, ze Tavis nie chce, by umieral szybko i bezbolesnie. Zabilem go z przyjemnoscia, choc przyznaje, ze nie walczyl zbyt dobrze. Wiecej sie przechwalal, niz umial – rzekl, wspominajac scene, ktora mial jeszcze zywa w pamieci.

Jego ludzie okrazyli ich kolem i zabrali z pola bitwy ciala zamordowanych bandytow, by im nie przeszkadzaly.

– Wez miecz, panie – rzekl Donald Fleming do Jaspera Keane’a – i zmow modlitwe za swoja dusze, bo bedziesz martwy, nim slonce calkiem wzejdzie, a jesli nie, to nie jestem godzien nazwiska swego ojca.

Jasper Keane ledwie trzymal rekojesc miecza. Dlonie mial spocone ze strachu. Jego ludzie zgineli, nim sie calkiem obudzili. Zapach krwi unosil sie w powietrzu, a padlinozerne ptaki juz unosily sie nad cialami. Wiedzial, ze umrze. Czul to instynktownie i zmoczyl spodnie ze strachu.

– To niesprawiedliwe – rzekl. – Kiedy cie zabije, twoi ludzie i tak zabija mnie. Nie bede z toba walczyl, przeklety Szkocie! Bedziesz mnie musial zabic w niehonorowy sposob – rzekl i usmiechnal sie do Donalda Fleminga.

– Jesli mnie zabijesz, w co szczerze watpie, panie, moi ludzie pozwola ci odejsc – rzekl Donald.

– Nie wiem, czy moge ufac slowu szkockiego zboja – odparl napastliwie sir Jasper Keane.

– Mojemu slowu mozesz ufac bardziej niz swojemu, sir, bo jestes morderca, gwalcicielem bezbronnych kobiet i zlodziejem – rzekl spokojnie Donald. – Pytanie, czy jestes rowniez tchorzem?

Z rykiem oburzenia sir Jasper podskoczyl do niego, zaskakujac go i kaleczac w ramie tak nieoczekiwanie, ze zaczela z niego broczyc krew.

Donald wyprostowal sie i ruszyl do ataku. Przez kilka minut walczyli ze soba zawziecie, ale szybko okazalo sie, ze Szkot jest znacznie lepszym szermierzem. Potem nagle Donald zauwazyl, ze na horyzoncie zaczyna pojawiac sie czerwona smuga, zwiastujaca nastanie nowego dnia. Przestal bawic sie z Anglikiem i uderzyl czysto, z wprawa, by zakonczyc walke.

– Obiecalem ci, ze nie ujrzysz switu – rzekl beznamietnie Donald Fleming.

– Dlaczego? – udalo sie wykrztusic Jasperowi.

– Dlaczego? – powtorzyl slowa konajacego przeciwnika, ktory juz zaczynal powoli opadac na ziemie, chwytajac dlonmi miecz, ktory go przebil. – To w obronie honoru mego brata i choc nigdy bym nie pomyslal o czyms podobnym, to jest moja zemsta za honor Arabelli Grey.

Na twarzy sir Jaspera pojawilo sie zdziwienie. Upadl z loskotem, a Donald Fleming wyjal miecz z jego piersi. Otarl ostrze o odzienie Anglika i wlozyl miecz do pochwy.

Przypomniawszy sobie cale wydarzenie, Donald odruchowo siegnal do rekojesci miecza i spojrzawszy na Arabelle, powiedzial szorstko:

– Przywiozlem ze soba jego cialo, bys mogla je zobaczyc, pani. Sama zdecyduj, co z nim zrobic.

– Gdzie ono jest? – zapytala Arabella. Tak jak Tavis, byla troche niezadowolona z faktu, iz nie widziala na wlasne oczy smierci sir Jaspera Keane’a, ale cieszyla sie, ze ten czlowiek nie zyje, a Tavis jest caly i zdrowy.

– Na podworzu – odparl szybko.

Arabella Grey przebiegla szybko przez komnate i wyszla na zewnatrz, by ujrzec zaskakujaco pogodny i sloneczny poranek. Tuz nad nia blekitnialo niebo bez jednej chmurki, a po wczorajszej burzy nie zostalo ani sladu. Schodzila na dol, ale w polowie drogi okazalo sie, ze cialo lezy na kamiennych schodach. O malo sie o nie, nie potknela. Piwne oczy bez zycia wpatrywaly sie w nia z wyrazem zupelnego zaskoczenia, a na twarzy skamienial strach.

– Co mamy uczynic z cialem, pani? – zapytal Donald Fleming.

– Pokazcie je ludziom po obu stronach granicy, panie, by wszyscy wiedzieli, ze ten tchorzliwy zboj nie zyje – powiedziala Arabella. – Powiedz im, ze juz nigdy nie bedzie okradal i mordowal bezbronnych ludzi. – Odwrocila sie, by wejsc do sali rycerskiej, ale nim to uczynila, zatrzymala sie i spojrzala na swego msciciela. – Dziekuje ci, Donaldzie Flemingu. Oddales mi przysluge i jestem teraz twoja dluzniczka. Jesli kiedykolwiek bedziesz potrzebowal czegos ode mnie, przyjedz, a odwdziecze ci sie bez slowa sprzeciwu.

Donald Fleming stal z otwartymi ustami i patrzyl w strone, gdzie zniknela kobieta.

– A niech mnie – rzekl i usmiechnal sie szeroko.

– W rzeczy samej, niech cie szlag trafi, za to, co dzis uczyniles, bracie – rzekl ponuro hrabia i wygladal, jakby mial ochote zdzielic brata ponownie.

– Daj juz pokoj, Tavisie. Mama miala racje. Nie jestes wolnym czlowiekiem, ktory moze dac sie zabic. Najpierw musisz miec syna z prawowitej zony. Uczynilem dla Dunmor wiecej niz ty kiedykolwiek.

– Wracaj do domu, Donaldzie – powiedzial niepewnie Tavis.

– Ty nie wracasz? Walka skonczona, choc Bog mi swiadkiem, ze nie bylo prawdziwej bitwy, tylko niewielka rzez. – Spojrzal uwaznie na starszego brata. – Ale bedziesz mial podbite oko.

– Ty tez – odparl chlodno hrabia, a potem usmiechnal sie do Donalda. – Masz jeszcze zeby, chlopcze?

Donald Fleming delikatnie obmacal szczeke. Splunal raz, czy dwa, a potem odparl:

– Dwa albo trzy troche sie chybocza, ale chyba nie wypadna. Dlaczego nie wracasz do domu? Znow przez te przekleta angielska zlosnice?

Usmiech hrabiego zniknal. Spojrzal ponuro na mlodszego brata.

– Chce pobyc z corka – rzekl, nie majac ochoty niczego wiecej wyjasniac.

– Aha! – mruknal Donald. – Mam zabrac ze soba ludzi?

– Tak, zabierz wszystkich. Za kilka dni wroce do domu, a nikt nie osmieli sie zaatakowac Tavisa Stewarta, nawet kiedy jedzie zupelnie sam.

Donald Fleming odjechal, zabierajac ze soba ludzi brata i zostawiajac go swoim sprawom. Ani przez chwile nie wierzyl, ze jedynym powodem pozostania Tavisa w Greyfaire jest czarnowlosa, mala dziewczynka o imieniu Maggie. Zostal tam raczej dla jasnowlosej angielskiej czarownicy z temperamentem znacznie wiekszym niz ona sama. Nigdy wczesniej nie udalo mu sie zapanowac nad ta dziewka, dlaczego wiec sadzil, ze teraz mu sie to uda? Przeciez zupelnie sie nie zmienila.

Hrabia patrzyl na odjezdzajacych, a potem wrocil do zamku.

– Nim zaczniemy sniadanie, ojciec Anzelm odprawi modlitwe dziekczynna – zwrocila sie do niego Arabella i ruszyla w strone niewielkiej kapliczki zamkowej tuz za sala rycerska. Nie bylo juz kosciola. To byl jeden z pierwszych budynkow zniszczonych przez sir Jaspera Keane’a, kiedy stal sie przygranicznym zbojem. Kapliczka wypelnila sie pozostalymi przy zyciu mieszkancami Greyfaire. Wielu z nich bylo juz starych, ale zostalo jeszcze kilku mlodych mezczyzn i kobiety z dziecmi. Mimo radosnej okazji tlum wygladal raczej zalosnie. FitzWalter mial racje, choc Arabella nie chciala tego zrozumiec. Greyfaire bylo juz martwe.

– Odeslales swoich ludzi – zauwazyla.

– Zrobili, co mieli zrobic, madame, a poza tym wiem, ze na razie nie masz czym nakarmic tak wielkiego wojska – odparl.

– To bardzo uprzejmie z twojej strony, Tavisie – rzekla, uzywajac jego imienia po raz pierwszy od jego przyjazdu do Greyfaire. – Za rok lub dwa Greyfaire odrodzi sie i moja goscinnosc nie bedzie wtedy taka

Вы читаете Sekutnica
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×