Emery z noszami.

– Z drogi! Z drogi! – ryczal Walt.

Policjant z Cabot wrzeszczal na ludzi, zeby zrobili przejscie. Wjazd blokowal jakis samochod. Nikt nie wiedzial, kto go w tym miejscu zostawil. Policjant nawet nie probowal szukac wlasciciela. Wsiadl do wozu i wrzucil bieg na luz. Dwaj mlodzi mezczyzni pomogli przepchnac samochod na bok. Tlum nagrodzil to male zwyciestwo oklaskami. Tymczasem Walt juz zapuszczal silnik w karetce.

I wtedy Sandy zobaczyla Chuckiego Cunninghama. Biegl przez parking z jasnowlosa dziewczynka na rekach.

Becky.

Sandy rzucila sie w jego strone, zanim Mary Johnson zdazyla ja powstrzymac. Pedzila przez parking jak szalona.

– Mamo! – krzyknela Becky.

Po chwili dziewczynka byla juz w jej ramionach. Sandy tulila ja, wdychajac slodki zapach szamponu jablkowego. Przyciskala z calych sil do serca, a Becky obejmowala ja za szyja tak mocno, ze az bolalo.

– Moje kochanie, moje kochanie, moje kochanie.

– Mamo, mamo.

– Moje kochanie.

Sandy podniosla pelne lez oczy na Chuckiego, ktory – z czego dopiero teraz zdala sobie sprawa – byl polnagi i umazany krwia.

– Danny? – spytala chrapliwym glosem.

– Nie wiem, prosza pani.

– Shep?

– Przykro mi, nie wiem.

Sandy osunela sie na kolana. Miala przy sobie jedno dziecko. Jedno bylo bezpieczne. Ale to nie wystarczalo. Znowu opanowaly ja zle przeczucia. Nagle zrobilo jej sie przerazliwie zimno. Podniosla blagalnie oczy do nieba.

– Gdzie jest moj syn? O Boze, gdzie jest Danny?

Sama w szkole. W wilgotnych dloniach Rainie kurczowo sciskala glocka 40. Z trudem lapala oddech. Serce nienaturalnie szybko tluklo sie w piersi. Starajac sie opanowac, przeszla na drugi koniec korytarza. Byle dalej od zwlok. Musiala sie wziac w garsc i zaczac systematyczne przeszukiwanie klas. A ktoras z nich na pewno nie byla pusta.

Rainie wrocila pamiecia do zajec na policyjnym kursie, ktory ukonczyla wiele lat temu. Zaraz, jak to szlo? Jakas gra slow. Od A do Z? Trzy razy Z? Wreszcie przypomniala sobie: piec razy Z.

Po pierwsze: zatrzymac sprawce, jesli wciaz przebywa w poblizu. (Czy sprawca nie uciekl z miejsca przestepstwa? Ach, te pozamykane drzwi.)

Po drugie: zgromadzic i wylegitymowac swiadkow oraz podejrzanych. (Tlum uczniow, ktorzy wybiegli juz z budynku. Walczacy o zycie Bradley Brown. Zapewne byli swiadkami, ale teraz nie mogla sie nimi zajac.)

Po trzecie: zbadac miejsce przestepstwa.

(Czyste korytarze i nietkniety sekretariat. A dalej? Uszkodzone szafki, luski. Nie przeoczyc tego, co wydaje sie oczywiste, powtarzali im podczas kursu. Co bylo oczywiste po szkolnej strzelaninie? Trupy na podlodze?)

Po czwarte: zabezpieczyc miejsce przestepstwa.

(Rainie skrzywila sie. Slady butow sanitariuszy, rozwalony schowek, luski, po ktorych deptal Cunningham. Rodzice okupujacy parking. Gdy zobacza to technicy z policji stanowej, koniec z jej kariera.)

Po piate: zrobic notatki.

(Rainie z niesmakiem popatrzyla na swoja bron. Pomyslala o notesie w kieszonce bluzy. Ciekawe, jak mozna jednoczesnie trzymac pistolet i robic notatki.)

Do diabla z tym wszystkim. Musiala skoncentrowac sie na pierwszym punkcie, na zatrzymaniu sprawcy. Oczywiscie, popelniala bledy. Bog wie, czym to sie moglo skonczyc, ale przynajmniej cos robila, starala sie, jak mogla.

Co dalej? Miejsce przestepstwa bylo rozlegle i trudne do spenetrowania. Rainie jak przez mgle przypominala sobie wyklad, podczas ktorego instruktor omawial specyfike obchodu w takich warunkach. Powoli i systematycznie badac teren, zataczajac coraz szersze kregi. Oprocz tych kilku wskazowek nie pamietala niczego wiecej. Postanowila wiec, ze bedzie po kolei przeszukiwac klasy. Od lewej wprawo. Cicho, spokojnie, z zachowaniem najwiekszej ostroznosci.

Oparla sie plecami o sciane, wcisnela glowe w ramiona, jakby to czynilo ja trudniejszym celem, i z wyciagnieta bronia ruszyla przed siebie.

Spokojnie. Jestes profesjonalistka. Musisz wykonac zadanie.

Najtrudniej bylo zaczac. Szybe, przez ktora probowala zajrzec do pierwszej z brzegu sali, oklej ono tyloma kroliczkami i tulipanami, ze wnetrze bylo zupelnie niewidoczne. A w dodatku, tak jak i we wszystkich pozostalych klasach, ktos zgasil swiatlo.

Lewa reka powoli nacisnela klamke. Przykucnawszy, pchnela drzwi. Dlugie, szare cienie w najdalszych katach. Oslepiajace slonce prosto w oczy. Przetoczyla sie przez prog i uniosla glocka do strzalu. Jedna strona, druga. Obrot w tyl, do przodu. Ani zywego ducha.

Klasa byla pusta. Rainie wlaczyla swiatlo i zostawila drzwi otwarte na osciez. Trzeba isc dalej.

Powoli sprawdzala pomieszczenie za pomieszczeniem, az znalazla sie w miejscu przeciecia dwoch korytarzy, gdzie na podlodze lezaly kawalki zakrwawionej gazy, a niebieskie drzwiczki szafek nosily slady pociskow. Coraz wiecej krwawych plam. Rozlegle wglebienie w dolnej szafce, o ktora musialo uderzyc czyjes cialo. Na jasnej podlodze luski, zupelnie jakby ktos celowo rozrzucil cala ich garsc.

Wyobraznia Rainie zaczela pracowac. Gluchy stukot strzalow, przerazone krzyki dzieci. Dziewczynki i chlopcy wysypuja sie z klas przy wyciu syreny; nauczyciele drzacymi glosami nawoluja o spokoj. Chaotyczny bieg do wyjscia. Dzieci przepychaja sie, potracaja, potykaja, padaja. Krew na podlodze.

Rainie wziela gleboki wdech i poczekala, az uspokoi jej sie tetno.

Jestes profesjonalistka. Musisz wykonac zadanie.

Sprawdzila pracownie piatej klasy, potem szostej. Nastepnie biblioteke – przestronna, z niekonczacymi sie rzedami ksiazek. Nic.

Wreszcie dotarla do konca korytarza, gdzie wsrod kawalkow szkla ze zbitej szyby w drzwiach lezaly trzy nieruchome ciala.

Nie chciala przygladac sie ofiarom, zwlaszcza dzieciom. Ten widok mogl ja oslabic, zostawic slad gdzies gleboko, gdzie nawet ona, taki twardziel, czula sie bezbronna. Wiedziala, ze powroca obrazy z przeszlosci, choc tak bardzo pracowala nad wymazaniem ich z pamieci.

Ale nie czas myslec o sobie. Jej przezycia nie mialy tu nic do rzeczy. Teraz chodzilo o sprawiedliwosc nalezna ofiarom i ich najblizszym, choc nic nie zrekompensuje straty osieroconym rodzicom.

Wziela sie wiec w garsc i pochylila nad pierwszymi zwlokami. Dziewczynka lezala na boku. Caly przod koszulki byl nasiakniety krwia. Pomimo slow Walta, Rainie sprawdzila tetno. Z trudem przelknela sline i ruszyla dalej, starajac sie niczego nie dotykac.

Druga dziewczynka nie miala wiecej niz osiem lat. I ona rowniez zostala wielokrotnie postrzelona w klatke piersiowa. Wygladalo, jakby wyciagala reke do martwej kolezanki, palcami niemal dotykala jej dloni. Czy male biegly razem korytarzem? Najlepsze przyjaciolki wspolnie chichoczace podczas przerw? Rainie miala ochote odgarnac dziewczynce wlosy z twarzy. Szepnac jej do ucha, ze wszystko bedzie w porzadku.

Macil jej sie wzrok, czula w oczach gorace lzy. Nie mogla sobie na to pozwolic.

Jestes profesjonalistka. Ruszaj dalej.

Odnotowala polozenie cial dzieci i zblizyla sie do trzecich zwlok. Trzy ofiary smiertelne plci zenskiej – zbieg

Вы читаете Trzecia Ofiara
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×