znaleziono zadnych dowodow i jego akta pozostaly czyste. Sandy chciala poswiecic sie swoim dzieciom i aktywnie wspierac starania o reforme prawa dla nieletnich. Oficjalnie pozostawali z Shepem malzenstwem, choc kiedy Rainie widziala ich ostatnio, nie zauwazyla nawet cienia czulosci. Odniosla wrazenie, ze osiagneli ten etap, kiedy zyje sie razem, ale osobno. Moze uznali, ze tak bedzie lepiej – dla Becky.

Rainie zatrzymala sie u podnoza schodow. Probowala podjac decyzje, czy od razu jechac, czy przez reszte slonecznego popoludnia pospacerowac po miescie, kiedy uslyszala za soba czyjs glos.

– Czesc, Rainie.

Odwrocila sie i od razu go zauwazyla. Usmiechnela sie radosnie. Dopiero po chwili sie zreflektowala, ale bylo juz za pozno.

Quincy, w jeden ze swoich drogich, szytych na miare garniturow i nobliwym niebieskim krawacie opieral sie niedbale o kamienna sciane. Nie widziala go od dwoch tygodni. Po wypadkach na wzgorzu, natychmiast musial udac sie do miast, gdzie wczesniej doszlo do sprowokowanych przez Hawkinsa tragedii i zajac sie wznowieniem dawno zamknietych dochodzen. Wyobrazala sobie, ze od tamtej pory lata po calym kraju, przesluchujac mlodziez i zonglujac kolejnymi zdjeciami z miejsc zbrodni.

A teraz stal przed nia i gdy tylko na niego spojrzala, zdala sobie sprawe, jak bardzo za nim tesknila. Usmiechal sie cieplo. Moze i on do niej tesknil.

– Hej – powiedziala.

– Shep mowil, ze tu bedziesz.

– Nie wiedzialam, ze rozmawia z agentami federalnymi.

– On tez tego nie wiedzial.

Quincy zapraszajaco wyciagnal reke. Podeszla do niego, uwazajac, zeby, nie poruszac sie zbyt szybko. Ladnie pachnial. Kiedys bedzie musiala go zapytac, jakiej wody uzywa, bo ten zapach cholernie jej sie podobal.

– Jak leci? – zapytala.

– To mialo byc moje pytanie.

– Sytuacja Danny’ego poprawia sie – odparla. – Mnostwo ludzi zaproponowalo pomoc. Nie zeby pochwalali jego czyn, ale Henry Hawkins alias Richard Mann alias Dave Duncan przechytrzyl cale miasto, lacznie z wladzami szkolnymi. Po tym wszystkim latwiej jest zrozumiec, jaki mogl miec wplyw na jedno zagubione dziecko.

– A Becky?

– Lepiej. Gdy tylko Sandy powiedziala jej, ze Richard Mann nie zyje, jakby ciezar spadl malej z serca. Podczas zamieszania w szkole pobiegla szukac brata. Niestety, zobaczyla go razem z Richardem w pracowni komputerowej, kolo ciala panny Avalon. Richard zagrozil, ze jesli Becky pisnie slowko, on zabije Danny’ego. A jesli Danny cos powie, zabije ja. Widzisz, mial racje. Proste strategie bywaja najbardziej skuteczne.

– Teraz moze dokladnie omowic swoje koncepcje z diablem. – Quincy uniosl w usmiechu jeden kacik ust. Ten znajomy widok cos w niej poruszyl. Nie chciala czuc sie taka skrepowana. Chciala go dotknac.

– Rainie? – zapytal cicho. – A co z toba?

Wzruszyla ramionami. Nie bylo sensu dluzej klamac. Wielki agent mial przed soba nowa, ulepszona wersje Lorraine Conner, prawdomowna az do bolu.

– Bywalo lepiej.

– Prokurator wniesie oskarzenie?

– Nie wiem. – Ruchem glowy wskazala budynek sadu. – Mialam wlasnie spotkanie z adwokatka, zeby rozwazyc wszystkie opcje. Prawo stanu Oregon jest bardzo dziwne. Myslalam, ze skoro zastrzelilam Lucasa, majac siedemnascie lat, podpadnie to pod jurysdykcje dla nieletnich. Ale nie. W Oregonie liczy sie moment, w ktorym sprawa zostaje przedstawiona sadowi, nie wiek, w jakim popelnilo sie przestepstwo. A to oznacza do pieciu lat wiezienia. Prokurator powiedzial, ze „zwazywszy na okolicznosci lagodzace” jest sklonny zgodzic sie na niecaly rok w lokalnym pudle. Musze tylko przyznac sie do popelnienia morderstwa. Tego… tego nie oczekiwalam.

Rainie nie musiala mowic nic wiecej. Quincy zrozumial. Taki wyrok oznaczal zakaz sluzby w organach scigania juz do konca zycia. Nie bedzie nawet mogla zatrudnic sie w ochronie, bo straci prawo do noszenia broni.

– Moze trzeba walczyc? – zapytal po chwili. – Nie przyznawac sie do winy, powolujac sie na ograniczona poczytalnosc. Sprobuj dowiesc, ze dzialalas pod wplywem wstrzasu po tragicznej smierci matki.

– Mowisz jak moja prawniczka. Jej zdaniem prokurator nie ma na czym sie oprzec. Przerazona siedemnastolatka. Podejrzany o morderstwo brutal, ktory ma wiecej tatuazy niz skrupulow. Ona uwaza te sprawe za wygrana.

– Wiec nie przyznajesz sie do winy? – zapytal Quincy.

Rainie tylko sie usmiechnela. Spojrzala na blekitne niebo. Musiala zastanowic sie nad tyloma rzeczami, ktore wciaz byly dla niej nowe i niepokojace.

– Chyba chce sie przyznac – powiedziala wreszcie cicho.

– Dlaczego? Masz ochote na wiezienny wikt?

– Mam ochote o tym opowiedziec, Quincy. Musze to wyrzucic z siebie. To, co zrobilam czternascie lat temu, bylo straszne. I miales racje: nie wazne, ile minelo czasu, zawsze bedzie mi go za malo.

– On cie zgwalcil, Rainie.

– Tak.

– Probowalas zwrocic sie z tym do matki?

– Tak.

– Ale ci nie uwierzyla.

– Nie, nie uwierzyla. A potem poszlam do Shepa. Po raz pierwszy Quincy byl zaskoczony.

– On wiedzial?

– Chcialam wniesc oskarzenie, ale Shep tez mi nie uwierzyl. Dopiero zaczynal prace w policji, a ja nie bylam panienka z dobrego domu. Kazdy w zyciu czegos zaluje.

– Wiec zdecydowalas sie wrocic do matki – wydedukowal Quincy.

– Nie. Po prostu nie mialam dokad pojsc. Nie wiedzialam, co jeszcze moge zrobic. Ale zdaje sie, ze matka potrzebowala troche czasu, zeby wszystko przemyslec. Nie jestem pewna. Tamtej nocy przyszedl Lucas. Pijany jak zwykle. Potwornie sie pozarli i wyrzucila go, wrzeszczac, zeby trzymal lapy z dala od jej corki. Chyba wtedy po raz pierwszy czulam sie z niej dumna. Po raz pierwszy mialam nadzieje, ze poprawi sie miedzy nami. Nastepnego dnia, zanim wrocilam ze szkoly, Lucas juz rozwalil jej glowe.

– I Shep mial wyrzuty sumienia?

– Nie kiedy mnie aresztowal. Ale na posterunku w Bakersville nie bylo zadnej kobiety, wiec musial mnie zabrac do Cabot. Tam policjantka kazala mi sie rozebrac i zapakowala moje zakrwawione ubrania jako dowody. A ja… ja bylam dosyc poturbowana po tym, co Lucas ze mna robil. Kiedy wyszla, slyszalam, jak mowi do Shepa, ze albo moj chlopak lubi to na ostro, albo spedzilam dluga noc w klubie dla sadomasochistow. Biedny Shep. Na pewno nie bylo mu latwo, gdy zdal sobie sprawe, jaki popelnil blad.

– Dal ci strzelbe, Rainie?

– Nie. Wtedy po prostu zrozumial swoj blad. Moj stan zdrowia i zeznania sasiadow wystarczyly, zeby rozeslano za Lucasem list gonczy. Policji wydawalo sie, ze zwial gdzies daleko, ale ja nie bylam tego taka pewna. Nie mial za duzo pieniedzy i byl wrednym sukinsynem. Chyba… chyba po prostu wiedzialam, ze wroci. Przeciez mama nie zyla i mogl teraz robic, co mu sie podobalo. Nie mialam broni. Bylam za mloda, zeby legalnie kupic pistolet. Przychodzila mi do glowy tylko nasza strzelba. Pojechalam wiec do miasta. Poczekalam do szostej, kiedy zamyka sie posterunek. Wiedzialam, ze ochotnicy sa na patrolu. Automatyczna sekretarka podawala domowy numer szeryfa, biuro bylo wiec puste i bezpieczne. Wlamalam sie tam.

– Nie bylo zadnego alarmu?

Rainie uniosla brwi.

– W Bakersville? Zreszta kto jest na tyle glupi, zeby wlamywac sie do biura szeryfa? Nawet teraz czesto zapominamy zamykac drzwi na klucz. Nie mamy drogich ekspresow do kawy, ktorych trzeba by pilnowac.

– Ale trzymacie w biurze dowody.

– W specjalnym sejfie na zapleczu. Teraz jest sejf. Bardzo solidny, trudno byloby go rozpruc. Ale czternascie lat temu mieli tylko zwykla szafke. Otworzylam ja szpilka do wlosow. I zabralam strzelbe matki z powrotem do domu.

Quincy westchnal, potarl nos. Wiedzial, jak dalej potoczyly sie wydarzenia.

Вы читаете Trzecia Ofiara
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×