prowadzi interes, a potem zatrzymywali wychodzacych klientow, zadajac okazania pokwitowan. Wenecja jednak nie jest duzym miastem i wszyscy funkcjonariusze policji finansowej znali Brunettiego, ktorego nigdy zaden z nich nie zatrzymywal, chyba ze sprowadzano dodatkowych policjantow z zewnatrz i urzadzano to, co prasa nazywala nalotem. Wowczas policja czaila sie w calym centrum handlowym miasta i w ciagu jednego dnia zbierala miliony lirow w mandatach. Kiedy w takich wypadkach zatrzymywano komisarza, pokazywal swoja legitymacje sluzbowa i mowil, ze korzystal z toalety. Co prawda, z podatkow wyplacano mu pensje, ale to nie sprawialo zadnej roznicy ani Brunettiemu, ani wiekszosci jego wspolobywateli. W kraju, w ktorym mafia moze kazdego zamordowac, kiedy tylko ma na to ochote, brak pokwitowania za filizanke kawy nie stanowil przestepstwa, ktore by interesowalo komisarza.

Po powrocie do komendy znalazl na biurku kartke z informacja, ze doktor Rizzardi oczekuje telefonu. Natychmiast polaczyl sie z biurem miejskiego lekarza sadowego na cmentarnej wyspie.

– Ciao, Ettore. Tu Guido. Masz cos dla mnie?

– Obejrzalem jego zeby. Wszystko amerykanska robota. On ma szesc plomb i jeden wypelniony kanal. Leczenie odbywalo sie przez wiele lat i nie budzi zadnych watpliwosci, ze to technika amerykanska.

Brunetti dobrze wiedzial, ze nie musi pytac, czy Rizzardi jest tego pewien.

– Co jeszcze?

– Ostrze mialo dwa centymetry szerokosci i co najmniej pietnascie dlugosci. Koniec przebil sciane serca, tak jak myslalem. Noz gladko przeszedl miedzy zebrami, nawet ich nie zadrasnal, a wiec morderca zna sie na rzeczy. Uderzyl pod idealnym katem. – Lekarz na moment umilkl, a potem dodal: – Poniewaz rana znajduje sie z lewej strony, moim zdaniem zabojca jest praworeczny albo przynajmniej zadal cios prawa reka.

– Moglbys okreslic jego wzrost?

– Raczej nie, ale z grubsza taki sam jak denata.

– Jakies slady walki? Mial cos za paznokciami?

– Nie, nic, ale przebywal w wodzie piec do szesciu godzin, wiec na poczatek mozna przyjac, ze go zdryfowalo.

– Piec do szesciu godzin?

– Tak. Powiedzialbym, ze zginal miedzy polnoca a pierwsza.

– Masz cos wiecej?

– Nic szczegolnego. Byl w doskonalej kondycji, bardzo muskularny.

– A tresc zoladka?

– Zjadl cos kilka godzin przed smiercia. Prawdopodobnie kanapke. Z szynka i pomidorami. Ale nic nie pil, przynajmniej zadnego alkoholu. Potwierdzil to wyglad watroby i brak alkoholu we krwi. Mozna powiedziec, ze w ogole nie pil, a jesli nawet, to bardzo malo.

– Jakies szramy? Operacje?

– Ma niewielka blizne… – zaczal Rizzardi i urwal.

Komisarz slyszal szelest papieru.

– …w ksztalcie polksiezyca, na lewym nadgarstku – ciagnal lekarz. – To chyba nic istotnego. Nie przechodzil zadnych operacji. Ma migdalki, wyrostek robaczkowy. Okaz zdrowia.

Z tonu glosu wynikalo, ze Rizzardi powiedzial juz wszystko.

– Dzieki, Ettore. Przyslesz wyniki na pismie?

– Czyzby jego wysokosc przelozony chcial je zobaczyc?

Komisarz sie usmiechnal slyszac, jak lekarz nazwal Patte.

– Chce je miec, ale nie jestem pewien, czy przeczyta.

– Wiec na wszelki wypadek tak naszpikuje tekst zargonowymi terminami medycznymi, ze twoj szef bedzie musial mnie wezwac do tlumaczenia.

Przed trzema laty siostrzeniec Patty akurat konczyl medycyne i szukal panstwowej posady, wiec jego wuj sprzeciwial sie mianowaniu Rizzardiego na stanowisko miejskiego lekarza sadowego. Przewazylo jednak pietnastoletnie doswiadczenie Rizzardiego jako patologa i wlasnie jego mianowano, lecz od tego czasu on i Patta prowadzili ze soba wojne partyzancka.

– Ja jednak nie moge sie doczekac wynikow sekcji.

– O, nie zrozumiesz ani jednego slowa. Nawet nie probuj, Guido, ale jesli bedziesz mial jakies watpliwosci, zadzwon i ja ci wszystko wytlumacze.

– A co z jego ubraniem? – zapytal Brunetti, choc wiedzial, ze Rizzardi nie zajmuje sie badaniem odziezy.

– Mial na sobie dzinsy, levisy, i reeboki numer jedenascie. Wiem, wiem, to wcale nie swiadczy, ze jest Amerykaninem. Obecnie wszedzie mozna kupic levisy i reeboki. On mial jednak amerykanska bielizne. Na metkach jest napisane po angielsku: „Made in USA”. – Ton glosu lekarza sie zmienil i Rizzardi okazal niezwykle zainteresowanie. – Czy chlopcy zdobyli jakies informacje w hotelach? Moze juz wiedza, kim on byl?

– Nic do mnie nie dotarlo, ale chyba ciagle telefonuja.

– Mam nadzieje, ze ustala kto to, zebyscie mogli odeslac zwloki do kraju. Srednia przyjemnosc umrzec na obczyznie.

– Dzieki, Ettore. Zrobie wszystko, by go zidentyfikowac i odeslac cialo do domu.

Komisarz odlozyl sluchawke. A wiec Amerykanin. Nie mial przy sobie portfela, paszportu, zadnego dowodu tozsamosci ani nawet pieniedzy, procz tych kilku monet. Wszystko wskazywalo na zwykla napasc rabunkowa, ktora skonczyla sie smiercia ofiary. Zlodziej uzyl noza jak zawodowiec albo mu sie udalo. Przestepcy, napadajacy przechodniow w Wenecji, maja troche szczescia, rzadko jednak sa sprawnymi nozownikami. Ograbiwszy ofiare, rzucaja sie do ucieczki. Do takich napasci ze smiertelnym skutkiem dochodzi w innych miastach, ale w Wenecji po prostu sie nie zdarzaja. A wiec przypadek czy umiejetnosci? Jesli umiejetnosci, to czyje i dlaczego z nich skorzystano?

Brunetti zadzwonil do policjantow telefonujacych po hotelach i spytal, czy uzyskali jakies informacje. Poszukiwania w hotelach pierwszej i drugiej kategorii ujawnily brak jednego goscia, piecdziesieciokilkuletniego mezczyzny, ktory nie wrocil na noc do „Gabriele Sandwirth”. Funkcjonariusze zaczeli sprawdzac mniejsze hotele i ustalili, ze w jednym z nich poprzedniego wieczoru zameldowal sie jakis Amerykanin, ale jego rysopis nie pasowal.

Komisarz zdal sobie sprawe, ze denat mogl wynajac prywatne mieszkanie, a wobec tego minie wiele czasu, nim ktos zglosi, ze zaginal, albo po prostu nikt nie zauwazy jego znikniecia.

Zadzwonil do laboratorium i poprosil naczelnego technika, Enza Bocchesego. Kiedy ten podszedl do telefonu, Brunetti zapytal:

– Bocchese, macie juz wyniki badania tych rzeczy z kieszeni?

Nie musial podawac, o czyje kieszenie chodzi.

– Obejrzelismy bilet w podczerwieni. Byl tak rozmiekly, az myslalem, ze niczego nie wykryjemy, ale sie udalo.

Bocchese, szalenie dumny z aparatury, jaka dysponowal, i z tego, co dzieki niej potrafil osiagnac, lubil, kiedy najpierw sie go prosilo, a pozniej obsypywalo pochwalami.

– Doskonale! Jak wy to robicie, ze zawsze zdolacie cos znalezc? – pochlebial mu komisarz, choc jego slowa niedaleko odbiegaly od prawdy. – Skad jest ten bilet?

– Z Vicenzy. Powrotny do Wenecji. Kupiony wczoraj i skasowany w drodze do Wenecji. Ma do mnie przyjsc znajomy pracujacy na dworcu, wiec go poprosze, zeby mi powiedzial, w jakim pociagu skasowano ten bilet, ale chyba nie da rady tego ustalic.

– Ktora to byla klasa, pierwsza czy druga?

– Druga.

– A inne rzeczy? Skarpetki? Pasek?

– Rizzardi nie mowil panu o ubraniu?

– Owszem. Twierdzi, ze bielizna jest amerykanska.

– Bo jest. Nie ma zadnych watpliwosci. Pasek… taki mozna kupic w kazdym kraju. Czarny, skorzany, z mosiezna klamerka. Skarpetki ze sztucznego wlokna. Tajwanskie albo koreanskie. Wszedzie je sprzedaja.

– Jest cos jeszcze?

– Nie, juz nic.

– Dobra robota, Bocchese. Sadze, ze ten bilet nam wystarczy, bysmy mieli pewnosc.

– Co do czego, commissario?

Вы читаете Smierc Na Obczyznie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×