Oczywiscie, pomyslal komisarz, byla wsrod tych plastikowych kart, ktore znalazlem w portfelu Ruffola i z powrotem wlozylem, nawet ich nie obejrzawszy.

– To niezbity dowod, ze morderca Fostera jest Ruffolo – ciagnal Patta. – Amerykanin prawdopodobnie zrobil jakis falszywy krok. To glupota wobec czlowieka, ktory ma noz, a Ruffolo dopiero co wyszedl z wiezienia i pewnie wpadl w panike. – Zastepca komendanta pokrecil glowa nad porywczoscia kryminalistow. – Zbiegiem okolicznosci, wczoraj po poludniu zadzwonil signor Viscardi, by mi powiedziec, ze w czasie napadu chyba widzial tego mlodego czlowieka z fotografii. Mowil, ze przedtem byl zbyt oszolomiony, aby jasno myslec. – Patta z dezaprobata sciagnal usta, kiedy dodal: – A ja jestem pewien, ze sposob, w jaki traktowali go twoi funkcjonariusze, nie przyczynil sie do tego, by signor Viscardi mogl sobie wszystko przypomniec. – Wyraz jego twarzy sie zmienil, ponownie rozkwitl na niej usmiech. – Ale to juz nalezy do przeszlosci i on zapewne nie zywi zadnej urazy. Wydaje sie wiec, ze ta para Belgow miala racje i ze Ruffolo tam byl. Przypuszczalnie za bardzo sie nie wzbogacil na tym Amerykaninie i postanowil zorganizowac wlamanie, zeby zdobyc wiecej pieniedzy. – Patta stal sie niezwykle wylewny. – Juz rozmawialem o tym z prasa i wyjasnilem, ze od samego poczatku mielismy watpliwosci, ze naszym zdaniem morderstwo Amerykanina musialo byc sprawa przypadku. No i teraz, dzieki Bogu, to sie potwierdzilo.

Sluchajac Patty, ktory zabojstwo Fostera otwarcie przypisywal Ruffolowi, Brunetti zrozumial, ze w tej sytuacji smierc doktor Peters nigdy nie zostanie uznana za nic innego jak tylko samobojstwo.

Nie mial wyboru – skulil sie, przytloczony ogromna pewnoscia siebie zwierzchnika. Mimo to spytal:

– Ale dlaczego narazil sie na ryzyko, zabierajac legitymacje sluzbowa Fostera? To calkiem bezsensowne.

Patta pochylil sie nad Brunettim.

– Przeciez on biegal szybciej od ciebie, commissario, wiec w zaden sposob bys jej przy nim nie znalazl. Mogl tez o niej zapomniec.

– Ludzie rzadko zapominaja o rzeczach, ktore swiadcza, ze popelnili morderstwo, panie komendancie.

Patta zignorowal te uwage.

– Powiedzialem prasie, ze od samego poczatku podejrzewalismy go o zamordowanie tego Amerykanina i ze wlasnie dlatego chcielismy z nim porozmawiac. Prawdopodobnie sie obawial, ze jestesmy na jego tropie, i pomyslal, ze moze ubije z nami interes, przyznajac sie do stosunkowo drobnego przestepstwa, albo tez smiercia Amerykanina zamierzal obciazyc kogos innego. Fakt, ze mial przy sobie jego legitymacje sluzbowa, nie pozostawia zadnych watpliwosci, ze to on go zabil.

Coz, rowniez Brunetti byl przekonany, ze to usuwa wszelkie watpliwosci.

– No i wlasnie dlatego poszedles tam, zeby sie z nim spotkac w sprawie Amerykanina, nieprawdaz? – Nie otrzymawszy odpowiedzi, Patta powtorzyl: – Nieprawdaz, commissario?

Brunetti zbyl naleganie przelozonego ruchem glowy i zapytal:

– Czy pan to samo powiedzial prokuratorowi, panie komendancie?

– Oczywiscie. Myslisz, ze co robilem cale rano? Podobnie jak ja, uwaza sprawe za otwarta i zamknieta. Ruffolo zabil Amerykanina podczas napadu rabunkowego, a pozniej, chcac zdobyc wiecej pieniedzy, wlamal sie do palazzo Viscardiego.

Komisarz jeszcze raz sprobowal wtracic uwage, ktora dodalaby temu troche logiki.

– To byly dwa niezalezne przestepstwa: napad rabunkowy i kradziez obrazow.

– Mamy dowody, ze w obu uczestniczyl Ruffolo. – Patta mowil coraz glosniej. – Jest ta legitymacja sluzbowa i sa twoi swiadkowie z Belgii. Przedtem uwazales ich za wiarygodnych, gdy mowili, ze go widzieli tej nocy, kiedy dokonano wlamania. No i teraz signor Viscardi twierdzi, ze go pamieta. Prosilem, zeby jeszcze raz obejrzal zdjecie, i jesli go rozpozna, nie bedzie zadnych watpliwosci. Wedlug mnie dowodow jest az nadto, by przekonac prokuratora.

Komisarz gwaltownie odsunal krzeslo i wstal.

– Czy to wszystko, panie komendancie?

– Myslalem, ze bedziesz bardziej zadowolony, Brunetti – powiedzial Patta z nieklamanym zdziwieniem. – Smierc Ruffola zamyka sprawe Amerykanina, ale teraz bedzie trudniej odnalezc obrazy i zwrocic je signorowi Viscardiemu. Wlasciwie nie zaslugujesz na miano bohatera, skoro nie aresztowales Ruffola. Niemniej jestem przekonany, ze na pewno bys to zrobil, gdyby tylko chlopak nie spadl z tamtego przejscia. Wspomnialem o tobie prasie.

Prawdopodobnie przyszlo to Patcie nielatwo i pewnie wolalby oddac Brunettiemu wlasnego pierworodnego syna. Jednakze prezent to prezent.

– Dziekuje, panie komendancie.

– Oczywiscie wyjasnilem, ze postepowales wedlug moich wskazowek. Nie zapominaj, ze to ja podejrzewalem Ruffola od samego poczatku. Przeciez wyszedl z wiezienia zaledwie tydzien przed zamordowaniem Amerykanina.

– Istotnie, panie komendancie.

– Szkoda, zesmy nie znalezli obrazow signora Viscardiego. Sprobuje dzis do niego wpasc i sam mu wszystko opowiem.

– To on tu jest?

– Owszem. Kiedy wczoraj z nim rozmawialem, napomknal mi, ze dzisiaj wybiera sie do Wenecji. Powiedzial, ze pragnie do nas wstapic, by jeszcze raz obejrzec tamto zdjecie. W ten sposob, jak juz mowilem, rozwieje wszelkie watpliwosci.

– Mysli pan, ze on by sie zmartwil, gdybysmy nie odzyskali jego obrazow?

– Alez oczywiscie! – rzekl Patta, najwyrazniej jakby wczesniej rozwazyl sobie te kwestie. – Kolekcjonerzy bardzo emocjonalnie podchodza do swoich obrazow. Niektorzy ludzie traktuja je jak zywe istoty. Nie wiem, czy to rozumiesz, Brunetti, ale jestem pewien, ze to prawda.

– Sadze, ze Paola tak traktuje ten obraz Canaletta.

– Czyj?!

– Canaletta. Byl taki wenecki malarz. Jeden z jego obrazow dostalismy w prezencie slubnym od jej stryja. Nie jest zbyt duzy, ale Paola wydaje sie bardzo do niego przywiazana. Stale jej powtarzani, zeby go przeniesc do salonu, lecz ona woli, by wisial w kuchni.

Jako rewanz to niewiele, zawsze jednak cos.

– To twoja zona ma w kuchni obraz Canaletta? – spytal Patta zduszonym glosem.

– Owszem. Ciesze sie, ze i panskim zdaniem to dziwne miejsce do wieszania obrazow, panie komendancie. Powiem jej, ze pan tez tak uwaza.

Brunetti nie wspomnial, ze nalegajac na przeniesienie obrazu do salonu, proponuje zonie, by powiesila w kuchni rysunki pewnego Francuza przedstawiajace jablka, ale sie obawial reakcji Patty na nazwisko Cezanne’a.

– Mysle, ze teraz zejde do Vianella i sprawdze, co juz zalatwil. Mial sie zajac paroma rzeczami.

– Doskonale, Brunetti. Chcialem ci pogratulowac dobrej roboty. Signor Viscardi byl bardzo zadowolony.

– Dziekuje, panie komendancie – odpowiedzial komisarz, ruszajac do drzwi.

– Wiesz, ze on przyjazni sie z burmistrzem.

– O? Nie, tego nie wiedzialem.

A powinien.

Vianello siedzial za biurkiem. Usmiechnal sie na widok wchodzacego komisarza.

– Slyszalem, ze dzis jest pan bohaterem.

– Co jeszcze bylo w tych papierach, ktore w nocy podpisalem? – spytal Brunetti bez zadnych wstepow.

– Ze Ruffolo mial cos wspolnego ze smiercia Amerykanina.

– To bzdura. Przeciez znales Ruffola. Wystarczylo na niego krzyknac, a juz zwiewal.

– Dwa lata odsiedzial w wiezieniu, panie komisarzu, wiec mogl sie zmienic.

– Naprawde tak uwazasz?

– Uwazam, ze to mozliwe, panie komisarzu.

– Nie o to mi chodzilo, Vianello. Chcialem sie dowiedziec, czy twoim zdaniem on go zabil.

– Jesli nie on, to skad sie wziela w jego portfelu legitymacja sluzbowa Amerykanina?

– Zatem sadzisz, ze on?

– Tak, a przynajmniej mysle, ze to mozliwe. Dlaczego pan w to nie wierzy, panie komisarzu?

Bo hrabia go uprzedzal o konszachtach Gamberetta z Viscardim. Dopiero w tym momencie Brunetti sobie

Вы читаете Smierc Na Obczyznie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×