– To wbrew nauczaniu swietej Matki Kosciola, zabraniajacemu naruszania swietosci ciala.
Ustapil w koncu, kiedy Szymon obiecal, ze to nie bedzie sekcja, tylko ogledziny.
Szymon podejrzewal, ze przeor ulegl nie dlatego, ze uwierzyl, iz zmarli zdolaja przemowic, ale raczej z obawy, iz jesli odmowi, Adelia wroci tam, skad przybyla, i z nastepnym atakiem pecherza bedzie musial zmierzyc sie samotnie.
Zatem tutaj, w kraju, do ktorego poczatkowo wcale nie chciala wedrowac, medyczka musiala zmierzyc sie z najgorszym przejawem braku czlowieczenstwa.
– Ale, Wezuwio Adelio Rachelo Ortese Aguilar, takie jest twoje zadanie – powiedziala sobie. Kiedy czula sie niepewnie, lubila przypominac sobie imiona, ktorymi tak szczodrze ja obdarzyla, wraz z wyksztalceniem i niezwyklymi pogladami, pewna para, ktora zabrala ja z otoczonej lawa kolyski na Wezuwiuszu i wziela do swojego domu. – Tylko ty potrafisz to zrobic, wiec zrob to.
W rece trzymala jeden z trzech przedmiotow, znalezionych na cialach dzieci. Drugi z nich oddano szeryfowi, trzeci rozdarl oszalaly z gniewu ojciec. Ten zas ocalil przeor i cichaczem jej przekazal.
Ostroznie, tak by nie przykuwac niczyjej uwagi, uniosla symbol, zeby oswietlil go wpadajacy do swiatyni snop swiatla. Upleciony byl z sitowia, pieknie i bardzo misternie, na ksztalt kwinkunksa, specjalnej figury geometrycznej. Jesli miala to byc gwiazda Dawida, zapomniano o jednym z wierzcholkow. Czy to jakas wiadomosc? Proba zrzucenia winy na Zydow przez kogos slabo obeznanego z judaizmem? Podpis?
W Salerno, pomyslala, daloby sie ustalic, kto mial umiejetnosci, aby cos takiego zrobic, jednak tu, w Cambridge, gdzie sitowie roslo wszedzie, przy rzekach i strumieniach, jego pleceniem zajmowali sie po domach wszyscy. Ona sama, idac droga do tego wielkiego klasztoru, widziala kobiety siedzace przed drzwiami, zajete robieniem mat, koszy, samych w sobie stanowiacych dziela sztuki – a takze mezczyzn, szykujacych ozdobne strzechy.
Nie, pod tym wzgledem owa gwiazda niczego nie mogla Adelii powiedziec.
Powrocil roztrajkotany przeor Gotfryd.
– Koroner obejrzal ciala i zarzadzil publiczne sledztwo…
– A co on mial do powiedzenia?
– Oglosil ich zmarlymi. – Na widok zdumionej miny kobiety dodal jeszcze: – Tak, tak, wiem, ale taka ma powinnosc. Koronerow nie wybiera sie ze wzgledu na ich umiejetnosci lekarskie. Teraz umiescilem szczatki w pustelni swietej Werberty. To spokojne i chlodne miejsce, nieco zbyt ciemne jak na twoje potrzeby, pani, ale moge przyniesc lampy. Oczywiscie, bedzie tam trzymana straz, ale zostanie odwolana na czas twoich badan. Oficjalnie bedziesz tam, by przygotowac ciala do pochowku.
Znowu zdumiona mina.
– Tak, tak, beda sie temu dziwic, ale ja jestem tutaj przeorem i pierwsza osoba po Bogu Wszechmogacym.
Zaprowadzil ja do bocznych drzwi i pokazal, ktoredy ma isc. Jakis nowicjusz pielacy klasztorny ogrodek spojrzal na nich z zaciekawieniem, ale pstrykniecie palcow przelozonego naklonilo go, by wrocil do pracy.
– Poszedlbym z toba, pani, ale musze jeszcze isc do zamku i porozmawiac o calej sytuacji z szeryfem. Tak miedzy nami, to musimy zapobiec kolejnym zamieszkom.
Przeor, patrzac na drobna, ubrana w brunatne szaty postac, dzwigajaca torbe z kozlej skory, modlil sie, aby w tym wypadku osady jego i Boga Wszechmogacego byly zgodne.
Odwrocil sie, chcac zmowic modlitwe przy oltarzu, jednak ujrzal, jak od jednej z kolumn nawy oddziela sie jakis cien, co go przestraszylo, a potem rozezlilo. Wlasciciel cienia trzymal w dloni zwoj cienkiego pergaminu.
– Co tutaj robisz, sir Rolandzie?
– Mialem poprosic o pozwolenie na ogledziny cial, panie – odparl poborca podatkow – ale zdaje sie, ze ktos mnie uprzedzil.
– To zajecie koronera i on juz zrobil, co do niego nalezalo. Za dzien, dwa dni zacznie sie oficjalne dochodzenie.
Sir Roland wskazal glowa boczne wejscie.
– Jednak slyszalem, panie, jak instruowales te niewiaste, aby teraz ona je obejrzala. Masz nadzieje, ze powie ci wiecej?
Przeor Gotfryd rozejrzal sie wokol, szukajac pomocy, lecz nigdzie jej nie znalazl.
Poborca podatkow dopytywal sie z wyraznym i szczerym zainteresowaniem.
– Jak ona moze tego dokonac? Za sprawa czarow? Przywolan? Czy ona jest nekromanta? Wiedzma?
To juz posuwalo sie za daleko. Przeor odrzekl spokojnie:
– Moj synu, te dzieci sa dla mnie swietoscia, a tu jest kosciol. Teraz mozesz odejsc.
– Panie, prosze o wybaczenie. – Poborca nie wygladal na zbitego z tropu. – Ale ja rowniez przykladam wage do tej sprawy i otrzymalem krolewski nakaz, na mocy ktorego mam sie tym zajac. – Pomachal zwojem tak, by zakolysaly sie zwisajaca z niego monarsza pieczec. – Kim jest ta kobieta?
Krolewski nakaz byl wazniejszy od autorytetu przeora kanonii, nawet pierwszego po Bogu.
– Jest medykiem, specjalizuje sie w naukach o chorobach i rozkladzie – oznajmil ponuro.
– No, oczywiscie, Salerno. Powinienem sie domyslic. -Poborca podatkow gwizdnal z zadowoleniem. – Niewiasta medyk z jedynego miejsca w chrzescijanskim swiecie, gdzie ktos taki nie stanowi sprzecznosci sam w sobie.
– Znasz je?
– Zatrzymalem sie tam kiedys.
– Sir Rolandzie! – Przeor uniosl dlonie w gescie przestrogi. – Dla bezpieczenstwa tej mlodej damy, w imie spokoju tutejszej spolecznosci i tego miasta, to, co powiedzialem, nie moze wyjsc poza te mury.
–
On jest nie tyle madry, ile sprytny, uznal przeor, ale przypuszczalnie zdolny dochowac tajemnicy. W jakim celu przybyl? Nagle cos przyszlo mu do glowy, wyciagnal reke.
– Pokaz, panie, ten nakaz. – Przyjrzal sie uwaznie pismu, potem je oddal. – To tylko zwykly glejt dla poborcy podatkow. Czyzby krol zbieral teraz daniny i od umarlych?
– Nic podobnego, panie. – Sir Roland zdawal sie urazony takim pomyslem. – I nie wieksze niz do tej pory. Ale jesli ta niewiasta jest tu, aby prowadzic nieoficjalne sledztwo, jego rezultat moze sprawic, iz zarowno miasto, jak i klasztor zostana oblozone karna danina. Nie powiem, ze na pewno beda, ale moga tu miec zastosowanie grzywny, konfiskata dobr
Przeor poczul sie pokonany. Jak dotad Henryk II powstrzymywal swoje chciwe dlonie, bylo jednak pewne, ze przy okazji najblizszego sprawowania sadow Cambridge zostanie ukarane grzywna, i to duza, za smierc jednego z najbardziej dochodowych monarszych Zydow.
Kazde naruszenie krolewskich praw dawalo wladcy sposobnosc napelnienia szkatuly kosztem winnych. Henryk uwaznie sluchal swoich poborcow podatkow, ktorzy sposrod jego podwladnych budzili najwiekszy strach. Jesli ten poborca doniesie mu o bezprawiu dokonanym w zwiazku ze smiercia dzieci, zeby zarlocznego lwa Plantagenetow wydra miastu serce.
– Czego od nas chcesz, sir Rolandzie? – z udreka zapytal przeor Gotfryd.
– Chce obejrzec ciala. – Slowa te zostaly wypowiedziane cicho, jednak smagnely przeora niczym bicz.
Grube na dwie stopy mury utrzymywaly chlod wewnatrz pustelni, lezacej na polanie na drugim krancu lasu, tam gdzie z Barnwell wyruszano polowac na jelenie, jednakze cela, w ktorej saksonska swieta Werberta spedzila swoje dorosle zycie – az dosyc gwaltownie zakonczyl je najazd Dunow – nie nadawala sie do tego, co miala zrobic Adelia. Po pierwsze, byla niewielka. Po drugie, mimo dwoch lamp, ktore dostarczyl przeor, panowaly w niej ciemnosci. Szczeline w murze przeslaniala drewniana okiennica. Przy malenkim wejsciu pod lukiem rosla wysoka do pasa trybula.
Do licha z sekretami, musi otworzyc drzwi, zeby miec wiecej swiatla – a muchy juz szturmowaly, pragnac dostac sie do srodka.
Jak oni mogli sie spodziewac, ze bedzie pracowac w takich warunkach?
Adelia polozyla swoja sakwe z kozlej skory na trawie na zewnatrz, otworzyla ja, by zobaczyc, co ma w srodku, potem przyjrzala sie jeszcze raz – i juz wiedziala, ze odsuwa te chwile, kiedy przejdzie przez drzwi.
To smieszne. Przeciez nie jest amatorem. Szybko uklekla i poprosila umarlych lezacych za owymi drzwiami, by przebaczyli jej to, co zrobi z ich szczatkami. Poprosila rowniez, zeby sprawili, aby nie zapomniala o naleznym im szacunku.
– Pozwolcie, niech wasze ciala i kosci powiedza mi to, czego nie moga powiedziec glosy.
Zawsze tak robila. Nie miala pewnosci, czy zmarli ja slysza, ale nie byla az taka ateistka jak jej przybrany ojciec, chociaz podejrzewala, ze to, co czeka ja dzisiejszego popoludnia, moze ja w kogos takiego zmienic.
Wstala, wyjela z sakwy ceratowy fartuch, wlozyla go, zdjela czepek, zawiazala na glowie helm z gazy ze szklanym okularem. I otworzyla drzwi do celi…
Sir Roland Picot, zadowolony z siebie, rozkoszowal sie spacerem. Poszlo latwiej, niz sie spodziewal. Te szalona kobiete, cudzoziemke, na pewno zdolalby sobie jakos podporzadkowac, ale nieoczekiwanym sukcesem stalo sie to, ze kogos tak waznego jak przeor Gotfryd z powodu powiazan z owa niewiasta rowniez mial w garsci.
Kiedy zblizyl sie do pustelni, przystanal. Wygladala jak zwielokrotniony ul. Boze, jakze ci dawni pustelnicy lubili niewygode. Widzial tez kobieca postac pochylona nad stolem tuz za otwartymi drzwiami.
By jeszcze ja sprawdzic, zawolal:
– Pani?
– Slucham?
Aha, pomyslal sir Roland. Jak latwo. Niczym chwytanie cmy. Kiedy sie wyprostowala i odwrocila w jego strone, przemowil:
– Pamietasz mnie, pani? Jestem sir Roland Picot, ktoremu przeor…
– Nie obchodzi mnie, kim jestes – rzucila. – Wlaz do srodka i odpedzaj muchy.
Wyjrzala, zobaczyl odziana w fartuch dziwaczna postac o glowie owada. Istota zerwala garsc trybuli i wetknela mu do reki.
Nie takie plany mial sir Roland, lecz poszedl za nia, przeciskajac sie z niejakim trudem przez wejscie do owego ula.
A potem znowu sie przecisnal, tyle ze w druga strone.
– O moj Boze.
– O co chodzi? – Byla zla, podenerwowana. Oparl sie o luk drzwi, oddychajac ciezko.
– Slodki Jezu, miej milosierdzie dla nas wszystkich. – Smrod byl okropny. A jeszcze gorsze to, co lezalo na stole.
– No to stoj w drzwiach – mruknela zirytowana. – Umiesz pisac?
Sir Roland przytaknal z zamknietymi oczyma.
– To pierwsza rzecz, jakiej ucza poborcow podatkow. Wreczyla mu tabliczke i krede.
– Notuj to, co bede mowila. I przy okazji odganiaj muchy. Zlosc zniknela z jej glosu, pojawil sie w nim beznamietny ton.
– Zwloki mlodej osoby plci zenskiej. Na czaszce zostalo jeszcze kilka jasnych wlosow. A zatem jest to… – przerwala, aby zerknac na liste, ktora wypisala inkaustem na grzbiecie