– W takim razie czymze sie przejmowac? – Chwycil ja za reke, aby wypowiedziec blogoslawienstwo dla pograzonych w zalobie. „Niech pochwalony bedzie na wieki Bog nasz, wladca wszechswiata, prawdziwy sedzia'.

Przez chwile Adelia poczula wdziecznosc. Moze sprawilo to blogoslawienstwo, moze obecnosc zyczliwych ludzi albo narodziny dziecka Diny.

Jednak, pomyslala, Szymon, niewazne jak zostanie pochowany, nie zyje. Swiatu odebrano cos bardzo cennego. I ty, Adelio, jestes powolana, aby ustalic, czy stalo sie to przypadkowo, czy tez za sprawa morderstwa. Nikt inny nie zdola tego zrobic.

Wciaz czula niechec do badania ciala Szymona, ktora, jak sobie uswiadomila, byla czesciowo lekiem przed tym, co mogla odkryc. Jesli zabila go owa przebywajaca na wolnosci bestia, zadala smiertelny cios nie tylko czlowiekowi, ale takze zdecydowaniu Adelii, by kontynuowac misje. Bez Szymona cala odpowiedzialnosc spadala wszak na medyczke, a bez Neapolitanczyka byla tylko jak samotna, zlamana i bardzo drzaca trzcina.

Jednak rabin, ktoremu sir Rowley tlumaczyl teraz cos bardzo szybko, nie mial zamiaru dopuszczac jej w poblize ciala Szymona z Neapolu.

– Nie – powtarzal. – W ogole nie, a juz na pewno nie kobieta.

– Dux femina facti – wtracil sie przeor Gotfryd, pragnac jakos pomoc.

– Sir, przeor ma racje – blagal Rowley. – Osoba powolana do przeprowadzenia badania jest kobieta. Zmarli przemawiaja do niej. Mowia jej o przyczynie swojej smierci, z czego mozna wydedukowac, kto byl jej sprawca. Jestesmy to winni temu zmarlemu, winni sprawiedliwosci, musimy sprawdzic, czy zabojca dzieci byl takze jego zabojca. Na litosc boska, czlowieku, on to robil dla twojego ludu. Jesli zostal zamordowany, to nie chcesz, zeby go pomszczono?

– Exoriare aliauis nostris ex ossibus ultor – przeor wciaz przychodzil z pomoca. – Mscicielu, powstan z moich martwych kosci.

Rabin sie sklonil.

– Sprawiedliwosc to rzecz dobra, panie – rzekl – ale poznalismy, ze znalezc mozna ja tylko na drugim swiecie. Prosisz, aby tego dokonac, zaklinajac sie na Boga, ale jakze my mozemy uradowac Pana, lamiac Jego prawa?

– Dumny nedzarz – powiedziala Gyltha do Adelii, potrzasajac glowa

– Wlasnie to czyni go Zydem.

Czasem lekarka zastanawiala sie, jak ta rasa i religia przetrwaly w obliczu niemal powszechnej oraz niewytlumaczalnej wrogosci. Bezdomnosc, przesladowania, ponizenia, proby ludobojstwa. Narod zydowski doznal wszystkich tych rzeczy i dlatego jeszcze bardziej kurczowo trzymal sie swojej tozsamosci. W trakcie pierwszej krucjaty armie chrzescijan, o glowach pelnych religijnego zapalu i trunkow, uznawaly za swoj ewangeliczny obowiazek nawracanie Zydow na ziemiach, ktore przemierzaly. Stawiano ich przed wyborem miedzy chrztem a smiercia. Odpowiedzia byly tysiace zabitych wyznawcow judaizmu.

Rabin Gotsce nalezal do ludzi rozsadnych, ale predzej umarlby na stopniach owej wiezy, niz pozwolil na zlamanie zasad swojej wiary i na to, zeby kobieta dotknela zwlok mezczyzny. Niewazne, jak wiele pozytku mogl przyniesc ten dotyk.

Co tylko pokazuje, pomyslala Adelia, ze trzy wielkie religie sa przynajmniej zgodne co do nizszosci jej plci. Zaiste, pobozny Zyd codziennie dziekowal w swoich modlitwach Bogu, iz nie urodzil sie kobieta.

Podczas gdy medyczka milczaco analizowala niewesole spostrzezenie, obok toczyla sie zacieta dyskusja, w ktorej najczesciej slychac bylo glos sir Rowleya. Wreszcie zwrocil sie do niej.

– Udalo mi sie zyskac tyle – oznajmil. – Przeor i ja zostaniemy dopuszczeni, aby spojrzec na cialo. Mozesz stac na zewnatrz i mowic nam, na co mamy patrzec.

Glupie, ale chyba to zadowoli wszystkich, lacznie z nia…

Z duzym wysilkiem Zydzi zaniesli cialo do komnaty na szczycie wiezy, jedynej niezajetej, tam gdzie po raz pierwszy ona, Szymon i Mansur spotkali sie ze Starym Beniaminem i Jehuda.

Rabin, jakby lekajac sie religijnych ekscesow, kazal Adelii czekac na polpietrze, przy schodach na dole, razem ze Strozem. Uslyszala, jak otwierane sa drzwi izby. Nim zamknely sie ponownie, dobiegl ja jeszcze urywek spiewu Starego Beniamina, nucacego Tehilim, splywajacy w dol schodow.

Picot ma racje, pomyslala. Szymona nie nalezy skladac do grobu, nie wysluchawszy go wczesniej. Duch tego czlowieka uznalby to za najgorsze zbezczeszczenie.

Usiadla na kamiennym schodku i skupila sie, kierujac umysl ku mechanizmowi smierci przez utoniecie.

Nie bylo latwo. Nie mogla wyciac fragmentu pluc, aby sprawdzic, czy sa wzdete, czy zawieraja mul albo glony, diagnoze bedzie musiala wiec oprzec na wykluczaniu innych przyczyn zgonu. W rzeczy samej, pomyslala, prawdopodobnie nie znajdzie w ogole zadnych dowodow wskazujacych na morderstwo. Przypuszczalnie zdola tylko ustalic, ze nastapilo utoniecie, ale czy Szymon byl zywy, kiedy wpadal do wody pozostanie zagadka: wpadl sam, czy go wepchnieto?

Uslyszala glos Starego Beniamina. „Panie, Ty dla nas byles ucieczka z pokolenia na pokolenie…' I lomot butow poborcy podatkow, schodzacego do niej po schodach.

– Wyglada na spokojnego. Co mamy robic?

– Czy na ustach i nozdrzach jest piana? – zapytala.

– Nie. Umyli go.

– Nacisnij klatke piersiowa, jesli bedzie piana, otrzyj ja i nacisnij znowu.

– Nie wiem, czy rabin mi pozwoli. Rece goja. Adelia wstala.

– Nie pytaj go, po prostu to zrob! – Znowu stala sie medykiem badajacych umarlych. Rowley pospieszyl na gore.

„…W nocy nie ulekniesz sie strachu ani za dnia – lecacej strzaly…'

Oparla sie o trojkat okiennej szczeliny obok niej, bezmyslnie glaskala Stroza po lbie i ogladala krajobraz, ktory widziala juz kiedys: rzeke, drzewa i wzgorza za nimi, niczym z Wergiliusza.

Ale ja wlasnie obawiam sie strachu nocy, pomyslala.

Sir Rowley znowu znalazl sie przy niej.

– Piana – stwierdzil krotko. – Dwa razy. Rozowawa. Czyli do wody trafil zywy. To juz na cos wskazuje, ale jeszcze niczego nie dowodzi. Mogl dostac ataku serca i wpasc do rzeki.

– Czy ma siniaki? – spytala.

– Zadnego nie widze. Sa rozciecia miedzy palcami. Stary Beniamin powiedzial, ze znalezli tam lodygi roslin. Czy to cos oznacza?

Raz jeszcze, pomyslala, oznacza to, ze Szymon zyl, kiedy wpadal do rzeki. W tej strasznej chwili, kiedy umieral, lapal sie trzcin i sitowia, ktore zostaly mu w rece zacisnietej w smiertelnym skurczu.

– Szukajcie siniakow na plecach – polecila – ale nie kladzcie go twarza do dolu, to wbrew prawu.

Tym razem uslyszala, jak Picot kloci sie z rabinem. Rowley i Gotsce mowili ostrym tonem. Stary Beniamin nie zwracal uwagi na zadnego z nich.

„Pozwala mi lezec na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie odpoczac moge'.

Sir Rowley wygral spor. Wrocil do niej.

– Tutaj i tutaj ciagna sie siniaki – oznajmil, kladac dlon na ramieniu, potem na drugim, aby pokazac linie poprzez gorna czesc plecow. – Pobito go?

– Nie. Cos takiego czasem sie zdarza. Walka, aby wydobyc sie na powierzchnie, zrywa miesnie wokol barkow i szyi. On utonal, Picot. To wszystko, co moge powiedziec. Szymon utonal.

– Jest jeszcze jeden bardzo szczegolny siniak – dodal Rowley. – Tutaj.

Tym razem wygial reke za plecy, poruszyl palcami i odwrocil sie, aby mogla je zobaczyc. Wskazal miejsce miedzy dolnymi krawedziami lopatek.

– Co moglo go spowodowac? Widzac, jak kobieta marszczy brwi, splunal na stopien schodow i przykleknal, by nakreslic maly, wilgotny krag na kamieniu.

– To wlasnie tak wyglada. Okragle. Dosc szczegolne, tak jak mowilem. Co to jest?

– Nie wiem – ogarnela ja zlosc. Tymi swoimi glupimi prawami, swoim obawami przed pierworodna nieczystoscia kobiet, swoim nonsensem, oni wznosili bariere miedzy medykiem a pacjentem. Szymon wolal do niej, a nie pozwalali jej go wysluchac. – Przepraszam – powiedziala.

Weszla po schodach i wmaszerowala do komnaty. Cialo lezalo na boku. Nie minela chwila, a juz stamtad wymaszerowala.

– Zostal zamordowany – oznajmila Rowleyowi.

– Drag do odpychania lodki?

– Prawdopodobnie.

– Przytrzymali go nim pod woda?

– Tak – powiedziala.

Rozdzial 11

Mur kurtynowy stanowil bastion, zza ktorego lucznicy mogli odpierac atak na zamek – i odparli podczas wojny Stefana z Matylda. Dzisiaj panowal tam spokoj, bylo pusto, wyjawszy chodzacego po nim straznika i odziana w plaszcz kobiete z psem, ktora stala przy krenelazu. Wartownik pozdrowil ja, ale nie doczekal sie odpowiedzi.

Jakie piekne popoludnie… Zachodni wietrzyk odsunal deszcz dalej na wschod i pedzil welniste chmurki po bladoniebieskim niebie. Dodawal urody i piekna, a jeszcze lepiej czynil to tam, gdzie spogladala Adelia, na dole, wydymajac plocienne dachy straganow, lopoczac proporcami na lodziach przycumowanych obok mostu, jeszcze nizej kolyszac wierzbowymi galeziami, w zsynchronizowanym tancu. Marszczyl tez rzeke, tworzac na niej blyszczace, nieregularne falki.

Ale ona tego wszystkiego nie widziala.

Jak to zrobiles, pytala zabojcy Szymona. Co takiego powiedziales, aby zwabic go w miejsce, skad mogles zepchnac do wody? Nie trzeba bylo wielkiej sily, aby przytrzymac dragiem dzgajacym plecy. Mogles oprzec sie na kiju calym ciezarem, sprawic, iz nie sposob spod niego umknac.

Minela chwila, dwie, podczas ktorych Szymon po omacku staral sie czegos chwycic jak chrabaszcz, az wreszcie zgaslo jego zlozone i pelne dobroci zycie.

Dobre nieba, jak to wygladalo? Ujrzala otaczajace cialo kleby mulu, omotujace je podwodne zielsko, widziala unoszace sie babelkami resztki oddechu. Zaczela ciezko dyszec, wspolodczuwajac panike ofiary… Tak jakby wciagala do pluc wode, a nie czyste powietrze Cambridge.

Przestan. To nic nie da.

A co da?

Bez watpienia doprowadzenie przed oblicze sprawiedliwosci jego zabojcy, ktory byl tez zabojca dzieci. Ale jakze to bedzie teraz trudne bez niego! „Medica, mozemy musiec zrobic dokladnie to, nim zakonczymy te sprawe. Myslec tak, jak mysli on'.

A ona odpowiedziala wtedy: „No to sam to rob. To ty tu jestes najsubtelniejszy'.

Вы читаете Mistrzyni sztuki smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату