Teraz musi wejsc w umysl, ktory widzial w smierci srodek dorazny, zas w przypadku dzieci – przyjemnosc.
Jednak potrafila dostrzegac tylko niesione przez to wszystko ograniczenia. Stala sie mniejsza. Wiedziala jedynie, ze do wscieklosci, jaka czula z powodu umeczenia dzieci, dolaczyla zlosc, ze oto zjawil sie jakis deus ex machina, aby wszystko sobie poustawiac na wlasciwych miejscach. Ona i Szymon byli dotad od tego oddzieleni, ponad wszystkim, ponad calym dzialaniem, byli tylko jego zwienczeniem, a nie kontynuacja. Dla niej, jak sadzila, oznaczalo to forme wyzszosci – podczas gry jej bogowie nie zostawali wszak protagonistami. Ta wyzszosc zniknela wskutek zamordowania Szymona. Ona sama zostala zas wrzucona miedzy graczy z Cambridge, rownie nieswiadoma i bezbronna jak kazda z tych drobnych, miotanych wichrem i losem figurek.
Demokratycznie wiec dolaczyla do zaloby, do Agnieszki siedzacej przy swoim przypominajacym ul szalasie, do lowczego Hugona, ktory oplakiwal siostrzenice, do Gylthy i wszystkich innych mezczyzn, i kobiet, co utracili kogos, kogo kochali.
Czula sie tak, poki nie uslyszala znajomych krokow zblizajacych sie wzdluz umocnien, krokow, na ktore czekala. Jedyna deske ratunku, ktorej mogla sie chwycic w tej topieli, stanowilo to, ze poborca podatkow wcale nie jest winien morderstw. Poczulaby sie szczesliwa, bardzo szczesliwa, mogac unizenie przeprosic go za swoje podejrzenia – tyle ze on powiekszal jeszcze bardziej cale to zmieszanie.
Wobec wszystkich ludzi poza najblizszymi Adelia starala sie wygladac na niewzruszona, okazujac nienaganne, lecz pelne dystansu maniery kogos powolanego do tego zawodu przez bostwo medycyny. Te pozory pomagaly radzic sobie z impertynencja i zbytnia poufaloscia, a od czasu do czasu wrecz arogancja, z jaka traktowali ja koledzy zacy, a na poczatku nawet pierwsi pacjenci. W rzeczy samej, wlasciwie uwazala sie za kogos wycofanego z rodzaju ludzkiego do jakiejs cichej, spokojnej kryjowki, gdzie jednak nikt inny nie mogl wejsc, bo tam byla narazona na ciosy.
Jednak osobie, ktorej kroki teraz slyszala, okazala smutek i panike, wzywala ja na pomoc, wspierala sie na niej, nawet w nieszczesciu cieszyla sie, ze jest razem z nia.
Dlatego twarz, jaka Adelia pokazala sir Rowleyowi Picotowi, nie miala zadnego wyrazu.
– Jak brzmial werdykt?
Nie wezwano jej, zeby zeznawala przed przysieglymi, spiesznie zgromadzonymi nad zwlokami Szymona. Sir Rowley uznal, ze nie bedzie dla niej dobrze ani tez nie bedzie do konca prawda, jesli zostanie przedstawiona jako ekspert od smierci.
– Po pierwsze, jestes kobieta, po drugie, cudzoziemka. Nawet jesliby ci uwierzyli, zyskalabys tylko zla slawe. Pokaze im siniak na jego plecach i wyjasnie, ze staral sie zbadac rachunki zabojcy dzieci i dlatego zostal jego ofiara. Ale watpie, zeby koroner i przysiegli, ci wszyscy prostacy, mieli tyle oleju w glowie, by z jakimkolwiek zrozumieniem podazyc za tak zlozonym tokiem rozumowania.
A teraz z jego spojrzenia pojela, ze nie mieli.
– Przypadkowa smierc przez utoniecie – oznajmil. – Oni mysleli, ze oszalalem. – Oparl dlonie o boki i ze zloscia sapnal, patrzac na rozciagajace sie w dole miasto. – Wszystko, co moge zdzialac, to nadwatlic ich przekonanie, ze to nie jeden z nich, lecz Zydzi zamordowali swietego Piotrusia i pozostalych.
Przez chwile w zamecie panujacym w glowie Adelii cos stanelo deba, pokazalo straszliwe zebiska, a potem schowalo sie znowu, przykryte smutkiem, rozczarowaniem i niepokojem.
– A pogrzeb? – zapytala.
– Ach – powiedzial – chodz ze mna. Stroz, poslusznie jak niewolnik, od razu sie zerwal i podreptal za nim.
Medyczka poszla za nimi wolniej.
Budynek stal przy drodze prowadzacej ku wielkiemu dziedzincowi. Gadanine zgromadzonych tam klerkow uciszylo stanowcze, ogluszajace walenie mlotka w drewniany pulpit, W rogu wznoszono nowy szafot po to, by ustawic tam trzy szubienice, ktorych uzyje sie, gdy po sadach opustoszeja lochy hrabstwa i ci, ktorzy trafia przed oblicze sprawiedliwosci, uslysza wyroki.
Niemalze na wysokosci przyszlych stryczkow, nieopodal zamkowej bramy, na podwyzszeniu, do ktorego prowadzily schody, postawiono dlugi stol i lawe, gdzie mieli zasiasc sedziowie, gorujac nad tluszcza.
Nieprzyjemny halas nieco zelzal, kiedy sir Rowley poprowadzil Adelie i jej psa troche dalej. Szesnascie lat krolewskiego pokoju Plantagenetow pozwolilo szeryfom z Cambridgeshire zrezygnowac tutaj z uzywania konstrukcji laczacej reszte warowni z ich kwaterami. Teraz schody prowadzily z nich w dol ku otoczonemu murem ogrodowi. Mozna tez bylo don wejsc z zewnatrz fortecy przez zwienczona lukiem brame.
W ogrodzie panowaly cisza i spokoj. Adelia uslyszala pierwsze wiosenne pszczoly, wylatujace z kwiatow.
Bardzo angielski ogrod stworzono, by sluzyl leczeniu i gotowaniu, a nie zeby cieszyc oczy. O tej porze roku brakowalo w nim jeszcze barw, wyjawszy kaczence miedzy kamieniami sciezki i zaledwie cien blekitu, gdzie kepa fiolkow wyrosla wzdluz podstawy muru. Pachnialo swiezo ziemia.
– Czy tutaj moze byc? – od niechcenia zapytal sir Rowley. Adelia wpatrywala sie w niego otepiala.
– To ogrod szeryfa i jego pani – odezwal sie z przesadnym spokojem. – Zgodzili sie, zeby pochowano tutaj Szymona.
Wzial ja za ramie i poprowadzil sciezka, tam gdzie rosla dzika wisnia, obsypana delikatnym bialym kwieciem. Trawa rosnaca wokol drzewa byla nieprzystrzyzona i uslana stokrotkami.
– Pomyslelismy, ze tutaj. Adelia zamknela oczy i odetchnela. Chwile potem powiedziala:
– Musze im zaplacic.
– Z pewnoscia nie – poborca podatkow zdawal sie urazony. – Powiedzialem, ze to ogrod szeryfa, ale powinienem raczej powiedziec, ze to ogrod krola, albowiem krol jest najwyzszym wlascicielem kazdego skrawka angielskiej ziemi, wyjawszy te nalezaca do Kosciola. Henryk Plantagenet jest przywiazany do swoich Zydow, a ja jestem jego czlowiekiem, trzeba bylo zatem tylko wytlumaczyc szeryfowi Baldwinowi, ze goszczac Zydow, ugosci krola. Zreszta w pewnym sensie rzeczywiscie to zrobi i to wkrotce, bo Henryk ma zlozyc wizyte na zamku juz niedlugo, co stanowilo kolejna rzecz, na ktora zwrocilem uwage jego wielmoznosci.
Umilkl na chwile, zmarszczyl brwi.
– Bede naciskal na krola, aby zydowskie cmentarze zalozono w kazdym miescie, ich brak to skandal. Nie potrafie uwierzyc, ze swiadomie na to pozwala.
A zatem tu nie chodzilo o pieniadze. Jednak Adelia wiedziala, wobec kogo ma dlug. Nadszedl czas, by go splacic i to z nawiazka.
Przykleknela na jedno kolano. Zlozyla Rowley owi Picotowi gleboki uklon.
– Sir, jestem twoja dluzniczka, nie tylko przez twoja zyczliwosc, ale takze ze wzgledu na podejrzenia o niegodziwosc, jakie zywilam wobec ciebie. Naprawde bardzo ich zaluje.
Spojrzal na nia.
– Jakich podejrzen? Skrzywila sie z niechecia.
– Sadzilam, ze to ty mozesz byc morderca.
– Ja?!
– Byles na krucjacie – zaznaczyla – tak jak on. Byles w Cambridge o stosownej porze. Byles wsrod tych, ktorzy znalezli sie w poblizu Kregu Wandlebury w noc, kiedy przeniesiono ciala dzieci… – Na boze zebra, w miare wykladania owej teorii, zdawala sie ona coraz bardziej uzasadniona, dlaczego w ogole mialaby za nia przepraszac? – Jakze inaczej moglam pomyslec? – zapytala go.
Zastygl niczym posag, jego blekitne oczy wpatrywaly sie w nia, palcem wskazywal na Adelie i na siebie w gescie pelnym niedowierzania.
– Ja? Zniecierpliwila sie.
– Teraz wiem, ze nieslusznie.
– Do licha ciezkiego i to jak – powiedzial z taka moca, ze az sploszyl jakiegos drozda. – Pani, chcialbym, zebys wiedziala, ze ja bardzo lubie dzieci. Podejrzewam, ze moglem nawet splodzic kilkoro, choc nie mam co do tego pewnosci. Rany boskie, ale ja przeciez scigalem tego niegodziwca, mowilem ci o tym.
– Zabojca mogl powiedziec to samo, a ty nie wyjasniles, dlaczego to robisz.
Zastanowil sie chwilke.
– Nie powiedzialem, prawda? Scisle mowiac, to jest tylko moja sprawa i… chociaz w tych okolicznosciach… – Spojrzal znowu w dol, na nia. – Powierze ci moj sekret, pani.
– Zachowam go tylko dla siebie – odparla. Nieco dalej, w ogrodzie znajdowal sie usypany z ziemi kopiec, na ktorym mozna bylo usiasc, nieopodal miejsca, gdzie mlode listki uformowaly gobelin na ceglanym murze. Wskazal go, a potem usiadl obok, zlaczone dlonie oparl na kolanie. Zaczal opowiesc o sobie.
– Powinnas wiedziec, ze jestem czlowiekiem, ktoremu szczescie sprzyja.
Sprzyjala mu fortuna, bo ojciec, siodlarz lorda Astona z Hertfordshire, zadbal o jego wyksztalcenie, sprzyjalo mu szczescie, bo jego postura i sila sprawily, ze ludzie zwracali na niego uwage, mial szczescie, iz natura obdarzyla go przy tym bystrym umyslem.
– Powinnas takze wiedziec, ze moje zdolnosci matematyczne sa nadzwyczajne. Tak jak moj talent do jezykow…
I nie cofasz sie, prac do przodu, pomyslala Adelia, rozbawiona. Podsluchala to powiedzenie u Gylthy.
Pan jego ojca wczesnie poznal sie na zdolnosciach mlodego Rowleya Picota i wyslal go do Szkoly Pitagorejskiej, tutaj w Cambridge, gdzie studiowal nauke Grekow i Arabow. Nauczyciele polecili go Gotfrydowi de Luciemu, kanclerzowi Henryka II, do ktorego trafil na sluzbe.
– Jako poborca podatkow? – naiwnie zapytala Adelia.
– Jako pisarz sadowy, na poczatek – odparl sir Rowley. – W koncu zwrocilem na siebie uwage samego krola.
– Jakzeby inaczej.
– Mam dalej opowiadac? – zapytal. – Czy moze lepiej porozmawiamy o pogodzie?
Zawstydzona, odparla:
– Prosze cie, opowiadaj dalej, moj panie. Naprawde jestem ciekawa. Dlaczego ja sie z nim draznie, pomyslala, w ten najwazniejszy z dni?
Bo on sprawia, ze ten dzien staje sie dla mnie znosny, dzieki wszystkiemu, co robi i mowi.
O moj Boze, pomyslala zszokowana. On mnie pociaga.
Owa swiadomosc przyszla nagle, niczym jakis atak. Jakby gromadzila sie i rosla w ciasnym oraz sekretnym miejscu gdzies w niej i nagle urosla do takich rozmiarow, ze dluzej nie mogla juz zostac niepostrzezona. Pociaga mnie? Az czula od tego slabosc nog, jej umysl spostrzegl otumanienie, a takze jakby niedowierzanie w to cos zupelnie nieprawdopodobnego, zaprotestowala wobec owej jaskrawej niedogodnosci.
On jest dla mnie mezczyzna zbyt lekkim i nie chodzi o wage, ale o charakter. To jest jakies nagle oczarowanie, szalenstwo, ktore ogarnelo mnie za sprawa wiosennego ogrodu i jego nieoczekiwanej zyczliwosci. A moze dlatego, ze zostala wlasnie opuszczona. To minie. To musi minac.
Z ozywieniem opowiadal o Henryku II:
– …jestem czlowiekiem krola, pod kazdym wzgledem. Dzis poborca podatkow, jutro… ten, kimkolwiek on zechce, zebym sie stal. – Odwrocil sie w jej strone. – Kim byl Szymon z Neapolu? Czym sie zajmowal?
– Byl… – Adelia probowala zebrac mysli. – Szymon? Tak… potajemnie pracowal dla krola Sycylii, miedzy innymi.
Splotla rece… Jemu nie wolno bylo zobaczyc, ze drza. Nie wolno. Skupila sie.
– Powiedzial mi kiedys, ze jest takim medykiem od spraw niematerialnych, takim, ktory naprawia zepsute sytuacje.