– Przez cztery lata nosilem na plecach mieczyk Wilhelma Plantageneta – wyjasnil. – Mialem go pod kolczuga, tak zeby nie ulegl zniszczeniu podczas walki. Zabieralem go do bitwy, wywozilem z niej. Wpil sie tak gleboko w moja skore, ze teraz jestem naznaczony krzyzem jak osiolek, co niosl Jezusa do Jerozolimy. To jedyna blizna, z ktorej jestem dumny.

– Zerknal na Adelie. – Chcesz ja zobaczyc? Usmiechnela sie do niego.

– Moze jeszcze nie teraz.

Jestes prosta dziewczyna, mowila sobie, oczarowana przez zolnierska opowiesc. Outremer, mestwo, krucjata to zludny romantyzm. Wez sie w garsc, kobieto.

– A zatem pozniej – powiedzial. Postawil swoje piwo i usiadl. – Gdzie skonczylem? Och, tak. Do tego czasu bylem juz w drodze do Aleksandrii. Musielismy powstrzymac Nur-ad- Dina, aby nie zbudowal statkow w portach egipskiego wybrzeza. Nie, Saraceni jeszcze nie przystapili do walki na morzu, jest takie arabskie przyslowie, ze lepiej sluchac pierdzenia wielbladow niz modlitw ryb, ale pewnego dnia i to uczynia. A zatem ruszylismy, walczac, przebijalismy sie przez Synaj.

Piasek, upal. Wiatr, nazywany przez muzulmanow chamsin, ktory klul w oczy. Znikad atakowali konni lucznicy, niczym jacys Scytowie.

– Byli jak centaury, wypuszczali w nas roj strzal gesty jak chmara szaranczy, ludzie i konie wygladali jak jeze.

Pragnienie.

A posrod tego wszystkiego Guiscard zachorowal. Bardzo ciezko.

– W calym swoim zyciu rzadko chorowal i od razu przerazil sie swoja smiertelnoscia. Nie chcial umierac w obcym kraju. „Rowley, zabierz mnie do domu', powiedzial. „Obiecaj, ze zabierzesz mnie do Andegawenii'. Obiecalem.

Wystepujac w imieniu swojego chorego pana, Rowley ukleknal przed krolem Jerozolimy, aby prosic o pozwolenie na powrot do Francji.

– Prawde mowiac, bylem nawet zadowolony. Zmeczylem sie zabijaniem. Czy po to wlasnie Chrystus zstapil na ziemie? Wciaz zadawalem sobie to pytanie. Spokojny sen zaczely zaklocac mi mysli o malym chlopczyku w grobowcu, wciaz czekajacym na swoj miecz. Nawet wtedy…

– Wypil ostatni lyk piwa, potem pokrecil glowa, znuzony. – Nawet wtedy czulem sie winny, kiedy sie zegnalem… Czulem sie jak zdrajca. Przysiegam ci, nigdy nie odjechalbym z tej wojny przed zwyciestwem, gdyby nie przypadl mi obowiazek zawiezienia Guiscarda do domu.

Owszem, nie odjechalbys, pomyslala. Ale dlaczego sie usprawiedliwiasz? Przeciez zyjesz, podobnie jak ci ludzie, ktorych zabilbys, gdybys zostal. Czemu bardziej sie wstydzic porzucenia takiej wojny niz jej kontynuowania? Moze w mezczyznach jest jakas brutalnosc – i na niebiosa, to wlasnie przez taka pierwotna brutalnosc we mnie drze.

Zaczal przygotowywac sie do podrozy powrotnej.

– Wiedzialem, ze nie bedzie latwo – oznajmil. – Bylismy w glebi Bialej Pustyni, w sporej miejscowosci zwanej Baharia, ale jesli Bog w ogole o niej slyszal, to bylbym zaskoczony. Zamierzalem kierowac sie z powrotem na zachod, aby dotrzec do Nilu i pozeglowac do Aleksandrii, wowczas wciaz jeszcze byla w przyjaznych rekach. Tam chcialem wsiasc na statek do Italii. Ale wyjawszy te scytyjska jazde, asasynow za kazdym krzakiem, zatrute studnie, to byli jeszcze nasi drodzy chrzescijanscy banici szukajacy lupu. A przez lata Guiscard zebral tyle relikwii i klejnotow, tyle aksamitu, ze mielismy wedrowac z taborem dlugim na dwiescie metrow, wrecz proszac sie o napad.

A zatem Rowley wzial zakladnikow. Kufel drgnal w rece Adelii.

– Wziales zakladnikow?

– Tak. Tam to powszechnie przyjeta rzecz. Nie dla okupu, jak robimy to na Zachodzie. W Outremerze zakladnicy to bezpieczenstwo.

Powiedzial, ze byli gwarancja, kontraktem, zywa forma dobrej woli, przyrzeczeniem iz ugoda zostanie dotrzymana, koniecznym elementem dyplomacji, a takze sposobem wymiany kulturowej miedzy roznymi rasami. Ksiazeta Frankow, nawet czteroletni, umacniali sojusze miedzy swoimi chrzescijanskimi ojcami i mauryjskimi moznymi. Synowie wielkich sultanow mieszkali zas w domach chrzescijan. Czasem nawet przez lata, jako gwarancja dobrego zachowania sie swych rodzin.

– Zakladnicy oszczedzaja przelewu krwi – wyjasnil. – To znakomity pomysl. Powiedzmy, ze jestes oblezony w miescie i chcesz dojsc do porozumienia z oblegajacymi. Zadasz od nich zakladnikow, zeby miec gwarancje, ze nie wejda gwalcic i mordowac, i ze gdy sie poddasz, nie wezma na tobie odwetu. I zalozmy tez, ze musisz oplacic okup, ale nie mozesz zebrac od razu calej potrzebnej sumy, zatem proponujesz zakladnikow jako zastaw za reszte. Zakladnikow uzywa sie prawie do wszystkiego. Kiedy cesarz Nicefor I Genik chcial pozyczyc na swoj dwor pewnego arabskiego poete, dal zakladnikow kalifowi tegoz poety, Harunowi al-Raszidowi, jako zapewnienie, ze ow czlowiek powroci w dobrym zdrowiu. To jak zobowiazanie w lombardzie. Pokrecila glowa zdziwiona.

– I to dziala?

– Perfekcyjnie – zastanowil sie chwile. – No, prawie zawsze. Nigdy nie slyszalem o straceniu zakladnika, kiedy tam bylem, chociaz mysle, ze pierwsi krzyzowcy mogli byc nieco bardziej niecierpliwi. – Przekonywal ja gorliwie: – Sama widzisz, to wspaniala sprawa. Utrzymuje pokoj, pomaga obu stronom zrozumiec sie wzajemnie. Na przyklad te mauryjskie laznie… My, ludzie Zachodu, nigdy bysmy ich nie poznali, gdyby jakis wysoko urodzony zakladnik nie zazadal, aby mu je zbudowano.

Adelia zastanawiala sie, jak ten system dziala w druga strone. Czego ci europejscy rycerze, o ktorych higienie nie miala zbyt wysokiego mniemania, uczyli tych, u ktorych przebywali?

Ale widziala, ze Rowley zbacza z drogi wiodacej do sedna. Pomyslala, ze wcale nie chce do niego dotrzec. Ja tez nie chce. To sedno bedzie czyms straszliwym.

– A zatem wzialem zakladnikow – powiedzial. Patrzyla, jak jego palce mna tunike na kolanach. Musial wyslac posla do Al-Hakima Biamrallaha, do Farafry. Przez jego ziemie biegla wiekszosc ich wedrowki.

– Hakim byl wyznania Fatymidow, byl szyita, a Fatymidzi trzymali nasza strone przeciwko Nur-ad-Dinowi, ktory nie byl szyita. – Mrugnal do niej. – Jak juz mowilem, to skomplikowane.

Emisariusz zawiozl ze soba dary i zadanie wydania zakladnikow, by zapewnic bezpieczne przejscie Guiscarda, jego ludzi i jucznych zwierzat do Nilu.

– Tam wlasnie zamierzalismy ich zostawic. Zakladnikow. Stamtad mieli odebrac ich ludzie Hakima.

– Rozumiem – odparla bardzo lagodnie.

– Hakim to byl stary, chytry lis – powiedzial Rowley z szacunkiem, jeden chytry lis skladal teraz hold drugiemu. – Biala broda, ale wiecej zon, niz ludzkie pojecie by zdzierzylo. On i ja kilkakrotnie spotykalismy sie w trakcie przemarszu, ruszalismy razem na lowy. Lubilem go.

Adelia, wciaz patrzac na dlonie Rowleya, ladne dlonie stale chwytajace material niczym drapiezny ptak ludzki przegub.

– I zgodzil sie?

– Och tak, zgodzil.

Emisariusz powrocil bez darow, za to z dwoma zakladnikami, chlopcami. Byli to Ubaid, kuzyn Hakima, oraz Dzaafar, jeden z jego synow.

– Ubaid mial, mysle, prawie dwanascie lat, Dzaafar, ulubieniec ojca, osiem.

Poborca umilkl, potem jego glos stal sie jakby nieobecny.

– Chlopcy odebrali dobre wychowanie jak wszystkie saracenskie dzieci. Byli podekscytowani tym, ze sa zakladnikami, danymi przez swojego wuja i ojca. To dodawalo im waznosci. Traktowali to jak przygode.

Wielkie dlonie wygiely sie, ukazujac kostki pod napieta skora.

– Przygode – powtorzyl. Zaskrzypiala furta ogrodu szeryfa i obok sir Rowleya i Adelii szybko przeszlo dwoch mezczyzn, niosacych lopaty. Uchylili przed nimi czapek. Dotarli pod wisnie, zaczeli kopac.

Bez slowa mezczyzna i kobieta zwrocili tam glowy, aby patrzec, tak jakby obserwowali wszystko z oddali, nie majac z tym nic wspolnego, jak gdyby to cos dzialo sie w zupelnie innym miejscu.

Rowleyowi ulzylo, ze Hakim wyslal nie tylko poganiaczy mulow i wielbladow, by pomoc przewozic dobra Guiscarda, ale takze kilku wojownikow, zeby ich strzegli.

– Do tego czasu nasza grupa rycerzy sie zmniejszyla. Jakub Selkirk i d'Aix polegli w Antiochii, Gerard de Nantes w karczemnej bijatyce. Jedynymi, ktorzy zostali z dawnej grupy, byli Guiscard, Konrad de Vries i ja.

Guiscard, zbyt slaby, aby dosiadac konia, jechal pod palankinem, w tempie zaleznym od tempa krokow niosacych go niewolnikow, zatem wedrowka przez spalone sloncem pustkowia okazala sie bardzo, bardzo powolna. Az wreszcie stan Guiscarda pogorszyl sie tak bardzo, ze nie dalo sie juz podrozowac.

– Bylismy w polowie drogi, rownie duzo mielibysmy do przejscia, gdybysmy chcieli zawrocic, jak i zmierzac dalej. Ale jeden z ludzi Haki-ma wiedzial o oazie mniej wiecej mile od traktu, a zatem zabralismy tam Guiscarda i rozstawilismy namioty. To byla malutka oaza, pusta, roslo tam jedynie kilka daktylowych palm, ale jakims cudem bylo zrodlo slodkiej wody. I wlasnie tam umarl.

– Przykro mi – oznajmila Adelia. Ponury nastroj mezczyzny siedzacego obok niej stal sie prawie namacalny.

– Mnie tez bylo. Bardzo. – Uniosl glowe. – Ale nie bylo czasu, zeby go oplakiwac. Ty ze wszystkich ludzi wiesz chyba najlepiej, co dzieje sie pozniej ze zwlokami, a w tym upale dzialo sie to szybko. Do czasu, jakbysmy dotarli nad Nil, trup bylby juz… no wiesz.

Jednak z drugiej strony Guiscard byl andegawenskim moznym, wujem Henryka Plantageneta, a nie jakims wloczega, nie wypadalo chowac go w anonimowej dziurze, wygrzebanej w egipskim piachu. Jego lud pragnalby, aby cos z niego wrocilo do ojczyzny, zeby dalo sie odprawic uroczystosci zalobne.

– Poza tym obiecalem mu przeciez, ze zabiore go do domu. I wlasnie wtedy, jak powiedzial Rowley, popelnil blad, ktorego skutki beda przesladowac go az po grob.

– Niech mi Bog wybaczy, podzielilem nasze sily.

Aby zalatwic wszystko szybciej, postanowil zostawic w oazie mlodych zakladnikow, a on i de Vries wraz z kilkoma sluzacymi pospiesznie ruszyli do Baharii, wiozac trupa z nadzieja, ze gdzies tam znajda kogos, kto zabalsamuje zwloki.

– Bylismy w koncu w Egipcie, a Herodot podaje wiele calkiem obrzydliwych szczegolow o tym, jak Egipcjanie konserwuja swoich zmarlych.

– Czytales Herodota?

– To, co pisal o Egipcie, u Herodota jest wiele informacji o Egipcie. Na litosc boska, pomyslala. Wybral sie na pustynie, kierujac opisem sprzed tysiaca lat.

Opowiadal dalej.

– Chlopcy byli zadowoleni z sytuacji. Strzeglo ich dwoch wojownikow Hakima, zostalo z nimi wielu sluzacych i niewolnikow. Na czas naszej nieobecnosci dalem im wspaniale ptaki Guiscarda, obaj chlopcy byli zdolnymi sokolnikami. Jedzenie, woda, namioty, schronienie na noc. A gdy zrobilem wszystko, co moglem, wyslalem jednego z arabskich sluzacych do Hakima, aby powiedzial mu, co sie stalo i gdzie sa chlopcy, na wypadek gdyby cos mi sie przytrafilo.

Cala lista usprawiedliwien. Musial ja rozwazac z tysiac razy.

– Myslalem, ze to my wystawiamy sie na niebezpieczenstwo. De Vries i ja, jako ze jechalismy tylko we dwoch. Chlopcy powinni byc wystarczajaco bezpieczni. – Odwrocil sie do medyczki, jakby chcial nia potrzasnac. – Do czorta, to byl ich kraj.

– Tak – powiedziala Adelia.

Z glebi ogrodu, gdzie dwaj mezczyzni kopali grob Szymonowi, dobiegaly regularne odglosy: szurniecie i szum, szurniecie i szum. Nabierano i rozsypywano ziemie. Jednak to wszystko dzialo sie cztery tysiace mil od tygla goracego piasku, w ktorym teraz Adelia byla z Rowleyem, ledwie mogac oddychac.

Sporzadzono specjalna uprzaz, aby palankin ze zwlokami Guiscarda dalo sie wiezc miedzy dwoma zwierzetami. Majac do towarzystwa jedynie poganiaczy mulow, sir Picot oraz jego towarzysz ruszyli tak szybko, jak tylko zdolali.

– Okazalo sie, ze w Baharii nie ma nikogo znajacego sie na balsamowaniu, ale znalazlem jakiegos starego szamana, ktory specjalnie dla mnie wycial mu serce i zamarynowal,

Вы читаете Mistrzyni sztuki smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату