szczesciem? Niczym. Kimze sa zmarli, aby zabierac mi zycie?

Uporzadkowawszy sobie te sprawy, polozyla sie, zamknela oczy, ziewajac, nasycona. Ale kiedy osuwala sie w sen, jej ostatnia swiadoma mysl dotyczyla lechtaczki i tego, jakze zaskakujacy i cudowny to organ. Nastepnym razem, gdy bedzie robila sekcje zwlok kobiety, musi poswiecic mu wiecej uwagi.

Zawsze, wszedzie pozostawala medykiem.

Obudzila sie, protestujac przeciwko temu, ze ktos ciagle powtarza jej imie, chciala dalej spac. Poczula ostry zapach ubran trzymanych w miecie z obawy przed molami.

– Gyltha? Ktora godzina?

– Nocna. Czas wstawac, dziewczyno. Przynioslam ci swieze ubrania.

– Nie! – Wciaz czula sie zesztywniala, bolaly ja siniaki. Zostaje w lozku. Zdobyla sie tylko na male ustepstwo, otwierajac jedno oko. – Co z Ulfem?

– Spi snem sprawiedliwych. – Szorstka dlon Gylthy musnela policzek Adelii. -Ale oboje musicie wstawac, zgromadzili sie rozni wielmoze i chca, zebyscie odpowiedzieli im na pytania.

– Spodziewalam sie tego – oznajmila medyczka zmeczonym glosem. Szybko wzieli sie do sadzenia. Zeznania jej i Ulfa mogly okazac sie kluczowe, ale istnialy tez rzeczy, o ktorych lepiej bylo sobie nie przypominac.

Gyltha poszla po cos do jedzenia, kawalki bekonu plywajace w gestej, smakowitej polewce, zas Adelia poczula sie tak glodna, ze az dzwignela sie do pozycji siedzacej.

– Sama umiem jesc.

– Nie, do licha, nie umiesz! – Nie potrafiac znalezc stosownych slow, swoja wdziecznosc za bezpieczny powrot wnuka Gyltha najlepiej mogla wyrazic, wpychajac Adelii do ust lyzki pelne strawy, niczym malemu pisklakowi.

Bylo tez jeszcze jedno pytanie, ktore nalezalo zadac miedzy kesami bekonu.

– Gdzie oni zamkneli…?

Nie potrafila sie zmusic, aby wypowiedziec imie oblakanej kobiety. Wlasnie dlatego, ze jest oblakana, pomyslala, czujac jeszcze wieksze zmeczenie, musze przypilnowac, zeby jej nie torturowali.

– W izbie obok. Usluguja jej niczym krolewnie. – Usta Gylthy pomarszczyly sie jakby dotkniete kwasem. – Oni w to wszystko nie wierza.

– W co nie wierza? Kto nie wierzy?

– W to, ze ona robila… te rzeczy razem z nim. Gyltha tez nie potrafila wymowic imion zabojcow.

– Ulf moze im opowiedziec. Ja tez. Gyltha, to ona wrzucila mnie do tego szybu.

– A widzialas ja, jak to robila? A co warte jest slowo Ulfa? Jakiegos ciemnego smarka, co sprzedaje wegorze razem ze swoja ciemna babka?

– To byla ona! – Adelia wyplula jedzenie, poczula, ze panika podchodzi jej do gardla. Czym innym bylo oszczedzenie mniszce tortur, a czym innym puszczenie jej wolno. Weronika miala chory umysl, ona mogla to wszystko zrobic raz jeszcze.

– Piotr, Maria, Harold, Ulryk… Oczywiscie, ze oni z nia poszli, bo jej ufali. Zakonnica? Czestujaca jujuba, ktorej przyrzadzania nauczyl ja krzyzowiec? A potem wystarczylo tylko przylozyc im do nosa laudanum. A wierz mi, w konwencie maja tego spory zapas.

Medyczka znowu oczyma wyobrazni ujrzala, jak delikatne dlonie wzniesione w modlitwie zmieniaja sie w zelazne szpony.

– Wszechmogacy Boze. – Otarla czolo.

Gyltha wzruszyla ramionami.

– Najwyrazniej siostry od Swietej Raddy nie robia takich rzeczy.

– Ale kluczem do wszystkiego byla rzeka. Wiem, dlatego weszlam do jej lodki. Ona miala swobode podrozowania rzeka. Do Grantchester, do niego. Wszyscy ja znali, ludzie machali jej na powitanie albo nawet w ogole juz nie zwracali na nia uwagi. Mniszka wiozaca zapasy dla pustelniczek? Nikt nie sprawdzal, dokad ona plywa i chodzi, a juz na pewno nie przeorysza Joanna. A Walburga, jesli z nia akurat byla, to zawsze ja wczesniej opuszczala, idac do ciotki. Co oni mysleli, ze co ona robi, jak zostaje poza klasztorem cala noc?

– Ja to wiem, Ulf to wie. Ale popatrz… – Gyltha weszla w role adwokata diabla. – Ona jest niemal tak samo poobijana jak ty. Przyprowadzili jedna z siostr, zeby ja wykapala, ja bym nie dotykala wiedzmy, ale zerknelam tam. Wszedzie ma siniaki, slady ugryzien, oko zapuchniete jak u ciebie. Ta zakonnica, co ja myla, beczala nad tym, jak to biedactwo ucierpialo i ze to wszystko dlatego, ze przyszla ci pomoc.

– Ona… to lubila. Ona lubila, jak ja bil. Naprawde.

Gyltha odsunela sie, krzywiac, nie rozumiejac tych slow. Jak wyjasnic, jak wyjasnic komukolwiek, ze wydawane przez mniszke okrzyki przerazenia, wtedy gdy napastowala ja bestia, mieszaly sie z wyraznymi piskami szalenczego zadowolenia?

Ona nie umie zrozumiec takiej perwersji, z rozpacza pomyslala Adelia. Ja zreszta tez nie.

– Zwabila do niego te wszystkie dzieci – powiedziala tepo. – I to ona zabila Szymona.

Miska wyslizgnela sie Gylcie z reki, potoczyla po podlodze, zupa chlupnela na szerokie, wiazowe deski.

– Mistrza Szymona?

Adelia myslami wrocila do Grantchester, do uczty. Patrzyla, jak Szymon z Neapolu, podekscytowany, rozmawia z poborca podatkow, siedzacym na krancu wysokiego stolu, o rachunkach w jego trzosie, a tylko kilka miejsc dalej jest gospodarz biesiady, ktorego oskarzaly te rachunki, zas jeszcze kilka miejsc dalej kobieta, zwabiajaca do niego ofiary morderstw.

– Widzialam, jak kazal zabic Szymona. – Ujrzala ich znowu. Tanczacych razem, krzyzowca i mniszke, gdy jedno wydawalo polecenie drugiemu.

Dobry Boze, juz wtedy powinna sie domyslic. Wybuchowy, nienawidzacy kobiet brat Gilbert mial racje, kiedy mowil do niej tamte slowa, chociaz i on nie wiedzial o najwazniejszym…

„Zostaja tam cala noc. Nurzaja sie w rozpuscie i zadzy. W porzadnym domu zakonnym zostalyby juz wychlostane, tak ze ich tylki az splynelyby krwia, ale gdzie jest ich przeorysza? Na lowach!'

Szymon wyszedl wczesniej, chcial przyjrzec sie rachunkom, ktore zdobyl, i znalezc ow, bedacy przyczyna rzucenia na Zydow podejrzen o morderstwo. Gospodarz uczty wrocil z ogrodu po krotkiej nieobecnosci, po tym jak wyslal swoja kreature w droge.

– Ona wczesniej wyszla z biesiady w Grantchester. Mysle, ze widzialam pozniej inne zakonnice, ale ja nie. Na pewno? Tak, jestem pewna. A przeorysza zostala nawet jeszcze dluzej.

A potem co? Ta najlagodniejsza i najbardziej anielska z siostr…?

„Mistrzu Szymonie, to taki dlugi spacer poprzez ciemna noc, moze podwiezc cie lodka do domu? Tak, tak, mam miejsce. Jestem sama, ucieszy mnie czyjes towarzystwo'.

Adelia pomyslala o wodach zacienionych wierzbami, wiotkiej figurze i nadgarstkach twardych jak stal, cisnacych drag do wody, napierajacych nim na mezczyzne, dzgajacej zerdzia jak oscieniem w rybe, podczas gdy Szymon miotal sie i wreszcie utonal.

– Kazal jej zabic Szymona i ukrasc mu trzos – oznajmila medyczka.

– Zrobila to, co jej kazal, bo byla jego niewolnica. W tej otchlani musialam odebrac jej Ulfa, mysle, ze chciala go zabic, zeby jej nie wydal.

– A czyz ja tego nie wiem? – zapytala Gyltha, machala rekoma, niemal opedzala sie od tej wiedzy. -A czy Ulf mi nie mowil, co ona zrobila?

1 czy ja nie wiem, co oni oboje zrobiliby chlopakowi, gdyby dobry Pan nie zeslal ciebie, abys ich powstrzymala? Czy ja nie wiem, co oni zrobili innym… – Zmruzyla oczy, zmieniajac je w waskie kreski, wstala.

– Chodzmy do tego pokoju obok i zadusmy ja poduszka.

– Nie. Wszyscy musza wiedziec, co zrobila. I co on zrobil. Rakszasa uciekl sprawiedliwosci. Jego straszliwy koniec… Adelia otrzasnela sie, by nie przywolac tamtej wizji o swicie… To nie bylo spotkanie z obliczem sprawiedliwosci. Usuniecie owej istoty z ziemi, ktora plugawila swoja obecnoscia, nie wyrownywalo szalek wagi, z ktorych na jednej lezal stos malych cialek, pozostawionych przez demona na jego drodze z Ziemi Swietej.

Nawet gdyby zlapali te kreature, zaciagneli ja przed sad i stracili, te szalki wciaz by sie jeszcze nie wyrownaly, wlasnie za sprawa owych malych, poszarpanych cial. Chociaz ludzie przynajmniej dowiedzieliby sie wtedy, co sie stalo, i ujrzeli za to zaplate. Zydzi zostaliby publicznie oczyszczeni z zarzutow. A co najwazniejsze, obroniono by prawo, zmieniajace chaos w porzadek, odrozniajace cywilizowana ludzkosc od zwierzat.

Kiedy Gyltha pomagala jej sie ubrac, Adelia zbadala swoje sumienie, by sprawdzic, czy nie porzucila juz moze swoich obiekcji wzgledem kary smierci. Nie, nie porzucila. To nadal pozostawalo swiete. Szalenca z pewnoscia nalezalo powstrzymac, jednak nie zabijac w imieniu prawa. Rakszasa uniknal postawienia przed sadem, ale jego wspolniczka nie moze. Czyny Weroniki nalezy przedstawic publicznie, tak by wprowadzic do swiata nieco rownowagi.

– Ona musi stanac przed sadem – powiedziala medyczka.

– Myslisz, ze tak bedzie? Ktos zapukal do drzwi. Przeor Gotfryd.

– Moje drogie dziewcze, moje biedne, drogie dziewcze. Dzieki skladam Panu za twoja odwage i poswiecenie.

Nie interesowaly ja jego modlitwy.

– Przeorze, ta mniszka… Ona byla wspolniczka mordercy. Zabijala tak jak on, zamordowala Szymona z Neapolu bez namyslu. Wierzysz w to?

– Obawiam sie, ze musze. Sluchalem opowiesci Ulfa, ktory choc nieco otumaniony przez srodek, jaki mu podala, nie pozostawial zadnych watpliwosci, ze to wlasnie ona go uprowadzila do tego miejsca, gdzie jego zycie znalazlo sie w niebezpieczenstwie. Sluchalem takze tego, co mieli do powiedzenia sir Rowley i mysliwy. Tego samego wieczoru odwiedzilem z nimi owa jame…

– Byles na Wandlebury?

– Musialem – ciezko oznajmil przeor. – Jeszcze nigdy nie znalazlem sie tak blisko piekla. O Boze! Jakiez to narzedzia tam znalezlismy! Jedyna radosc w tym, ze dusza sir Joscelina bedzie sie smazyc teraz cala wiecznosc. Joscelin… – wypowiedzial to imie z moca, tak aby latwiej mu bylo w to wszystko uwierzyc. – Pochodzil stad. Sadzilem, ze to on zostanie nowym szeryfem tego hrabstwa. – Znuzone oczy przeora ozywila iskra oburzenia. – Ja nawet przyjalem z tych ohydnych rak darowizne na nasza nowa kaplice.

– Pieniadze Zydow – powiedziala Adelia. – Byl je winny Zydom. Zakonnik westchnal.

– Przyjmuje, ze tak bylo. Ale przynajmniej nasi przyjaciele z wiezy zostali teraz oczyszczeni.

– A czy miasto zdaje sobie sprawe z tego, ze zostali oczyszczeni? – Medyczka dosyc nieelegancko wskazala palcem w strone izby, gdzie zamknieto mniszke. – Postawia ja przed sadem?

Zaczynala sie niecierpliwic. W slowach przeora byla taka rezerwa, jakby mglistosc.

Podszedl do okna, nieco uchylil okiennice.

– Mowili, ze bedzie padac. Swit byl istna „pasterska przestroga'. Dobrze, ogrody potrzebuja tego po suchej wiosnie.

Zamknal okiennice.

– Tak, ich niewinnosc ma zostac ogloszona przez sedziow, wszem wobec, dzieki niech beda niebiosom, ze sady jeszcze trwaja. Ale jesli chodzi o te… kobiete… Poprosilem o zwolanie zebrania wszystkich zaznajomionych ze sprawa, zeby dotrzec do prawdy. Teraz sie wlasnie schodza.

Вы читаете Mistrzyni sztuki smierci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату