– Co konkretnie ma pan na mysli? – zapytal.

– Na przyklad to, ze przez wiele dlugich miesiecy ten biedny czlowiek nigdy nie wiedzial, nad czym wlasciwie pracuje. Prosze pamietac, ze obowiazuje nas tajemnica. Oczywiscie doktor Knight i inni nasi dokumentalisci sa godni zaufania na rowni z ich zwierzchnikami, jednakze poinstruowano nas, ze im mniej osob bedzie wiedzialo o ostiackim odkryciu, tym lepiej. Tak wiec Knight i pozostali byli utrzymywani w niewiedzy.

Randall oniemial ze zdumienia.

– Nie rozumiem, jak on mogl pracowac, skoro nie pokazaliscie mu tych nowo odkrytych tekstow?

– Nie pokazalismy ani Florianowi, ani innym calosci – odparl profesor. – Niektore kluczowe ustepy udostepnilismy Knightowi, a inne wersy czy akapity pozostalym. Powiedzialem mu, ze pracuje nad apokryficznym kodeksem nowotestamentowym i zamierzam opublikowac prace naukowa na ten temat. Musialem ukryc przed nim prawde. Fragmenty tekstu, ktore ode mnie otrzymal, byly tak niekompletne, przemieszane i trudne, ze zapewne mocno sie glowil, o co w tym wszystkim chodzi. Florian mial jednak poczucie przyzwoitosci i nie probowal mnie wypytywac.

– Chce pan powiedziec, profesorze, ze panski dokumentalista, doktor Florian Knight, nic nie wie o Drugim Zmartwychwstaniu?

– Nie wiedzial, az do wczorajszego popoludnia. Kiedy przyjechalem z Oksfordu, zeby go przygotowac do roli panskiego konsultanta w Amsterdamie, uznalem, ze moge mu wreszcie ujawnic cala prawde. Biblia juz sie drukuje i zeby Florian byl panu w pelni przydatny, musial poznac wszystkie fakty zwiazane z donioslym odkryciem profesora Montiego. Dlatego wlasnie tu przyjechalem, zeby mu osobiscie opowiedziec o Ewangelii wedlug Jakuba i o Pergaminie Petroniusza. Musze przyznac, ze byl zdruzgotany.

– Zdruzgotany? – zdziwil sie Randall. – W jakim sensie?

– Hmm… moze oszolomiony byloby wlasciwszym slowem – odparl uczony. – Byl oszolomiony, zupelnie zaniemowil, a potem wpadl w ogromna ekscytacje. Na pewno pan rozumie. Dla tego czlowieka Biblia jest calym zyciem i moje rewelacje mogly go w pewnym sensie przytloczyc.

Randall czul narastajaca ciekawosc.

– I zaraz po tym zachorowal? – zapytal.

– Co takiego? No nie, nie zachorowal w mojej obecnosci.

– Ale gdy sie rozstaliscie, wrocil do domu i od razu poczul sie zle?

– Chyba tak wlasnie bylo – odrzekl Jeffries, znow szarpiac nerwowo wasy. – Mielismy sie ponownie spotkac wieczorem na kolacji, przedyskutowac szczegoly jego pracy w roli panskiego konsultanta. Niedlugo przed umowiona pora odebralem ten tajemniczy telefon od panny Hughes. Powiedziala, ze Florian nie moze przyjsc i nie bedzie mogl podjac tej pracy. Lekarz zalecil mu, zeby nawet nie rozwazal takiej mozliwosci. Co wiecej, nikt nie powinien go odwiedzac przez tydzien albo dwa. – Profresor pokrecil glowa. – Fatalnie, zaiste fatalnie. Jestem skonfundowany. Nie dowiemy sie juz niczego wiecej, przynajmniej na razie, i bedziemy po prostu musieli obyc sie bez Floriana Knighta. Sadze, ze mamy tylko jedno wyjscie – zwrocil sie do Wheelera. – Trzeba znalezc kogos, kto go zastapi. Mam jeszcze trzech innych dokumentalistow, ktorzy dla nas pracuja to zrownowazeni mlodzi ludzie. Mozemy chyba wyslac jednego z nich z panem Randallem do Amsterdamu, choc oczywiscie zaden nie dorownuje doktorowi Knightowi, ktory jest istnym geniuszem.

Wheeler wstal, Naomi Dunn takze.

– Z wielka niechecia zadowole sie kims z drugiego rzedu, profesorze – powiedzial wydawca. – Przypuszczam, ze to nieuniknione, ale stawka jest nasze dzielo. Musimy miec jak najlepszy dostep do informacji, zeby prezentacja Miedzynarodowego Nowego Testamentu wypadla przekonujaco. Poniewaz musze zdazyc na samolot do Amsterdamu, wiec proponuje, zeby pan przedyskutowal ze Steveem kwestie zastepcy Knighta. Steve zostaje, ma pokoj w Dorchester. Moze moglby jutro porozmawiac z pozostalymi kandydatami i dokonac wyboru?

Profesor wstal, zeby odprowadzic wydawce i Naomi do wyjscia.

– Parszywe szczescie – rzekl – ale zrobie, co tylko sie da, zeby wam pomoc. Zycze spokojnego lotu, a niedlugo dolacze do was w Amsterdamie.

Wheeler westchnal ciezko.

– No coz, niech pan zrobi, co bedzie mogl. Tak czy inaczej, fatalna historia z tym Knightem. Steve, zadzwon do mnie jutro. Daj znac, kiedy przyjedziesz, to wysle po ciebie samochod.

– Dzieki, George.

Randall czekal na Jeffriesa, ktory po kilku minutach wrocil do pokoju.

– Ta sprawa z zastepstwem, hm… to nie jest takie proste – powiedzial profesor. – Bede musial troche pomyslec, zeby znalezc odpowiednia osobe. Prosze mi dac czas do jutra. Rozejrze sie w sytuacji i rano podejmiemy jakas decyzje, dobrze? Odpowiada to panu?

– Jak najbardziej – odparl Randall. Uscisneli sobie dlonie, a przy drzwiach zapytal jakby od niechcenia: – Tak przy okazji, profesorze, czy nie wie pan czasem, gdzie mieszka narzeczona doktora Knighta?

– Niestety nie. Ale wiem, ze pracuje w dziale ksiazek w Sotheby, wie pan, tym slynnym domu aukcyjnym przy New Bond Street. W rzeczy samej, pamietam, ze Florian powiedzial mi kiedys, ze tam wlasnie sie poznali. On czesto zagladal do Sotheby'ego, sprawdzal, czy nie pojawilo sie cos nowego z drukow biblijnych, mial nadzieje trafic na jakis rzadki okaz. Kolekcjonuje takie wydawnictwa, rta tyle, na ile pozwala mu jego pensja. – Profesor Jeffries otworzyl drzwi gabinetu. – Jezeli nie ma pan szczegolnych planow na wieczor – powiedzial – z przyjemnoscia zaprosze pana na kolacje do mojego klubu.

– Bardzo dziekuje, profesorze, ale moze innym razem. Popoludnie i wieczor bede mial raczej zajete, powinienem sie spotkac jeszcze z kilkoma osobami.

O wpol do piatej po poludniu Steve Randall dotarl do celu. Przy New Bond Street, miedzy sklepem z antykami a kioskiem z gazetami znajdowaly sie podwojne drzwi, prowadzace do najstarszego domu aukcyjnego na swiecie. Wysoko nad wejsciem wisiala czarna bazaltowa glowa egipskiej bogini Slonca. Randall czytal gdzies, ze ta starozytna rzezba zostala kiedys sprzedana na aukcji, ale nabywca nigdy sie po nia nie zglosil i wlasciciele domu zamontowali ja nad drzwiami jako swoj znak firmowy. Ponizej bogini widnial szyld z napisem Sotheby & Co., a po obu jego stronach numery domu, trzydziesci cztery i trzydziesci piec.

Randall wszedl do srodka. Wylozonym plytkami korytarzem dotarl do drugich drzwi i przeszedl przez tkana wycieraczke z legenda SOTHEBY 1844. Trzymajac sie drewnianej poreczy, ruszyl schodami pokrytymi zielonym dywanem do New Gallery.

Sale wystawowe na pietrze byly pelne ludzi, mial wrazenie, ze przebywali tam wylacznie mezczyzni. Spora grupka zgromadzila sie wokol kolekcji bizuterii, a kilku studiowalo pojedyncze okazy przez lupe. Inni, z otwartymi zielonymi katalogami w rekach, ogladali wystawione do licytacji obrazy. Wsrod widzow krecili sie straznicy w niebieskich uniformach ze zlotymi galonami. Jakis starszy dzentelmen pochylal sie nad otwarta gablota z rzadkimi monetami.

Randall rozgladal sie za zenskim personelem, lecz nie dostrzegl ani jednej kobiety. Zaczal sie juz zastanawiac, czy profesor Jeffries nie pomylil sie co do miejsca pracy Valerie Hughes, gdy nagle uslyszal pytanie:

– Czy moge panu w czyms pomoc, sir? – Mezczyzna w srednim wieku, odziany w dlugi szary plaszcz, wygladal na urzednika. Jego akcent zalatywal jednak lekko cockneyem. – Jestem portierem. Czy jest cos, co pana szczegolnie interesuje?

– Jest raczej ktos, kto mnie interesuje – odrzekl Randall. – Czy pracuje tutaj niejaka Valerie Hughes?

Twarz portiera rozjasnil usmiech.

– Tak, oczywiscie – odparl. – Panna Hughes pracuje w dziale ksiazek, zaraz za glowna sala aukcyjna. Zaprowadze pana.

Przeszli przez sale aukcyjna o scianach wylozonych czerwonym pluszem, wypelniona zwiedzajacymi.

– Czym zajmuje sie tutaj panna Hughes? – zapytal Randall portiera.

– To bardzo inteligentna mloda dama. Przez jakis czas byla recepcjonistka w dziale ksiazek. Recepcjonistka przyjmuje prywatnych klientow, ktorzy przynosza wartosciowe ksiazki na sprzedaz. Potem trafiaja one do rak specjalistow, ktorzy dokonuja wyceny egzemplarza czy ksiegozbioru. Panna Hughes najwyrazniej znala sie na starych ksiegach nie gorzej od doswiadczonych ekspertow, bo gdy zwolnilo sie miejsce, awansowala na specjalistke. To wlasnie sala ksiazek, sir.

Bylo to spore pomieszczenie z popiersiami Dickensa, Szekspira, Woltera i innych niesmiertelnych, zdobiacymi najwyzsze polki regalow. Regaly zas wypelnione byly rzedami oprawnych tomow przeznaczonych na najblizsza aukcje. Na srodku stal stol w ksztalcie litery U, przy ktorym siedzieli podczas licytacji glowni uczestnicy. Przy otwartym koncu stolu znajdowalo sie podium prowadzacego, a obok biurko z wysokim stolkiem, przy ktorym zapewne kasjer przyjmowal pieniadze od zwyciezcow aukcji.

Randall spostrzegl dwoch starszych mezczyzn i mloda kobiete, zajetych segregowaniem ksiazek, byc moze przeznaczonych do kolejnego katalogu aukcyjnego.

– Przyprowadze ja do pana – zaofiarowal sie portier. – Kogo mam zapowiedziec?

– Steve'a Randalla z Ameryki, prosze powiedziec, ze jestem przyjacielem doktora Knighta.

Mezczyzna podszedl do Valerie Hughes. Szepnal jej cos do ucha i dziewczyna spojrzala zdumiona ku drzwiom. Po chwili skinela glowa i odlozyla notatnik. Portier odszedl, a ona ruszyla ku Randallowi, ktory szybko wyszedl jej naprzeciw. Spotkali sie przy koncu stolu.

Byla niewysoka, nieco pulchnawa, o krotkich wlosach, zgrabnym nosku i ladnych ustach, brzoskwiniowej cerze, z duzymi okularami na nosie.

– Pan Randall? – zwrocila sie do niego. – Nie pamietam, by doktor Knight wspominal o panu przy mnie.

– Tak naprawde uslyszal moje nazwisko dopiero wczoraj, od profesora Jeffriesa. Przyplynalem wlasnie z Nowego Jorku. Mielismy wspolnie pracowac w Amsterdamie.

– Ojej – dziewczyna zakryla dlonia usta, jakby przestraszona. – Czy to profesor pana przyslal?

– Nie, on nie wie, ze tu jestem. Dowiedzialem sie, gdzie pani pracuje, i postanowilem sie z pania spotkac. Przedstawilem sie jako przyjaciel doktora Knighta, poniewaz chcialbym sie z nim zaprzyjaznic. Potrzebuje jego pomocy, i to bardzo. Pomyslalem, ze porozmawiam z pania, wyjasnie, co zamierzam zrobic i jaka wazna jest rola doktora Knighta w naszym zespole…

– Przykro mi, ale to na nic – odparla zgnebiona. – Florian jest bardzo chory.

– Mimo wszystko prosze mnie wysluchac – nie ustepowal.- Jestem przekonany, ze powiedzial pani o… tajnym projekcie… chyba juz mozna zdradzic jego nazwe… o Drugim Zmartwychwstaniu? Sam dowiedzial sie o nim wczoraj.

– Napomknal cokolwiek – odrzekla z wahaniem.

– Wobec tego niech pani poslucha – ciagnal Randall stanowczo i zaczal jej polglosem wyjasniac, czym sie zajmuje. Opowiedzial, jak Wheeler wciagnal go do swego zespolu, o nocnym telefonie Jeffriesa, o zaklopotaniu profesora podczas ich dzisiejszego spotkania i o rozczarowaniu wszystkich na wiesc, ze Florian Knight nie moze rozpoczac pracy nad nowym zadaniem. Staral sie mowic spokojnie, cieplym, kojacym tonem.

– Tak wiec, panno Hughes – zakonczyl – jezeli doktor Knight jest rzeczywiscie tak chory, jak to pani przedstawila Jeffriesowi, to prosze mi wierzyc, ze nie bede pani wiecej niepokoil w tej kwestii. Czy jest tak naprawde?

Spojrzala na niego i w jej oczach za wielkimi szklami pojawily sie lzy.

– Nie, nie jest tak – odpowiedziala lekko drzacym glosem.

– Czy powie mi pani, o co chodzi?

– Nie moge, naprawde nie moge, panie Randall. Dalam Florianowi slowo, a on jest dla mnie wszystkim.

– Nie uwaza pani, ze bylby zainteresowany Drugim Zmartwychwstaniem?

– Nie jest istotne, co ja uwazam, panie Randall. Gdyby to zalezalo ode mnie, Florian moglby przystapic do pracy chocby za chwile. Takie rzeczy to przeciez jego zywiol, jest w tym najlepszy i nic nie interesuje go bardziej niz tego rodzaju sprawy. Dla niego samego udzial w koncowym etapie prac bylby takze bardzo korzystny. Ale nie moge go pouczac, co powinien robic.

– Moglaby pani sprobowac.

Valerie wyjela z kieszeni kostiumu chusteczke i wytarla nos.

– Nie wiem, naprawde. Chybabym sie nie odwazyla.

Вы читаете Zaginiona Ewangelia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату