– Czy zauwazyl pan cos szczegolnego w tym, co mowil panu Florian? – spytala, odstawiajac kufel.
– Wlasciwie tak – odparl. – Myslalem o tym, czekajac na pania. Mowil o obietnicy, ktora zlozyl mu Jeffries i ktorej nie dotrzymal. Powiedzial, ze nie wlaczy sie do Drugiego Zmartwychwstania, bo nie interesuje go masochizm i autodestrukcja, cokolwiek to mialo znaczyc. Powiedzial tez, ze go wykorzystano, ze mu nie zaufano. A jednak nie moge uwierzyc, ze wycofal sie ze wszystkiego tylko z powodu urazonej ambicji. Czulem i wciaz czuje, ze to cos wiecej.
– I nie myli sie pan – odrzekla wprost dziewczyna. – Kryje sie za tym cos wiecej i chce, zeby pan o tym wiedzial, pod warunkiem ze zachowa to pan dla siebie.
– Obiecuje, ze tak bedzie.
– Dobrze wiec. Mam niewiele czasu, musze jeszcze zajrzec do Floriana i sama troche sie przespac. Wyjawiam panu prawde dla dobra Floriana, ze wzgledu na jego zycie. Nie czuje, zebym go zdradzala.
– Ma pani moje slowo – powtorzyl. – Wszystko zostanie miedzy nami.
Jej kragla twarz byla powazna, a ton stanowczy i pelen napiecia.
– Panie Randall, Florian jest bardziej gluchy, niz to okazuje – zaczela. – Aparat sluchowy umozliwia mu porozumiewanie sie, lecz nie jest do konca skuteczny. Tak naprawde Florian radzi sobie tylko dlatego, ze juz dawno nauczyl sie czytac z ruchu warg. Potrafi wykonac wszystko, czego sie podejmie, i szczerze wierze, ze jest geniuszem. Jednakze, jak mi wiadomo, ma uszkodzone ucho srodkowe na skutek infekcji w okresie dorastania. Jedyna szansa na przywrocenie mu sluchu jest operacja, byc moze seria operacji. Zabieg ten nazywa sie tympanoplastyka.
– Czy bedzie potem slyszal normalnie?
– Jego otorynolaryngolog zawsze tak uwazal. Jednakze taka operacja jest bardzo kosztowna i zrobic ja moze jedynie chirurg w Szwajcarii. Wszystko to nie na kieszen Floriana. Ledwie wiaze koniec z koncem, a w dodatku pomaga owdowialej matce, ktora mieszka w Manchesterze i sama by sobie nie poradzila. Chcialam pomoc Florianowi na tyle, na ile moge, ale on jest na to zbyt dumny. Widzial pan, jak mieszka. Za to trzypokojowe mieszkanie placi osiem funtow tygodniowo. Powinien miec samochod, jakikolwiek, ale go nie stac. Chociaz jest takim zdolnym mlodym naukowcem, absolutnie bezcennym dla profesora Jeffriesa, zarabia ledwie trzy tysiace funtow rocznie *.
*podane przez autora kwoty dotycza drugiej polowy lat szescdziesiatych
To oczywiste, ze dlugo sie tak nie da zyc i ze Florian bardzo chcialby zarabiac wiecej, prawda? Ta gluchota strasznie go dreczy. Nie chodzi tylko o trudnosci w rozmowie, ale takze o powody psychologiczne. Wskutek tej ulomnosci bywa zgorzknialy. Dlatego zalezy mu na zebraniu pieniedzy na operacje. Pozniej chcialby… chcialby ozenic sie ze mna i zalozyc rodzine. Rozumie pan?
– Rozumiem.
– Florian pokladal wielkie nadzieje w tym, ze jego przelozony, profesor Jeffries, przejdzie na emeryture przed ukonczeniem obowiazkowej siedemdziesiatki, a on otrzyma jego stanowisko na uniwersytecie w Oksfordzie. Ta nadzieja przed dwoma laty zmienila sie w obietnice. Jeffries przyrzekl Florianowi, ze jesli uda sie do British Museum w charakterze dokumentalisty, jego praca zostanie nagrodzona. Profesor przejdzie na wczesniejsza emeryture, a Florian obejmie jego posade na uczelni. Awans oznaczalby oczywiscie wzrost wynagrodzenia, a co za tym idzie, mozliwosc operacji i poslubienia mnie. Dlatego Florian z wielka ochota poswiecil sie pracy dla Jeffriesa w Londynie. Wkrotce jednak dotarla do niego niepokojaca pogloska, z wiarygodnego zrodla, ze profesor zmienil swoj zamiar co do emerytury z powodu ambicji politycznych. Okazalo sie, ze Jeffries ma szanse wyboru na stanowisko przewodniczacego Swiatowej Rady Kosciolow w Genewie. Aby wzmocnic swa kandydature, postanowil zachowac stolek w Oksfordzie, dopoki to bedzie potrzebne.
– Jako chwyt reklamowy – stwierdzil fachowo Randall.
– No wlasnie. Biedny Florian bardzo sie zdenerwowal, lecz nie mial jak tego zweryfikowac, zyl wiec nikla nadzieja, ze Jeffries dotrzyma obietnicy. Wiedzac jednakze, ze nie moze na to liczyc w stu procentach, postanowil zarobic pieniadze takze w inny sposob. Od dawna pragnal napisac nowa biografie Jezusa Chrystusa, wykorzystujac do tego obecny stan wiedzy – ewangelie, zrodla niechrzescijanskie, spekulacje teologow, a takze jego wlasne naukowe dociekania. Zaczal dwa lata temu. W ciagu dnia pracowal dla Jeffriesa, a wieczorami, w swiatek czy piatek, nawet podczas wakacji, prowadzil wlasne badania i pisal ksiazke. Wspaniala ksiazke, ktora zatytulowal Chrystus bez tajemnic. Przed kilkoma miesiacami pokazal fragment swojej pracy czolowemu angielskiemu wydawcy. Tekst zrobil na nim ogromne wrazenie i natychmiast zaproponowal Florianowi kontrakt, a takze obiecal wyplacic mu spora zaliczke zaraz po zlozeniu ksiazki do druku. To dosc pieniedzy, zeby starczylo na operacje, a nawet na nasz slub. Florian ukonczyl ksiazke i byl w trakcie ostatecznej redakcji. Planowal zlozyc calosc za dwa miesiace, podpisac umowe i zyc wreszcie, po tym wiecznym wyczekiwaniu, wygodnie czy tez w miare dostatnio. Byl bardzo szczesliwy. Az do wczoraj.
– Kiedy Jeffries wyjawil mu prawde?
– Tak, kiedy ujawnil mu tajemnice odkrycia w Ostii i plany publikacji Miedzynarodowego Nowego Testamentu, dzieki ktoremu swiat ma poznac nieznane dotad fakty z zycia Jezusa. Dla Floriana bylo to jak uderzenie obuchem w glowe. Byl zdruzgotany, w kompletnym szoku. Wszystkie swoje marzenia i nadzieje, kazdy zastrzyk energii lokowal dotad w Chrystusie bez tajemnic. Teraz, po opublikowaniu nowej Biblii, jego wspaniala biografia stala sie bezwartosciowa, nieaktualna, nie nadaje sie do druku. Najgorsze bylo to, ze gdyby powiedziano mu o odkryciu dwa lata temu, nie zmarnowalby czasu na daremny wysilek. Co wiecej, zdal sobie sprawe, ze Jeffries nieswiadomie wykorzystal go do pracy nad przekladem tekstow, ktore zniszczyly jego wlasna ksiazke i nadzieje na przyszlosc. Czy jest pan w stanie pojac, co sie z nim wczoraj dzialo? Jaki byl zgnebiony i rozgoryczony? Czy nie dziwi juz pana, ze nie chcial sie z panem widziec, a tym bardziej jechac do Amsterdamu?
Randall wpatrywal sie bezradnie w swoje piwo.
– To okropne, stala sie rzecz straszna – powiedzial w koncu. – Jest mi niewymownie zal doktora Knighta. Gdyby to mnie sie przytrafilo, chyba… chyba mialbym chec sie zabic.
– Florian probowal – wypsnelo sie Valerie. – Nie chcialam tego mowic, ale… to juz i tak bez znaczenia. Wczoraj po wyjsciu od Jeffriesa byl tak chory z rozpaczy, ze wrocil do mieszkania, polknal kilkanascie, a moze nawet wiecej tabletek nasennych i polozyl sie na lozku, zeby umrzec. Na szczescie obiecalam przyjsc i ugotowac mu obiad. Mialam klucz, wiec weszlam i znalazlam go nieprzytomnego. Gdy tylko zobaczylam pusta buteleczke, zadzwonilam do lekarza mojej matki, on mnie przyjmowal na swiat i wiedzialam, ze mozna mu zaufac. Przyjechal natychmiast i uratowal Floriana. Dzieki Bogu. Przez noc Florian czul sie fatalnie, ale dzis zaczal odzyskiwac sily.
Randall pod wplywem impulsu polozyl dlon na rece dziewczyny.
– Nie masz pojecia, jak mi przykro, Valerie, ze go niepokoilem – powiedzial. – W rzeczy samej, trudno go winic za to, ze nie chce miec nic wspolnego z projektem.
– Jest pan uczciwym czlowiekiem, panie Randall, ale myli sie pan – odparla z naglym ozywieniem. – Gdyby pan nie przyszedl, nie moglabym panu powiedziec tego, co zaraz powiem. Widzi pan, ja uwazam, ze wlasnie teraz Florian potrzebuje jakiegos zajecia, pracy, ktora go wciagnie. Uwazam, ze powinien, wrecz musi wlaczyc sie do Drugiego Zmartwychwstania. Przed panska wizyta sadzilam, ze nie ma na to szans. Lecz kiedy poruszyl pan ten temat, przygladalam sie twarzy Floriana, sluchalam, co mowi. Znam go i dobrze wiem, co czuje naprawde. Powiedzial panu, ze calkowicie odrzuca ostiackie odkrycie, a takze, ze uwierzy dopiero, kiedy zobaczy je na wlasne oczy. Znam Floriana i potrafie w nim rozpoznac oznaki zaciekawienia i powrotu do zycia. I spostrzeglam je, panie Randall. Jest tylko zbyt gleboko urazony i zbuntowany, zeby to przyznac otwarcie.
– To znaczy, ze…
Na twarzy Valerie zagoscil smutny usmiech.
– To znaczy – odrzekla – ze Florian ma do mnie bezgraniczne zaufanie. Jezeli trzeba, moge na niego wplynac niemal w kazdej sprawie. Chce, zeby wzial udzial w Drugim Zmartwychwstaniu, i wierze, ze on pragnie to zrobic, ale przeszkadza mu urazona duma. Postaram sie, zeby dolaczyl do pana w Amsterdamie, i prawie moge dac gwarancje, ze tak sie stanie. Powiedzmy, za tydzien od dzis. Potrzebuje tego tygodnia, zeby stanac na nogi, ale potem bedzie go pan mial. Rozgoryczonego, zawzietego i usposobionego niechetnie, a jednak kochajacego kazda chwile tej pracy i wykonujacego ja tak jak trzeba. Ma pan na to moje slowo. Dziekuje za panska cierpliwosc… i za piwo. Musze juz zmykac.
Dopiero wiele minut pozniej – gdy zlapal w Hampstead taksowke i przypomnial sobie, ze musi poinformowac telefonicznie profesora Jeffriesa, ze ma juz konsultanta – Randall rozlozyl wieczorne wydanie „London Daily Courier'.
Na pierwszej stronie rzucil mu sie od razu w oczy naglowek biegnacy przez trzy kolumny.
MAERTIN DE VROOME UJAWNIA SENSACYJNE ZNALEZISKO NOWOTESTAMENTOWE I KWESTIONUJE POTRZEBE WYDANIA NOWEJ BIBLII. TEN PROJEKT JEST NIEPOTRZEBNY I BEZSENSOWNY, TWIERDZI PASTOR
Artykul podpisano: „Korespondencja z Amsterdamu od naszego specjalnego wyslannika Cedrica Plummera. Pierwszy z trzech odcinkow'.
I juz po tajemnicy, pomyslal Randall.
Z bijacym sercem zabral sie do czytania w slabym swietle taksowki.
Plummer przeprowadzil z pastorem rewolucjonista rozmowe, w ktorej de Vroome ujawnil, ze zdobyl utrzymywana w tajemnicy informacje o przygotowywanym przekladzie Nowego Testamentu i jego kolejnej edycji, uwzgledniajacej najnowsze odkrycia archeologiczne. Edycje te mial wprowadzic na rynek miedzynarodowy syndykat wydawniczych spekulantow, wspieranych przez zachlanne ortodoksyjne kregi upadajacego Kosciola.
„Nie potrzeba nam kolejnego Nowego Testamentu, zeby dodac religii znaczenia w zmieniajacym sie swiecie – powiedzial de Vroome. – Potrzebujemy radykalnych reform w Kosciele i w samej religii, zmian wsrod duchowienstwa i w interpretacji Pisma. Wowczas religia znow nabierze wagi. W tych nielatwych czasach wiara – jezeli ma miec dla ludzkosci prawdziwa wartosc – wymaga czegos innego niz nowe Biblie, ich nowe przeklady i nowe komentarze oparte na odkryciach archeologii. Wiara wymaga odmiany ludu bozego, pracujacego na rzecz czlowieka tu, na Ziemi. Powinnismy ignorowac i bojkotowac te nieustanna komercjalizacje wiary. Musimy zaprotestowac przeciwko kolejnej, nikomu niepotrzebnej swietej ksiedze i stac sie glosicielami przeslania symbolicznego Jezusa, znanego cierpiacym ludziom na calym swiecie'.
Tekst byl o wiele dluzszy, lecz dalej w tym samym stylu.
Randall nie znalazl w nim jednak zadnych faktow. Nie wymieniono nazw: Ostia, Drugie Zmartwychwstanie, Miedzynarodowy Nowy Testament.
Pastor de Vroome dysponowal jedynie pogloska. Bylo to jego pierwsze ostrzezenie pod adresem koscielnego establishmentu, sygnal, ze zbroi sie do bitwy.
Randall zamknal gazete. Okazalo sie, ze Wheeler wcale nie przesadzal w kwestii bezpieczenstwa projektu. Skoro tak silny przeciwnik jak de Vroome szykowal sie do ataku, projekt faktycznie znajdowal sie w niebezpieczenstwie. Randall, teraz juz zwiazany z projektem, sam poczul sie zagrozony i zniechecony.
I nagle zaniepokoila go jeszcze jedna mysl.
Stal sie wlasnie odpowiedzialny za sprowadzenie do Amsterdamu gniewnego i rozgoryczonego mlodego naukowca Floriana Knighta. Maertin de Vroome, wrog Drugiego Zmartwychwstania, mogl znalezc w Knighcie sprzymierzenca, ktory odnosil sie do projektu z jeszcze wieksza nienawiscia.
Na razie pastor rewolucjonista nie przerwal jeszcze linii obronnych Drugiego Zmartwychwstania. Lecz gdy doktor Knight pojawi sie w Amsterdamie, de Vroome moze zyskac konia trojanskiego.
Randall zastanawial sie, co zrobic.
Postanowil zaczekac i obserwowac uwaznie sytuacje, dopoki sie nie zorientuje, czy ow kon trojanski pozostanie jedynie pusta skorupa, czy tez przyniesie zagrozenie jego wlasnej nadziei.
ROZDZIAL 3
Randall nachylil sie nad Darlene, siedzaca przy oknie samolotu KLM, i zdazyl jeszcze dojrzec przesuwajacy sie w dole pejzaz holenderskiej stolicy. Amsterdam przypominal nieregularna szaro- rdzawa szachownice, przy otoczonych kamieniczkami placach wznosily sie strzeliste wieze, a calosc poprzecinana byla lsniacymi pasmami starych kanalow.
W mrocznej epoce swego zwiazku z Barbara przyjechal kiedys do tego miasta na dwa dni. Zwiedzal je rutynowo, niecierpliwie: centralny plac nazywany Dam, handlowa dzielnice wokol Kalverstraat, dom Rembrandta, malarstwo van Gogha w Stedelijk Museum.