tapicerowane oparcia dla siedzacych na stolkach. Wisialo tu wiele obrazow i gobelinow ze scenami biblijnymi, co dawalo cudownie barwny efekt. Klasyczny hotel przypominala tylko recepcja, w ktorej rezydowala piersiasta matrona okolo piecdziesiatki.

Niezle miejsce, pomyslal Randall, na spotkanie z wybitnym teologiem i wygarniecie mu, ze jest sukinsynem i przekletym zdrajca.

– Chcialbym sie widziec z doktorem Florianem Knightem – zwrocil sie do recepcjonistki. – Pracujemy razem.

Tega matrona siegnela po telefon.

– Czy spodziewa sie pana? – zapytala.

– Byc moze – odparl Randall.

– Zadzwonie do pokoju. Panska godnosc, jesli mozna? Podal nazwisko i przeszedl nerwowym krokiem do drzwi sali jadalno-modlitewnej, a kiedy wrocil do recepcji, kobieta odkladala juz sluchawke.

– Doktor Knight jest u siebie – powiedziala. – Zaczeka na pana przy windzie. Czwarte pietro.

Gdy Randall wysiadl z windy, uczony istotnie stal juz na korytarzu. Byl tym samym doktorem Knightem, ktorego Randall widzial zaledwie wczoraj, jakby wyjetym z obrazow Beardsleya, a jednak wygladal jakos inaczej. Nie byl nerwowy, pobudzony i gniewny, lecz dziwnie spokojny i rozluzniony. Wydawal sie rowniez gleboko nad czyms zadumany i niemal nieobecny duchem.

Weszli do niewielkiego, skromnie umeblowanego pokoju i Knight zaprosil go, zeby usiadl.

– Zaproponowalbym panu drinka – powiedzial tonem mniej wynioslym niz zazwyczaj, niemal sympatycznym – ale alkohol jest w tym franciszkanskim hotelu surowo zabroniony. Poza tym jest tu bardzo przyjemnie. Poczciwi braciszkowie prowadza to miejsce tak, jakby dyrektorem byl sam swiety Franciszek, a ze on upodobal sobie rozmowy z ptakami, tutejsza obsluga tez swiergocze do gosci. Wszystko to jest bardzo urocze. – Knight usiadl na brzegu lozka i mowil dalej: – Przykro mi, ze musial pan sam sie do mnie fatygowac, panie Randall. Zamierzalem byc w Krasie jutro od rana i bylbym do pana dyspozycji. No, ale skoro juz pan jest, prosze powiedziec, o co chodzi. Czy cos sie stalo?

– O tak, stalo sie – odrzekl z naciskiem Randall. – I ma to zwiazek z panska osoba.

– A wiec slucham, mily panie.

Randall postanowil nie tracic czasu i nie owijac niczego w bawelne.

– Doktorze Knight – zaczal – wczoraj pod koniec dnia pozyczyl pan teczke z dokumentami od mojej sekretarki, panny Monti. Byla wsrod nich tajna notatka, ktora kilka godzin pozniej znalazla sie w rekach Maertina de Vroome'a, zawzietego wroga naszego przedsiewziecia.

Przerwal, oczekujac gwaltownej reakcji uczonego, zaskoczenia albo protestu. Knight jednak nie okazal zadnej emocji.

– Przykro mi to slyszec – odparl, otwierajac paczke mieto wek i wkladajac jedna do ust. – Jednakze przyznam, ze nie jestem zaskoczony.

Randall spojrzal na niego ze zdumieniem.

– Nie jest pan zaskoczony?

– No coz, nie spodziewalem sie, ze to dotrze do de Vroome'a, ale taka mozliwosc zawsze istniala. Zdziwilo mnie tylko, ze pan to odkryl. Czy jest pan pewien, ze pastor rzeczywiscie zdobyl te notatke?

– Jestem pewien jak wszyscy diabli – oswiadczyl Randall. – Bylem wczoraj u niego i widzialem ja na wlasne oczy.

– A skad wiadomo, ze to ta sama, ktora wzialem od panny Monti?

Randall, nieco poirytowany tak rzeczowym podejsciem Knighta do wlasnych zdradzieckich poczynan, wyjasnil mu metode kodowania notatek i opowiedzial pokrotce o swym spotkaniu z de Vroome'em i pozniejszej konfrontacji z Angela.

– I co pan teraz powie? – zapytal.

– Bardzo sprytne – odparl Knight z podziwem. Wciaz ssal mietowki, lecz reka trzymajaca pudelko lekko teraz drzala.

– Natomiast pan wcale nie postapil sprytnie – powiedzial Randall. – Postapil pan bardzo glupio. Przypuszczalem, ze moze pan zagrazac naszemu bezpieczenstwu, odkad sie dowiedzialem, ze panska ksiazka, Chrystus bez tajemnic, stala sie nieaktualna w swietle nowej Biblii. Powinienem byl wiedziec, ze ktos tak rozpaczliwie potrzebujacy gotowki i tak rozgoryczony z powodu porazki bedzie zdolny do wszystkiego, zeby odzyskac to, co w jego odczuciu slusznie mu sie nalezy.

Pudelko w dloni Knighta drzalo nieco mocniej.

– Wiec wie pan o mnie wszystko?

– Wiedzialem to juz w Londynie – odparl Randall. – Bylem jednak pod takim wrazeniem panskich referencji, panskiej potencjalnej przydatnosci dla naszego projektu… do tego jeszcze Valerie wstawila sie za panem…

– Valerie, no tak.

– …i w koncu stlumilem wszystkie watpliwosci i wmowilem sobie, ze mozna panu jednak zaufac. Mylilem sie. Jest pan zdrajca. Zamierzam to ujawnic. Koniec z panem, doktorze Knight.

– Nie – zaprotestowal Knight niemal goraczkowo. Chlodna, angielska fasada jego spokoju zaczela sie walic w gruzy. I nagle Randall mial przed soba czlowieka, ktory zmienia sie i starzeje w oczach, niczym Dorian Gray. – Nie, niech pan im nie mowi! – zawolal blagalnie. – Niech pan nie dopusci, zeby mnie wyrzucili!

– Nie dopusci? – zdumial sie Randall. – Sam pan sie przyznal do przekazania tajnej notatki de Vroome'owi, a teraz…

– Niczego nie przekazywalem de Vroome'owi bezposrednio, prosze mi uwierzyc. Jezeli okazalem slabosc i zdradzilem, to tylko w drobiazgach zupelnie nieszkodliwych. Ale i to juz sie zmienilo, teraz mozna mi juz zaufac w stu procentach. Jestem calkowicie oddany Drugiemu Zmartwychwstaniu, to cale moje zycie. Nie moge pozwolic, zeby mnie odsunieto od tej pracy.

Florian Knight wstal podekscytowany i zaczal chodzic po pokoju, wylamujac palce.

Randall przygladal mu sie, zaskoczony sprzecznosciami w zachowaniu. Ten czlowiek jest chory, pomyslal, to po prostu histeryk. Postanowil przywolac go ostro do porzadku.

– Doktorze Knight – rzucil ostrym tonem – jak pan moze mowic o swoim oddaniu, skoro przed chwila przyznal pan, ze ujawnia nasze tajemnice pastorowi de Vroome'owi? Nie bedziemy przeciez tolerowac zdrajcy w naszych szeregach!

– Nie jestem zdrajca!-wybuchnal Knight. Stanal tuz przed Randallem. – Czy pan nie rozumie? Zamierzalem nim zostac, ale… nie moglem, zwyczajnie nie moglem. Odkad poznalem prawde, nie bylem w stanie tego zrobic. I teraz pan nie moze mnie usunac. Jezeli pan to zrobi, zabije sie.

– O czymze pan, u diabla, mowi?! – wykrzyknal Randall. – To wszystko sie kupy nie trzyma. To smieszne, mam tego dosc…

Chcial wstac z krzesla, lecz Knight przytrzymal go za ramiona.

– Nie, nie, panie Randall, prosze mi dac szanse. Wszystko panu wyjasnie, opowiem od poczatku i wtedy pan zrozumie. Balem sie tego, ale teraz widze, ze musze, bo inaczej wszystko stracone. Prosze mnie wysluchac.

Randall usiadl z powrotem, a Knight po chwili odzyskal panowanie nad soba, przysiadl znow na skraju lozka i wpatrujac sie w podloge, zaczal mowic:

– Na poczatku naszej rozmowy troche nadrabialem mina. Myslalem, ze zrozumie pan, ze sie zmienilem i jestem godny zaufania. Teraz jednak widze, ze wciaz uwaza mnie pan za sprzedawczyka i zamierza usunac z zespolu. Nie ma wiec innego sposobu, jak tylko wyznac panu cala prawde. Nie widze zreszta powodu, zebym chronil innych…

Innych. Randall wyprostowal sie i nadstawil ucha.

– …i obawial sie wyjawic panu, co sie wydarzylo wczoraj wieczorem i dzis rano. – Spojrzal na Randalla. – Moze pan uwaza, ze mowie nieskladnie…

– Prosze kontynuowac – ponaglil go Randall.

– Dziekuje. Co do mojego rozgoryczenia i zlosci na Jeffriesa, to prawda. Kochana Valerie popelnila niedyskrecje, mowiac panu o tym, ale wybaczam jej. Zawsze sie stara mnie chronic przede mna samym – przez twarz Knighta przemknal cien usmiechu – i uratowac dla siebie. Jestem jej wielce oddany. Istotnie, Valerie blagala mnie, zebym sie przylaczyl do Drugiego Zmartwychwstania, i zgodzilem sie, ale nie z tych powodow, ktore miala na mysli. Zjawilem sie tutaj, jak slusznie pan przypuszczal, pelen zlych emocji i zupelnie niegodny zaufania. Wiedzialem, ze Drugie Zmartwychwstanie ma wrogow. Czytalem wywiad Plummera z Maertinem de Vroome'em i jeszcze dwa inne jego artykuly utrzymane w podobnym tonie. Nie mialem zadnego planu, ale gdzies tam we mnie kielkowala mysl, ze przylaczajac sie do was, bede mogl poprawic wlasna sytuacje.

– Czyli zdobyc pieniadze – rzucil zgryzliwie Randall.

– No… tak. Uczciwie mowiac, uwazalem, ze moja sytuacje poprawia wlasnie pieniadze. Pieniadze, ktore umknely mi sprzed nosa z powodu zblizajacej sie publikacji Miedzynarodowego Nowego Testamentu, pieniadze na wyleczenie mojego sluchu, na slub z Valerie i zapewnienie jej utrzymania, na zycie, jakie powinno przyslugiwac obiecujacemu angielskiemu naukowcowi.

– I skontaktowal sie pan z Cedrikiem Plummerem? – zapytal Randall.

– To nie bylo konieczne – odparl Knight. – Plummer sam mnie odnalazl. A scislej mowiac, odnalazl mnie jego przedstawiciel.

– Przedstawiciel? – Randall uniosl brwi. – Ktos z Krasnapolsky'ego?

– Tak.

Randall wyjal z kieszeni marynarki dyktafon.

– Pozwoli pan? – zapytal.

– Chce pan to nagrywac? W jakim celu? – zaniepokoil sie Knight.

– Skoro byly w to zamieszane inne osoby…

– Rozumiem. To pomoze mnie oczyscic?

– Tego nie moge panu gwarantowac, doktorze Knight. Jezeli ma pan naprawde cos na swoja obrone, nagranie zadziala na panska korzysc. Jesli natomiast panu nie uwierze, oddam panu tasme i bedzie pan mogl osobiscie przedstawic swoja historie Wheelerowi i reszcie.

– To uczciwe postawienie sprawy. – Knight przyjrzal sie dyktafonowi. – Moja lawa przysieglych – powiedzial. – Dzieki temu urzadzeniu moja mowa obroncza bedzie mozliwie najpelniejsza i bardziej natchniona.

– A wiec po panskim przybyciu do Amsterdamu zglosil sie do pana ktos inny niz Cedric Plummer – sprowadzil go na ziemie Randall.

– Tak, ktos, kto znal dobrze moja sytuacje zyciowa. Ta osoba zasugerowala mi, ze moze znajdzie sie sposob na zdobycie pieniedzy, ktore mi sie slusznie nalezaly. Odmowilem. Nie potrafilem zawiesc waszego zaufania. Nie potrafilem stac sie drugim Rogerem Casementem*.

* irlandzki nacjonalista, ktory podczas pierwszej wojny swiatowej zdradzil Wielka Brytanie, upatrujac we wspolpracy z Niemcami szansy na niepodleglosc Irlandii.

W ciagu kilku pierwszych dni po przyjezdzie nabralem zwyczaju kopiowania wszelkich dokumentow, ktore trafily mi do rak. Sluchalem uwaznie wszystkiego, co moglem uslyszec, i potajemnie sporzadzalem z tego notatki. Nie zrobilem jednak nic, dopoki ten ktos znow sie. do mnie nie zwrocil. Chcialem wiedziec, ile beda warte moje uslugi. W zamian zostalem zapytany, co moge zaoferowac. Przekazalem wiec tej osobie moj niewielki zbior skopiowanych dokumentow i zaraz potem przedstawiono mi Plummera, ktory poinformowal mnie laskawie, ze moje zdobycze im sie przydadza.

– Czy to wtedy wlasnie poznali date naszej konferencji prasowej w Palacu Krolewskim i plan transmitowania jej przez satelite?

– Tak. Plummer powiedzial jednak, ze to im nie wystarczy. Chcieli, zebym w dalszym ciagu przekazywal informacje, ale najwazniejsze bylo dla nich zdobycie egzemplarza nowej Biblii, a przynajmniej jej nowych czesci, czyli tekstow Petroniusza i Jakuba, przy ktorych pracowalem, lecz nie znalem ich w calosci. Plummer powiedzial, ze moga otrzymac te materialy jeszcze inna droga, ale…

– Hennig – mruknal Randall.

– Co takiego?

Вы читаете Zaginiona Ewangelia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату