– Maertin de Vroome – odpowiedzial Randall. – Ten czlowiek przeprowadzil dochodzenie na temat wielu osob zwiazanych z naszym projektem. Powiedzial mi o tym z wlasnej nieprzymuszonej woli.
– I pan mu uwierzyl? Przeciez poznal pan Gabrielle, widzial pan, ze jest w zaawansowanej ciazy.
Ta rozmowa stawala sie dla Randalla coraz trudniejsza. Byl jednak zdecydowany doprowadzic ja do konca.
– Nie powiedzialem, ze panska zona nie moze miec dziecka. Natomiast wedlug de Vroome'a pan nie moze byc jego ojcem, chociaz powiedzial mi pan, ze nim jest. – Po chwili dodal: – Poruszam te kwestie tylko dlatego, ze rozmawiamy o zaufaniu, profesorze.
Aubert pokiwal glowa jakby do siebie i jego ton stal sie bardziej ustepliwy.
– Dobrze. Ma pan racje. Jesli ma pan polegac na moim slowie, musze byc wiarygodny we wszystkim, bez wyjatku. To prawda, przeszedlem przed laty operacje, wasektomie. Byl to idiotyzm z mojej strony, ale jestem wysterylizowany. Nie moge dac kobiecie dziecka. O takich rzeczach jednak nie mowi sie zazwyczaj obcym ludziom i nie powinien pan na tej podstawie osadzac mojej uczciwosci. Istotne jest to, co powiedzialem panu o wrazeniu, jakie zrobily na mnie teksty, i to, ze uwierzylem. Mowilem prawde. I prawda jest takze, ze powiedzialem mojej zonie, iz pragne dziecka tak samo jak ona, a moze nawet bardziej. Dlatego poprosilem ja, zeby znalazla… jakis sposob i zaszla w ciaze.
Randallowi bylo teraz wstyd, ze w ogole poruszyl te kwestie. Nienawidzil de Vroome'a za to, ze podwazyl w nim zaufanie do kolegow.
– Bardzo przepraszam, profesorze – powiedzial. – Przykro mi, ze w ogole kwestionowalem panska prawdomownosc.
Francuz probowal sie usmiechnac, lecz bez powodzenia.
– W tych okolicznosciach to calkowicie zrozumiale – rzekl. – Czy jest pan usatysfakcjonowany?
– Calkowicie – odparl Randall. – Upewnilem sie juz ponad wszelka watpliwosc, ze tekst na papirusie pochodzi z czasow Chrystusa.
– Pardon, monsieur Randall, ale obawiam sie, ze zle mnie pan zrozumial. – W glosie profesora pojawila sie profesjonalna czujnosc. – Ja sie nie zajmowalem datowaniem tekstu. Nie moge zagwarantowac, ze pochodzi z pierwszego wieku. Badanie metoda wegla radioaktywnego potwierdzilo, ze material, na ktorym napisano Ewangelie wedlug Jakuba, wlacznie z papirusem numer dziewiec, mozna datowac na czasy Chrystusa, natomiast autentycznosc samego tekstu… choc osobiscie jestem jej pewny… nie lezy w obszarze moich naukowych kompetencji.
Randall nigdy dotad nie byl swiadom tego rozroznienia.
– Kto w takim razie jest w tej sprawie kompetentny? – zapytal po namysle. – Kto bada autentycznosc tekstu?
– W tym wypadku jeszcze co najmniej dwoch innych specjalistow – odparl Aubert. – Jeden musi zbadac papirus w promieniach ultrafioletowych, zeby sprawdzic, czy nie ma na nim sladow wczesniejszego pisma, czy ktos nie wykorzystal po prostu starego papirusu, z ktorego usunal wczesniejszy tekst. Drugi to chemik, ktory przeprowadza analize atramentu, bada sklad pigmentow. Jakub Sprawiedliwy uzywal piora z przycietej skosnie trzciny, a maczal je w atramencie sporzadzonym z sadzy zmieszanej z jakims rodzajem starozytnego kleju. Analiza atramentu moze wykazac, czy pochodzi on z interesujacego nas okresu, okolo roku szescdziesiatego drugiego.
– Ale kto bada to, co zostalo napisane tym atramentem, kto bada sam tekst?
– Doswiadczeni naukowcy, teolodzy i lingwisci, eksperci od krytycznej analizy tekstu. Lingwisci porownuja tekst aramejski z innymi pismami w tym jezyku, o potwierdzonej autentycznosci. Najistotniejszym kryterium bedzie poziom i styl starozytnego jezyka, sposob poslugiwania sie nim, autentyzm samego aramejskiego. – Profesor Aubert wysilil sie na usmiech. – Ale to wszystko zostalo zrobione, monsieur Randall. Autentycznosc tekstu Ewangelii wedlug Jakuba badaly cale zespoly specjalistow. Nie ma powodu, zeby watpic w jakosc ich pracy.
– Oczywiscie ma pan racje – odrzekl Randall. – Ale zalozmy, ze jestem czlowiekiem nierozsadnym i do tego upartym. Zalozmy, ze wciaz tkwia we mnie resztki niedowiarstwa. Jak moglbym zyskac ostateczna pewnosc?
– Bardzo prosto. Konsultujac sie z najwiekszym na swiecie znawca jezyka aramejskiego. Nic wiecej juz sie nie da zrobic.
– A kto jest tym najwiekszym znawca?
– Wybitnych jest oczywiscie wielu – odparl Aubert – na przyklad profesor Jeffries z zespolu Drugiego Zmartwychwstania, a posrod naszych przeciwnikow pastor de Vroome. Ale jeden znawca aramejskiego przerasta ich wszystkich o glowe. To opat Mitros Petropoulos z klasztoru Simopetra na gorze Athos.
– Opat Petropoulos – powtorzyl Randall, marszczac czolo. – Nic mi nie mowi to nazwisko. Nie slyszalem tez o gorze Athos. Gdzie to jest?
– To jedno z ostatnich naprawde ciekawych miejsc na ziemi – odparl profesor Aubert z upodobaniem. – Athos to monastyczna wspolnota na polwyspie na Morzu Egejskim, czterysta piecdziesiat kilometrow na polnoc w prostej linii od Aten. To male autonomiczne terytorium z dwudziestoma prawoslawnymi klasztorami. Kieruje nimi Swiety Synod w Kayres, skladajacy sie z dwudziestu mnichow, po jednym z kazdego klasztoru. Wspolnota zostala zalozona prawdopodobnie w dziewiatym wieku przez Piotra Atonite i byla jedynym osrodkiem chrzescijanstwa, ktory przetrwal czasy islamu, czyli okres rzadow muzulmanskich. Athos zamieszkiwalo na poczatku stulecia chyba okolo osmiu tysiecy mnichow. Obecnie jest ich trzy tysiace.
Wszystko to bylo dla Randalla zupelna nowoscia i brzmialo nieco dziwnie.
– I czym ci mnisi sie tam zajmuja? – zapytal.
– Tym samym, co mnisi na calym swiecie – odparl Aubert. – Modla sie. Poszukuja religijnej ekstazy, jednosci z Bogiem. Boskiego objawienia. Wlasciwie na Athos istnieja dwa odlamy. Jeden klasycznie mnisi, ortodoksyjny, surowy, sztywno przestrzegajacy regul i slubow czystosci, ubostwa i posluszenstwa. Drugi jest bardziej demokratyczny, o luzniejszej regule, mnisi moga miec pieniadze, rzeczy osobiste, zezwala sie na pewne wygody. Oczywiscie opat Petropoulos nalezy do ortodoksow, lecz jest znany na calym swiecie jako czolowy ekspert od aramejskiego. Poswieca sie nauce z rowna pasja co modlitwie, podobnie jak inni mnisi, ktorzy w chwilach wolnych od zajec duchowych zajmuja sie nauczaniem, malarstwem czy ogrodnictwem.
– Czy poznal pan opata osobiscie, profesorze?
– Osobiscie nie, lecz rozmawialem z nim raz przez telefon… trudno uwierzyc, ale niektore klasztory maja telefony… i pisywalismy do siebie. Musi pan wiedziec, ze gora Athos to prawdziwa skladnica starozytnych rekopisow, w bibliotekach klasztornych maja tam okolo dziesieciu tysiecy cennych pism i tekstow. Opat Petropoulos przysylal mi kilka razy sredniowieczne manuskrypty do zbadania. Z tego, co wiem, jest ostatecznym autorytetem, jesli chodzi o aramejski z pierwszego wieku.
Podczas tej wypowiedzi Randall odnalazl w swojej aktowce zastrzezony spis wspolpracownikow Drugiego Zmartwychwstania, bylych i obecnych. Wsrod nazwisk tlumaczy i jezykoznawcow z calego swiata nie bylo jednak opata Mitrosa Petropoulosa.
– To dosyc dziwne – zwrocil sie do Auberta. – Mamy oto najwieksze odkrycie w dziejach archeologii. Jest to tekst w jezyku aramejskim. Z drugiej strony mamy opata, najwybitniejszego znawce tego jezyka na swiecie. A jednak ten ekspert nigdy nie wzial udzialu w naszej pracy. Czy przychodzi panu do glowy, profesorze, dlaczego sie do niego nie zwrocono?
– Jestem pewien, ze konsultowano sie z opatem w ktoryms momencie – odparl Aubert. – Jest nie do pomyslenia, zeby odkrycie na miare papirusu Jakuba nie zostalo mu pokazane. Musi byc jakies wyjasnienie, czemu go nie ma na panskiej liscie.
– Ciekawe jakie.
– O to musi pan juz zapytac Deichhardta albo Wheelera. To oni zatrudniali specjalistow. Albo profesora Montiego, on na pewno bedzie wiedzial.
– Tak, oczywiscie – rzucil niepewnie Randall. Jednakze kontakt z Wheelerem w Moguncji byl teraz prawie niemozliwy. Profesor Monti zaszyl sie gdzies pod Rzymem i dotarcie do niego tez bylo trudne. Nagle przyszedl mu do glowy pewien pomysl. – Profesorze – zapytal – czy moge skorzystac z panskiego telefonu?
Aubert wstal i wskazal aparat na biurku.
– Pojde teraz zobaczyc, co sie dzieje w laboratorium – powiedzial. – Moze pan swobodnie porozmawiac. Moja sekretarka pana polaczy.
– Bardzo dziekuje. Prosze powiedziec, zeby zadzwonila do Grand Hotelu Krasnapolsky w Amsterdamie, do panny Angeli Monti.
Rozmawial z Angela juz od kilku minut, wypytujac o rozne sprawy zwiazane z ich praca.
Wreszcie niemal od niechcenia zadal pytanie, o ktore mu chodzilo.
– Przy okazji, Angelo, chce cie zapytac jeszcze o jedna rzecz. Czy twoj ojciec po odkopaniu papirusu Jakuba pokazal go jakims specjalistom od aramejskiego, czy zrobili to dopiero wydawcy po nabyciu praw do znaleziska?
– Oczywiscie, ze ojciec dal papirus do zbadania. Sam dosyc dobrze czyta po aramejsku i zorientowal sie, jaka wartosc ma znalezisko, ale nie ufal sobie do konca. Musial zapytac najlepszych znawcow jezykow semickich.
– W Rzymie? Czy jeszcze gdzies? – dopytywal sie Randall.
– Wszedzie – odparla Angela. -Nie mogl postapic inaczej. Rezultaty znasz. – Zamilkla na chwile. – Dlaczego o to pytasz, Steve?
– Po prostu z ciekawosci.
– Z ciekawosci? Znam cie juz nazbyt dobrze, zeby w to uwierzyc. Dlaczego pytasz o aramejski?
Randall uznal, ze nie ma powodu utrzymywac sprawy w tajemnicy. Angela okazala sie w pelni lojalna i godna zaufania.
– Nie mam teraz czasu wchodzic w szczegoly – odpowiedzial. – Wiem, kim jest szpieg de Vroome'a w naszym zespole. Nie Florian Knight, ktos inny. Dowiedzialem sie od tej osoby, ze w tekscie jest… pomylka w tlumaczeniu z aramejskiego, czego skutkiem jest blad rzeczowy.
– Alez to niemozliwe! Tekst badali najlepsi znawcy tego jezyka!
– Wlasnie to mnie nurtuje – odrzekl Randall. – Nie skonsultowano sie z najwybitniejszym z nich. Czy mowi ci cos nazwisko opata Mitrosa Petropoulosa z Athos w Grecji, Angelo?
– Opat Petropoulos? Oczywiscie. Mialam okazje go poznac. Ojciec wiedzial, ze jest najwiekszym znawca aramejskiego i piec lat temu wybralismy sie na polwysep Athos. Opat przyjal nas bardzo serdecznie.
– To znaczy, ze twoj ojciec pokazal mu papirus?
– Tak, Steve. Poprosil go o zbadanie autentycznosci tekstu. To bylo niezapomniane przezycie, ten klasztor… zapomnialam nazwe… byl taki malowniczy. Opat analizowal tekst przez wiele godzin i dopiero na drugi dzien skonczyl. Musielismy zostac na noc i jesc to ich okropne jedzenie… chyba gotowana osmiornice. Petropoulos byl pod ogromnym wrazeniem, powiedzial, ze to odkrycie jest nieporownywalne z zadnym innym, i zapewnil nas, ze tekst jest jak najbardziej autentyczny.
– To wspaniala wiadomosc, wierz mi – rzekl Randall z ulga. – Zastanawiam sie tylko, dlaczego profesor Deichhardt nie zaprosil opata do wspolpracy, na przyklad zamiast Jeffriesa.
– Wydawcy chcieli to zrobic, Steve. Ojciec zarekomendowal im Petropoulosa i chcieli go zatrudnic. Ale on sie nie zgodzil. Byl akurat w trakcie dlugotrwalego postu, na dodatek w klasztorze sa kiepskie warunki sanitarne, woda jest zanieczyszczona i to wszystko tak go oslabilo, ze dosc powaznie sie rozchorowal. Nie mialby nawet sily udac sie do Amsterdamu. Wydawcy nie mogli czekac, az wyzdrowieje. Musialo im wystarczyc, ze pozytywnie zweryfikowal rekopis Jakuba. Przeklad mogl nadzorowac inny uczony, niemal tak samo biegly w aramejskim.
– To wszystko wyjasnia – rzekl Randall.
– Czy przestaniesz sie teraz zamartwiac i wrocisz wreszcie do mnie?
– Mozesz byc pewna, ze wroce. Zobaczymy sie wieczorem, kochanie.
Po tej rozmowie Randall poczul sie lepiej. Blad znaleziony przez Bogardusa musial wynikac z jakiejs pomylki w przekladzie. Dalsze dociekania mozna bylo pozostawic wydawcom i ich teologom. On sam byl juz spokojny, ze Miedzynarodowy Nowy Testament… i jego wlasna, swiezo umocniona wiara… sa juz dobrze chronione przed wrogiem.
Piec minut pozniej czekal z teczka pod pacha przed gabinetem Auberta, by podziekowac profesorowi za jego czas i cierpliwosc.
– Wszystko sie wyjasnilo – powiedzial, gdy Aubert wrocil z laboratorium. – Wracam do Amsterdamu. Bardzo panu dziekuje, profesorze, za pomoc.
– Ah, bon, bardzo sie ciesze. Odprowadze pana do wyjscia. – Ruszyli korytarzem. – Czyli dowiedzial sie pan, ze opat Petropoulos wspolpracowal z zespolem Drugiego Zmartwychwstania? – zapytal Aubert.
– Nie calkiem – odparl Randall. – Ale przed pieciu laty mial okazje zbadac papirus i potwierdzil jego autentycznosc. Profesor Monti z corka osobiscie wybrali sie do Grecji i spedzili na gorze Athos dwa dni, podczas gdy Petropoulos dokladnie analizowal tekst.