– Panie Randall…

Ocknal sie z zamyslenia i zobaczyl stojacego w drzwiach ojca Spanosa.

– Panie Randall, opat Petropoulos moze juz pana przyjac. Zwyczajowo zwracamy sie do niego „ojcze'.

Pokoj opata byl zaskakujaco przestronny i jasno oswietlony. Sciany pokrywaly religijne freski o zywych barwach, lecz dosc topornej formie, z wyobrazeniami archaniola Gabriela, Chrystusa i Dziewicy na tronie. Z sufitu zwisal wielki metalowy kandelabr, a rozstawione wszedzie blaszane lampki oliwne zalewaly pomieszczenie zoltym swiatlem. Przy okraglym, zarzuconym starymi ksiegami stole stal patriarcha, z pewnoscia ponad siedemdziesiecioletni.

Mial na sobie ciezki czarny habit z wyszyta czaszka z piszczelami, czarna czapke przypominajaca fez i toporne chlopskie buty. Byl niewysoki i kruchy, o brazowej, pergaminowej skorze twarzy. Nosil dlugie wlosy, biala brode i wasy. Na cienkim nosie widnialy dziwne, prostokatne okulary bez oprawek.

– Witam w Simopetrze, panie Randall – odezwal sie opat. Glos mial lagodny, wrecz kojacy. – Mam nadzieje, ze podroz nie zmeczyla pana nadmiernie.

– To dla mnie zaszczyt, ze ojciec zechcial mnie przyjac – odrzekl Randall.

– Czy moj angielski pana satysfakcjonuje, czy woli pan moze rozmawiac po francusku lub wlosku?

– Po angielsku, jak najbardziej – odparl z usmiechem Randall – choc wolalbym mowic po aramejsku, gdybym znal ten jezyk.

– Ach, aramejski. Nie jest wcale taki straszny, jak pan sadzi. Oczywiscie mnie trudno jest to ocenic, poniewaz poswiecilem cale zycie na jego zglebianie. Prosze, niech pan siada. – Opat usadowil sie przy stole na wyscielanym skora krzesle, a Randall szybko usiadl obok. – Spodziewam sie, ze chce pan spedzic u nas noc przed powrotem do Salonik?

– Jesli to mozliwe.

– Ciesza nas goscie, bo nieczesto sa tutaj widywani. Oczywiscie musi pan byc przygotowany na pewne niedogodnosci. Na przyklad wanna jest urzadzeniem w klasztorze nieznanym. Zwyklismy mawiac: „Kto raz zanurzyl sie w Chrystusie, nie musi sie juz myc powtornie'. Panski materac zostal jednak okadzony dymem i nie znajdzie pan w nim zadnych insektow.

– Interesuje mnie tylko jezyk aramejski, ojcze Petropoulosie. Reszta nie ma znaczenia.

– No tak, oczywiscie. Jezyk Naszego Pana. Jezyk skromny, niezbyt piekny, a jednak wypowiedziano w nim najwieksze prawdy tego swiata. Tak, aramejski. To jezyk semicki. Nazwany tak od wyzyny Aram w Syrii i Mezopotamii. Aramejczycy byli nomadami, ktorzy w piatym wieku przed Chrystusem zaczeli sie osiedlac w polnocnej Palestynie, obejmujacej takze Galilee. Za czasow mlodosci Chrystusa byl to jezyk ubogich, natomiast hebrajskim poslugiwali sie glownie ludzie wyksztalceni… kaplani, uczeni, sedziowie. Aramejskim mowily masy oraz ludzie zwiazani z handlem. Ale oba te jezyki sa blisko ze soba spokrewnione. Mozna powiedziec, ze sa kuzynami.

– A co je rozni od siebie?

– Nielatwo to wyjasnic – odrzekl opat, glaszczac brode. – Hebrajski i aramejski maja ten sam alfabet pisany, zlozony z dwudziestu dwoch znakow. Lecz sa to wylacznie spolgloski, nie istnieja znaki dla samoglosek. W mowie jednakze kazdy z jezykow ma wiecej glosek, niz zawiera jego alfabet. Dlatego ktos piszacy po hebrajsku i ktos drugi piszacy po aramejsku uzyja tych samych spolglosek do tego samego slowa, lecz obaj dodadza do niego troche inne znaki sugerujace samogloski. Na przyklad, jesli ktos napisalby Pan lub Bog po hebrajsku, wymawialoby sie to Eli, po aramejsku zas Elia. Czy wyrazam sie jasno?

– No coz, chyba co nieco zrozumialem.

– Nie jest to takie wazne – stwierdzil opat. – Jak przypuszczam, interesuje pana starozytny aramejski?

– To prawda.

– Przejdzmy wiec do rzeczy. Musze powiedziec, panie Randall, ze nic nie wiem o powodach panskich odwiedzin poza skapa informacja z Salonik, ze chodzi o jakis papirus z pierwszego wieku.

– Czy slyszal ojciec o Drugim Zmartwychwstaniu?

– O Drugim Zmartwychwstaniu?

– Tak. To kryptonim projektu zwiazanego z publikacja nowej Biblii. Grupa wydawcow zamierza wspolnie przedstawic swiatu nowa wersje Nowego Testamentu, oparta na donioslym odkryciu archeologicznym we Wloszech przed szesciu laty.

– A tak, oczywiscie – przerwal mu opat. – Teraz sobie przypominam. Biblista z Anglii, profesor Jeffries, chcial mnie zaprosic do wspolpracy przy tlumaczeniu znaleziska. Nie wyjasnil blizej, o co chodzi, ale brzmialo to bardzo intrygujaco. Gdyby nie moja choroba, pewnie bym sie nie oparl pokusie. Ale nie moglem wyjechac. Czy moze mi pan powiedziec, panie Randall, o co chodzilo? Prosze sie nie obawiac, zachowam rzecz w tajemnicy.

W ciagu nastepnych pieciu minut Randall bez najmniejszego wahania przedstawil mnichowi najwazniejsze fakty zwiazane z Ewangelia wedlug Jakuba i Pergaminem Petroniusza.

Gdy skonczyl, oczy Petropoulosa blyszczaly z ekscytacji.

– Czy to mozliwe? – wymamrotal. – Czy mogl sie zdarzyc: taki cud?

– Mogl i zdarzyl sie – powiedzial cicho Randall. – Wieli' jednak zalezy od opinii ojca o jednym zagadkowym fragmencil w tekscie Jakuba.

– To dzielo Pana – rzekl opat – a ja jestem jego sluga..

– Odkrywca tych tekstow – mowil dalej Randall, wyjmujac z aktowki fotografie papirusu numer dziewiec – jest profesor Monti z Wloch, ktory prowadzil wykopaliska w Ostii, niedaleko Rzymu. Poinformowano mnie, ze profesor wraz z corka odwiedzili ojca przed pieciu laty, by potwierdzic autentycznosc znaleziska. Potem jednak dowiedzialem sie, ze corka profesora w zadnym wypadku nie mogla przebywac na polwyspie Athos.

– To absolutnie niemozliwe.

– No wlasnie. Zastanawialem sie jednak, czy moze sam profesor nie odwiedzil ojca w celu konsultacji.

Bujna broda opata poruszyla sie na boki.

– Nikt taki z pewnoscia mnie nie odwiedzil – odparl. – W kazdym razie… – zamilkl i zmruzyl oczy, probujac sobie cos przypomniec. – Monti, powiedzial pan? Czy on wykladal na uniwersytecie w Rzymie?

– Zgadza sie.

– Pamietam, ze pisal do mnie. Tak, z pewnoscia, to bylo cztery czy piec lat temu, a moze nawet wczesniej. Ten profesor zapraszal mnie do Rzymu, chcial zaplacic za podroz, zebym obejrzal jakis aramejski papirus. Mial duzo pracy i nie mogl przyjechac tutaj. Pozniej… teraz to sobie przypominam… profesor Jeffries takze wspominal o wloskim archeologu, ktory odnalazl wyjatkowej wagi dokumenty z pierwszego wieku. Ale nie mialem nigdy okazji spotkac profesora Montiego osobiscie, ani tutaj, ani nigdzie indziej.

– Tak tez myslalem – stwierdzil Randall, starajac sie ukryc gorycz w glosie. – Chcialem sie tylko upewnic. – Polozyl na stole fotografie arkusza papirusu oraz kartke z angielskim przekladem tego fragmentu. – To wlasnie ten tekst, ktory chcialem ojcu pokazac. Najpierw jednak wytlumacze krotko, na czym polega problem, ktory mam nadzieje przy pomocy ojca rozwiazac.

Nie wspominajac o sprawie Bogardusa, wyjasnil opatowi, ze nowa Biblia juz sie drukuje, tymczasem ktos zauwazyl w jej tekscie niezgodnosc chronologiczna, dotyczaca wedrowki Jezusa przez osuszone jezioro Fucinus.

– Wedlug rzymskich historykow – zakonczyl Randall – jezioro to zostalo osuszone dopiero trzy lata pozniej, juz po smierci Jezusa.

Opat pokiwal ze zrozumieniem glowa.

– Prosze mi pokazac przeklad – powiedzial.

– Czwarta i piata linijka – rzekl Randall, podajac mu kartke.

Opat przebiegl tekst oczami, a potem przeczytal go na glos. „I Pan nasz… przemierzyl tej nocy zyzne pola jeziora Fucinus, ktore zostalo osuszone przez cesarza Klaudiusza i bylo uprawiane przez Rzymian'.

– Teraz chcialbym zobaczyc aramejski oryginal, panie Randall – powiedzial po chwili namyslu.

Randall podal mu fotografie. Grecki duchowny skrzywil sie na widok zdjecia.

– To reprodukcja, panie Randall – zauwazyl. – Musze zobaczyc oryginalny papirus.

– Nie mam go, ojcze. Nie uzyskalbym zgody na przewiezienie papirusu, jest zbyt cenny. Trzymaja go w strzezonym sejfie w Amsterdamie.

Opat nie kryl rozczarowania.

– W takim razie moje zadanie jest podwojnie trudne. Samo czytanie tych malych aramejskich znakow juz jest nielatwe. A odczytywanie ich z reprodukcji i akuratne przetlumaczenie jest prawie niemozliwe.

– Ale te fotografie wykonano w podczerwieni, zeby wzmocnic zatarte znaki i…

– To nie ma znaczenia, panie Randall. Reprodukcja to wtorne zrodlo, bardzo niepewne ze wzgledu na moje stare oczy.

– Czy zechce ojciec przynajmniej sprobowac? – zapytal Randall.

– Tak, oczywiscie. Zrobie, co sie da. – Mnich wstal z wysilkiem, poczlapal do nocnego stolika i wyjal z szuflady duze szklo powiekszajace.

Randall obserwowal w napieciu, jak Petropoulos studiuje fotografie papirusu przez lupe. Gleboko skoncentrowany, pochylal sie nad zdjeciem przez kilka wlokacych sie w nieskonczonosc minut. W koncu odlozyl lupe na stol i wzial znow do reki kartke z przekladem. Przeczytal angielski tekst ponownie, oddal go Randallowi i gladzac dluga brode, wskazal na fotografie.

– Rozumie pan oczywiscie-rzekl-ze profesor Jeffries i jego koledzy mieli nade mna te przewage, ze badali oryginalny papirus. Biorac to pod uwage, mozna domniemywac, ze ich przeklad jest doskonaly. Jezeli tak, to zwoj, ktorego fragment mi pan przedstawil, nalezy uznac za najdonioslejsze odkrycie w historii chrzescijanstwa.

– Nie watpie, ze tak jest – odparl Randall. – Mam jednak watpliwosci, a w kazdym razie zastanawiam sie nad tym, czy tlumaczenie z aramejskiego jest dokladne.

Opat Petropoulos namyslal sie przez chwile.

– Na tyle, na ile moge to stwierdzic na podstawie tej reprodukcji, przeklad jest staranny – odpowiedzial.-Nie przysiaglbym jednak, ze jest absolutnie scisly. Wiele liter, jak sam pan widzi, zatarlo sie niemal calkowicie z uplywem stuleci. Niektore slowa w tych dwoch watpliwych linijkach sa ledwie czytelne.

– Wiem, ojcze, jednakze…

– Z tymi dawnymi manuskryptami zawsze tak jest – mowil dalej stary Grek, ignorujac go. – Laik nie pojmie tego do konca. Po pierwsze, mamy tu do czynienia z materialem pisarskim, z papirusem. Jak zostal wytworzony? Ten starozytny papier zrobiono z rdzenia lodygi rosliny pochodzacej z terenow nad Nilem w Egipcie. Rdzen cieto na paski, a potem dwie krzyzujace sie warstwy takich paskow sklejano razem. Taki papirusowy material nie byl bardziej trwaly od dzisiejszego taniego papieru pakunkowego, i z pewnoscia nie zakladano, ze ma przetrwac dziewietnascie stuleci. W wilgotnym klimacie papirus szybko ulegal zniszczeniu. W suchych miejscach zachowywal sie dluzej, lecz stawal sie wyjatkowo kruchy, mogl sie doslownie rozpasc w proch od samego dotkniecia. Ten fragment, ktory mi pan pokazal, byl prawdopodobnie tak kruchy i podniszczony, ze tekst na nim jest niemal nieczytelny. Ponadto w pierwszym wieku pismo aramejskie bylo pismem prostym, a litery pisano osobno, nie laczac ich w wyrazy. Mogloby sie wydawac, ze dzieki temu latwiej bedzie rozroznic je przy czytaniu, jest jednak odwrotnie. Duzo latwiej czyta sie wyrazy napisane kursywa, gdy litery sa polaczone. Niestety, takie pochyle pismo stosowano dopiero w dziesiatym wieku. Te wszystkie trudnosci zwielokrotniaja sie jeszcze, gdy tekst jest dostepny tylko w reprodukcji.

– A jednak udalo sie go odczytac i przetlumaczyc w calosci – zauwazyl Randall.

– To prawda, podobnie jak ponad trzy tysiace fragmentow starozytnych manuskryptow, ktore zlozyly sie na Nowy Testament. Z tego osiemdziesiat sporzadzono na papirusie, a dwiescie napisano kapitalikami, czyli duzymi literami. Udalo sie je przetlumaczyc, ale bylo to niezwykle trudne.

– W wypadku tego papirusu tez udalo sie przezwyciezyc trudnosci – upieral sie Randall. – Ewangelia wedlug Jakuba zostala przetlumaczona, i powiedzial ojciec, ze przeklad jest staranny. Jak w takim razie wyjasnic te niescislosc?

– Powodow moze byc kilka – odrzekl opat. – Nie wiemy na przyklad, czy Jakub byl pismienny i czy mogl spisac tekst wlasnorecznie. Mozliwe, ze tak, ale prawdopodobne jest takze, ze podyktowal

Вы читаете Zaginiona Ewangelia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату