Gdy minal tydzien, pewnego ranka wkroczyli do Sante nasi dawni straznicy z Diabelskiej Wyspy, wzmocnieni przez wielu nowych, z karabinami i bagnetami na sztorc, otoczyli nas, zaladowali do pociagu i powiezli do Marsylii. Tam rzucono nam wiezienne drelichy i poinformowano, ze ze wzgledow bezpieczenstwa narodowego musimy wszyscy wrocic do le bagne, kolonii karnej w Gujanie. Bunt byl niemozliwy, w nasze glowy celowalo zbyt wiele karabinow. Mignela mi twarz ojca Paauina, zawolalem do niego, ale nie okazal wspolczucia. Wzruszyl tylko ramionami. Pamietam ostatnia rzecz, ktora zrobilem przed wejsciem na statek wiezienny. Pogrozilem mu piescia i krzyknalem: „Niech sczeznie Kosciol! Mam w dupie Chrystusa! Jeszcze sie zemszcze!'.
– Czy to wszystko naprawde sie zdarzylo? – zapytal Randall, krecac z niedowierzaniem glowa.
– O tak, zdarzylo sie. Dokumenty na ten temat sa w archiwach Ministerstwa Sprawiedliwosci albo Ministerstwa Obrony w Paryzu. Wrocilismy wiec do moskitow, pchel, mrowek, skwaru, mokradel, niewolniczej pracy, bicia, do piekla Gujany. Tym razem jednak mialem motywacje, zeby zyc, zeby przetrwac. Nie ma silniejszej motywacji dla czlowieka niz pragnienie zemsty. A ja postanowilem, ze wezme odwet. Na bezdusznym rzadzie? Na dwulicowym ksiedzu klamcy? Nie. Postanowilem zemscic sie na oszukanczej religii, prawdziwym wrogu zycia, narkotyku, ktory osacza czlowieka swym szalbierczym belkotem o milosiernym Zbawicielu. Moja wiara runela, okaleczona tak jak moje cialo. I jeszcze na pokladzie statku, na ktory wysadzono nas w St Laurentdu-Maroni, wymyslilem mistrzowskie posuniecie przeciwko wszystkim sprzedawcom Chrystusa, oszustwo, ktorym wyrownam rachunki z hierarchia koscielna za jej zaklamanie. Wymyslilem w ogolnych zarysach Ewangelie wedlug Jakuba i Pergamin Petroniusza. Przygotowywalem sie do tej mistyfikacji od roku tysiac dziewiecset osiemnastego, od powrotu do Gujany, az do tysiac dziewiecset piecdziesiatego trzeciego, kiedy kolonie zamknieto, gdyz panujace tam warunki przysparzaly Francji zlej reputacji na swiecie.
Randall sluchal tej opowiesci jak zaczarowany, przejety jednoczesnie zgroza i wspolczuciem dla starca.
Lebrun jako wzorowy wiezien mial wiecej swobody od innych. Rzezbil rozne ozdoby w orzechu kokosowym, troche kradl i wreszcie zaczal znowu podrabiac sredniowieczne manuskrypty, ktore przesylal do paserow w Paryzu za posrednictwem jednego ze straznikow, dajac mu za to trzydziesci procent od zysku. W ten sposob zarabial pieniadze na zakup kolejnych ksiazek religijnych. Udalo mu sie nawet pozyskac materialy do podrabiania banknotow, dzieki czemu jego zyski wciaz rosly i pozwalaly kontynuowac badania nad wczesnym chrzescijanstwem.
W ciagu trzydziestu pieciu lat po powtornym uwiezieniu Lebrun stal sie ekspertem od historii Jezusa i Nowego Testamentu, od aramejskiego i greki, od papirusu i pergaminow. W roku tysiac dziewiecset czterdziestym dziewiatym, dzieki dobremu zachowaniu jego status zmienil sie z relegue, wieznia dozywotniego, na libere, wolnosciowca, ktory nie mial juz obowiazku siedziec w zamknieciu, lecz musial pozostac na terenie Gujany. Zamienil wiezienny pasiak na granatowy ubior libere i zamieszkal w chacie nad rzeka Maroni, utrzymujac sie z wyrobu pamiatek i podrabiania manuskryptow. W roku tysiac dziewiecset piecdziesiatym trzecim, po likwidacji kolonii, wraz z innymi wolnosciowcami powrocil do Francji na pokladzie S/s Athesli i nareszcie byl naprawde wolny.
Osiadl ponownie w Paryzu. Zarabial na utrzymanie tak jak przedtem – falszujac banknoty i paszporty – a lwia czesc jego zyskow szla na kosztowne materialy, potrzebne do przeprowadzenia planowanej od lat mistyfikacji. Kiedy juz byl gotowy, porzucil Francje na zawsze. Przeszmuglowal do Wloch skrzynie z materialami i zamieszkal w Rzymie, szykujac sie do ostatniego etapu niesamowitego falszerstwa.
– Ale jak mogl pan w ogole marzyc o wyprowadzeniu w pole uczonych i teologow? – zdumial sie Randall. – Rozumiem, ze mozna sie nauczyc greki, ale z tego, co wiem, aramejski to prawdziwa lamiglowka, a poza tym jezyk martwy…
– Nie taki calkiem martwy – odparl z usmiechem Lebrun. – Obecnie jego wspolczesniejszej formy uzywaja muzulmanie i chrzescijanie na przygranicznych terenach Kurdystanu. Co do „lamiglowki', jak pan to nazwal… to prawda, ale prosze pamietac, ze poswiecilem na jej rozwiazywanie czterdziesci lat mojego zycia. Studiowalem naukowe czasopisma i prace poswiecone filologii, etymologii, lingwistyce, pisane przez najwybitniejsze autorytety, takie jak opat Petropoulos z Athos czy profesor Jeffries z Oksfordu. Zglebialem podreczniki, na przyklad niemiecka Gramatyka biblijnego aramejskiego Franza Rosenthala. A co najwazniejsze, zdobylem reprodukcje starozytnych aramejskich rekopisow i kopiowalem je setki razy, zeby dojsc do wprawy. Ksiege Henocha, Testament Lewiego, apokryfy Starego Testamentu, wszystko, co bylo dostepne. Jezyk jest trudny, w istocie, ale opanowalem go dzieki wytrwalosci.
Randall byl pod wrazeniem.
– Monsieur Lebrun, najbardziej zagadkowa jest dla mnie kwestia samego papirusu. Jakim sposobem wytworzyl pan papirus, ktory przeszedl pozytywnie wszystkie skomplikowane badania naukowe?
– Wcale nie probowalem go wytwarzac – odrzekl Francuz. – Podrabianie starozytnego papieru byloby idiotyzmem. Wlasciwie to papirus i pergamin byly najlatwiejszymi do uzyskania elementami calej mistyfikacji. Niebezpiecznymi byc moze, ale stosunkowo latwymi. Jak juz pan wie, panie Randall, bylem nie tylko falszerzem, ale takze zlodziejem, mialem przyjaciol w swiecie przestepczym. Wspolnie zdolalismy w ciagu dwoch lat zdobyc ten starozytny material pismienniczy. Dzieki moim studiom znalem miejsce przechowywania kazdego ze skatalogowanych zwojow i kodeksow z pierwszego wieku, zarowno w muzeach, jak i w prywatnych kolekcjach. Zwoje sa czestokroc niezapisane na poczatku badz na koncu, a w kodeksach trafiaja sie wrecz cale puste miejsca. To wlasnie kradlem.
Zuchwalstwo tego czlowieka zdumiewalo Randalla coraz bardziej.
– Czy moge prosic o wiecej szczegolow? – zapytal. – Jakie to byly kolekcje, gdzie sie mieszcza?
– Wolalbym nie wyliczac szczegolowo wszystkich tych miejsc, z ktorych pozyskalem papirus i pergamin. – Lebrun pokrecil glowa. – Wymienie kilka kolekcji, ktore… hm, bralismy pod uwage. Czesc z nich odwiedzilismy pozniej, juz w konkretnym celu. We Wloszech byly to na przyklad Biblioteka Watykanska i Muzeum Turynskie, we Francji Biblioth?que Nationale, w Austrii Oesterreichische Nationalbibliothek, w Szwajcarii Biblioteka Bodmera pod Genewa. Poza tym liczne repozytoria w Wielkiej Brytanii, na przyklad Beatty Collection w Dublinie, Rylands Library w Manchesterze i oczywiscie British Museum w Londynie.
– Naprawde kradl pan w tych miejscach? – nie mogl wyjsc z podziwu Randall.
– Tak, jak najbardziej – puszyl sie Lebrun. – Nie we wszystkich, bo nie kazde z nich mialo w zbiorach papirus badz pergamin z pierwszego stulecia. Zlota zyla okazalo sie szczegolnie British Museum, gdzie liczne okazy sa do dzisiaj nieposegregowane i nieskatalogowane z powodu braku funduszy i personelu, a co za tym idzie, sa stosunkowo slabo zabezpieczone. W moim rodzinnym Paryzu takze znalazlem kopalnie materialow. Biblioth?que Nationale jest przechowalnia doslownie tysiecy rekopisow… nieprzetlumaczonych, niesklasyfikowanych, zalegajacych w magazynach. Co za marnotrawstwo. Pozwolilem wiec sobie wykorzystac pewna ilosc tych niezapisanych fragmentow papirusow z pierwszego wieku, z pozytkiem dla swiata. Rozumie mnie pan, panie Randall?
– Rozumiem, jak najbardziej – odrzekl Randall. – Ale nie rozumiem doprawdy, jak pan je stamtad wydobyl.
– Zwyczajnie. Chcialem je zabrac, wiec zabralem. Musialem dzialac smialo, lecz z rozwaga. Do niektorych muzeow zakradalem sie przed switem, w innych pozostawalem na noc po zamknieciu. Po rozlaczeniu systemu alarmowego rabowalem. W razie wyjatkowo starannie strzezonych zbiorow prosilem o pomoc wykwalifikowanych kolegow, ktorym dobrze za to placilem. W dwoch przypadkach zalatwilem to droga negocjacji. Muzealni i biblioteczni straznicy sa slabo oplacani, panie Randall, wiec nawet skromna lapowka moze zdzialac wiele. Caly zdobyty przeze mnie material byl autentyczny. Pergamin nie starszy niz z piatego roku po Chrystusie, a papirus nie pozniejszy niz z roku dziewiecdziesiatego. Jesli zas chodzi o atrament, sporzadzilem go wedlug receptury uzywanej miedzy rokiem trzydziestym a szescdziesiatym drugim, dodajac specjalnej substancji postarzajacej do kopcia z lampy i gumy roslinnej… bo takim wlasnie atramentem poslugiwali sie skrybowie w pierwszym stuleciu.
– No a sam tekst raportu Petroniusza i zapisu Jakuba? – zapytal Randall. – Jak pan sie zdobyl na odwage, zeby w ogole stworzyc cos takiego? Na jakiej podstawie smial pan sadzic, ze te dokumenty zostana uznane za autentyczne przez najwiekszych teologow i biblistow na swiecie?
Lebrun wyszczerzyl zeby w usmiechu.
– Po pierwsze, panie Randall, swiat rozpaczliwie potrzebowal tego rodzaju odkrycia. Przywodcy religijni, zadni wladzy i pieniedzy, po prostu chcieli, zeby podobne dokumenty zostaly odnalezione. Dojrzal czas, by pojawil sie zmartwychwstaly Jezus. Po drugie, ja sam tak naprawde niczego nie wymyslilem od poczatku do konca, jesli chodzi o teksty Petroniusza i Jakuba. Niemal wszystko zostalo kiedys zasugerowane przez Ojcow Kosciola albo historykow, a takze autorow roznych apokryficznych przekazow z czasow bezposrednio po pierwszym stuleciu.
– Prosze podac jakies przyklady – zazadal Randall. – Wezmy Pergamin Petroniusza. Czy rzeczywiscie istnial wojskowy imieniem Petroniusz?
– Zaginiona Ewangelia Piotra mowi, ze tak.
– Ewangelia Piotra'? Nigdy o niej nie slyszalem.
– Ale istnieje – odrzekl Lebrun. – Znalezli ja francuscy archeolodzy w roku tysiac osiemset osiemdziesiatym szostym w starozytnym grobie w poblizu miasta Akhmim nad Gornym Nilem. Jest to kodeks spisany na pergaminie okolo roku sto trzydziestego. Z ewangeliami kanonicznymi nie zgadza sie w dwudziestu dziewieciu punktach. Mowi na przyklad, ze to Herod… nie Zydzi ani Poncjusz Pilat, ale Herod… byl odpowiedzialny za egzekucje Jezusa. I jest w niej takze wzmianka o tym, ze setnik dowodzacy zolnierzami podczas egzekucji mial na imie Petroniusz.
– A niech mnie kule bija – powiedzial Randall. – Wiec ta Ewangelia Piotra jest prawdziwa?
– Nie tylko prawdziwa. Taki na przyklad Justyn Meczennik, nawrocony na chrzescijanstwo okolo roku sto trzydziestego, twierdzi, ze w owych czasach byla ceniona i szanowana bardziej od naszych czterech ewangelii. Gdy jednak w czwartym wieku powstawal Nowy Testament, tekstu Piotra don nie wlaczono, sklasyfikowano go jako apokryf, czyli przekaz o watpliwej wiarygodnosci.
– No dobrze – odparl Randall. – W tym panskim Pergaminie Petroniusza przedstawil pan Jezusa jako buntownika, ktory zostal skazany za wzniecanie rebelii i stawianie siebie ponad autorytetem cesarskim. Skad pan wiedzial, ze oni to kupia?
– Stad, ze uwaza tak wielu wybitnych biblistow. Zacytuje panu pewne kontrowersyjne i obrazoburcze dzielo pod tytulem Ewangelia nazarenska, Gravesa i Podro: „Nie ma watpliwosci, ze Jezus zostal namaszczony i ogloszony krolem Izraela, jednakze wydawcy Biblii postarali sie ukryc ten fakt z powodow politycznych'.
– A jak jest z roznymi wypowiedziami, ktore wklada pan w usta Jezusa w rzekomym tekscie Jakuba? – zapytal Randall. – Sa prawdziwe czy fikcyjne?
W oczach Lebruna za stalowymi oprawkami pojawil sie blysk.
– Moze ujmijmy to tak, monsieur, ze fakty staly sie osnowa mojej fikcji. Nauczanie Jezusa, czyli zbior jego wypowiedzi, nie sprawilo mi wiekszych problemow. Ponownie zajrzalem do apokryfow. Wezmy jako przyklad starozytny dokument nazwany Epistula Jacobi Apocrypha, Apokryf Jakuba, zbior stwierdzen, przypisywanych Jezusowi. Wykorzystalem niektore z nich, zmieniajac tylko gdzieniegdzie ich tresc. W apokryfie rozstanie Jezusa z Jakubem opisane jest tak: „Gdy powiedzial te slowa, opuscil nas. My jednak ukleklismy, ja i Piotr, wyrazilismy nasza wdziecznosc i nasze serca wzniosly sie ku niebu'. Ja natomiast ujalem to nastepujaco: „I kazal nam zostac, poblogoslawil nas i z laska w dloni odszedl, znikajac we mgle i mroku. My ukleklismy, zlozylismy mu dzieki i nasze serca wzniosly sie ku niebu'.
Lebrun zadowolony wpatrywal sie w Randalla, oczekujac jego reakcji. Randall pokrecil glowa, wciaz oszolomiony zuchwalstwem falszerza.
– Rozumiem, co pan ma na mysli – odrzekl z niechetna aprobata. – Fikcja oparta na faktach. Chcialbym uslyszec o tym cos wiecej. Na przyklad, jak bylo z opisem wygladu Jezusa przez Jakuba? Czy spodziewal sie pan, ze taki Jezus… o zwezonych oczach, dlugim nosie, twarzy poznaczonej bliznami i skazami… zostanie zaakceptowany?
– Oczywiscie. Niektore starozytne zrodla sugeruja, ze byl z wygladu nieatrakcyjny. Klemens z Aleksandrii na przyklad, besztajac wyznawcow zajmujacych sie zanadto swoja uroda, przypomina im o „brzydkim obliczu' Jezusa. Andrzej z Krety pisze z kolei, ze Jezus mial „brwi, ktore sie spotykaly'. Cyryl Aleksandryjski odnotowal, ze Chrystus mial „bardzo brzydkie oblicze', dodal jednak, ze „w porownaniu z chwala boskosci cialo jest bezwartosciowe'. To mi w zupelnosci wystarczylo, zeby pojsc tym tropem.
– A jakim tropem poszedl pan, konstruujac historie o tym, ze Jezus przezyl ukrzyzowanie?
– Ta historia ma rowniez dosc dluga tradycje – odparl Lebrun. – Ignacy, ktory zostal biskupem Antiochii w roku szescdziesiatym dziewiatym, stwierdza, ze Jezus byl „w swym ciele' po zmartwychwstaniu. Wedlug Ireneusza, biskupa Hierapolis, ktory znal osobiscie apostola Jana, Jezus zyl jeszcze w wieku piecdziesieciu lat. Rozokrzyzowcy twierdzili zawsze, ze sa wlascicielami starozytnych dokumentow, dowodzacych, iz Jezus uniknal smierci na krzyzu w Jerozolimie. „Kiedy weszli do grobowca, zastali Go, jak odpoczywal, szybko nabierajac sil i wigoru', napisal pewien historyk rozokrzyzowiec. Ich zrodla mowia takze, ze sekta essenczykow ukrywala Jezusa. Tak sie sklada, ze „essenczyk' oznacza nie tylko „swietego', ale rowniez „uzdrowiciela'. Mozliwe wiec, ze ktorys z nich wyleczyl Jezusa. Tak argumentowali na przyklad Karl F. Bahrdt i Karl H. Venturini, autorzy biografii Jezusa z konca osiemnastego wieku. Twierdzili oni, ze to essenczycy zainscenizowali cuda Chrystusa i jego zmartwychwstanie, ze po zdjeciu z krzyza byl tylko nieprzytomny, a nie martwy, i zostal uleczony przez essenskiego lekarza.
– A watek z pobytem Jezusa w Rzymie? – dociekal Randall.
– Rzym – powtorzyl Lebrun, delektujac sie tym slowem. – To bylo najbardziej ryzykowne, ale dlaczego nie? Zydowscy faryzeusze z drugiego wieku mocno wierzyli w pojawienie sie Mesjasza w Rzymie. Piotr widzial Jezusa na drodze do Rzymu. Rzymski historyk Swetoniusz oskarzal go o wzniecanie niepokojow w stolicy. W rzeczy samej, istnieje tradycja, wedlug ktorej Jakub, gdy go pytano,