– Tak jest. Naklonilem go, zeby mi opowiedzial historie tego falszerstwa. Byl absolutnym mistrzem w podrabianiu starych rekopisow i dokumentow, a takze biblioznawca. Zrelacjonowal mi kazdy'etap mistyfikacji, do ktorej przygotowywal sie przez wiele lat. Jestem przekonany, ze mowil prawde.

– Czy skrawek papirusu znaleziony w panskiej walizce otrzymal pan wlasnie od Lebruna? – zapytal sedzia.

– Nie.

– Jak to? To nie on go panu sprzedal?

– Mial zamiar, przygotowalem nawet pieniadze. Chcialem udowodnic wydawcom, ze nowa ewangelia jest oparta na falszerstwie, przekonac ich, zeby nie publikowali Miedzynarodowego Nowego Testamentu. Jednak Lebrunowi uniemozliwiono te transakcje.

– Jak to uniemozliwiono?

– Zostal zabity. Zlikwidowany w dniu, kiedy mielismy sie spotkac po raz drugi.

Sedzia Le Clere zgromil Randalla wzrokiem.

– Chce pan powiedziec, monsieur, ze ow Lebrun nie moze potwierdzic tych faktow, poniewaz nie zyje?

– Tak jest, Wysoki Sadzie.

– Mamy wiec tylko panskie zeznanie?

– Nie tylko. Dowodem falszerstwa jest wlasnie ten kawalek papirusu, ktory skonfiskowaliscie mi na lotnisku. Zmarli tez potrafia mowic, panie sedzio. Lebrun pozostawil mi trop, ktorym poszedlem.

Randall zrelacjonowal, jak dzieki kartce znalezionej w rzeczach falszerza w rzymskiej kostnicy dotarl do wykopalisk Montiego w Ostii.

– Kiedy juz wydobylem ten dowod – tlumaczyl – musialem sie upewnic, ze w istocie jest falsyfikatem. Dlatego umowilem sie z profesorem Aubertem na zbadanie papirusu metoda wegla radioaktywnego. Nastepnie umowilem sie takze z pastorem de Vroome'em, ktory mial sprawdzic, czy tekst na skrawku oraz dopisek zrobiony bezbarwnym atramentem potwierdzaja wyznanie Lebruna. Sam nie mialem juz watpliwosci co do tej mistyfikacji, ale musialem miec opinie naukowych autorytetow, zeby przekonac wydawcow. Wybralem sie wiec z tym fragmentem papirusu do Paryza. Kiedy wasi ludzie starali sie mi go odebrac, zareagowalem instynktownie, nie zamierzalem byc agresywny. Chcialem tylko ratowac dowod rzeczowy, zeby uchronic swiat przed kolejnym oszustwem, a wydawcow przed popelnieniem tragicznego bledu.

– Czy skonczyl pan, panie Randall? – zapytal Le Clere.

– Tak jest, Wysoki Sadzie.

– Prosze usiasc. Przesluchamy dwoch ostatnich swiadkow. Prosze profesora Henriego Auberta.

Aubert przeszedl obok Randalla, nie patrzac na niego. Odczytal swoje oswiadczenie z kartki. Trwalo to ledwie minute, a tresc nie byla dla Randalla zaskoczeniem.

– W rezultacie przeprowadzonych w naszym laboratorium badan przekazanego nam przez sad fragmentu papirusu, poslugujac sie metoda wegla radioaktywnego, ustalilismy czas jego powstania na pierwszy wiek naszej ery, okolo roku szescdziesiatego. Nalezy wiec uznac rzeczony fragment za autentyczny. Podpisano, Henri Aubert.

Sedzia byl pod wrazeniem.

– Innymi slowy – uscislil – oskarzony monsieur Randall probowal wwiezc do Francji autentyczny starozytny papirus?

– Zgadza sie. – Aubert uniosl reke. – Jednakze, Wysoki Sadzie, mowimy tu o wieku samego materialu. Nie wypowiadam sie w kwestii autentycznosci tekstu.

– Rozumiem, profesorze – odrzekl sedzia. – Dziekuje panu. Wzywam teraz na swiadka pastora Maertina de Vroome'a. Zechce pastor byc tak uprzejmy i zajac miejsce.

Randall patrzyl, jak postawny Holender zmierza do krzesla dla swiadkow. Podtrzymywany na duchu nadzieja chcial porozumiec sie z pastorem wzrokiem, lecz widzial tylko ostry profil.

De Vroome stanal naprzeciwko sedziego, imponujacy w swej prostej, czarnej sutannie. Le Clere natychmiast rozpoczal przesluchanie.

– Czy prawda jest, pastorze de Vroome, ze oskarzony dzwonil do pana z Rzymu, proszac o zbadanie autentycznosci fragmentu papirusu numer trzy, stanowiacego, zdaniem oskarzonego, dowod falszerstwa?

– Tak, Wysoki Sadzie.

– Czy prawdajest, ze zostal pan takze poproszony o okreslenie wartosci papirusu przez policje francuska, a konkretnie przez S?rete Nationale?

– Tak jest.

– Wobec tego opinia pastora, jak sadzimy, powinna usatysfakcjonowac obie strony – oznajmil zadowolony Le Clere.

Waskie wargi de Vroome'a ulozyly sie w usmiech.

– Smiem watpic, czy moja opinia zadowoli obie strony – powiedzial. – Przypuszczam, ze zadowoli tylko jedna.

Sedzia takze sie usmiechnal.

– Mialem na mysli to, ze obydwie strony uznaja autorytet pastora jako znawcy jezyka aramejskiego i wczesnego chrzescijanstwa, wobec czego zaakceptuja panski werdykt. Czy zbadal pan fragment papirusu skonfiskowany panu Randallowi?

– Zbadalem, Wysoki Sadzie, z najwyzsza starannoscia. Przyjrzalem sie fragmentowi w kontekscie calego odkrytego przez profesora Montiego dokumentu, ktory udostepnili mi wydawcy Miedzynarodowego Nowego Testamentu. Badalem go takze pod katem informacji podanej przez Roberta Lebruna oraz przez oskarzonego, pana Randalla, ktorych zdaniem aramejski tekst jest falsyfikatem, a na rzeczonym skrawku znajduja sie rysunek i napis, wykonane bezbarwnym atramentem.

Sedzia Le Clere nachylil sie w strone swiadka.

– Pastorze de Yroome, prosze o przedstawienie rezultatu tych badan.

De Yroome odczekal chwile, by wzmoc dramatyzm sytuacji, po czym przemowil donosnym, dzwiecznym glosem:

– Moja konkluzja jest jednoznaczna. Uwazam, ze fragment papirusu, znaleziony wczoraj przy oskarzonym, nie jest falsyfikatem. Jest to ponad wszelka watpliwosc czesc tekstu, ktory wyszedl spod piora Jakuba Sprawiedliwego, brata Jezusa. Jest to nie tylko narodowy skarb Wloch, lecz nalezy on do calej ludzkosci, jako czesc najbardziej donioslego odkrycia w historii chrzescijanstwa. Chcialbym z tego miejsca pogratulowac wydawcom Miedzynarodowego Nowego Testamentu ich pracy, ktorej rezultat zaprezentuja wkrotce swiatu.

Po tych slowach, nie czekajac na reakcje sedziego, Maertin de Yroome opuscil miejsce dla swiadkow i skierowal sie do law dla publicznosci, gdzie wydawcy powitali go owacja na stojaco.

Oswiadczenie de Yroome'a oszolomilo Randalla niczym wybuch recznego granatu. Siedzial, nie mogac wykrztusic slowa, zupelnie zdruzgotany nieoczekiwanym rozwojem wypadkow.

Kiedy de Yroome go mijal, Randall chcial mu wykrzyczec w twarz, jakim jest obrzydliwym, dwulicowym sukinsynem. Lecz nie zdolal powiedziec slowa. Czul sie, jakby przebila go i unieruchomila niewidzialna wlocznia. Ledwie docieralo do niego, co sie dzieje na sali sadowej.

Tymczasem sedzia Le Clere oznajmil:

– Sad jest gotowy do ogloszenia werdyktu, jezeli zadna ze stron nie ma juz niczego do dodania.

George L. Wheeler podniosl reke, proszac o glos.

– Wysoki Sadzie, chcialbym przed ogloszeniem wyroku poprosic o krotka przerwe i mozliwosc rozmowy z oskarzonym.

– Zgadzam sie, panie Wheeler. – Sedzia zastukal trzy razy mlotkiem. – Oglaszam przerwe w rozprawie. Orzeczenie sadu zostanie ogloszone za trzydziesci minut.

– Niech to wszyscy diabli – warknal George L. Wheeler. – Nie wiem, dlaczego ja w ogole jeszcze z toba rozmawiam.

– Ale ja wiem – odparl spokojnie Randall. – Poniewaz chcesz sprzedac swiatu nowa Biblie, nieobciazona podejrzeniami i watpliwosciami, ktorych ja jestem potencjalnym zrodlem.

Znajdowali sie tylko we dwoch w poczekalni przylegajacej do sali posiedzen. Wscieklosc Randalla na de Vroome'a oslabla, zmienila sie w charakterystyczny dla niego cyniczny brak zaufania do innych. Siedzial na krzesle, pykajac z fajki.

Spojrzal na Wheelera, ktory chodzil w te i z powrotem po pokoju. Mimo obrzydzenia, jakim go napawal wydawca, czul takze wobec niego swoisty respekt. W koncu ten prostacki, toporny w mowie i obejsciu sprzedawca Pisma Swietego zdolal jakims sposobem przekabacic swego o ilez inteligentniejszego i subtelniejszego wroga, de Vroome'a, ktory stal sie zdrajca wlasnej sprawy i poslusznym przedstawicielem wplywowego establishmentu. Wheeler okazal sie diabolicznym wrecz kuglarzem, o zdolnosciach, jakich Randall nawet nie podejrzewal. Zastanawial sie, czy nie rzuci zaraz na niego zaklecia. Na pewno tylko w tym celu poprosil sedziego o rozmowe w cztery oczy.

Wheeler przestal chodzic po pokoju i zatrzymal sie tuz przed nim.

– Wiec tak to widzisz, Steve? – powiedzial. – Uwazasz, ze chce cie nawrocic, zebys nam nie przeszkadzal? Straszny z ciebie cwaniak, ale chociaz pozujesz na wielkiego mozgowca, jestes w tym wszystkim wyjatkowo glupi. Posluchaj tylko. Twoje sprzeciwy i protesty nic dla nas nie znacza, sa jak brzeczenie natretnej muchy, ktorego nikt nie slucha. Mylisz sie co do mojej motywacji, i to na tysiac procent. Zwazywszy na to, ze nikczemnie nas zdradziles, powinienem postawic na tobie krzyzyk. Ale nie moge. Po pierwsze dlatego… nie uwierzysz w to, bo taki z ciebie madrala… ze mam do ciebie slabosc, taka ojcowska slabosc. Po prostu cie polubilem i nie zniose mysli, ze zle zainwestowalem moja sympatie i zaufanie. Po drugie… i nie wstydze sie do tego przyznac… jestem biznesmenem i jestem z tego dumny. Chce cie wykorzystac do moich planow biznesowych. Nie chodzi o sama konferencje prasowa. To zostalo zalatwione. Media na calym swiecie juz trabia o piatkowej transmisji i donioslym biblijnym odkryciu. A zatem to sie toczy swoim torem. Ale nasze piatkowe wystapienie to dopiero poczatek. Chce, zebys poprowadzil dalszy ciag kampanii, poniewaz znasz ten projekt tak dobrze jak niewielu innych, wiesz, o co nam chodzi, i twoja pomoc moze byc nieoceniona. Mowie o tym dlatego, ze stawiam na jedna rzecz: mianowicie na to, ze przyswoiles sobie wreszcie te lekcje.

– Jaka lekcje, George? – zapytal Randall.

– Ze sie myliles w sprawie tekstow Jakuba i Petroniusza, a my mielismy racje. Ze okazesz sie mezczyzna, przyznasz do bledu i wrocisz do zespolu. Posluchaj, Steve, skoro ktos tak slawny i kompetentny jak pastor de Vroome, czlowiek skrajnie sceptyczny, byl w stanie zobaczyc swiatlo, dostrzec swoja pomylke i udzielic nam wsparcia, to dlaczego ty nie mialbys postapic tak samo?

– De Vroome – powtorzyl Randall, zapalajac fajke. – Mialem cie wlasnie o niego zapytac. Jak ci sie udalo go przekabacic?

– Ty nie popuscisz, co? – zachnal sie Wheeler. – Wszyscy sa oszustami i klamcami…

– Nie mowie, ze wszyscy.

– Oczywiscie. Wszyscy poza toba. – Wydawca wycelowal wen palec. – Przestan sie juz wymadrzac i posluchaj mnie. Nikt, absolutnie nikt nie moglby przekupic czlowieka tak wielkiej uczciwosci. Pastor mogl podjac taka decyzje tylko zgodnie z wlasnym sumieniem, i podjal ja. Do tej pory, zwalczajac nas, nie znal szczegolow tych fantastycznych tekstow. Kiedy mu je pokazalismy… a w przededniu konferencji uznalismy, ze juz mozemy… natychmiast porzucil niechec i opory. Przekonal sie, ze mamy autentyk, mamy prawdziwego Chrystusa i ukazanie go ludzkosci poprzez Miedzynarodowy Nowy Testament bedzie dla niej dobrodziejstwem. Pragnal byc po stronie aniolow i Ducha Swietego, tak jak to uczynil przed chwila na sali sadowej.

– Wiec teraz jest calkowicie po waszej stronie? – upewnil sie Randall.

– Calkowicie, Steve. Bedzie stal obok nas na podium w Palacu Krolewskim podczas oglaszania swiatu Dobrej Nowiny. Oczywiscie Deichhardt, ja i cala reszta, rozumiejac, jakie to wszystko bylo dla niego trudne, postanowilismy wyjsc mu naprzeciw. Nie jestesmy tak zli, za jakich nas uwazasz.

– Naprzeciw? – zdziwil sie Randall. – Co to wlasciwie znaczy?

– To znaczy, ze skoro on poparl nas, my poprzemy jego. Wycofalismy kandydature profesora Jeffriesa na stanowisko sekretarza generalnego Swiatowej Rady Kosciolow i bedziemy popierac… jednomyslnie… kandydature de Vroome'a.

– Rozumiem – powiedzial Randall. I rozumial. O tak, zrozumial wszystko.

– A co z Jeffriesem? – zapytal. – Dlaczego sie zgodzil?

– Dlatego ze dostanie inne stanowisko. Bedzie przewodniczacym komitetu centralnego Rady.

– To funkcja honorowa. Nie przeszkadza mu, ze bedzie tylko figurantem?

Вы читаете Zaginiona Ewangelia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату