wdziecznosci...

– Jak sie czujesz? – zapytala troskliwie.

Wlad sprobowal wstac. Stracil rownowage. Angela chwycila go za lokiec. Przypomnial mu sie osniezony las... A on, pijany, szczesliwy, wpada w zaspe...

– I co, moglem dostac wstrzasnienia mozgu?

– Najprawdopodobniej.

– To co, trzeba zadzwonic po lekarza?

– Jak najbardziej.

– A telefon nie dziala?

– Rozumiem, trudno ci sie skupic – powiedziala wspolczujaco.

– Masz komorke – powiedzial powoli.

– Rozladowala sie – Angela z poczuciem winy wzruszyla ramionami. – Karta sie skonczyla... Zapomnialam kupic nowa... Nie dziala.

– Moj jest dobry – powiedzial Wlad. – W kieszeni kurtki.

– Do diabla, nie wiedzialam! – zdenerwowala sie Angela. – Daj, zadzwonie po lekarza... Czy moze sam zadzwonisz... Mowisz, ze gdzie jest? Gdzie jest komorka?

– Nie szukaj – uwolnil sie. – Nie trzeba... Ja sam.

I poszedl, trzymajac sie sciany. Pokustykal do lazienki, popatrzyl na siebie w lustrze... Ziemistego koloru czlowiek ze spekanymi, jak na pustyni, wargami. Oczy metne, chlonace.

Umyl sie. Oczy w lustrze zrobily sie jasniejsze. Zawroty glowy ustapily. Na trykotowym swetrze – na samym ramieniu – Wlad zobaczyl przyczepiony kasztanowy wlos.

Usiadlszy na skraju wanny, sciagnal sweter przez glowe. Zblizyl do twarzy.

Zapach. Jej zapach, przypominajacy jeszcze „Trzy Strumienie”.

Sweter na wskros przesiaknal drogimi damskimi perfumami.

* * *

– Kabel sie przerwal – powiedzial monter.

– A dlaczego sie przerwal?

– Monter wzruszyl ramionami:

– Bog wie dlaczego... Prosze sprawdzic, teraz powinien dzialac.

Dzialal. Kiedy Wlad rozliczal sie z monterem, przyjechal lekarz. Nieznajomy. Korzystajac z pomocy medykow (nie tak znowu czesto, tfu-tfu), nigdy nie wybieral tego samego doktora.

– Gdzie pan sie uderzyl? Jest siniak?

Wlad obmacal glowe, ale guza nie znalazl.

– Niech pan zrozumie, nie pamietam, jak sie przewracalem. Byla ze mna pewna kobieta, pielegniarka z zawodu...

– Nie wypil pan za duzo? – delikatnie zainteresowal sie lekarz. – Przed tym, jak sie pan przewrocil?

– Pilem tylko herbate – powiedzial Wlad chlodno.

Lekarz obejrzal go. Zmierzyl cisnienie, sprawdzil puls.

– Mimo wszystko nie pil pan tylko herbaty – oznajmil, zaczerpnawszy tchu. – Musi pan zwracac uwage na swoje zdrowie, nie jest pan juz malym chlopcem... Jezeli pan chce, mozemy pojechac do szpitala.

Wlad nie zgodzil sie.

Kiedy lekarz wyjechal, byla juz osma wieczorem.

Angele wygonil wczesniej, dokladnie o szostej. Przeciez jutrzejszego dnia bedzie ja szarpala zlosc i poczucie doznanej krzywdy, ale pojutrze odstapi od nich... a po dwoch dniach przyleci tutaj, do domu na odludziu, nieoczekiwanie przypominajac sobie, ze zostawila wsuwke pod kanapa...

Jak dlugo lezeli razem objeci? Moze spali tak cala noc? Skad ta cholerna sentymentalnosc, na dobra sprawe, nie ma juz pietnastu lat?

Zreszta, ile ma lat – pozostalo tajemnica.

Patrzac, jak scinaja sie rozbite na goracej patelni ostatnie dwa jajka, Wlad myslal, ze zycie, z takim trudem doprowadzone do porzadku, trzeba bedzie znowu zmienic. Dlatego, ze na czlowieka, spetanego wiezami, umowy nie dzialaja. Angela wysledzila go, za kilka dni pewnie wroci i jesli Wlad nie chce nieprzyjemnosci – powinien zniknac. Na dlugo.

Lodowka byla pusta. Wlad umyl talerz i widelec, starannie zebral okruchy ze stolu. Zdazyl przywiazac sie do tego domu, chociaz wiedzial, ze wczesniej czy pozniej trzeba bedzie go opuscic...

Nie, furgonetka i jeszcze raz furgonetka, nie pozostaje nic innego. Troche bardziej komfortowa wersja wagonu, ktory toczy sie, nigdzie sie nie zatrzymujac, chociazby nawet w kolko, zeby tylko nie przywiazywac nikogo do siebie i wobec nikogo nie byc zobowiazanym. I kawalkami leca scinki juz nie spetanych wiezow...

Wlad potrzasnal glowa dlatego, ze zobaczyl ten obraz na wlasne oczy – jak sie za nim ciagna, leca na wietrze szare nici porwanych bandazy. Sprobowal pomyslec o czyms innym: sprzedaz domu – urwanie glowy. Za kilka miesiecy, jezeli wszystkie plany wydawcy odnosnie Gran-Grema zostana zrealizowane, mozna bedzie zmienic samochod na bardziej pojemny...

Jak by nie bylo, jutro, w najgorszym wypadku pojutrze, trzeba bedzie wyjechac. I tak cale zycie: jutro, w najgorszym wypadku pojutrze. Znikac i ukrywac sie. Za drzwiami zostawic rodzace sie wiezy...

Poszedl do gabinetu, pstryknal w nos Gran-Grema i wlaczyl komputer. Mial przed soba noc, zeby popracowac i dzien, zeby sie wyspac. Jutro wieczorem wyjedzie. Nocna podroz przez snieg podobna do lotu w gwiazdach.

* * *

Chodzil za Anna jak piesek. Przez dlugie miesiace sledzenia tak sie wytrenowal, ze upiekszylby swoja szpiegowska obecnoscia dowolny wywiad. To prawda, niejednokrotnie bywal na przegranej pozycji i za kazdym razem okazywalo sie: koniec. Jezeli to sie wyda, Anna wszystko zrozumie...

Zapewne, byl fenomenalnie ukryty. Albo nie ukryty. Niezauwazalny w tlumie. Zwyczajny, nie rzucajacy sie w oczy, bezosobowy. Pewnego razu przeszla dwa kroki obok niego, po prostu nie zauwazywszy go. Raz go zobaczyla i poznala – ale wziela to za przypadek. Bylo to przeciez w poblizu uniwersytetu...

Wlad cieszyl sie i smucil zarazem. Byl dumny ze swojej nieuchwytnosci i jednoczesnie ciazyla mu ona. Szczegolnie trudno bylo dac sie nie zauwazyc, kiedy Anna rozmawiala z kims na ulicy. Za kazdym razem, kiedy Wlad byl swiadkiem takiej rozmowy, humor psul mu sie na pare dni.

Zastanawial sie, gdzie ona ma oczy. Zawierala znajomosci, to z jakims chlopakiem stojacym pod brama, to z jakimis podejrzanymi typami, majacymi po okolo czterdziesci lat, czy z dobrze ubranym chlopakiem, na ktorego twarzy bylo wypisane, ze jest panem samego siebie, ukochanego i dla nikogo innego nie bedzie zyl. Zamiast tego, zeby od razu wszystkich cofnac, Anna zaczynala sie tlumaczyc, cos wyjasniac, prawie ze usprawiedliwiac sie, ze nie biegnie na spotkanie z pierwszym zobaczonym. W takich chwilach Wlad mial ochote wyjsc z ukrycia, podbiec i zlamac zuchwalcowi szczeke. Wydawalo mu sie, ze nikczemnosc tych ulicznych zaczepek widac na wiorste. Ale kiedy Anna rozmawiala ze starszymi studentami, zloscil sie jeszcze bardziej.

Jeden chlopak nabral zlego przyzwyczajenia odprowadzac codziennie Anne pod sam dom. W tramwaju tlum przycisnal ich do siebie. Wlad, wchodzacy zwykle do drugiego wagonika tego samego tramwaju, widzial, ze prawie w pustym wnetrzu Aniny zalotnik sztucznie nagania tlum, jak robia to nieraz kieszonkowcy. Zlodziejaszkow interesuja portfele – Anny zalotnik wykorzystal niedozwolony sposob, zeby przypadkowo objac nic nie podejrzewajaca dziewczyne, i Anna rzeczywiscie nic nie zauwazyla – zwykle madra i bystra, stawala sie slepa i naiwna, jak tylko sprawa zahaczyla o elementarne zyciowe kwestie. Wlad przeciez doskonale wiedzial, ze nie doznaje od „tramwajowych objec” nic, oprocz skrepowania, ale nie ma zamiaru sie sprzeciwiac dlatego, ze przeciez wagon jest przepelniony...

Wlad znienawidzil nachalnego studenta i pewnego razu, kiedy ten dokladal szczegolnych staran w tramwaju – nie wytrzymal.

Poczekal do czasu, az odprowadziwszy Anne do drzwi, zalotnik wyjdzie na ulice. Zuchwalec byl w znakomitym nastroju, a latarnie wokol domu nie palily sie. Wlad poszedl w slad za pogwizdujacym chlopakiem i szedl coraz szybciej, dopoki go nie dogonil.

Pogwizdywanie ustalo.

Na mgnienie Wlad poczul, jak robi mu sie zimno w brzuchu i miekna kolana. Jeszcze mozna bylo przejsc obok, chlopak nawet nie poznalby w polmroku jakiegos tam studencika, widywanego od czasu do czasu na uniwersytecie. Ale Wlad przypomnial sobie, jak mizdrzyla sie ta nachalna geba, przylegajac do Anny w zatloczonym tramwajowym wagonie. Przypomnial to sobie – i, nie dajac sobie czasu do namyslu, zajechal chlopakowi piescia w twarz.

Za soba mial tulaczke, zycie na nie wykonczonej daczy, miejsce w wagonie i pewne doswiadczenie w bojkach. Ale przeciwnik nawet nie probowal sie bronic – zapiszczal jak kobieta i ze wszystkich sil rzucil sie do ucieczki.

Wlad latwo go dopadl: dogoniony, zalotnik z rywala, zamienil sie w zdobycz. Wlad dal sie poniesc uniesieniu. Przewrociwszy studenta na ziemie, kilka razy przylozyl mu piescia pod zebra i zagrozil, ze jezeli jeszcze raz zobaczy swoja ofiare razem z Anna – rozwali nikczemnikowi czaszke i rozmaze mozg po asfalcie...

Przypominajac sobie ten epizod, Wlad za kazdym razem krzywil sie, czujac nieokreslony, ale wcale nie mniej palacy wstyd. Na drugi dzien rywal nie pojawil sie w polu widzenia, a potem w ogole zniknal i Anna, jak zauwazyl Wlad, byla bardziej zadowolona tym faktem, niz zmartwiona...

Od tego czasu Wlad, nigdy nie powiedziawszy do niej ani slowa, oprocz „prosze”, a i to nieczesto – od tego czasu Wlad poczul, ze Anna – jest jego.

Nie, nigdy nie przydarzy sie jej to, co stalo sie kiedys z glupia Iza. Przywiazawszy do siebie, Wlad nigdy nie zostawi jej samej. Beda od zawsze razem – i problem rozwiazany. Nigdy, przenigdy Wlad nie bedzie naduzywal swojej wladzy nad czlowiekiem spetanym wiezami. Miliony ludzi marza, zeby byc zawsze razem – a Wlad ma realna szanse zrealizowac to marzenie. Trzeba tylko dopedzic pewnego razu Anne na wieczornej ulicy, a wczesniej zawolac, zeby sie nie przestraszyla...

Tak, albo podobnie rozmyslal i mimo wszystko nie mogl sie zdecydowac. Przeciez przywiazac do siebie czlowieka, ktorego widuje sie codziennie i na w pelni prawnych podstawach przywiazac do siebie takiego czlowieka jest latwo i naturalnie, ale odwiazac – juz niemozliwe... To jak skok ze spadochronem, jeden krok – i juz lecisz, lot jest piekny, ale cofnac sie o ten jeden, jedyny krok – nie mozesz.

Jutro, myslal Wlad. Tak czy owak, bedzie jego.

Przeniknalem cie.

Przeniknalem... Jak rzeke – wazki, Jak lato – dziecko w piasku, Jak order – wielka bitwe, Jak puszek topoli – miasto...

Nie boj sie. Jestem tylko powietrzem, ktorym oddychasz.

Witaj.

Jak myslisz, jesli dwie osoby nie moga zyc bez siebie... I to nie jest „piekne slowko”, tylko najprawdziwsza prawda... Jesli sa cale zycie razem, nie rozstajac sie ani na chwile – czy to dobrze? Nie przeraza cie to?

Przeciez mozna uwazac ich za wolnych, prawda?

Вы читаете Dolina Sumienia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×