–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
* * *
Zadzwonil telefon. Wlad oderwal sie od komputera i wyciagnal reke po sluchawke:
– Halo...
– Dzien dobry – uprzejmie powiedzial kobiecy glos i Wlad pomyslal, ze to pewnie goniec, ktory mial mu przywiesc rekopis scenariusza.
– Dzien dobry...
– Niepokoi pana jedna pana znajoma – powiedzial glos bardzo oficjalnie. – Prosze mi uwierzyc, w zadnym wypadku nie odwazylabym sie do pana zadzwonic... ale zostawilam w pana domu bardzo wazna dla mnie rzecz. Kiedy moge ja odebrac?
Kaciki Wladowych ust obsunely sie w dol tak szybko, jakby usta sciagnieto klejem.
– Angela? – powiedzial po chwilowej, bez watpienia, przerwie. – Ta wazna rzecz to szampon?
– Nie – powiedziala sluchawka tak chlodno, ze Wladowi omal ucho nie zamarzlo. – Chodzi o kosmetyczke – to prezent... Tak wiec, kiedy moge przyjechac po nia?
– Kosmetyczka – tepo powtorzyl Wlad.
– Szampon moze pan sobie zatrzymac – powiedziala sluchawka ironicznie.
– Dziekuje – powiedzial Wlad. – Kartka na bramie to pani sprawka?
– Tak – powiedziala sluchawka krolewskim tonem. – Wrocilam od razu, jak tylko zauwazylam zgube... ale pana juz nie bylo.
„Mozna przypuszczac, ze na spotkanie z czytelnikami przyszla po to, zeby odebrac swoja kosmetyczke” – pomyslal Wlad zjadliwie.
I w tym momencie zadrzal od jeszcze nie uformowanej, ale bardzo nieprzyjemnej mysli.
– No dobrze – powiedzial zdecydowanie. – Moze pani przyjechac, kiedy pani chce, chociazby zaraz... Zostawie pani kosmetyczke na skrzynce pocztowej. Po prostu wyciagnie pani reke i zabierze – nawet jesli nie bedzie mnie w domu.
– Jest pan bardzo mily – oznajmila sluchawka.
I Wlad nagle przypomnial sobie, jaka to mysl spowodowala w nim wewnetrzne napiecie minute temu. Siedzac logike wydarzen,
Angela przepalila juz, rozerwala powstale
I nawet pod grozba smierci czy w poszukiwaniu zlotej sztabki nie powinna dzwonic do Wlada, ktory wygonil ja z domu, jak zbitego psa...
Czy ta tania, plastikowa torebka z zamkiem blyskawicznym, rzeczywiscie jest dla niej tak cenna?
Sluchawka od dawna juz popiskiwala krotkimi sygnalami, a Wlad siedzial teraz i patrzyl tepo na ekran, gdzie kroczyl przez Doline Sumienia Gran-Grem z kompanami.
Ona zachowuje sie tak, jakby draznila
Nie ma nic gorszego – przywiazac sie, uwolnic, a potem znowu przywiazac. To nie do zniesienia. To niemalze smiertelne. Wiele lat temu, zegnajac sie z Dymkiem, Wlad jeszcze tego nie wiedzial.
Jezeli otworzy sie najnizsza szuflade od stolu, jezeli podniesie sie jednoczesnie wszystkie nagromadzone tam papiery – na samym dnie zwroci wasza uwage czarno-biala fotografia, prawie nie pozolkla na przestrzeni czasu. Absolwenci zbiegaja ze szkolnych schodow, zeby z zartami-figlami wskoczyc do autobusu...
Ale teraz Wlad nie wyciagnie szuflady i nie bedzie przerzucal papierow. Teraz wstanie, zawinie w gazety nie swoja plastikowa torebke, wyniesie na dwor i polozy na wierzchu skrzynki pocztowej. I to wszystko. Na tym historia z Angela doczeka sie wreszcie upragnionego zakonczenia.
– Mam nadzieje, ze wiecej nic nie zapomniala – powiedzial Wlad na glos.
W tym momencie za oknem przejechal samochod na sygnale.
* * *
– Panie Palacz! Przesylka do pana! Rekopis z polecenia „Wszechfilmu”! Panie Palacz, jest pan w domu?
Wlad wyszedl przed dom. Na oko osiemnastoletni chlopak stal pod brama, machajac wielka koperta. Za jego plecami terkotala mala kurierska furgonetka.
– Prosze tu podpisac – chlopak polozyl papier na drzacej, cieplej masce silnika. Wlad wzial podsuniety mu dlugopis i pochylil sie nad kartka w poszukiwaniu wskazujacych ptaszkow...
Ktos go tracil w lokiec. Wlad odwrocil sie – zamiast gonca stala obok kobieta w obszernym, rudym futrze.
– Czy moge odebrac swoja torebke?
Wlad spojrzal na chlopaka. Goniec wesolo usmiechnal sie:
– Podrzucilem pana znajoma, przeciez teraz te drogi...
Wydawalo sie, ze czeka na jakas pochwale.
Wlad przeniosl wzrok na Angele.
Przyszla mu do glowy ospala mysl: Dlaczego powinien troszczyc sie o zycie i zdrowie tej baby? W koncu, jesli bedzie mu sie rzeczywiscie naprzykrzac... mozna wezwac policje. A jezeli nawet umrze... co to Wlada obchodzi?! Bog swiadkiem, zrobil wszystko, co w jego mocy, sumienie ma czyste...
Tak, Doliny Sumienia Wlad nie przeszedlby nawet w polowie.
– Czy moge odebrac swoja torebke? – chlodno powtorzyla Angela.
Wlad odwrocil sie i poszedl do domu. Goniec cos krzyknal – ach tak, przeciez Wlad nie podpisal sie po otrzymaniu koperty... Wrocil. Zlozyl swoj podpis. Znowu skierowal sie do domu. W przedpokoju wzial z polki pod lustrem torebke z przyborami toaletowymi i ponownie wyszedl na dwor. Ledwo powstrzymal sie, zeby nie cisnac torebka w Angele. Nie odwracajac wzroku, podal jej zapomniany przedmiot:
– Mam nadzieje, ze wiecej sie nie zobaczymy?
W tym momencie usmiechnela sie. Czarujaco i bezwzglednie zarazem. W tym usmiechu byla jakas podwojna, a nawet potrojna glebia, Wlada az scisnelo w srodku.
– Jak najbardziej – powiedziala Angela.
Ruszyla w strone samochodu – goniec siedzial juz za kierownica. Chwytajac za klamke, odwrocila sie do Wlada:
– A tak poza tym, jak z pana zdrowiem? Mowia, ze pan chorowal?
– Kto mowil? – spytal Wlad, czujac, jak dretwieja mu z zimna policzki.
Nie zmieszala sie:
– Probowalam pana odszukac przez wydawce i on mi powiedzial...
– Nic pani nie mowil – powiedzial Wlad szeptem. – Skad pani przyszlo do glowy, ze bylem chory?
Wzruszyla ramionami. Otworzyla drzwi.
– Chwileczka! – krzyknal Wlad.
Drzwi zatrzasnely sie. Wlad skoczyl do przodu i zagrodzil samochodowi droge. Chlopak-goniec teraz juz wiedzial, ze podwozac feralna dame, popelnil blad.
– Tak? – zapytal zmieszany, wygladajac przez uchylone okno.
– Niech pana kolezanka wysiadzie – powiedzial Wlad. – Jeszcze nie skonczylismy.
Angela, rozsiadlszy sie na siedzeniu obok kierowcy, podniosla i opuscila pokryte futrem ramiona. Wlad szarpnal drzwi. Angela zrobila jeszcze ruch, zeby je zamknac, ale bylo juz za pozno.
– Na pare slow – powiedzial Wlad, ciezko dyszac.
– Z jakiej racji? – chlodno spytala Angela. – Odzyskalam swoj przedmiot. Prosze zamknac drzwi.
– Skad pani przyszlo do glowy, ze jestem chory?
– A czy to nie prawda? – spytala rozdrazniona.
Wlad puscil drzwi, Angela zatrzasnela je i zamknela od srodka. Chlopak wcisnal pedal gazu i furgonetka szybko zniknela z pola widzenia.
Wlad dlugo stal przy bramie i patrzyl za odjezdzajacym samochodem. Swiezy snieg zasypywal juz i wygladzal zebrowate slady opon na bialej drodze.
Niedobre przeczucie.
* * *
–
–