Trudno powiedziec, czy Baron w to uwierzyl, czy nie – sluchajac jej pochlipywania, zadowolony w koncu ze wszystkiego, spokojnie zasnal.

* * *

Wlad wrocil do przedzialu. Zaslonil firanke, postawil na stoliku plastikowa tacke z dwoma kanapkami, dwoma kawalkami sledzia i kilkoma plasterkami bladego pomidora, otworzyl butelke z woda mineralna i nalal troche do plastikowego kubeczka. Kubeczek przewrocil sie, woda pociekla po stole, zamoczyla serwete i zaczela kapac na podloge. Wlad zaklal w myslach.

Siedzaca naprzeciwko Angela nawet sie nie poruszyla, zeby mu pomoc. Patrzyla na to, jakby byla wcieleniem obojetnosci.

Wlad wytarl jakos kaluze. Postawil kubeczek pionowo, znowu nalal wody, ale tym razem przytrzymal go lekko reka. Wypil do dna. Potem przykryl odwroconym kubeczkiem butelkowe gardelko.

– Bedziesz jadla? – spytal, siadajac naprzeciwko.

Angela poruszyla sie. Wyciagnela reke po kanapke, ugryzla i odlozyla ja z powrotem na tacke. Odslonila dopiero co zaciagnieta przez Wlada firanke.

Pociag jechal przez step. Widac bylo biale wysepki sniegu, czarna ziemie miedzy nimi, a daleko na horyzoncie majaczyly postrzepione polacie lasu.

– To znaczy, chcesz powiedziec, ze do pietnastego roku zycia nie wiedzialas, kim jestes? To chcesz powiedziec?

– Po co to przesluchanie? – chlodno powiedziala Angela.

– Nie jestesmy w sadzie.

Wlad wzial z tacki swoja kanapke. Wbrew oczekiwaniom, smak miesa serwowanego w pociagu wcale nie byl zly. Zul i patrzyl na kobiete, siedzaca naprzeciwko. Zaczal wyobrazac sobie, jak dobrze byloby miec poduszke w granatowej powloczce ze stemplem; moglby przewrocic Angele na plecy, przylozyc poduszke do jej twarzy i trzymac tak dlugo, poki piekne, szczuple cialo w koncu nie zwiotczeje.

Bez watpienia, jego mysli mozna bylo wyczytac ze spojrzenia. Angela patrzyla na niego bez strachu, z nienawiscia w oczach:

– Co, znudzilam ci sie? W takim razie, dobra, wysiade na nastepnej stacji. Zobaczysz, naprawde wysiade, a ty sobie jedz dalej, literacie. Sprobujemy?

Wlad odwrocil sie:

– Skonczylas na tym, jak Baron powiedzial ci cala prawde...

– Nie mam ochoty dalej opowiadac – wycedzila Angela przez zeby.

– No, dalej, twoja macocha i przyrodni brat... Zapomnialas o nich. Jak to, stracili cie i tak latwo sie z tym pogodzili? Tak?

Dlugo na niego patrzyla. Wladowi wydawalo sie, ze Angela wyobraza sobie teraz, jak dobrze byloby wziac zelazny lom, zamachnac sie z calej sily i uderzyc tego czlowieka w glowe. I bic go dotad, az mozg nie zapacka calej sciany.

– Caly czas probujesz zlapac mnie na niescislosciach – powiedziala Angela na koniec. – Jak w sadzie.

– Bylas kiedys w sadzie?

– I masz – z niesmakiem skrzywila sie. – Zlapales mnie, jak to sie mowi, za slowo... A fige, wcale mnie nie zlapales.

Wlad wstal i wyszedl. Dlugo stal na korytarzu, patrzac, jak przemykaja za oknem: budka droznika, wioska z przystankiem, rzeczka pod urwiskiem – i znowu ziemia, ziemia z wysepkami topniejacego sniegu.

To byl jego wybor. To on oddal bilet na samolot. On wrocil. Nie to, zeby czul teraz jakis zal – nie ma sensu sie zadreczac, co sie stalo, to sie nie odstanie. Nie. Bardzo wazne bylo dla niego zrozumiec motywy swojego postepku. Czy wrocil z powodu wlasnej malodusznosci – czy dlatego, ze inaczej Angela by umarla?

* * *

To zaklad z tradycjami powiedzial Szewc. Juz moj dziad, kiedy przekupil go Krol Polnocy, przygotowywal partie obuwia dla wojska Poludnia... To byly piekne buty, lekkie i trwale, z baraniej skory. Tym niemniej, ledwo rozlegal sie dzwiek rogu, obwieszczajacy rozpoczecie bitwy – buty mojego dziada braly nogi za pas, unoszac ze soba glowna czesc armii... Wszystko to przypominalo paniczna ucieczke. Czesc dezerterow rozpraszala sie po kraju, niektorzy popelniali samobojstwa – normalne, kazdy przeciez uwazal sie za bohatera, a nie jest latwo byc takim, kiedy wlasne buty unosza cie z pola walki...

Nie rozumiem – powiedzial Gran-Grem. – Szczycisz sie tym, ze twoj dziad sie sprzedal?

Moj dziad nikomu nie przysiegal dozgonnej wiernosci – powiedzial Szewc, prawie obraziwszy sie. – Nie byl zwiazany przysiega z Krolem Poludnia. Ten zlozyl u niego zamowienie, zaplacil za nie, wiec dziad uszyl buty, lekkie i trwale, z baraniej skory... A jezeli Krol Polnocy zaplacil wiecej – czy dziad mogl wzgardzic tymi pieniedzmi? Oczywiscie, ze nie. Mial przeciez dziewiecioro dzieci...

Ale ci zolnierze takze mieli dzieci! – wykrzyknela Deja.

A jaka to pociecha dla dzieci, jesli ich ojcowie musza polec na polu bitwy, walczac za Poludnie? Dezerterzy, ukrywajac sie w lasach, dokarmiali niekiedy swoje dzieci. A jaki pozytek z umarlego?

– Ale to zdrada – powiedzial Filozof.

To nie zdrada, to buty. Lekkie i trwale, z baraniej skory...

* * *

– No wiec, co sie stalo z twoja macocha i przyrodnim bratem? – spytal Wlad.

Byla noc. Pociag stal na stacji. Melodyjnie i trwozliwie postukiwaly narzedzia kolejarzy. Metal uderzal o metal.

Biala latarnia swiecila w okno. Wlad widzial blada twarz Angeli, podparta na lokciu. Kasztanowe wlosy wydawaly sie czarne na bialym tle kolejowej poscieli.

– Czy wypytuje cie, co sie stalo z twoimi krewnymi – cicho spytala kobieta.

Wlad zamilkl.

– A ja ci opowiem... Moja mama adoptowala mnie, kiedy mialem kilka miesiecy. Nie miala meza. Byla moja jedyna bliska osoba...

– Tak? – niedowierzajaco spytala Angela.

– A co cie tak dziwi?

– Nie jestes podobny do kogos, kogo wychowywala tylko matka – w zadumie powiedziala Angela. – Tacy ludzie sa inni.

– Skad ty to wiesz?

Angela obruszyla sie:

– No dobrze... Nie mam dowodow na to, zeby tobie nie wierzyc. Ona przeciez juz nie zyje, prawda?

– Tak – powoli powiedzial Wlad.

– Dlatego, ze musiales na dlugo wyjechac, a ona musiala zostac?

Pociag drgnal. Biale swiatlo latarni odplynelo do tylu, wszystkie cienie w przedziale ozyly, szarpnely sie i takze zaczely sie oddalac.

– To znaczy, ze zostawilas macoche i przyrodniego brata? – cicho zapytal Wlad. – Dlatego, ze musialas wyjechac, a oni musieli zostac?

– Juz niech ci bedzie – z niezadowoleniem powiedziala Angela. – Opowiem ci.

* * *

Spedzila u Barona siedem miesiecy i dwanascie dni. W komorce, w ktorej ja zamkneli, bylo na szczescie okno, ale, niestety, zakratowane. Poza tym w pomieszczeniu stalo jeszcze lozko, stol i lampa na stole. Dla zabicia czasu byly tylko ksiazki, znalezione u Barona na strychu. Angela czytala na przemian kryminaly, stare czasopisma, podreczniki do historii, ksiazki o hodowli bydla i zakurzone wypiski z literatury. Nie mozna powiedziec, zeby ja to szczegolnie interesowalo, ale roznorodnej wiedzy, niewatpliwie, przybywalo. Angela stala sie znawca antyku i doskonale orientowala sie – zwlaszcza w teorii – w chorobach swin i krow.

Tymczasem na nieuczeszczanej polance pod oknem szybko zrobila sie lysa plama, taka, jaka powstaje czesto w polu bramkowym, w tym miejscu, gdzie zwykle stoi bramkarz. Trawe wydeptala macocha Angeli i przyrodni brat, ktorzy od czasu do czasu przychodzili do niej „w odwiedziny”. Nigdy wczesniej nie przejawiali takiej troski o nia. Chwytali kazde jej slowo, jak jalmuzne. Niekiedy Angela obrazala sie i nie podchodzila do okna na umowiony sygnal. Wtedy macocha i brat stawali sie nerwowi, zloscili sie i, rozgniewani, obrzucali ja roznymi wyzwiskami, pamietanymi jeszcze z dziecinstwa.

Miala czas na to, zeby rozmyslac i rozmyslala. Wszyscy, znajacy ja chociaz troche, przebywajacy jakis czas w jej towarzystwie – zaczynali od niej zalezec. Natura tego zjawiska nie interesowala Angeli. Probowala tylko wyciagnac z niego jakas korzysc dla siebie – w jej obecnym polozeniu niewolnicy, nie majacej zadnych praw, przydalaby sie kazda pomoc.

W koncu wprowadzila nowy obyczaj – macocha i brat placili jej za kazde „widzenie”. Angela wysuwala reke przez kraty, a macocha i brat, smiesznie podskakujac, podbiegali, wyciagali po papierowym pieniazku o niskim nominale, podnosili rece do gory i stawali na palcach, probujac przy okazji dotknac Angeli dloni. I wreszcie, kiedy uzbierala jej sie pewna suma pieniedzy, Angela zdecydowala, ze czas na nia.

Straz, przydzielona jej przez Barona, obawiala sie swojej podopiecznej, a niekiedy nawet wyraznie bala. Jedna z jej niewielu rozrywek bylo straszenie ich. Jak tylko mogla, podtrzymywala renome wiedzmy, smiala sie po nocach, cos mamrotala, wygrazajac staruszce-znachorce i chyba dlatego – albo moze z jakiejs innej przyczyny – straznicy zmieniali sie tak czesto, ze ledwo udawalo jej sie zapamietac, jak maja na imie.

Baron, we wszystkim lubiacy porzadek i dyscypline, wzywal ja do siebie dwa razy w tygodniu – w srody i niedziele. I pewnego razu, noca, z niedzieli na poniedzialek, kiedy Baron, zadowolony, smacznie spal, Angela wyszla po cichu z lozka, wsunela pod reke spiacemu walek z kanapy, zalozyla bielizne, w ktorej w specjalnie podszytych kieszonkach schowane byly pieniadze, ubrala sie – i wyskoczyla przez polotwarte okno, w tym samym czasie, kiedy straznik, majacy obowiazek ja strzec, smacznie chrapal pod drzwiami.

Mijal juz rok od czasu, jak Baron zawiesil swoje przekrwione oko na sprzataczce z lokami wiorow w kasztanowych wlosach, za to Angeli wydawalo sie, ze przybylo jej ze dwadziescia lat. Zarty sie skonczyly. Angela uciekala, ratujac swoja skore i doskonale wiedzac, ze tylko od jej zdecydowania i determinacji zalezy teraz, czy cieszyc sie bedzie wolnoscia, czy zdechnie jako lalka, zabawka, worek z otrebami.

Do samego switu szla lasem – po szosie bala sie isc, jeszcze ja dogonia. Pieniadze schowane w bieliznie zaczynaly przeszkadzac – bylo ich duzo, byly drobne, pozwijane w ruloniki, zlozone co najmniej na cztery razy. Angela jakos to znosila. Wlasnie taka sume pieniedzy stracila w zeszlym roku na karuzele i lody, a wspomnienie tego – mogla uciec juz wtedy, oj, mogla, mogla! – wgryzalo sie w jej dusze bardziej niz kwas.

O szostej rano (Baron juz zaczynal sie krecic, coraz mocniej przyciskajac do siebie walek od kanapy) odjechal pierwszy autobus z przystanku w sasiedniej wsi. Angela dobrze wiedziala, ze na tym etapie podrozy latwo ja bedzie wysledzic. Po kilku godzinach kierowca autobusu moze przyznac sie przed wyslanymi w pogon ludzmi, ze taka to, a taka dziewczyna kupila u niego bilet i wysiadla

Вы читаете Dolina Sumienia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату