dopiero na ostatnim przystanku, to znaczy w miescie (w tym samym, w ktorym zeszlej jesieni Angela probowala bezskutecznie dostac sie do technikum). Cala droge – autobus wlokl sie niemilosiernie, zatrzymujac sie przy kazdym slupie – Angela umierala ze strachu, widzac juz samochod pedzacy w pogon za nimi i przecinajacy im droge.

Na przedostatnim przystanku nerwy jej tak puscily, ze wysiadla, ni z tego, ni z owego, praktycznie posrodku czystego pola i ledwo zdazyla wejsc do lasu – jak przemknal po szosie samochod. Angela od razu go poznala – to byla osobista limuzyna Barona.

Pieszo doszla do miasta. O tym, zeby kupic bilet na kolejke elektryczna, nie moglo byc mowy. Przeskoczyla na tory dla pociagow towarowych i, uwazajac na manewry parowozow, zamierajac ze strachu, widzac ogromne, cuchnace cysterny, znalazla w koncu jako takie schronienie – odkryta platforme, na ktorej znajdowaly sie jakies urzadzenia.

Nie miala zielonego pojecia, dokad jedzie pociag – dokola rozposcieraly sie pola i, na szczescie, na zadnej drodze nie bylo widac czarnej, Baronowej limuzyny. Teraz dopiero Angela poczula, ze jest wolna – bez watpienia, po raz pierwszy w zyciu. Twarde rulony z pieniedzy, ktore obtarly jej skore prawie ze do krwi, dawaly poczucie wladzy – wladzy nad calym swiatem...

Wlasnie wtedy, na platformie, smagana przez wiatr, w towarzystwie przykrytych plandekami maszyn, Angela zdecydowala zostac w tym swiecie gospodynia, a nie dziewczynka na posylki. Wlasnie wtedy wymyslila, jak zastosowac w praktyce swoja zdolnosc przywiazywania do siebie innych ludzi. Wlasciwie, Baronowi dala sie zlapac tylko dlatego, ze sama nie wiedziala jeszcze wtedy o swoich zdolnosciach. Teraz wszystko bedzie inaczej. Moze zostac gwiazda pop i przywiazac do siebie slynnego producenta. Moze zostac kochanka milionera, zona prezydenta, a kiedy prezydent sie zmieni – zona nowego prezydenta. I tak do samej smierci...

Dwa tygodnie podrozowala pociagami i kolejkami elektrycznymi, zacierajac slady, coraz dalej i dalej oddalajac sie od malenkiej wioski z duzym zakladem, obrabiajacym drewno.

Lato spedzila w nadmorskim kurorcie – po raz pierwszy w zyciu. Ludzie tutaj doslownie wyrzucali pieniadze – Angeli udalo sie najpierw troche dorobic, roznoszac lody na plazy, a potem wyzebrac troche pieniedzy, a raz nawet zdarzylo jej sie ukrasc portmonetke z niedbale rzuconej w przebieralni torebki, ale to bylo tylko raz – strach, ze ja zlapia i odesla do rodzinnej wsi, byl silniejszy od pokusy.

Jesienia dostala sie kolejkami elektrycznymi do stolicy i nieoczekiwanie dla siebie dostala sie do szkoly medycznej.

* * *

– A Baron, co? Szukal cie?

Angela usmiechnela sie:

– Wybacz, Wlad... Ale pewnie takiemu czyscioszkowi jak ty, trudno to zrozumiec. Nikt nie zmuszal cie do niczego w srody i niedziele, prawda...

– Czego mam nie rozumiec?

– Kazdy zaczalby szybko szukac – chlodno dodala Angela. – I szukal, oczywiscie...

Switalo za oknem. W wagonie zrobilo sie zimno. Wlad podciagnal wyzej koldre:

– Ale mimo wszystko, czego mialbym nie rozumiec?

Angela znowu usmiechnela sie:

– Dlaczego pytasz o Barona? Dobrze wiesz, ze nie zyje. Macocha tez umarla. A przyrodni brat – ten, jakims dziwnym trafem, przezyl... Nie wiem, gdzie jest teraz.

Wlad milczal.

– Wiedziales o tym, kiedy pytales – ciagnela dalej Angela.

– Ale chciales, zebym to ja sama powiedziala, zebym sie przyznala do winy, tak? Niedobra, zla dziewczynka, skazala na smierc takiego dobrego wujka, dobroczynce, zgubila biedna kobiete, ktora ja, prawdopodobnie, wychowala...

– A co sie stalo z twoja prawdziwa matka? – powoli zapytal Wlad.

– Nie pamietam – krotko odciela sie Angela. – Miala wypadek na motorze.

– Ale moze chociaz jakies zdjecie widzialas?

Angela tylko machnela glowa.

– Nie wierze, ojciec nie mial zadnej fotografii tragicznie zmarlej zony?

– A co ci do tego? Nie lubil o niej mowic. Zawsze uwazal, ze go zdradzala... Zdarzalo sie, ze krzyczal po pijanemu, ze nie jestem jego corka. Naprawde.

Wlad na dlugo zamilkl.

Malo to pijakow obwinia swoje zony o zdrade? Nawet te dawno zmarle? Malo to pijakow w zapale wydziera sie na swoje dzieci, ze sa bekartami? Moze i duzo. Ale slowom tego konkretnego, nieznanego Wladowi pijaka, nie wiadomo czemu, wierzyl od razu. Moze dlatego, ze prawdziwych Wladowych rodzicow jakby nie bylo w przyrodzie – Wlad byl, a rodzicow nie bylo. Tak, jak nie bylo prawdziwego ojca Angeli. Tak, jak po jej matce nie zostaly nawet wspomnienia.

Czy to przypadek, ze dwoje nosicieli najrzadszych wlasciwosci nie ma biologicznych rodzicow? W ogole nie wiadomo, czyimi sa dziecmi?

– Sluchaj, a do szkoly medycznej, jak sie dostalas? Przez lozko?

– Zamknalbys lepiej gebe – ze znuzeniem powiedziala Angela.

– Ja po prostu nie moge zrozumiec – dziewczyna nie wiadomo skad, bez dokumentow... Przeciez ty nawet dokumentow nie mialas?

Angela nie odpowiedziala. Odwrocila sie twarza do sciany.

* * *

„Kochana, nie obrazilem sie, co ty. Pytaj – postaram sie odpowiedziec. Na kazde pytanie. Jestem po prostu szczesliwy, ze ciebie interesuje moje zycie...

Wczesniej nie mialem komu o tym opowiedziec. Tak wiec teraz, sluchaj.

Szybko po tym, jak moja mama umarla, poszedlem do lekarza. Prywatnie. Wydalem na to niemale pieniadze... i wszystko opowiedzialem.

Do tej pory pamietam, jak on patrzyl na mnie.

Przytaczalem mu dowody. Opowiadalem o mojej nieszczesliwej klasie. O chorych nauczycielach. Opowiadalem o Dymku, o tym, co bylo, jak ucieklem z obozu letniego. Wydawalo mi sie, ze mowie bardzo przekonujaco. Prosilem go o pomoc. Zeby skierowal mnie na badania albo cos w tym rodzaju. A moze istnieja jakies lekarstwa, ktore pomoglyby mi poradzic sobie z wiezami – a jesli nie mi, to chociaz ludziom, z ktorymi przebywam i ktorzy sa narazeni na niebezpieczenstwo...

A on caly czas patrzyl. Zyczliwie, cieplo. Wysluchal mnie do konca, zmierzyl cisnienie, poprosil, zebym odpowiedzial na kilka pytan...

I wyslal na badania. Do kliniki psychiatrycznej.

Kochana, doszlo do tego, ze czulem sie okropnie... To naprawde straszne: wiesz, ze mam racje, ale kazde twoje slowo – kazde slowo najczystszej prawdy! – odbierane jest jako „urojone ustosunkowanie sie...” Wydawalo mi sie, ze mnie nie wypuszcza. Ze z ta diagnoza przyjdzie mi zyc cale zycie. Ze zamkna mnie u czubkow i zaczna leczyc... Leczyc, wyobrazasz sobie! Ze schizofrenii!

Tak przekonujaco ze mna rozmawiali, ze sam prawie uwierzylem, ze zadne wiezy nie istnieja, a jestem po prostu chory i musze tylko rozprawiac sie z wszelkim dranstwem trzy razy dziennie, na przestrzeni paru miesiecy...

Sam do tej pory sie dziwie: jak mi udalo sie uciec? Na szczescie, w odpowiedniej chwili potrafilem sie wycofac. Przyznalem sie, ze to smierc mamy tak na mnie wplynela, dostalem ataku histerii i to byla proba zwrocenia na siebie uwagi.

Od tego czasu przestalem rozmawiac z lekarzami o wiezach.

Dopiero potem, kiedy juz bylem dorosly i mialem swoje pieniadze – zrobilem sobie badania samodzielnie. Placilem, a oni robili mi tomografie komputerowa, przeswietlali mnie, studiowali, analizowali na poziomie molekul. Celujaco przeszedlem wszystkie te nieprzyjemne zabiegi, przy okazji odkrylem u siebie wiele drobnych, nie majacych nic wspolnego z moim problemem, chorob – a widocznej osobliwosci, ktora odroznialaby mnie od innych ludzi nie znaleziono”.

* * *

Nastepnego dnia znalezli sie na dworcu kolejowym wielkiego miasta przemyslowego. Wlad wczesniej nigdy tutaj nie bywal, za to Angela, z tego co mowila, spedzila tu kiedys jakis czas i teraz miala pare spraw do zalatwienia. Zostawila Wlada przy stoliku w restauracji i oddalila sie w niewiadomym kierunku. Wlad czekal na nia godzine, dwie, trzy, zaczynalo mu sie robic niedobrze na mysl o tym, ze moze potracil ja gdzies samochod, mogla sie przewrocic i zlamac noge albo po prostu uciec...

W to ostatnie najtrudniej bylo mu uwierzyc. Angela, ktora uciekla od Wlada – to martwa Angela, teraz to nie ulegalo zadnych watpliwosci. Podobnie jak to, ze pozostawiony przez Angele Wlad przezyje jakis czas bez niej.

Siedzial przy stoliku dworcowej restauracji i wpatrywal sie w brunatna, kawowa pianke w filizance przed soba – to byla trzecia albo czwarta filizanka, przestal juz liczyc. Myslal o tym, jak przechytrzyc los, jak uwolnic sie od Angeli i pozostac zywym. Wszystkie jego proby, zeby znalezc wyjscie z sytuacji, przypominaly bieganine kreta, ktory trafil na swojej drodze na betonowa sciane i stara sie wydrazyc w niej tunel. Wyjscia nie bylo widac. Wlad siedzial nad ostygla kawa i czekal na Angele. Co bedzie, jak nie wroci?

Pojawila sie, kiedy zegar nad wejsciem do restauracji pokazywal za piec piata. Byla w dobrym nastroju.

– Wszystko w porzadku – powiedziala, opadajac na fotel naprzeciwko. – Wszystkie moje sprawy w tej dziurze zalatwione. Teraz mozna myslec, co dalej.

I pytajaco spojrzala na Wlada.

Juz po dwoch godzinach znowu byli w pociagu – jechali z powrotem. Wlad na chwile przypomnial sobie miniony czas, kiedy, zdarzalo sie, od miesiecy byl w drodze. To prawda, tych przepelnionych, obskurnych wagonow nie mozna bylo porownywac z hotelem na kolkach, za miejsce, w ktorym trzeba bylo zaplacic niemale pieniadze. Kiedy usiedli z Angela w przedziale, obok siebie i zamkneli drzwi – wydalo mu sie, ze w ogole stad nie wychodzili. I jada tak juz – od trzech dni.

– Moge zapytac, co za sprawy mialas do zalatwienia?

– Przyjazn przyjaznia, a raczej, wiezy wiezami... – Angela usmiechnela sie. – A pieniadze swoja droga. W kazdym badz razie, do czasu.

– Do jakiego czasu?

Angela przestala sie usmiechac:

– Wymysliles, jak mam sie od ciebie uwolnic?

– Nie – powoli powiedzial Wlad. – A co, myslalas, ze cos wymysle?

Angela blysnela oczami:

– Jestes wyksztalconym czlowiekiem... Tyle lat przezyles z tymi... Wlasnie, ile? Od urodzenia?

– Nie – z wyrazna niechecia odpowiedzial Wlad. – To sie zaczelo, kiedy bylem malym chlopcem... I nie ma to zadnego znaczenia. Masz racje – szukalem wyjscia. Jezeli bylby jakis sposob walki z wiezami – znalbym go. Ale, niestety, nie znam.

– Widocznie slabo szukales – zastanowila sie Angela. – Jakas, na przyklad, hipnoza albo lekarstwa... Musi cos byc. Tylko, ze to pewnie bedzie kosztowne...

Вы читаете Dolina Sumienia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×