– Co bylo dalej? – spytal Wlad po kolejnej przerwie.

– Dalej – Angela skrzywila sie – dalej... bylo juz tylko gorzej. Harold przekonal sie, ze mowie prawde. I znienawidzil mnie. To byly koszmarne dni – dla mnie... no i dla niego. Chyba by mnie zabil, gdybym mu nie powiedziala, ze wtedy on takze zdechnie. A potem to nawet i strach przed smiercia przestal go powstrzymywac. Powtarzal mi sto razy, ze posadzi mnie na motorze, sam siadzie za kierownica – i przy pelnej predkosci, wgniecie nas w sciane. Opowiadal o tym z najdrobniejszymi szczegolami, wyraznie sprawialo mu przyjemnosc widziec ten obraz... I za kazdym razem, kiedy gdzies jechalismy, kiedy pedzil jak szalony – balam sie, ze moze wlasnie teraz spelni swoja obietnice.

Angela odetchnela. Sloneczny kwadrat lezal na zakurzonym parkiecie posrodku pokoju.

– Podobalo mu sie, ze sie boje. Wybieral najtrudniejsze trasy... I pewnie tez przez niego mielismy rozne stluczki. A dwie nawet bardzo powazne. Obrywali wszyscy, ktorzy znajdowali sie na naszej drodze. Trzy razy gonila nas policja... Pomyslalam sobie wtedy, ze jesli go zlapia, to juz tak latwo nie wypuszcza. Chcialam, zeby nas zlapali. Zeby ten koszmar wreszcie sie skonczyl. A on ciagnal sie i ciagnal. Ze zgryzoty Harold zaczal pic. Upijal sie, bil mnie i dopiero wtedy zrozumialam, ze albo uciekne, albo bedzie po mnie. Pewnego razu wypil wiecej niz zwykle... i nie wytrzymalam, zaczelam walic go palka po glowie. Wyciagnelam wszystkie pieniadze z jego spodni – niewiele tego bylo, same drobne... i ucieklam. Drzalam od najmniejszego poruszenia kazdego krzaczka... potem dowiedzialam sie, ze na drugi dzien po tym, jak ucieklam, Harold zostal w koncu zlapany i umarl w wieziennym szpitalu, a jego matka wytoczyla proces lekarzowi – z powodu nieprawdziwej jakoby diagnozy... Slyszysz, przeciez ja go zabilam, jak psa. Ale nie chcialam. A tak w ogole... czy tacy, jak on, maja prawo do zycia?!

– A tacy jak my? – spytal Wlad.

* * *

Pojechali na zakupy – razem. Pietnascie minut drogi od domu znajdowal sie duzy sklep spozywczy, ale Wlad zdecydowal sie pojechac dalej, do olbrzymiego centrum handlowego, wznoszacego sie na peryferiach miasta, jak cialo kamiennego dinozaura.

– Zwrocilas kiedys uwage na to, ze przebywanie wsrod ludzi w duzym pomieszczeniu obniza ryzyko przywiazania? Za to w malym, windzie na przyklad, na odwrot, podnosi sie?

Znalezli sie pod dachem hali targowej. Wzdluz polek i regalow mozna bylo swobodnie jezdzic na motorze.

– A zauwazylas, ze jesli w pomieszczeniu jest duzo ludzi – przebywanie wsrod nich jest mniej niebezpieczne, niz gdyby od bywalo sie sam na sam, w pojedynke?

Angela pokiwala glowa. Moglo to oznaczac, ze mu nie wierzy albo wrecz przeciwnie, ze jest pod wrazeniem jego glebokich przemyslen.

Wypelnili dwa wozki zapasami zywnosci na najblizsze dwa tygodnie.

– I wlasnie dlatego tutaj przyjezdzam. Jest samoobsluga, dwadziescia kas, za ktorymi dziewczyny stale sie zmieniaja i...

Przechodzac obok chlopaka-ochroniarza, Angela wypuscila z rak paczke ciastek. Ochroniarz pochylil sie i podniosl chrzeszczace, okragle opakowanie. Angela nie mogla pozbyc sie uprzejmosci. Wlad widzial, jak podchodzac bardzo blisko do chlopaka, czule chwyta go za nadgarstek – jakby podniosl nie tyle ciastka, co uratowal ja z rak terrorysty. Chlopak troche sie zdziwil, ale zachowanie pieknej kobiety sprawilo mu bardziej przyjemnosc niz przykrosc. Pewnie pomoglby jej tez pchac wozek, gdyby to stalo sie na ulicy, gdyby obowiazek nie kazal mu stac wlasnie tutaj i nigdzie indziej, w tej czesci sali, pilnowac porzadku i wylapywac zlodziei...

– Dlaczego? – mial tylko sile zapytac Wlad, kiedy chowali zapasy do samochodu.

– Dlatego, ze mam do tego prawo – ostro przyznala Angela. – Zaczyna mnie draznic ta twoja strachliwosc – nie wychylac sie, niczego nie dotykac, z nikim sie nie widywac, zeby, nie daj Boze, nie przywiazac kogos do siebie. Calym soba odpowiadasz za to, ze pojawiles sie na tym swiecie. A ja, przeciwnie. Nie zamierzam bawic sie w te gry i chce, zebys wiedzial, ze zakupy bede robila w poblizu domu – tak jest mi wygodniej. A poza tym lubie, kiedy ktos cieszy sie, ze mnie spotyka, a nie po prostu dziekuje mi za kupienie jakiejs mrozonej ryby...

Wlad nic na to nie odpowiedzial.

11. Walc

Od tego dnia przestala przebywac w zamknieciu. Po sniadaniu – a niekiedy nawet i przed – Angela szla pieszo na stacje benzynowa (swojego samochodu Wlad jej nie dawal) i wracala taksowka pozno w nocy, albo i o swicie. W odpowiedzi na pytania Wlada, gdzie byla, Angela unosila tylko brwi, podobnie jak ktos, komu uczen probuje prawic moraly:

– Co ty sobie w ogole wyobrazasz, co ci do tego, gdzie bylam, czego chcesz? Nic dla mnie nie znaczysz. Lepiej siedz cicho i nie odzywaj sie.

I Wlad nie odzywal sie, do czasu, az pewnego dnia Angela wrocila do domu juz nie taksowka, ale malym, sportowym samochodem, za ktorego kierownica siedzial mezczyzna o szerokich ramionach, krotko obciety, w czarnym plaszczu do ziemi. Towarzysz Angeli wysadzil ja z auta zgodnie z wszelkimi zasadami dzentelmenstwa. Angela doskonale wiedziala, ze Wlad obserwuje ja teraz z okna w kuchni i wlasnie dlatego (a moze byla inna przyczyna?), stanela na palcach i pocalowala mezczyzne w lekko nieogolony, zwykly policzek.

Kawaler wsiadl do samochodu i odjechal. Angela weszla do domu, zachowujac sie, jak roztargniona krolowa.

– Kto to byl? – spytal Wlad, ledwo powstrzymujac zlosc.

– Nic ci nie przyjdzie z tej zazdrosci – odpowiedziala Angela. – Ty masz swoje zycie i ja mam swoje. Jestem juz dorosla dziewczynka i moge robic, co mi sie podoba.

– Wyobrazasz sobie, co bedzie, jesli przywiazesz go do siebie?!

Angela odwrocila sie w drzwiach swojego pokoju.

– Juz sie przywiazal. Jest potulny jak baranek. I ma duzo pieniedzy... czy to zle?

I zatrzasnela za soba drzwi. Wlad poszedl do kuchni, ukroil sobie ogromny kawal zytniego chleba i wpakowal do ust. I zul tak, zul, nie popijajac woda, potem ugryzl drugi kawal, a potem jeszcze trzeci i poczul w koncu ciezar w zoladku, chociaz duchowej lekkosci, oczywiscie, nie udalo mu sie osiagnac.

To prawda, byl dla niej zbyt miekki. Szybko wyczula, ze jest slabeuszem – juz wtedy, kiedy wrocil, zeby zabrac ja, umierajaca, z zaspy snieznej pod jego domem. Gdyby tak pozwolil jej wtedy umrzec – potraktowalaby go powaznie, tak, na pewno...

Wlad krzywo usmiechnal sie. Przypomniala mu sie bajka o czarodziejskim kogucie (albo gesi czy moze indyku?), do ktorego przyczepiali sie wszyscy ludzie. Starsza siostra trzymala skrzydlo, srednia – starsza, mlodsza – srednia i caly ten lancuszek wydluzal sie na oczach nic nie podejrzewajacych przechodniow. Kazdy byl przylepiony do dwoch innych osob, a dzieki nim – do samej gesi (albo koguta?). Zabawne bedzie, jesli Angela pociagnie za soba caly rzad wielbicieli. I co on wtedy zrobi, gdzie sie ukryje i jak bedzie zyl?

Przypomnial mu sie mezczyzna o szerokich ramionach. Ten odpowiadal Angeli. Wlad poczul wstyd i zrobilo mu sie smutno na mysl o jego wspolnie spedzonej nocy z Angela. A jeszcze gorzej – kiedy pomyslal o kobietach, z ktorymi sie kochal i ktore zawsze musial rano zostawiac. Usiadl i sprobowal przypomniec sobie ich imiona, chociaz jakis szczegol, cos, co zachowalo sie z nich w jego pamieci. Regina byla niewysokiego wzrostu, bardzo powazna, w lozku milczaca, zimna jak kamien. Regina poklocila sie ze swoim chlopakiem i Wlad byl dla niej narzedziem zemsty. Pewnie dlatego kochala sie glosno, z temperamentem i jakby na pokaz – wyobrazajac sobie, ze jej cierpiacy ukochany obgryza teraz paznokcie pod lozkiem. A ta dziewczyna, zaraz, jakie ona miala imie? Nie, nie pamietal, chyba sie nie przedstawila, widocznie nie bylo takiej potrzeby.

Bardzo chcial wszystko sobie przypomniec, ale w wyobrazni, nie wiadomo czemu, pojawiala sie tylko czerwona, gumowa pileczka, uciekajaca z brukowanej, parkowej sciezki w krzaki. Co miala z tym wspolnego ta pileczka? Co znajdowalo sie na drugim koncu jej zamierzonego ruchu? Kto musial ja potem wyciagac z krzakow?

Sprobowal przypomniec sobie Anne i udalo mu sie – zobaczyl ja, calujaca sie ze Slawkiem. Nie, do tej sytuacji nie pasuje slowo „calujacy sie”. Za tym cukierkowym slowem kryly sie wiekowe tradycje zwyklej banalnosci, a zakochani byli wtedy tak naturalni, jakby ktos krzyczal z bolu...

Poszedl do gabinetu i usiadl do komputera.

* * *

Wchodzimy do pokoju – mowil Filozof – i zaczynamy odczuwac, rozumiec, postrzegac. I dopiero po jakims czasie zauwazamy, ze w kacie naszego pokoju siedzi Ona. Zaczynamy sie bac, ale szybko zapominamy o tym i siadamy tylem do Niej. I dalej probujemy rozumiec, poznawac, odczuwac. Jestesmy tym pochlonieci, zajeci soba i tylko od czasu do czasu przypominamy sobie o Niej, ogladajac sie przez ramie. Ona nadal siedzi w kacie pokoju i, wydaje sie, nie zwraca na nas uwagi. Tylko wtedy, kiedy musi wziac ksiazke z polki i rozruszac wegle w kominku, wstaje, przechodzi obok i robi to, co ma do zrobienia. W tym momencie, na krotka chwile zamieramy, jakbysmy dopiero co Ja zauwazyli. Ona wraca na swoje miejsce i znowu siedzimy do Niej tylem.

Niektorzy smialkowie znajduja w sobie dosc sily, zeby odwrocic fotel i usiasc do Niej twarza. Watpliwa przyjemnosc. Chociaz, to prawda, sa tacy, co znajduja i w tym jakies zadowolenie. Inni, na odwrot, zaczynaja zachowywac sie jak dzieci, ktore uparcie odwracaja wzrok od jakichs strasznych obrazkow w ksiazce i nigdy nie ogladaja sie na Nia, nawet przez ramie. Jestesmy z wami, gospodarze pieknego, jasnego pokoju, w ktorego kacie siedzi Ona i wiemy, ze tylko Jej milczaca obecnosc nadaje sens kazdemu naszemu oddechowi...

* * *

Wlad siedzial, patrzac w ciemne okno, ale nie widzial ani lasu, ani drogi, a tylko wlasne odbicie, jak w metrze. Jak poradzic sobie z ta kobieta? Czy ma z nia walczyc? Udusic ja? Gdyby byl zdolny do zabojstwa... Bardzo chce skonczyc Gran-Grema. Doczekac sie przekladow. Doczekac sie filmu. Do diabla, przeciez on ma po co zyc, dlaczego ta kobieta chce zmieniac jego plany? Zgadza sie, najprosciej byloby wyjechac... zniknac. Umierajac, moze wspomni tego swojego Harolda... Wszystkich, ktorych przywiazala do siebie – i porzucila... Chociaz nie, pewnie nikogo nie wspomni. Do ostatniej sekundy, do ostatecznego wyswobodzenia sie z wiezow, bedzie myslala o sobie, tylko o sobie. Dlatego, zadnej „pokazowej rozlaki” nie bedzie – w ponizeniu, na prozno, tak maluch wlazi na zyrandol, po sznurku wysmarowanym mydlem, bo, spojrzcie tylko, nie kaza mu siedziec przed komputerem do polnocy.

To oznacza, ze bedzie musial ja znosic obok siebie. Cale zycie – cale dlugie zycie, jak ma nadzieje.

Sprobowac zmienic Angele? Prosciej byloby utopic rybe.

* * *

Rano zauwazyl ja, jak przechodzila z sypialni do lazienki. Byla senna, nieuczesana, bezbronna. Wlad stanal jej na drodze. Mocniej owinela sie szlafrokiem i rozdrazniona popatrzyla na niego metnie:

– Badz tak mily... i zejdz mi z drogi.

– Taksowka bedzie za pol godziny – powiedzial lagodnie. – Dalej, umyj sie szybko, spakuj, pomoge ci.

– Co to znaczy? – spytala Angela po krotkiej przerwie.

– Nie chce, zebys mieszkala u mnie w domu – wyjasnil Wlad.

– Ja mam swoje zycie, ty masz swoje, jestes juz przeciez dorosla dziewczynka... i tak dalej.

– Co to, pokazowy wystep? – cicho spytala Angela. – Demonstracja zdecydowania? Sam dobrze wiesz, ze zachowujesz sie smiesznie. Chcesz mnie przestraszyc? Daj spokoj. Nie ze mna te

Вы читаете Dolina Sumienia
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×