Wlad odeslal Annie staranna, zyczliwa odpowiedz. Pozostale listy, konczone i przerywane w polowie, obmyslane i pisane spontanicznie, zostaly w jego komputerze na zawsze.
Tymczasem, tlumy mlodziezy i doroslych szturmowaly juz kina, aby zobaczyc Gran-Grema na ekranie. Powiesci tlumaczone byly na coraz to nowe jezyki i slawa Wlada pelzla po kuli ziemskiej, jak robak po jablku. Narzucali sie dziennikarze, uzbrojeni w usmiechy i mikrofony. Blyskaly flesze i trafialy do rak ksiazki, potrzebujace nowych autografow...
– W glupi sposob marnujesz szanse – pewnego razu powiedziala w zadumie Angela.
W ostatnim czasie wpadanie w zadume bylo jej codziennym stanem. Wolne dni – w przerwach miedzy przelotami, bankietami i prezentacjami – poswiecala na czytanie. Coraz czesciej Wlad zaczal zauwazac w jej rekach pamietniki i biografie wielkich ludzi.
– W glupi sposob marnujesz szanse...
Zapadla cisza.
– Jaka? – spytal Wlad, kiedy zdal sobie sprawe, ze bez odzewu z jego strony, Angela dalej nie ruszy.
Westchnela:
– Chodzi o to, ze... Czy ty nigdy nie chciales zmienic swiata?
Wlad nie wiedzial, co powiedziec i tylko glupio sie odezwal:
– Ale ja go zmieniam...
Angela zachichotala:
– Aha... To znaczy, swiat staje sie lepszy od tego, ze czyta przygody Gran-Grema. Tak?
– Tak – powiedzial Wlad z wyzwaniem. – Cos w tym rodzaju.
– Cos sie jednak traci – sceptycznie odciela sie Angela. – Jak tam wiadomosci... z ostatniej wojny?
Wlad spochmurnial:
– Mozesz mi powiedziec, o co ci tak naprawde chodzi?
– Chcialabym, zebys chociaz na sekunde wyszedl ze swiata trollow, elfow i troche pomyslal. O przyszlosci, na przyklad.
– O czyjej przyszlosci?
– Przeciez ona jest dla nas wspolna.
– Nasza przyszlosc lepiej zabezpieczona byc nie moze – twardo powiedzial Wlad.
– To znaczy, jestes w pelni zadowolony. To wszystko, czego pragnales. Autografy, wywiady, wydzierajace sie dzieciaki...
Wlad zdecydowal sie milczec. Po raz trzeci pytac sie Angeli, o co jej chodzi i do czego zmierza, nie mialo sensu. Ona zaczela te rozmowe – to znaczy, wczesniej czy pozniej, dojdzie do sedna.
Angela zdala sobie sprawe, ze nie doczeka sie odpowiedzi. Usmiechnela sie:
– Nigdy nie myslales o tym, ze
Spacerowala po pokoju, jedno po drugim wymieniajac nazwiska, znane kazdemu uczniowi. Od najwiekszych, swietych imion, lezacych u podstaw religii swiatowych – do nazwisk zwyklych dyktatorow, niskiego wzrostu uzurpatorow, slawnych prezydentow.
– Oni byli tacy, jak my. Przynajmniej niektorzy z nich – inaczej byc nie moglo. Tak jest od zawsze – ludzie najpierw po prostu razem pija, potem razem wydzieraja sie na ulicy, az w koncu robi sie ich milion. A pozostali przylaczaja sie do nich na zasadzie wiekszego tlumu. I swiat sie zmienia, Wlad. Z woli tylko jednego nosiciela wiezow – zmienia sie. A z woli dwoch...
Zrobila doniosla przerwe. Wlad patrzyl jej w oczy. Tak, Angela wygladala jak natchniona. Rzeczywiscie wierzyla w to, o czym mowila.
– Wiesz – powoli powiedzial Wlad – wtedy, w szpitalu... Kiedy, ledwo zywa, zdecydowalas sie na to ryzyko, na ten bol, na to wszystko... tylko po to, zeby
Angela zaczerwienila sie. Szybko wciagnela powietrze, zeby odpowiedziec cos niemilego, ale powstrzymala sie. Odwrocila sie:
– Tak w ogole to mam gdzies, co o mnie myslisz.
Klamala. I wiedziala, ze widac to jej klamstwo.
– Posluchaj, Wlad. Zobacz... ilu ludzi umiera codziennie od bomb... z glodu... z rozpaczy? Gdybysmy tylko...
– Angela – delikatnie powiedzial Wlad. – Swiat urzadzony jest troche inaczej, niz ci sie wydaje.
Zasepila sie:
– Dlaczego tak myslisz? Dlatego, ze jestes intelektualista, a ja jestem tepa i nic nie rozumiem?
– Ja tez jestem tepy i nic nie rozumiem – powiedzial Wlad.
– Wlasnie, wlasnie – Angela szyderczo usmiechnela sie. – Tobie sie wydaje, ze swiat jest zlozony. A swiat – dzisiejszy swiat – zbudowany jest na podobienstwo piramidki z dzieciecych klockow. Kto ma wiecej pieniedzy – ten ma wladze. Tylko pieniedzy powinno byc duzo.
– Zadziwiasz mnie – powiedzial Wlad.
– To dobrze – powiedziala Angela z wyzwaniem. – A jesliby... Jesli...
Wlad przerwal jej. Od niechcenia machnal przez te wszystkie, jesli... zeby... kiedy...”:
– I co bys zrobila, gdybys miala nieograniczony dostep do nieograniczonej ilosci pieniedzy?
– Stworzylabym nowa kraine – cicho powiedziala Angela. – Wlasna. Kraine Sprawiedliwosci. Nie wierzysz, ze to mozliwe?
Wlad milczal.
– Pomysl przez chwile – cicho powiedziala Angela. – My sie spotkalismy... Ale czy sa jeszcze tacy ludzie, jak my, na ziemi? Nam wspolczesni? Nie wiemy... Nas jest dwoje. Polaczylismy sie. Stalismy sie silniejsi... Posluchaj, a moze zostalismy zeslani na ziemie... dla dobra? I odmawiajac teraz pojscia za glosem przeznaczenia – postepujemy niegodnie?
Wlad milczal.
– Jeden czlowiek moze wszystko odmienic – powiedziala Angela twardo. – Dwoje ludzi... tym bardziej. Mamy wladze nad wszystkimi na swiecie... nad prezydentami, bankierami, krolami, magnatami, terrorystami... nad wszystkimi. Rozumiesz? I nie musimy budowac swojej piramidy wladzy, swojej sekty, religii... Piramidy juz stoja – pieniezne. Trzeba tylko ruszyc tylek. Posluchaj, razem, ty i ja, mozemy odmienic swiat. Na lepsze. Bez pomocy jakichs durniow. Wyleczyc chorych, nakarmic glodnych... Zgadza sie, na pewno nie wszystkich, ale – wielu, pomysl o tym!
– Dobrze chociaz, ze chcesz wslawic sie dobrymi czynami, a nie zlymi – w zadumie podsumowal Wlad.
Angela obrazila sie.
* * *
Ostatnim razem widzieli sie z Bogoradem w metrze. Na najruchliwszej, najglosniejszej stacji. Nie zaskoczylo go dziwne miejsce spotkania. Do tego czasu zdazyl sie juz przyzwyczaic do wszystkiego. Gdyby Wlad oznajmil mu, ze Angela przyleciala z Marsa w kosmicznym jajku-inkubatorze – Bogorad pewnie by sie nie sprzeciwial...
Po tym, jak Wlad przestal mowic, Bogorad milczal przez siedem minut – wielki elektroniczny zegar nad czarna dziura tunelu nie pozwalal sie pomylic.
– Rozumiem – powiedzial na koniec. – Tak. Teraz rozumiem.
– Jest pan bezpieczny, panie Zacharze – nie wiedziec czemu uspokoil go Wlad. – Ale spotkalismy sie dokladnie jedenascie razy... i dlugo rozmawialismy... Niestety,
– Nie o tym teraz mysle – surowo powiedzial Bogorad.
I Wladowi zrobilo sie zle na duszy. Myslal o Bogoradzie gorzej, niz detektyw na to zaslugiwal.
Wlad nic nie powiedzial Angeli o tym liscie. W ogole trzymal przed nia w tajemnicy cala korespondencje z Bogoradem. Angela gardzila detektywem i nie lubila go. Tak samo Bogorad gardzil nia i jej nie lubil.
* * *