Tylko tak... wskazuje druga z mozliwosci. Po trzecie... czy ty wiesz, ze byl wspoludzialowcem siedmiu wielkich firm?
Lidka mimo woli otworzyla usta:
- Andriej Igorowicz?
- Wyobraz sobie. A czy wiesz, co to konkurencja, machinacje finansowe, niesplacone w pore kredyty? Slyszalas takie slowa chocby w telewizji? To, co pozornie wyglada na zabojstwo polityczne, moze miec zupelnie inne tlo. Rozumiesz?
Lidka mrugala powiekami, jak wezwany do tablicy uczen pierwszej klasy. Domyslala sie, ze glupio wyglada, ale niczego nie mogla na to poradzic.
- Dalej... po czwarte. A moze po piate? Z mieszkania Zarudnego zniknely znaczne pieniadze. Jest zupelnie mozliwe, ze napastnicy byli zwyklymi bandytami. Powiedzmy, przyszlo trzech, wzieli mniej, niz sie spodziewali i jeszcze spartolili robote, zostal trup... wlasciwie to dwa trupy, jezeli wliczyc dozorce, ktory zmarl, nie odzyskawszy przytomnosci. Potem zabrali sie do podzialu, jeden zabil dwoch wspolnikow i wrzucil ciala do zatoki.
- Malo przekonujace - wtracila Lidka.
Nikolaj Iwanowicz wzruszyl ramionami.
- Prawdziwy bieg wydarzen nie zawsze oddaje ta wersja, ktora jest najbardziej przekonujaca. Przy okazji - Zarudny mial kolekcje znaczkow, ktora zostala mu po dziadku i za te kolekcje niektorzy z fanatykow dawali caly majatek, on jednak sie uparl i nie chcial jej sprzedac. Co, pierwszy raz slyszysz o znaczkach? A kolekcji nie znaleziono. Jeden znaczek z tej kolekcji pojawil sie przypadkowo, kilka miesiecy po apokalipsie, kiedy juz przesledzic jego drogi praktycznie sie nie dalo. Sama widzisz. Ktory to juz punkt? Dalej: wersja najbardziej popularna „Krwiopijcy zabili Zarudnego”. Wiesz, kogo w pewnych kregach nazywa sie krwiopijcami? Nafciarzy, przemyslowcow... Andriej przedstawial w parlamencie bardzo kontrowersyjne projekty ustaw. Byl reformatorem, a kto ich lubi? Znudzilo ci sie? A przeciez jest jeszcze pewna kobieta... a raczej byla. Bardzo zamozna, bardzo ekstrawagancka, przed kilkoma laty Zarudny mial z nia pewne problemy. Wszystko wskazuje na to, ze wziela go na cel, on zas nie wykazal sie dostateczna stanowczoscia. Co, ruszylo cie? Rumieniec na twarzy? Dzieciom sie takich rzeczy nie opowiada, ale dzieci, Lido, zostaly w poprzednim cyklu... a teraz wszyscy sa dorosli, poza tymi w wozeczkach. Ta dama wkrotce po morderstwie popelnila samobojstwo. Ale przedtem sprzedala dom pod miastem, a pieniadze przepadly, czort wie gdzie. Na oplacenie zabojcow z pewnoscia by wystarczylo. Zamordowano go na jej polecenie, a potem sama sie powiesila, dreczona zalem i wyrzutami sumienia. Jak w serialu. Nieprawdopodobne? Ale kto wie...
Lidka siedziala, wciagnawszy glowe w ramiona. Czula sie tak, jakby ktos polozyl jej na plecach ciezki wor i dla pewnosci, ze nie spadnie, docisnal go drugim.
Ostry poryw wiatru stracil z laweczki fiolke po „aspie”. Nikolaj Iwanowicz nie leniac sie, podniosl swoj skarb i starannie wytrzepal na klomb resztki popiolu.
- Powiecie jeszcze, ze na jego smierci zalezalo kosmitom - stwierdzila Lidka przez zeby.
Nikolaj Iwanowicz delikatnie potarl palcami koniuszek nosa.
- A diabli to wiedza. Wez pod uwage, ze strzaly byly absolutnie bezglosne, w ciagu kilku sekund przeszukano cale mieszkanie, a jednoczesnie dwom sasiadkom, jednej z gory i drugiej, mieszkajacej naprzeciwko, przydarzyl sie atak serca...
- Naprawde? - wymamrotala Lidka.
- Ja sie nie usprawiedliwiam... Po prostu chce ci udowodnic, ze to, co siedemnastoletniej dziewczynie moze sie wydac bardzo proste, w rzeczywistosci okazuje sie dosc skomplikowane, Wybacz. Chcesz, to zalatwie ci karte biblioteczna. Zebys sie wiecej nie musiala tak meczyc.
- Mozecie cos takiego zrobic? - zapytala dosc glupio.
Gdzies pod potylica lupal ja nieznany wczesniej bol.
* * *
Podczas kilku ostatnich tygodni mama schudla, co wcale nie dodawalo jej uroku. Mila z wygladu jeszcze do niedawna kobiete szpecily teraz ostre, wystajace kosci policzkowe i zapadniete policzki; porod byl ciezki, synek okazal sie dzieckiem roslym i niespokojnym, czesto plakal, ssal jak dziki i nieustannie byl glodny.
- Lido... kilka razy dzwonil Slawek. Cos tam sie u nich stalo.
Serce w niej zamarlo. Jeszcze tylko tego brakowalo.
W dawnym mieszkaniu Zarudnych dlugo nikt nie odbieral telefonu. A przeciez aparat wisial w przedpokoju i zwykle ktoras z mieszkajacych tam mamusiek byla w poblizu, w kuchni albo w lazience.
W koncu odebral Slawek.
- Czesc... no, nareszcie. Sluchaj Lidka... ale numer... Wcale nie byl przygnebiony. Przeciwnie, jego glos byl pelen zycia i euforii.
- Lidka... zwrocili nam mieszkanie!
- Co? - wydalo jej sie, ze zle uslyszala.
- Zwracaja nam mieszkanie! Cale! Jutro wysiedlaja wszystkich obcych. Daja im pokoje gdzie indziej. Lidka...
Slawka umilkl, starajac sie opanowac glos. Zeby nie chlipnac prosto do sluchawki.
- Lidka... - przeszedl na szept. - Tu bedzie... pamiatkowe mieszkanie... po ojcu. Na domu powiesza tablice... z brazu. Lida... przyjedz.
Nie bardzo jej sie chcialo wierzyc w to, ze Slawek zwariowal. Zreszta... czemuz mialby to robic?
- Mamo... wroce za dwie godzinki...
Mama spojrzala w bok.
- Liczylam na to, ze posiedzisz z Pasza... a ja troche pospie.
Lidka odetchnela, choc czula uklucia wyrzutow sumienia.
- Mamo... u Zarudnych... Nie, nie moge. Niedlugo wroce, to sobie pospisz, obiecuje!
I uciekla - szybciutko, zeby sie nie rozmyslic.
* * *
Przez cala noc snila ten sam sen. Budzila sie, usmiechala bezmyslnie do ciemnego sufitu, obracala na drugi bok i... snila ciag dalszy. Bylo to zdumiewajace, nic takiego wczesniej jej sie nie przydarzalo, sen jednak ciagnal sie jak rozdzialy ksiazki, tykal zegar, w kuchni zapalalo sie i gaslo swiatlo, maluchy budzily sie kolejno, marudzily przez chwile i zasypialy - a sen trwal, zaczynajac sie za kazdym razem w tym samym miejscu, w ktorym go przerywalo przebudzenie sie Lidki.
Snil sie jej deputowany Zarudny. Andriej. Lozko Lidki stalo posrodku parku, Lidka wylegiwala sie, absolutnie nie przejmujac sie obecnoscia przechodniow. Andriej siedzial na krawedzi lozka, trzymal Lidke za reke i opowiadal cos bardzo interesujacego i waznego, tyle ze - na nieszczescie - niezwykle szybko umykajacego z jej pamieci. Obudziwszy sie, Lidka nie mogla przypomniec sobie ani jednego slowa, choc przepelniala ja radosc i duma z tego, ze Andriej darzy ja takim zaufaniem.
Potem ja pogladzil po glowie. Usiadla na lozku, on zas ja objal, jak wtedy w ogrodzie zoologicznym. Zaplakala i we snie, i na jawie - wiedziala, ze Andriej wkrotce odejdzie, ona zas bardzo chciala, zeby jeszcze troche z nia posiedzial...
Niemowlak znow zaczal pobekiwac. Pelnym oburzenia basem, czyli byla to szesciomiesieczna Jana, kuzynka Lidki, ktora do tej pory nie potrafila przespac spokojnie szesciu godzin. W kuchni zapalilo sie swiatlo, zaraz potem rozjasnilo sie na korytarzu i rozlegl sie odglos czlapania kapci Timura; kiedyz wreszcie to sie skonczy...
Lidka wstala. Podeszla do biurka i zsunela ksiazki na brzeg blatu. Andriej patrzyl cieplo i spokojnie, jak zywy... niewiele braklo, a zmruzylby oczy, kiedy w twarz zaswiecila mu nocna lampka.
- Jestes tu?
Po raz pierwszy zwrocila sie do niego przez „ty”. Wcale sie nie obrazil.
Lidka zmruzyla oczy i przytulila policzek do zimnego szkla.
* * *
Laweczka byla skladana, krucha i dosc wysoka. Slawek musial balansowac; wlazlszy na laweczke, niespiesznie i starannie wodzil specjalna miekka szmatka po tablicy pamiatkowej, na ktorej wyrzezbiono ostry profil Andrieja Igorowicza, bukiet niklych brazowych gozdzikow i napis oznajmiajacy, ze w tym domu, w latach takich to a takich zyl wybitny uczony, dzialacz polityczny i spolecznik, A.I. Zarudny.
Lidka stala obok i czekala.
Wreszcie Slawek uporal sie z praca. Szmatke zaciagnelo miedzia, ale rzezba raczej sie nie zmienila - prawy policzek deputowanego, ucho i lok wlosow pieknie lsnily miedzia. Litery byly ciemne i surowe.
Przed tygodniem, zaraz po wywieszeniu tablicy, ktos oblal ja farba - noca, chylkiem, zeby sie zemscic czort wie za co na uwiecznionym w brazie akademiku. Wezwano milicje, ale sprawcy zbezczeszczenia nie znaleziono. Slawek sam zmyl rzezbe oliwa zmieszana z acetonem; zaciskal przy tym zeby tak, ze zgrzyt slychac bylo na calym podworzu. A Lidka przypomniala sobie wtedy Nikolaja Iwanowicza z plastykowa popielniczka po aspirynie i jego pasjansem z prawdopodobnych, a wsrod nich i kompletnie idiotycznych wersji.
Trzeba wspomniec, ze Nikolaj Iwanowicz pojawil sie kilka razy u Zarudnych. Pil herbatke w odnowionym saloniku, Klaudia Wasiliewna czestowala go koniakiem, ktory jakos przetrwal apokalipse i dlugo, w barwnych slowach wspominala meza. Lidka wiedziala o tym od Slawka - sama nie widziala sie z operem od dnia, kiedy w sekretariacie biblioteki historycznej wydano jej nowiutka, laminowana plastykiem karte biblioteczna.
- Dzwonil Dymitr Aleksandrowicz - stwierdzil Slawek, jednoczesnie niezgrabnie zeskakujac z laweczki. - Jesienia szykuje sie konferencja naukowa, poswiecona pracy i pamieci ojca...
Na imie i nazwisko deputowanego Dymitra Aleksandrowicza Wierwerowa mozna sie teraz bylo natknac niemal wszedzie; po raz pierwszy Lidka uslyszala je od Slawka i nie bez zdziwienia przypomniala sobie, ze dawno temu, jeszcze przed apokalipsa, czytala o tym czlowieku na stronach „Wiadomosci Parlamentarnych” i zapamietala jego dzwieczne, nieco zabawnie brzmiace nazwisko.
To wlasnie Dymitr Aleksandrowicz byl tym czlowiekiem, ktoremu Zarudni zawdzieczali mieszkanie, pamiatkowa tablice i wiele innych rzeczy. To dzieki jego staraniom nazwisko Andrieja Zarudnego odkopano spod ruin pozostalych po minionej apokalipsie, oczyszczono i umieszczono na tarczy. Dzieki niemu wydano trzy tomy prac naukowych Zarudnego - i to na poczatku cyklu, kiedy drukarnie zawalone byly poradnikami sanitarnymi! Dzieki niemu Slawek wydobyl sie wreszcie z depresji i szykowal do egzaminow na uniwersytet - gdzie z pewnoscia sie dostanie... wcale nie musi sleczec nad ksiazkami...
- Slyszysz, Lidka? Jesienia bedzie konferencja...
Potrzasnela glowa:
- Aha. To swietnie.
Brazowy Andriej Igorowicz patrzyl gdzies w bok - w glab podworza, gdzie porozstawiano liczne wozeczki, tak juz wszechobecne, ze Lidka przestala je niemal zauwazac.
- Mam do ciebie sprawe - stwierdzil Slawek, patrzac w asfalt. Lidka drgnela, uslyszawszy jego glos:
- Co sie stalo?
- Poczekaj - chlopak potrzasnal ramionami, jakby przejal go nagly chlod. - Zaniose laweczke i zejde...