Lepsza juz bedzie mryga.

* * *

Drodzy obywatele! Chcialbym wam zlozyc zyczenia pomyslnosci na nowy, osiemnasty rok cyklu, ktory zacznie sie w rocznice ostatniej apokalipsy, dwunastego listopada. Zycze wam zdrowia, szczescia i spelnienia pragnien. Do spodziewanej apokalipsy zostalo okolo trzech lat i moge was zapewnic z absolutnym przekonaniem, ze bedzie to pierwsza w historii ludzkosci apokalipsa bez strat. Silne, sprawne OP, przygotowane i swiadome swych obowiazkow spoleczenstwo, opracowane przez wybitnych uczonych plany ewakuacji - smialo patrzymy w przyszlosc i nie odczuwamy leku o los naszych dzieci. Niech nadciaga zima - ocieplilismy dom i zgromadzilismy zapasy. Niech sie zacznie apokalipsa - jestesmy na nia gotowi i wejdziemy we Wrota spokojnie, w porzadku i z dumnie podniesionymi glowami.

[Prezydenckie oredzie z 10-go pazdziernika, 17-go roku 54 - go cyklu]

Niech przychodzi Mroz - smialo patrzymy w okienko naszej celi.

[Anonimowy napis na drzwiach podworza domu, w ktorym mieszkala Lidka, 14-go listopada, 18-go roku 54-go cyklu]

* * *

Drzwi do meskiej toalety staly otworem. Malenka, stara sprzataczka myla biala sciane umywalni z mina winowajczyni - choc nie wiadomo czemu mialaby byc winna. Spod szmatki splywaly ciemnoczerwone zacieki. Lidka sie nastroszyla:

- Kogo na tej scianie rozmazali?

Sprzataczka nie pojela dowcipu i zamrugala szybko powiekami:

- Alez co pani, Lidio Anatoliewna, ot, pisza sobie flamastrami rozmaite glupoty. W toalecie zawsze jest cos namazane...

- Znajdziemy winnego i porozmawiamy o nim na Radzie Pedagogicznej - odpowiedziala Lidka machinalnie, myslac juz o czyms innym. Przestapiwszy prog klasy, odczekala chwilke, az wszyscy sie uspokoja i powiodla wzrokiem po twarzach. Cos tu sie nie zgadzalo. Zmiana byla malenka, na razie nie poddajaca sie klasyfikacji i nieokreslona... ale byla.

- Siadajcie. Wyjmijcie zeszyty. Otworzcie podreczniki na stronie dwiescie dziesiatej i popatrzcie na zadanie siodme do paragrafu czterdziestego drugiego.

Maksymow, ktory zdazyl juz ja znienawidzic i zawsze denerwowal sie w jej obecnosci, teraz byl spokojny i prawie zadowolony. Ale na twarzy jego jasnowlosej laleczkowatej kolezanki, ktora nijak nie mogla odszukac w dzienniku odpowiedniego zadania, widac bylo rumience. Druga z jego wielbicielek, madrala i brzydula, przesiadla sie do ostatniej lawki.

- Drozdowna, kto ci sie pozwolil przesiadac?

Brzydula poderwala sie. Jej oczy blysnely niedobrym blaskiem. Podstawiwszy pod lokiec lewej reki prawa piesc, zdecydowanym ruchem podniosla reke.

- Lidio Anatoliewna, mozna cos powiedziec?

Zamieszanie w klasie. Goraczkowo wymieniane spojrzenia, szepty - brzydule ktos szarpie za pole sukienki, ona jednak uparcie wyciaga reke w gore.

- Mow - kiwnela glowa Lidka.

- Lidio Anatoliewna! A Maksymow napisal na scianie, i...

Donosicielka zajaknela sie, jakby nie mogla sie zdecydowac, czy glosno wypowiedziec buntownicze zdanie. W klasie zapadla grobowa cisza, w ktorej slychac bylo uderzenia platkow sniegu w okienne szyby.

- „Wika plus Artiom?” - zapytala Lidka kpiacym glosem. - „Rowna sie milosc?”

Ktos zachichotal i natychmiast umilkl.

- Nie - odparla nieublagana donosicielka. - „Mroz - treser”.

- Co takiego? - Lidka zadala to pytanie odruchowo.

- „Mroz-treser” - powtorzyla dziewczyna szeptem.

Lidka spojrzala na Maksymowa. Chlopak siedzial wyprostowany, dokladnie tak, jak zalecal to szkolny regulamin; plecy proste, odleglosc pomiedzy brzuchem a krawedzia lawki rowna szerokosci dloni. Rece zlozone na lawce, prawa lezy na lewej, blada twarz nie wyraza absolutnie zadnych uczuc.

- I gdzie to napisal? - zwodniczo lagodnym glosem zapytala Lidka.

- W toalecie.

- W damskiej? - zapytala Lidka jeszcze lagodniej.

Donosicielka poczerwieniala:

- W meskiej.

Klasa skwitowala to lekkim szumem i zdlawionymi chichotami. Niektorzy uczniowie wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

- Niemozliwe - kontynuowala Lidka, spogladajac na Maksymowa. - Widzialas to na wlasne oczy? W meskiej toalecie?

- Napisal! - wyzywajaco rzucila dziewczyna i potoczyla po klasie takim spojrzeniem, ze usmieszki natychmiast sie skonczyly. - W toalecie nikogo nie bylo, a Maksymow mial czerwony flamaster! On wyszedl - a ja zajrzalam i zobaczylam.

Lidka spojrzala jej prosto w oczy i zacisnela zeby. Drozdowna miala swidrujace spojrzenie - jakze znajome i dawno juz zapomniane.

Kim sa jej rodzice? Do diabla, akurat teraz nie moze sobie przypomniec! Trzeba otworzyc dziennik na ostatniej stronie - tam sa wypisane wszystkie adresy, daty urodzin, numery polis ubezpieczeniowych i dzielnicowych posterunkow OP, a takze stanowiska sluzbowe rodzicow.

Jak by tu otworzyc niepostrzezenie dziennik na ostatniej stronie?

- Maksymow...

Juz chciala zapytac: „Maksymow, czy to prawda?”, ale w ostatniej chwili ugryzla sie w jezyk. Chlopiec niewatpliwie odpowie: „Owszem, tak”. W obecnosci calej klasy. Jest pelnoletni, dawno skonczyl szesnascie lat, czyli idiotyczny wyskok wladze moga skwitowac od razu kilkoma paragrafami. Obraza czci i honoru Prezydenta (kto udowodni, ze „treser” nie jest slowem obrazliwym?), dzialanie skierowane przeciwko antykryzysowemu programowi rzadowemu, chuliganstwo. Na domiar zlego dodatkowo obciazajaca formula: „na scianach zakladu edukacyjnego”. Gluptas. Malenki gluptas.

Jakby mimochodem, pograzona w myslach, odwrocila dziennik rewersem do gory. Westchnela i otworzyla. - Maksymow, ty rzeczywiscie masz czerwony flamaster? Cala klasa wie, ze tak. Flamaster przywieziono chlopcu z zagranicy, kiedy takie wyjazdy byly jeszcze mozliwe.

Maksymow zaczal pokornie grzebac w piorniku, szukajac flamastra. Lidka przebiegla wzrokiem zapisy w malenkiej klasowej bazie danych. Drozd, Antonina Grigoriewna, czwarta w spisie. Matka, technolog zywnosciowiec, ojciec - instruktor OP trzeciego stopnia. Wszystko jasne, moja panno.

Maksymow, Atriom Aleksiejewicz. Trzynasty w dzienniku. Byly prymus. Nie utrzymal pozycji, z takim numerem...

Matka - inzynier. Ojciec... brak danych. Czyzby matka sama go wychowywala?

Niech to diabli, co robic? Swiadkami oskarzenia byli wszyscy uczniowie tej klasy. Ta idiotka, corka instruktorskiego trepa. Za dawnych dobrych czasow Lidka wezwalaby ja do tablicy i przypiekla na roznie trudnego tematu. Nawet teraz chce jej sie smiac, ale w minionym tygodniu jednego chlopaka z rownoleglej klasy wyslali do karnej kolonii. Za to, ze nazwal szkolnego opera starym durniem. Sprzataczka, mila madrala, trzeba jej kupic czekolade i serdecznie podziekowac. Albo zaprosic do siebie na kolacje... Demonstracyjnie spojrzala na zegarek:

- Ucieka nam czas lekcji... i to z niemala szybkoscia. Drozdowna, Maksymow, prosze ze mna. Idziemy do pani dyrektorki.

Donosicielka zacisnela zeby, ale wstala. Maksymow tez wstal - lekko i na pozor spokojnie; jego stosunek do nauczycielki biologii nie byl dla nikogo sekretem. Stosunek Lidki do bylego prymusa tez wszyscy znali. Donosicielka trafila w samo sedno. Klasa doskonale wiedziala, czym sie to wszystko skonczy.

Jeszcze przed chwila czerwona twarz Wiki - blondyneczki - powlekla smiertelna biel. Zeby jej sie tylko cos nie stalo.

- Jezeli podczas mojej nieobecnosci uslysze choc jeden pisk...

Nikomu nie przyszlo do glowy pytanie, jak mozna cokolwiek uslyszec, bedac nieobecnym. Formula znana, choc niezrecznie sformulowana - zamknac geby i siedziec cicho. I tak beda siedzieli.

Lidka wyszla na korytarz w towarzystwie mlodzienca i dziewczyny. Bardzo dobrze - nikogo nie widac. Dookola toczy sie proces nauczania.

- Toniu - niemal pieszczotliwym glosem zapytala Lidka. - Gdzie to jest?

Drzwi meskiej toalety jak przedtem staly otworem. Po calym korytarzu niosl sie zapach chloranu wapnia; donosicielka jeszcze nie doszla, a juz zweszyla klopoty.

Czysto wymyte sciany. Wyszorowana podloga. Bijacy od pisuarow blask az cial po oczach.

- Bylo... tutaj - cicho stwierdzila donosicielka. - Zmyli. Sprzataczka.

- Ktora? - lagodnie zapytala Lidka.

- A skad mam wiedziec? - zdenerwowala sie dziewczyna. - Ta, co dzis ma dyzur. Niech sie pani dowie!

- Oczywiscie, ze sie dowiem - obiecala jej Lidka. - A teraz powiedz mi. Antonino? Masz jakis zal do Maksymowa?

Donosicielka zawrzala gniewem. Na jej szczekach zagraly miesnie - chciala cos rzec, ale sie wstrzymala.

- Widzisz, Drozdowna... Tego akurat dowiemy sie bez trudu. Wystarczy, ze zapytam w klasie: wszyscy natychmiast sobie przypomna, czym ci Maksymow dopiekl. Byc moze, odnosi sie do ciebie nie tak milo, jakbys chciala?

Twarz dziewczyny powlekla sie tak glebokim rumiencem, ze Lidka pomyslala, iz brzyduli krew trysnie z policzkow.

- A przeciez wysunelas bardzo powazne oskarzenie, moja panno. Bardzo powazne. I jezeli sie okaze, ze jest ono bezpodstawne, ze wszystko to obmyslilas z zemsty...

- Napisal! - kwiknela dziewczyna.

- Gdzie? - lagodnie jak przedtem zapytala Lidka. - Skoro widzialas, jak pisze, trzeba bylo natychmiast pobiec do nauczyciela pelniacego dyzur, do zastepcy pani dyrektor od spraw nauczania, albo do instruktora OP. Oni jednak zadaliby ci pytanie: cos ty robila w meskiej toalecie? Jak czesto tam zagladasz? I co spodziewasz sie tam zobaczyc?

Dziewczyna wygladala tak, jakby lada moment miala wybuchnac placzem. Oczy swiderki przybraly zwykly wyglad oczu zbitego psa, wilgotnych i pelnych smutku. Nie tobie mierzyc sie z nami, corko opera. Skonczyla sie twoja pierwsza milosc. Pogodz sie z tym.

- Wracaj do klasy, Drozdowna. Nie... idz do toalety - dla dziewczat! - i doprowadz sie do porzadku. A na przyszlosc, dobrze ci radze, pomysl, zanim cos powiesz.

Donosicielka szybko sie zmyla, a po chwili na drugim krancu korytarza rozleglo sie bulgotanie wody w muszli. Maksymow jak stal, opierajac sie plecami o futryne drzwi do meskiej toalety, tak pozostal, nieruchomy niczym posag. W dloni zaciskal czerwony flamaster.

Byl tego samego wzrostu co Lidka. Pachnialo od niego mlodzienczym potem, i nie cieplym, jaki zalatuje od chlopcow po wysilku, a zimnym, lepkim i nerwowym. Ale nie byl to niemily zapach. Chlopak mrugal szybko powiekami zielonych niczym sosnowe igliwie oczu.

- Duren - odezwala sie Lidka bezglosnie, samymi wargami. - Idiota. Idz do klasy.

* * *

Вы читаете Armaged-dom
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату