Lidka wzruszyla ramionami:

- Niczego. Nic sie nie dzieje. Gdyby cos bylo, wyczulabym pismo nosem.

- Zabawy? Przyjaciele?

- No przeciez nie bede go szpiegowala...

- A moze jakies telefony?

Lidka nie od razu sie polapala:

- Jak to, telefony?

- No, tak. Przychodzac do domu, zapytaj od niechcenia: „Nikt nie dzwonil?” I patrz, jak zareaguje...

- Sadzisz, ze ktos probuje go dosiegnac przez telefon?

- Nic nie sadze. Po prostu proponuje... Powiesc detektywistyczna to nie moj rejon. Ale niektore z podstawowych chwytow i ty moglabys sobie przypomniec.

Lidka wahala sie jeszcze przez chwile. A potem zapytala, uciekajac spojrzeniem w bok:

- Witalik... a moze ty bys z nim porozmawial?

- Wychodzi na to, ze chcesz mnie wykorzystac jako prowokatora? - odpowiedzial Wielikow ni to pytaniem, ni to stwierdzeniem.

Lidka jakos utrzymala sie w ryzach, choc siedzaca w niej glupia kwoka poderwala sie i zatrzepotala skrzydlami.

- Nie przejmuj sie - lagodnie poradzil jej pisarz. - Moze samo rozejdzie sie po kosciach. Okaz troche cierpliwosci...

* * *

Przez caly tydzien Lidka wierzyla, ze Wielikow mial racje. Andriej nawet jakby poweselal i ozywil; Lidka cichutko cieszyla sie ze zmiany w zachowaniu syna przez siedem dni, do kolejnego piatku.

W piatek znalazla pomiedzy wyjetymi ze skrzynki pismami i listami dziwna gazetke. „Pikantne Nowinki”. Takich bulwarowych czasopism nigdy przedtem z Andriejem nie zamawiali.

Juz sie szykowala, zeby odlozyc czyjas gazete na wierzch skrzynki - znajdzie ja pewnie ten, kto ja zamowil - kiedy wsrod zaglowkow zobaczyla wlasne nazwisko.

Odsunela gazete od oczu, na odleglosc ramienia. Przekleta krotkowzrocznosc.

Sentymentalny gest podstarzalej nimfetki. Kiedy slynnemu Instytutowi Historii Kryzysow nadano imie Andrieja Zarudnego, wielu bylo tym faktem zdziwionych. Tylko niewielu ludzi wie, ze podczas nauki w szkole profesor Sotowa dzielila z Zarudnym nie tylko dziewicze marzenia, ale i lozko.

Przez jakis czas Lidka tepym wzrokiem wpatrywala sie tylko w gazete.

Potem opuscila reke.

Tymczasem wezwana przed kilkunastoma sekundami winda goscinnie rozchylila swoje drzwi. Chwiejnym krokiem, nie myslac o niczym, Lidka weszla do srodka - a gdy drzwi sie za nia zamknely, targnely nia torsje. Zgiawszy sie w pol, zwymiotowala na czysciutka, zadbana podloge.

Winda jechala i jechala; w koncu Lidka wyprostowala sie i nacisnela guzik „STOP”. Winda zatrzymala sie pomiedzy pietrami. Lidka wyciagnela z torebki chusteczke i wytarla usta.

Tak. Dobrze, ze reakcja byla natychmiastowa i radykalna. Teraz bylo jej lzej, mogla pomyslec. Zmusi naczelnego tej gazetki do zjedzenia calego nakladu, numer za numerem. Zlapie tego - szybkie spojrzenie na podpis - Siepana Deszczyka. Dowie sie, kto to taki. A wtedy...

Na dole slychac bylo juz zaniepokojone glosy lokatorow. „Toniu! Toniu! Czy winda utknela?” - „Ale przed minuta zjezdzalam w dol!”.

Pod Lidka bylo dwadziescia metrow pustki. Zamkniete drzwi, ciemne, gladkie sciany. Na jednej z nich - na poly zatarty napis dlugopisem: „Ola plus Andriej”.

Andriej...

Moj chlopcze. Jakze ja ci...

Lidka zagryzla wargi.

Zarudny. Bankiet. Slawek. Andriej. „Andriuszka, cokolwiek by sie nie stalo, mozesz na mnie liczyc”. „Nie zawsze mozesz pomoc, mamo”.

- W windzie ktos siedzi! Moze utknela?

- Na ktorym pietrze?

- Chyba pomiedzy piatym i szostym...

- Ej, jest tam kto? Odezwijcie sie!

Lidka zerknela w kat, na uboczny produkt dziennikarskiego trudu. Tak przy okazji, kto wrzucil „Nowinki” do skrzynki? Moze by wypytac babunie na laweczkach, powinny cos zauwazyc...

- Moze dzieciaki sie wyglupiaja?

- Ej, kto tam?

Szkoda, pomyslala Lidka. Tak dobrze jest skryc sie za zamknietymi drzwiami, sama ze soba, pomiedzy piatym i szostym pietrem. Dobrze byloby gdzies sie wsunac, ukryc... Ale nie dadza jej spokoju.

Nacisnela guzik z numerem „dziesiec”. Strych i poddasze. Pozostaje tylko miec nadzieje, ze akurat teraz nikogo tam nie bedzie i nikt nie zobaczy, jak profesor Sotowa wymyka sie z zanieczyszczonej windy.

Wydostawszy sie z kabiny, nacisnela guzik z numerem „O” i podeslala zaniepokojonym sasiadom „podarek”. Za chwile rozlegna sie na dole podniecone i oburzone glosy...

Polozyla „Nowinki” na stopniach i usiadla, nie szczedzac dlugiej, drogiej sukni.

„Lidio Anatoliewna, moga was zle zrozumiec...”

Chec natychmiastowego dzialania przygasla, ustapiwszy miejsca rezygnacji i smutkowi. Nie czula juz mdlosci, ale silny bol w piersi. Lewa reka dziwnie jej zdretwiala. Brakowalo jeszcze tylko, zeby z tego wszystkiego dostala zawalu.

Aaaa... rozlegly sie gniewne okrzyki, choc na dziesiatym pietrze slabo je bylo slychac. Teraz sprobuja odgadnac, kto mogl dostac morskiej choroby w windzie. Lidki raczej podejrzewac nikt nie bedzie. Profesor i pedantka.

Musi poczekac jeszcze z dziesiec minut, az wszyscy sie rozejda i bedzie mogla zejsc do siebie, na piate.

Lidce nagle i niespodziewanie przypomnialo sie, jak siedzieli z Maksymowem - wtedy jeszcze uczniem - w malenkim forcie na dzieciecym placyku zabaw i czekali na odejscie instruktorow OP.

Maksymow. Tylko jego jeszcze brakowalo do pasztetu...

* * *

Bala sie tylko tego, ze syn dowie sie o rewelacjach „Nowinek” nie od niej. Ze nie bedzie go w domu.

Byl. Ucieszywszy sie z jej przyjscia, wdrapal sie na framuge drzwi, jak malpa, zapierajac sie rekami i nogami.

- Jadles?

Przytaknal.

- Masz jeszcze sporo lekcji?

Nie, prawie wszystko odrobil, reszte mozna odlozyc, fizyka dopiero pojutrze.

- Andriuszka, chodzmy do kuchni, napic sie herbaty...

W istocie chcialo jej sie pic. Wargi miala wyschniete, jakby przeszla pieszo pustynie...

- Mamo, czy cos sie stalo? - zapytal, dopiero teraz spostrzeglszy jej niemal smiertelna bladosc.

- Nic szczegolnego... Andriuszka, czy wujek Slawek niczego ci nie powiedzial? A moze zglosil sie do ciebie ktos inny, kto sie na niego powolywal?

Trafila w sedno. Zrenice Andriuszki natychmiast sie rozszerzyly; wargi zacisnely sie w waski pasek i zrozumiala, ze jej domysly odpowiadaja prawdzie.

- Wszystko to klamstwa - stwierdzila prawie spokojnym i wesolym tonem. - Powinienes byl od razu mnie powiadomic.

Syn milczal.

* * *

Wedlug wspomnien jej kolegow i kolezanek z klasy, Lideczka Sotowa nie blyszczala jako uczennica, ale byla sympatyczna i dobrze rozwinieta fizycznie dziewczyna. Swego czasu niewiele brakowalo, by zostala wyrzucona z liceum za - lagodnie mowiac - niezbyt przyzwoite zachowanie. Coz robic, cialo bujnie rozwiniete, a natura ma swoje prawa...

W dziewiatej klasie Lida zaprzyjaznila sie ze Slawkiem Zarudnym, ktory byl wtedy w klasie dziesiatej. Zblizylo ich jakoby wspolne zainteresowanie historia kryzysow, ale w rzeczywistosci dalekowzroczna i przebiegla Lideczka postanowila przypiac sie do pieniedzy i slawy rodziny Zarudnych (przypominamy, ze Andriej Zarudny byl wtedy znanym deputowanym i powaznym kandydatem do fotela prezydenckiego). Owczesni sasiedzi Zarudnych przypominaja sobie, ze Lida Sotowa czesto odwiedzala chlopaka, ale tylko wtedy, gdy w domu byl jego ojciec.

Krotko przed tragiczna smiercia deputowanego Zarudnego polityk i uczennica zostali kochankami. Ich zwiazek trwal kilka miesiecy; w domu nie mogli sie spotykac, ale deputowany mial przeciez obszerny sluzbowy samochod...

Zona Zarudnego podejrzewala, co sie swieci. Ich syn, Jaroslaw Igorowicz, wspomina, ze akurat w tym okresie rodzice zaczeli sie czesciej niz zwykle sprzeczac.

Najwyrazniej zwiazek z Zarudnym wywarl na Lidzie Sotowej niezatarte wrazenie. Wyszedlszy za maz za jego syna - z wyrachowania i potrzeby zdobycia nazwiska - nie uwienczyla zwiazku dziecmi. Dozywszy dojrzalego wieku jako bezdzietna dama, na poczatku tego cyklu Lida skorzystala z uslug medykow (sztuczne zaplodnienie) i urodzila synka Andrieja, nazwanego tak na pamiatke... wiadomo kogo.

Teraz, kiedy Instytut Historii Kryzysow otrzymal tak dziwne w naszych czasach imie, mozemy tylko podziwiac trwalosc uczuc dawnej nimfetki, ktora w tak oryginalny sposob zlozyla hold swoim pierwszym zadzom.

[Gazeta „Pikantne Nowinki”, 19 listopada 17-go roku.

Dodatkowe dokumenty: dzieciece zdjecie Lidki, fragmenty

szkolnej fotografii w piatej lub szostej klasie. Andriej Zarudny

na trybunie, plonacy wzrok, podniesiona reka. I wreszcie

- Andriej Zarudny w otoczeniu rodziny obok niego mlodziutka

Klaudia Wasiliewna i wyrostek Slawek - rece deputowanego

troskliwie obejmuja zone i synka]

* * *

...ani krzty prawdy. Ona przeciez tylko MARZYLA o milosci Andrieja Igorowicza, i teraz wspominajac swoje na poly dzieciece uczucia i marzenia, zupelnie jasno

Вы читаете Armaged-dom
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату