pojmowala, ze gdyby Zarudny okazal sie... Nie, nie tak. Gdyby Zarudny zechcial, wszystko co napisano w „Nowinkach”, staloby sie prawda. Ale co mu przeszkodzilo? Milosc do zony? Poczucie obowiazku? Strach przed skandalem? A moze nawet o czyms takim nie pomyslal, i Lidka byla dlan tylko dziewczynka, dzieckiem, przyjaciolka syna...
Przeciez ona tylko raz wziela go za reke.
A on raz ja objal.
* * *
Adwokat byl cholernie drogi, ale Lidka miala oszczednosci.
Mial na imie Jewgienij Nikolajewicz i metodycznie informowal Lidke o swoich krokach w sprawie. Wedle jego slow redakcja „Nowinek” poddala sie prawie natychmiast. Zobowiazali sie do wydrukowania przeprosin i sprostowan, wiec wytaczanie im procesu nie mialo sensu.
Lidka zacisnela zeby i odrzucila propozycje polubownego zalatwienia sporu. Potrzebna jej byla rozprawa sadowa i nawiazka za straty moralne. Pamietala, jak kiedys sam Zarudny swoimi pozwami zniszczyl taka sama bulwarowa gazetke.
Sprawe przyjeto do rozpatrzenia; po tygodniu adwokat przyjechal do niej niespodziewanie i bez uprzedzajacego telefonu, byl sztucznie ozywiony i przywiozl jej nowy numer „Pikantnych Nowinek”. Byl w nim nowy artykul na cala kolumne; na fotografiach sprzed mniej wiecej dwudziestu lat Lidka rozpoznala sama siebie na maturalnym balu. Tanczyla z Artiomem Maksymowem.
Szanownej pani Sotowej nie spodobala sie nasza publikacja, ktorej autor przesledzil historie jej stosunkow z Andriejem Zarudnym. Szacownej uczonej osobie wstyd przypominac grzechy mlodosci, i nawet - uwzgledniajac owczesny wiek Lideczki - grzechy dziecinstwa. Ale w dzisiejszym artykule odtworzymy wydarzenia znacznie pozniejsze - wydarzenia minionego cyklu... Wywiadu „Nowinkom” udziela byla uczennica bylej nauczycielki Lidii Sotowej, Antonina Iwanowa Bunicz, z domu Drozd...
Lidka uwaznie przeczytala artykul. Nie opuscila ani jednej litery; zalaczono tez fotografie Toni Drozd. Byla uczennica mocno przytyla podczas minionych lat.
Ale dlaczego podczas apokalipsy zginela mila, spokojna Wika Rojenko, a ocalala Tonieczka Drozd?
- Wlaczymy to do rachunku - stwierdzila zimnym glosem Lidka, zwracajac sie do adwokata. - Jakie sa wasze prognozy, Jewgieniju Nikolajewiczu?
- Zedrzemy z nich skore
Lidka milczala.
- Widzi pani, Lidio Anatoliewna, musze dokladnie wiedziec, co jest wymyslem i lgarstwem, a co... jakby to rzec... dopuszczalna interpretacja...
W kuchni skrzypnely drzwi i Lidka drgnela, jak uderzona pradem. Wydalo jej sie, ze w kuchni jest Andriej.
Co prawda Andrieja juz od tygodnia nie bylo w miescie; na pierwsza prosbe Lidki, Wielikow rzucil wszystkie sprawy i wywiozl chlopaka w gory - „na poszukiwania materialow do nowej ksiazki”. Wyjazd sie przeciagnal; Lidka wierzyla, ze w towarzystwie Wielikowa Andriejowi nic nie grozi, ale wakacje skonczyly sie wczoraj, a w liceum nie znosza nieobecnosci.
Porozmawiawszy z dyrektorka, Lidka wyprosila jeszcze tydzien wolnego dla syna. Ale potem Andriej znajdzie sie tutaj i kazde bydle moze mu sie rozesmiac w twarz...
Zabrac go z liceum? Wyjechac w diably, rzucic wszystko, niech tamci swietuja zwyciestwo?
Zadzwonic do Slawka?
Podpalic mu drzwi?
Nalykac sie tabletek?
- Jewgieniju Nikolajewiczu, kiedy zamierza pan wygrac sprawe?
Adwokat sie usmiechnal:
- Pani to umie zadawac pytania, Lidio Anatoliewna...
* * *
- Kiedy mniej wiecej zorientowala sie pani, ze istnieje intymny zwiazek pomiedzy pani kolega z klasy i nauczycielka?
- Domyslalam sie od dawna. Ale pewnosc zyskalam dopiero na balu maturalnym - wie pan, obejmowali sie na oczach calej szkoly. Potem sie dowiedzialam, ze Zarudna-Sotowa porzucila szkole i sprowadzila sobie Maksymowa do swego mieszkania. Zyli jak maz z zona, kilkakrotnie widzialam ich razem - na plazy, na ulicy, nieopodal uniwersytetu. Chociaz wtedy juz Maksymow ja zdradzal. Jedna z moich przyjaciolek spedzila z nim kilka nocy i opowiadala nam potem, ze jest z niego mezczyzna na schwal...
- ...byl jeszcze wtedy prawiczkiem, chodzil w uczniowskim mundurku? Ile mial wtedy lat i ile mogla miec wtedy Sotowa?
- On mial szesnascie, jak my wszyscy. A ona, gdzies tak pod czterdziestke, dokladnie nie wiem. Poprzednie pokolenie, sam pan rozumie...
- ...przejawial sklonnosc do awantur?
- Nie, byl zupelnie przyzwoitym chlopakiem, dopoki w szkole nie pojawila sie ONA. Po prostu go uwiodla, zrobila to jak profesjonalistka.
- Co sie z nim stalo potem?
- Potem, zaraz po
- Dlaczego ja rzucil?
- A skad mam wiedziec? Przeciez byla dla niego za stara! Pewno znudzilo mu sie calowanie jej pomarszczonych wdziekow.
W instytucie oczywiscie wszyscy wiedzieli o wszystkim i wszystko czytali. Lidka zjawiala sie w pracy z przesadna niemal punktualnoscia; pod jej wzrokiem wspolpracownicy rozbiegali sie niczym karaluchy oswietlone snopem swiatla z kieszonkowej latarki. Rozliczne pracownie kontynuowaly swoja goraczkowa dzialalnosc, Lidke jednak dreczyla coraz glebsza pewnosc, ze ich prace prowadza donikad.
Dwa lub trzy razy probowano do niej podejsc z rozmowa. Wspolczujaca i pelna oburzenia na tych „podlych dziennikarzy”. Lidka gasila wspolczucie zdumiewajacym chlodem. Potwarcow z gazety skwitowala jednym jedynym zdaniem, obiecujac ich puscic z torbami w sadzie.
W przeddzien powrotu Wielikowa z Andriejem, godzine przed koncem dnia pracy, sekretarka Lidki pisnela zdlawionym glosem:
- Lidio Anatoliewna, ma pani telefon. Z dolu, z portierni.
- Jestem zajeta - odpowiedziala Lidka beznamietnie.
- Rozumiem. Ale dzwoni niejaki Maksymow...
Lidka oderwala spojrzenie od lezacych przed nia dokumentow i sekretarka znikla, jakby ja diabli porwali.
Przez kilka sekund Lidka siedziala bez ruchu, szukajac w sobie jakichkolwiek uczuc. Nie znalazla zadnych. Ostatecznie ludzi o nazwisku Maksymow moze byc na swiecie tylu, ile jest stopni na nieskonczonych uniwersyteckich schodach.
- Co za Maksymow i czego chce? - rzucila znuzonym glosem pytanie w slad za sekretarka.
Lenoczka tez czytywala bulwarowa prase. No, przynajmniej podczas kilku ostatnich dni. Gdyby domagajacy sie spotkania z Lidka nieznajomy nazywal sie, na przyklad, Jegorow, z pewnoscia nie probowalaby niepokoic groznej przelozonej.
- Poprosil was do telefonu, pomyslalam wiec sobie...
- Dowiedzcie sie, z czym przyszedl. Jezeli z czyms waznym, niech sie zapisze na liste przyjec...
- Jak sobie pani zyczy, Lidio Anatoliewna.
Znamionujacym znuzenie gestem Lidka opuscila ramiona.
Adwokat stwierdzil, ze teraz „Nowinki” z ochota przystapia do procesu. Szmatlawiec chelpi sie nowymi szczegolami, ktore szykuje do kolejnego wydania, jego naklad podskoczyl o trzy razy, a sadowa rozprawa z powodztwa Lidki z pewnoscia zostanie przeksztalcona w widowisko reklamowe.
A teraz prosze... Maksymow.
Nic dziwnego. Nieprzypadkowo sie tu pojawil. Zabawnie bedzie, jezeli w kolejnym numerze „Nowinek” pojawi sie wywiad z uwiedzionym przed Lidke bylym jej uczniem. „Nowinki” maja pewnie niemale mozliwosci finansowe i niezle mu zaplaca. Rodzina i znajomi Maksymowa zyja daleko, poza zasiegiem „Pikantnych Nowinek”...
Lidka zmarszczyla brwi. Zetkniecie z dziennikarzami, chocby nawet posrednie, zle na nia wplywa. Takie swinstwa przylepiaja sie do czlowieka.
Jeszcze przez pewien czas posiedziala za biurkiem, nie chcac sie przyznac przed soba, ze na dzis koniec z praca. Wskazowki zegara zblizaly sie do szostej. Lidce zdarzalo sie juz zasiedziec w pracy do wieczora, ale dzis nie mogla sobie na to pozwolic. Po pierwsze, trzeba bylo posprzatac w mieszkaniu przed przyjazdem Andriuszki. Po drugie...
Po drugie, sekretarka moze sobie pomyslec, ze Lidka boi sie wyjsc z Instytutu, dopoki na portierni czyha ten Maksymow...
Lidka zas nie wiadomo skad miala pewnosc, ze czyha i nie bedzie czekal do umowionego z sekretarka dnia przyjec...
Wstala za dziesiec szosta. Zebrala papiery i spojrzala na usmiechajacego sie do niej spod szkla mlodego Andrieja Zarudnego.
- Ale mi numer wyciales - stwierdzila szeptem i natychmiast poczula wstyd z powodu tych slow.
Machinalnie pogladzila Andrieja po policzku.
Zamknela sejf. Spojrzala w lustro.
Poczula krotkotrwaly naplyw trwogi.
Nie widziala sie z Maksymowem... ile to juz? Szesnascie lat?
Maksymow, kiedy ja zobaczy, natychmiast zapyta sam siebie, skad sie tu wziela ta starucha? I gdzie podziala sie kobieta, ktora kiedys dzielila z nim pomaranczowy namiocik.
Przeciez on mnie po prostu nie pozna, pomyslala Lidka z niespodziewana ulga. Nie musze sie wcale kryc, czy wdziewac maski. Przejde dwa kroki od niego, a on caly czas bedzie sie gapil w drzwi, czekajac na wyjscie Lidki Sotowej,
Wziela sie w garsc. Narzucila na ramiona palto, pozegnala sie z Lenoczka - wypisz wymaluj wcielenie godnosci i niewzruszonosci. Sekretarce omal oczy nie wypadly z orbit. Tak, tak, dziewczyno. Ucz sie...
Przeszla korytarz, stukajac obcasami. Wyszla na szerokie schody wejsciowe i zeszla po nich w dol - od niedawna windy budzily w niej odraze.