- Egoisci nie przezyja!

- To altruisci nie przezyja, jezeli beda wszystkim ustepowac na drodze do Wrot!

- Jakiez madre rozmowy prowadzi sie dzisiaj - stwierdzil Wielikow z westchnieniem.

Lidka siegnela nad stolem i pogladzila go po dloni:

- Dziekuje ci, Witalik, zes przyszedl akurat dzisiaj. Po tej rozmowie...

- Rozumiem... Ale ty nie potrafisz sie wykrecac...

Ujela jego wyciagnieta reke:

- Nie... ale mimo wszystko dziekuje.

Wielikow dojadl ciastko, posiedzial jeszcze troche, objal ja na pozegnanie, cmoknal w policzek i wyszedl. A po jakims czasie, gdzies tak przed polnoca, mlodziez przypomniala sobie, ze jutro trzeba isc do szkoly.

- Swietna dziewczyna - stwierdzila Lidka, zwracajac sie do szykujacego sie do nocy Andrieja.

- Aha! - potwierdzil entuzjastycznie Andriej. - Tobie tez sie spodobala?

- Jakze moglaby mi sie nie spodobac? - zasmiala sie Lidka. - Od razu widac, madra, inteligentna, szczera. Malo dzis takich.

Twarz Andrieja rozswietlil radosny usmiech, jakby to jego pochwalono:

- Tak, jest bardzo madra! Wiesz, jaka ma ksywe? Werliber, Saszka Werliber!

- Kto? - zapytala Lidka, czujac nagly chlod.

- Saszka - Andrieja zdziwila niedomyslnosc matki. - Przeciez o niej mowimy...

- Aha - odpowiedziala Lidka i przeszla do lazienki, by umyc sie przed snem.

* * *

...Miniony weekend byl niespokojny i dla obywateli, i dla miejskiej milicji, co nalezy przypisac wzrostowi narkomanii i przestepczosci wsrod mlodziezy. W barze „Czerwony Kamien” w rezultacie utarczki pomiedzy dwiema bandami wyrostkow zginely dwie postronne osoby: trzydziestoletnia kobieta i piecdziesiecioosmioletni mezczyzna. Dziewietnastoletni Konstantin E. zmarl w szpitalu wskutek licznych ran zadanych nozem. Szesciu siedemnastoletnich wyrostkow, uczniow liceum numer 408, w stanie upojenia alkoholowego zgwalcilo dwie kolezanki, osiemnastoletnia i dziewietnastoletnia... Noca, z soboty na niedziele, w poblizu przystanku pospiesznego tramwaju przy Instytucie Politechnicznym stoczono masowa bojke. Do chwili obecnej w okolicznych szpitalach zarejestrowano dwustu dziesieciu mlodych ludzi, ktorzy zglosili sie z prosbami o pomoc medyczna...

Wsrod mlodszego pokolenia coraz wieksza popularnoscia zaczynaja sie cieszyc wszelkiego rodzaju nauki pseudoreligijne. I tak neofici z ruchu „Oczyszczaczy” spedzaja wolny czas na uroczystosciach palenia ksiazek, zawierajacych szkodliwe i niepotrzebne - wedle ich mniemania - tresci. Mlodzi piromani ze szczegolnym upodobaniem pala dziela popularnego wsrod ich rowiesnikow autora powiesci fantastycznych, Witalija Wielikowa... Tego samego, ktory ma wsrod ich rowiesnikow wielbicieli, nazywajacych siebie Kregiem Ostatniej Ofiary. Samorodne rytualy, wlasna filozofia i bojki z „Oczyszczaczami” - oto czym wslawili sie czlonkowie Kregu.

Sekta tak zwanych Straznikow glosi milosc blizniego, ale podczas przeszukan w mieszkaniach jej zalozycieli znaleziono cale arsenaly broni palnej i recznej. Oficjalne stanowisko Kosciola jest jasne: czlonkowie sekt nie maja nic wspolnego z prawdziwa wiara, sa lgarzami albo oszustami - lub tez ofiarami jednych i drugich. Rodzice, badzcie czujni! Wlasnie teraz waszym dzieciom potrzebna jest wasza troska, zrozumienie i pomoc...

[„Wiadomosci Wieczorne”, 17-go maja 20-go roku]

* * *

- Istnieje rozwiazanie pani problemu - stwierdzil Malenki Szary Czlowieczek. - Oczywiscie, z pani strony potrzebna bedzie... mmm... dobra wola, ustepliwosc i odrobina wysilku.

- Rozumiem - stwierdzila Lidka cierpliwie.

- Po pierwsze, musi przyjac pani do pracy kilku ludzi... oni tez otrzymaja miejsce na liscie ze statusem „B”- Po drugie... ale moze najpierw okreslimy sytuacje. Sa dwie drogi - przypisanie pani statusu „A” z automatycznym wlaczeniem syna do spisu... Ta droga jest praktycznie nie do pokonania, poniewaz status „A” przypisuje sie stanowiskom, o jakich pani sie nawet nie snilo. Drugi sposob - przypisanie pani synowi statusu „B” - latwiejszy, ale tez nie do zalatwienia zgodnie z prawem. Czy mowie zrozumiale?

Malenki Szary Czlowieczek byl czyims tam drugim zastepca, mial tez imie i patronimik, ktorych Lidka za nic w swiecie nie mogla zapamietac. Byl Malenkim Szarym - zewnetrznie i wewnetrznie. Ot, taka sobie mysz, ktora spokojnie pogryza pierog gospodarza.

- Oczywiscie - odpowiedziala Lidka, pozwalajac sobie na okazanie rozdraznienia.

- To dobrze. Za dwa, trzy dni otrzyma pani od tych ludzi podania z prosba o przyjecie ich do pracy. Znajdzie pani dla nich jakies stanowiska; oczywiscie, zaden z nich nie ma odpowiedniego wyksztalcenia, Bedzie pani musiala cos tam im wymyslic... - usmiechnal sie Szary.

- Zdarzalo sie juz, ze czasami musialam to robic - stwierdzila Lidka spokojnie. - Co dalej?

- A dalej... wlaczy pani tych ludzi w spis europejskiej delegacji...

- Dobrze - odpowiedziala Lidka, uprzedzajac nowa eksplozje zlosliwosci.

Szary kiwnal glowa z zadowoleniem.

- Doskonale. Przyjmie pani do pracy i swojego syna. Moze jako sprzatacza albo w innym charakterze, ale powinien sie znalezc wsrod pracownikow.

- W sklad delegacji na razie wlaczac go nie musze? - nie wytrzymala Lidka.

- Na razie nie - zachichotal czlowieczek. - Ale kto wie... oprocz tego powinna pani jeszcze...

Rozstali sie pol godziny pozniej. Lidka zlapala taksowke i poprosila, by kierowca pojechal tak szybko, jak tylko sie da.

Biegiem pobiegla po schodach ku windzie. Otworzyla drzwi - niewiele brakowalo, a zlamalaby klucz w zamku - i pochlipujac, zrzucajac w biegu ubranie, skoczyla do lazienki, pod goracy prysznic.

Wydawalo jej sie, ze oblano ja smierdzaca, lepka masa. Zanurzyli ja w szczynach, ponizyli, pognebili, zgwalcili i wyrzucili niczym skrwawiony ochlap.

Wszystko ma swoje granice.

Profesor Sotowa... ale co tam. Po prostu uczciwy czlowiek. Byla nim. Byla, dopoki nie stanelo przed nia to zadanie, ktore jednoczesnie ma i nie ma rozwiazania.

Plakala i zmywala lzy goraca woda. Drogie, wodoodporne, stosowane przez nia kosmetyki poddaly sie wreszcie i splynely czarnymi smuzkami, ujawniajac olowiane kregi pod oczami.

Czy kiedykolwiek zdola zapomniec o tych gabinetach? O tych korytarzach, drzwiach, tkwiacych za nimi sekretarkach i nadetych urzedniczych mordach?

Czy zdola kiedykolwiek zapomniec o rozmowie z Malenkim Szarym Czlowieczkiem - albo z dziesiatkami jemu podobnych, roznej masci Czlowieczkow, ktorych pelne byly dziury i wiodace na skroty przesmyki pod paradnymi dywanami glownego korytarza?

Nigdy w zyciu nikt jej tak nie ponizyl. Nawet Rysiuk... Ona sama nigdy tez nie stoczyla sie tak nisko.

Lzy obeschly. Lidka umocowala sluchawke prysznica na scianie - i usiadla na dnie wanny, zeby woda lala sie jej na glowe.

Andriuszka otrzyma prawo do ewakuacji poza kolejnoscia.

Otrzyma.

Teraz to juz prawie pewne.

* * *

...i po coz bac sie mrygi?

Zrzuci zmurszala kore

Nowa apokalipsa,

W piecu szkarlatnej nocy

Wypali stare, skostniale

A na oczyszczonych ziemiach

Stanie nasze nowe miasto

Ktore sami zbudujemy...

[Gazeta „Sztandar Mlodych”, 17-go maja 20-go roku]

* * *

- Witalik, Zarudny sie pomylil. Wszyscy nie moga wejsc we Wrota, to po prostu niewykonalne. Ludzkosc nigdy do tego nie dojrzeje. Nigdy nie stanie sie tak swiadoma i zjednoczona. Dlatego, ze chama, ktory przedziera sie po cudzych glowach, mozna ostatecznie zatrzymac albo przemowic mu do sumienia. Odpowiednio wychowac, zaczynajac od przedszkola... nie smiej sie, mowie - w zasadzie... Ale mnie, Witalik, zatrzymac sie nie da. Jezeli mi powiedza, ze mojego syna nie da sie uratowac, bez tego, zeby nie zginelo kilku ludzi, ktorzy w przeciwnym razie mogliby sie uratowac... coz, zrobie wszystko, zeby Andriusza sie o tym nie dowiedzial. Tak. Ale... nie zrezygnuje. Takie ze mnie scierwo, Witalik. Takie ze mnie bydle.

Wielikow milczal. Niespiesznie myl brudne naczynia, ktore nagromadzily sie w kuchni Lidki podczas kilku minionych dni.

- Nie gardzisz mna, Witalik?

Odwrocil sie przez ramie i rzucil jej krotkie spojrzenie. A potem wrocil do mycia talerzy.

- Na tym sparzyl sie Mroz... przede wszystkim na tym. Wszystko by mu darowali, wszystkie te „izolatki” i alarmy. Sam chyba rozumiesz, ze gdyby apokalipsa przeszla bez ofiar, Mroza ogloszonoby swietym. Zwyciezcow sie nie sadzi. Ale on sam, bojownik o sprawiedliwosc i rzeczywista czystosc listy do wczesniejszej ewakuacji... nie mogl z niej wykreslic wnuka. Nie mogl i juz... No i sie zaczelo...

- Trafiaja sie ludzie - odparl Wielikow, nie odwracajac sie od kuchni - ktorzy dla dobra sprawy, szlachetnej i godnej z ich punktu widzenia, gotowi sa syna albo wnuka zarznac wlasnymi rekoma...

- Byc moze tacy sa! - zachnela sie Lidka. - Jestes pisarzem, znawca ludzkich dusz. Byc moze tacy sa... Ale prawa ewolucji beda przeciwko nim... Jednostki, ktore ze wzgledu na idee sa gotowe na ofiary z wlasnego potomstwa, znikna z powierzchni ziemi jako gatunek.

Wielikow zakrecil kurek. Wytarl recznikiem zaczerwienione, mokre dlonie:

- A moze Wrota wybieraja wlasnie wedle tej cechy? Do diabla z muzyka, przezywaja ci, ktorych rodzice sa gotowi poswiecic dla nich wlasne zycie, sumienie, przekonania...

- Masz temat na nowa powiesc - stwierdzila Lidka z pogarda w glosie.

Wielikow podszedl blizej, przysunal sobie taboret i usiadl obok:

- Lideczko... a moze obejdzie sie bez tego wszystkiego? I ty i ja przezylismy po dwie apokalipsy bez zadnych spisow... Moze...

Вы читаете Armaged-dom
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату