Yeganie tez by chcieli, aby to nastapilo. Nie chca Ziemi. Po co im ona? Jezeli ich celem jest wyzysk Ziemian, to maja ich wiecej na Talerze, niz my ich mamy tu na Ziemi — a nie robia tego; w kazdym razie nie na wielka skale czy zlosliwie. Nasza byla ludnosc przedlozyla wyzysk przez obcych, ktorego doswiadcza, nad powrot na Ziemie. Ruch Propagatorow Powrotu to przegrana sprawa. Nikt nie wraca. Dlatego pozegnalem sie z ta organizacja. I przypuszczam, ze taki byl powod takze twojego odejscia. Veganie chcieliby pozbyc sie problemu rodzimej planety Ziemian. Jasne, chca odwiedzac Ziemie. Przyjazd na nasza planete i zobaczenie na wlasne oczy, co mozna zrobic ze swiatem, jest dla nich pouczajacym, otrzezwiajacym, wywolujacym pokore i absolutnie przerazajacym doswiadczeniem.

Musieli znalezc sposob na obejscie naszego rzadu bylej ludnosci na Talerze. Taleranie nie mieli za bardzo ochoty rezygnowac ze swojego jedynego roszczenia do podatkow i istnienia: Biura.

Jednak po wielu negocjacjach i ekonomicznych perswazjach, wlacznie z oferta pelnego Veganskiego obywatelstwa dla naszej bylej ludnosci, wydawalo sie, ze znaleziono wyjscie. Wprowadzenie planu w zycie zlozono na kark rodu Shtigow, zwlaszcza Tatrama.

W koncu znalazl sposob, jak mu sie wydawalo, na przywrocenie Ziemi autonomii i zachowanie jej integralnosci kulturalnej. Dlatego wyslal swojego wnuka, Corta, w celu przeprowadzenia „inspekcji”. Cort to dziwna istota; ma prawdziwy talent do aktorstwa (caly rod Shtigow jest bardzo utalentowany) i bardzo lubi udawac. Przypuszczam, ze chcial odegrac role obcego, i jestem pewien, ze zrobil to z duza wprawa i skutecznoscia. (Tatram poinformowal mnie rowniez, ze bedzie (to ostatnia rola Corta. Myshtigo umiera na „dinfan”, nieuleczlna chorobe; a tajcze przypuszczam, ze wlasnie dlatego zostal wybrany.) Uwierz mi Konstantinie Karaghiosisie Koronesie No-mikosie (i kimkolwiek bys jeszcze byl), Conradzie, kiedy mowie, ze nie przyjechal, zeby przeprowadzac inspekcje nieruchomosci: Nie.

Pozwol mi jednak na jeszcze jeden, ostatni Byrono-wski gest. Uwierz mi, ze on musi zyc, i pozwol mi dotrzymac slowa i dochowac tajemnicy. Nie bedziesz tego zalowal, kiedy dowiesz sie wszystkiego.

Przepraszam, ze nie udalo mi sie ukonczyc twojej elegii, i niech cie wezma diabli za to, ze przywlaszczyles sobie moja Lare, wtedy w Kerchu!

PHIL.”
* * *

A wiec dobrze zdecydowalem — zycie, nie smierc, dla Veganina. Phii przemowil i nie watpilem w prawdziwosc jego slow.

Wrocilem do biesiadnego stolu Mikara Koronesa i pozostalem z Myshtigiem az do chwili, kiedy byl gotowy do wyjazdu. Towarzyszylem mu w drodze powrotnej do kwatery Iakova Koronesa i patrzylem, jak pakuje ostatnie rzeczy. Przez ten caly czas zamienilismy ze soba moze ze szesc slow.

Wynieslismy jego bagaz przed dom, gdzie mial wyladowac slizgowiec. Zanim pozostali (wlacznie z Hasanem) przyszli sie z nim pozegnac, Myshtigo odwrocil sie do mnie i zapytal:

— Niech pan mi powie, Conradzie, dlaczego burzy pan tamta piramide?

— Zeby dokuczyc Veganom — odparlem. — Zeby pokazac wam, ze jesli zapragniecie zawladnac tym miejscem i uda wam sie zabrac je nam, to dostaniecie je w gorszym stanie, niz bylo po Trzech Dniach. Nie bedzie czego zwiedzac. Spalimy reszte naszej historii. Nie zostanie dla was nawet jeden skrawek.

Powietrze wydmuchiwane z jego pluc wydobylo sie z piskliwym jekiem — veganskim odpowiednikiem westchnienia.

— Przypuszczam, ze to podejscie godne pochwaly — powiedzial — ale tak bardzo chcialem ja zobaczyc. Czy sadzi pan, ze mozna by ja odbudowac? Moze juz wkrotce?

— A jak pan mysli?

— Zauwazylem, ze panscy ludzie znakuja wiele czesci. Wzruszylem ramionami.

— A wiec mam tylko jedno powazne pytanie. Dotyczy panskiego upodobania do niszczenia… — oswiadczyl.

— Mianowicie?

— Czy to naprawde sztuka?

— Niech pan idzie do diabla.

Podeszli do nas pozostali.

Pokrecilem wolno glowa w kierunku Diane i chwycilem Hasana za nadgarstek — przytrzymalem go dosc dlugo, by oderwac igielke, ktora przykleil sobie do dloni. A potem pozwolilem, by tez zamienil z eganinem krotki uscisk reki.

Slizgowiec pojawil sie na sciemniajacym sie niebie i z szumem wyladowal. Odprowadzilem Veganina na poklad, osobiscie zaladowalem jego bagaz i sam zamknalem drzwi.

Pojazd wystartowal bez niespodzianek i po chwili zniknal.

Koniec bezcelowej wycieczki.

Wrocilem do domu i przebralem sie.

Nadszedl czas, zeby spalic przyjaciela.

Na wznoszacej sie wysoko w nocne niebo piramidzie zlozonej z klod spoczywaly zwloki poety, mojego przyjaciela. Zapalilem pochodnie i zgasilem latarnie elektryczna. Obok mnie stal Hasan. Pomogl mi przywiezc tu cialo furmanka. Zbudowalem stos na porosnietym cyprysami wzgorzu gorujacym nad Wolos, w poblizu ruin tamtego kosciola, o ktorym wczesniej wspominalem. Wody zatoki byly spokojne, niebo pogodne i gwiazdy jasno swiecily.

Dos Santos, ktory nie pochwalal kremacji, postanowil nie uczestniczyc w ceremonii, wymawiajac sie tym, ze rany mu dokuczaja. Diane zdecydowala sie pozostac z nim w Makrinicy. Nie zamienila ze mna slowa od czasu naszej ostatniej rozmowy.

Ellen i George siedzieli na furmance, ktora stala pod wielkim cyprysem, i trzymali sie za rece. Oprocz nas byli jedynymi uczestnikami pogrzebu. Phil nie chcialby, aby moi krewni zawodzili piesni zalobne przy jego zwlokach. Kiedys zwierzyl sie, ze marzy o ceremonii wielkiej, pogodnej, szybkiej i bez muzyki.

Przylozylem pochodnie do naroznika stosu. Plomien powoli zaczal trawic drewno. Hasan zapalil jeszcze jedna pochodnie, wbil ja w ziemie, cofnal sie i obserwowal.

Kiedy plomienie unosily sie w gore, odmawialem stare modlitwy i polalem ziemie winem. Rzucilem pachnace ziele w ogien, a potem tez sie cofnalem.

— „…Kimkolwiek byles, smierc tez cie zabrala” — szeptalem. — „Poszedles zobaczyc, jak wzdluz Acherontu, posrod kaprysnie miotajacych sie cieni Piekla, wilgotne kwiaty rozchylaja swoje platki.” Gdybys umarl mlodo, twoja smierc oplakiwano by jako zmarnowanie wielkiego talentu przed jego rozkwitem. Ale zyles dlugo i teraz nie mozna tak powiedziec. Niektorzy wybieraja krotkie i bohaterskie zycie pod murami swojej Troi, inni dlugie i mniej burzliwe. I ktoz moze roztrzygnac, ktore jest lepsze? Bogowie obiecali Achillesowi niesmiertelna slawe i dotrzymali slowa, inspirujac poete do wyspiewania niesmiertelnej piesni pochwalnej na jego czesc. Ale czy jest przez to szczesliwszy, bedac teraz tak samo martwym jak i ty? J a nie potrafie tego rozstrzygnac, stary przyjacielu. Sam bedac mniej slawnym bardem, tez napisales miedzy innymi takie oto zapamietane przeze mnie slowa o najpotezniejszym sposrod Argiwow i o czasach dotkliwych ciosow smierci: „Beznadziejne rozczarowania szaleja w tym miejscu, gdzie wszystko sie skupia: Czas niebezpieczenstw stwarza grozbe westchnien… Ale popiolow nie mozna przemienic z powrotem w drewno. Niewidzialna muzyka plomienia obdarza powietrze cieplem, ale dzien minal bezpowrotnie.” Niech ci sie dobrze powodzi, Philipie Graverze. Oby bogowie Foj-bos i Dionizos, ktorzy kochaja i zabijaja swoich poetow, powierzyli cie opiece swego mrocznego brata Hadesa. I oby jego Persefona, krolowa nocy, spojrzala na ciebie laskawym okiem i wyznaczyla ci dobre miejsce w Elizjum.

Zegnaj.

Plomienie prawie dosiegly szczytu stosu.

Wtedy zobaczylem Jasona, ktory stal przy furmance. Obok niego siedzial Bortan. Cofnalem sie jeszcze bardziej. Bortan podszedl do mnie i usiadl po mojej prawej stronie. Polizal mnie po rece.

— Wielki lowco, stracilismy kolejnego — powiedzialem.

Skinal swoja duza glowa. Podszedl do nas Jason.

— Ojcze — odezwal sie — Bortan zaprowadzil mnie do miejsca z plonacymi glazami, ale ciebie juz tam nie

Вы читаете Ja, niesmiertelny
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату