— Jesli chodzi o twoja Warownie, Lordzie Oterelu, mozna przypuszczac, ze zostala zalozona przez Jamesa Tilleka, kapitana „Bahrainu”, czlowieka, ktory wykazal sie wielkimi umiejetnosciami i talentem jako zeglarz i odkrywca. Albo nazwano tak te Warownie na jego czesc.
Oterel napuszyl sie, pelen poczucia wielkosci.
— Lordzie Toronasie i Lordzie Warbrecie, niestety wasze Warownie zalozono dlugo po tym, jak ustal doplyw danych. Czy moglbym dolaczyc wasze Kroniki do zbioru informacji z tego okresu? Byloby to pomocne dla zrozumienia, jak funkcjonuje instytucja Warowni. Trzeba zebrac bardzo wiele danych zanim zdolamy w pelni docenic to, co stworzyliscie tu, na Pernie.
W tym momencie wszedl Mistrz Wansor. Czytal jakas kartke i komentowal ja pod nosem. Poniewaz nie odrywal oczu od swojej lektury, wpadl na siedzacego Warbreta. Grzecznie przeprosil, ale i tak narazil sie Oterelowi, ktory oskarzyl go o nieuprzejmosc wobec Lordow Warowni.
— Mam tylko jedno male pytanie, ale niezmiernie pilne — tlumaczyl sie Wansor lagodnym, pelnym skruchy glosem.
— Mistrzu Wansorze, wystarczy umiescic kartke na panelu. Odczytam ja i udziele odpowiedzi — przypomnial mu Siwsp niezwykle grzecznie.
Menolly uniosla brwi. Niewielu ludzi odnosilo sie do Mistrza Wansora tak, jak na to zaslugiwal dzieki swoim umiejetnosciom.
— Och, tak, ciagle zapominam — mruknal Mistrz Wansor. Przepraszajac, przesliznal sie miedzy stolkami do panelu kontrolnego. Okragly, maly, bezpretensjonalny starszy czlowiek, musial nisko sie pochylic, aby slabymi oczami zobaczyc, gdzie umiescic kartke. Panel rozjasnil sie jeszcze bardziej. — Ach, tak! — I porzadnie przyklepal kartke.
— Lordzie Toronasie, twoja Warownia najprawdopodobniej nosi taka nazwe dla uczczenia pamieci admirala Paula Bendena — informowal dalej Siwsp, podczas gdy kilka szybkich blyskow na panelu poinformowalo Menolly, ze w tym samym czasie urzadzenie zajmuje sie kartka Wansora. Potem, zadziwiajac wszystkich, glowny ekran ukazal obraz przystojnego mezczyzny, z twarza swiadczaca o silnym charakterze. To czlowiek, ktoremu mozna bylo ufac, pomyslala Menolly. Uderzylo ja, ze Siwsp go znal i kiedys mogl z nim bezposrednio rozmawiac. A teraz Paul Benden nie zyl od tysiecy Obrotow. Jednak jego nazwisko nie poszlo w zapomnienie. — Admiral Benden, wspanialy dowodca — mowil dalej Siwsp. — Utrzymywal jednosc wsrod osadnikow, zawsze podnosil ich na duchu, wyratowal ich w czasie kataklizmu. Dzieki niemu zalozyli bezpieczny dom na Polnocnym Kontynencie.
— A ja jestem jego krewnym? — spytal Toronas. Menolly wyczula w jego glosie pokore, ktorej nie objawil Oterel. — Niestety, nie mozemy juz odczytac naszych najstarszych Kronik, by sie tego dowiedziec.
Lordowie Warowni czekali na odpowiedz Siwspa, a Wansor wyszedl po cichu.
— Calkiem mozliwe, ze jestes jego bezposrednim potomkiem — odparl Siwsp. — Z malzenstwa Paula Bendena i Ju Adjai zarejestrowano czworo dzieci. Jesli przyniesiesz swoje Kroniki, moze zdolam je odcyfrowac. Istnieje program, ktory w specjalnym swietle czasami moze przywrocic utracone slowa.
Menolly oczarowana sluchala, jak Siwsp madrze i w tak osobisty sposob radzi sobie z Sigomalem i Warbretem, nie urazajac ich godnosci.
Juz od jakiegos czasu przy drzwiach krecili sie niezdecydowanie Jancis, Piemur i Benelek. Kazde z nich trzymalo w rekach po kilka kartek. Wreszcie Piemur zaszelescil swoimi, zeby zwrocic uwage Sebella. Mistrz Harfiarz z szacunkiem powiedzial Lordom Warowni, ze Siwsp musi znow przeprowadzic konsultacje, i uprzejmie wskazal gestem, aby wyszli.
Oterel mruknal cos gniewnie, ale Sigomal zaraz wstal i ujal starego Lorda Tilleku za ramie.
— Duszno tutaj, Oterelu. Zbyt duszno, by zostac dluzej, ale zamierzam poszukac Kronik i wtedy zobaczymy, co ten Siwsp z nich wyczyta. A teraz juz chodzmy.
— Manipuluje nimi jak marionetkami — szepnela Menolly, kiedy Sigomal wyprowadzil pozostalych Lordow Warowni z pokoju.
— Mistrz Robinton poradzil mi, bym poslugiwal sie pochlebstwami i zachowywal taktownie — wyjasnil jej Siwsp — a juz zwlaszcza wobec tych, ktorzy nie moga uzyskac dluzszej rozmowy.
— Jak mogles mnie uslyszec? — spytala Menolly, zmieszana, ze do Siwspa doszedl jej szept.
— Mistrzu Menolly, siedzisz obok receptora.
Wzrok Menolly napotkal rozbawione spojrzenie Sebella. Dlaczego wczesniej jej nie ostrzegl?
— Menolly, nie rozpraszaj Siwspa — zganil ja Piemur, ukladajac swoje papiery na panelu.
— Mistrz Menolly mnie nie rozprasza — odrzekl Siwsp lagodnie. — Prosze o nastepna strone, Piemurze.
— Czy naprawde mozesz odczytac te zaplesniale Kroniki? — spytala Menolly.
— Nalezy przynajmniej sprobowac. Atrament, ktorego uzywano do pisania Kronik sprowadzonych przez was w nocy, jest niezniszczalny i poddaje sie pewnym technikom odczytu. Jednak bedzie potrzebna pomoc czlowieka. Dokumenty do skanowania trzeba przygotowywac recznie. Chwilowo ta praca zostala zawieszona.
— Zawieszona? — Menolly byla zachwycona niezwyklym, ale obrazowym wyrazeniem.
Uslyszala kroki na korytarzu i zobaczyla grupke ludzi obladowanych kartonami, wchodzacych do pokoju. Byli wsrod nich F’lessan i F’nor.
— Zostawie was samych — powiedziala niechetnie.
— Zaczekaj — zatrzymal ja Sebell.
— Wyglada na to, ze przynosicie tu cala zawartosc jaskin. Czy nie byloby wygodniej przeniesc tam Siwspa? — zapytala.
— To niemozliwe — odparl Siwsp tak stanowczym tonem, jakiego Menolly jeszcze nigdy od niego nie slyszala. — Musze pozostac na swoim miejscu, albo nie bede mial dostepu do „Yokohamy”.
— Och, Siwsp, ja tylko zartowalam — powiedziala Menolly przepraszajaco.
Do pokoju wchodzilo coraz wiecej jezdzcow smokow, wiec Menolly przesuwala sie pod sciane, tam, gdzie przedtem siedzial N’ton. Przygladala sie, jak przekazuja Siwspowi karton za kartonem. Maszyna albo je odrzucala, albo odsylala do pokoi, gdzie pomocnicy probowali montowac instalacje, ktora umozliwi wiekszej liczbie ludzi dostep. Zaden jezdziec nie wydawal sie zdziwiony widzac Menolly, a usmiech F’lessana nawet w obecnosci tego niezwyklego urzadzenia nie stracil nic ze swojej zwyklej wyzszosci. Ale tez syn F’lara i Lessy nie traktowal powaznie niczego, procz swojego smoka Golantha. Mirrim podazala tuz za T’gellanem. Ta dwojka ze Wschodniego Weyru nigdy nie rozstawala sie na dlugo odkad oswiadczyli, ze zyja razem. A Mirrim z pewnoscia rozkwitla i uspokoila sie w cieple uczucia T’gellana, zauwazyla Menolly.
— Nie widzialam cie tutaj wczesniej — powiedziala Mirrim po cichu do Menolly czekajac, az jej ladunek zostanie oceniony przez Siwspa.
— Och, przyjechalam pozno w nocy z Kronikami obecnego Przejscia — odparla Menolly. — Potem dopadla mnie Lessa i wyznaczyla prace. — Wyciagnela swoje silne rece, pokazujac palce pokryte odciskami i nadal pomarszczone od wody.
Mirrim wywrocila oczami.
— Mam szczescie, ze przydzielono mi znoszenie tych wszystkich rzeczy. Porozmawiajmy pozniej, dobrze? Musze juz isc — dodala usmiechajac sie radosnie. — T’gellan macha na mnie. — Uniosla karton w strone ekranu Siwspa.
Kiedy Siwsp ustalil, co z nowego ladunku bedzie mu potrzebne i jezdzcy wrocili do swoich zajec, Sebell skinal na Mistrzow Cechow, zeby weszli i zostali przedstawieni. I znow maszyna zajela sie wszystkimi uprzejmie, choc krotko. Potem Siwsp poprosil o Kroniki rzemiosl.
Gdy juz wszyscy obcy wyszli, Menolly podeszla do Sebella.
— Jak Siwsp znajdzie czas, aby przeczytac tak wiele Kronik? — spytala szeptem.
— Nie musi spac, potrzebuje wylacznie pradu — odpowiedzial Sebell. — Gdybysmy mogli dostarczyc mu energii w nocy, gdy ogniwa sloneczne nie moga dzialac, pracowalby przez cala dobe. — Siwsp, nie potrzebujesz snu, prawda?
— Dzialam tak dlugo, jak dlugo otrzymuje dostateczna ilosc energii. Sen to ludzka potrzeba.
Sebell puscil oczko do Menolly.
— Nie masz zadnych ludzkich potrzeb? — Menolly domagala sie wyjasnien od Siwspa. Stanela na wprost ekranu i wepchnela piesci za pasek.
— Jestem zaprogramowany do optymalnego uzytku zgodnie z zyczeniem czlowieka.
— Siwspie, czyzbym uslyszala obraze w twoim glosie?