naszych rzemieslniczych umiejetnosci, z pewnoscia mamy obowiazek z tego skorzystac, prawda?
— Zmiany zaproponowane przez Siwspa w moim zawodzie, w ktorym jestem Mistrzem, i to dobrym, od trzydziestu Obrotow, sa sprzeczne ze wszystkimi procedurami Cechu! — Norist nie mial zamiaru sie poddac.
— Wlaczajac te obecnie juz nieczytelne z twoich najstarszych Kronik? — spytal lagodnie Mistrz Robinton. — A popatrz: Mistrz Fandarel az sie rwie do odtworzenia elektrowni przodkow i z radoscia dostosuje sie do nowych procedur, jezeli ma to ulatwic wspolprace z Siwspem.
Grube, pelne blizn wargi Norista wykrzywily sie w pogardliwym usmiechu.
— Wszyscy wiemy, ze Mistrz Fandarel bez konca zabawia sie nowinkami i sztuczkami.
— Ktore sa zawsze skuteczne — odparl Mistrz Fandarel, ignorujac obraze. — Widze jasno, ze kazdy Cech moze zyskac dzieki wiedzy przechowanej przez Siwspa. Dzis rano Bendarek otrzymal bezcenna rade dotyczaca polepszenia jakosci papieru, jak to nazwal Siwsp, i przyspieszenia jego produkcji. Bendarek natychmiast docenil te mozliwosci i wrocil do Lemos, aby nadal nad tym pracowac. Dlatego go tu nie ma.
— Ty i Bendarek — zakpil Norist, zbywajac pstryknieciem palcow najnowsze osiagniecia obu Mistrzow — mozecie sobie zachwycac sie nowosciami. Ja wole skoncentrowac sie na utrzymywaniu wysokich standardow mojego Cechu bez rozdrabniania wysilkow na ploche zajecia.
— Jednak — powiedzial Lord Asgenar z szyderczym usmiechem — nie masz nic przeciw korzystaniu z rezultatow niepowaznych zajec innych Cechow. Takich, jak ryzy kart dostarczonych ci w zeszlym miesiacu. Bendarek spodziewa sie, ze bedzie mogl zwiekszyc produkcje papieru — Asgenar usmiechnal sie jeszcze zlosliwiej — i nikt nie bedzie juz musial czekac na dostawy.
— Ale szklo to szklo, robi sie je z piasku, potasu i czerwonego olowiu — upieral sie Norist. — Nie mozna go ulepszyc.
— Siwsp wlasnie zaproponowal sposoby udoskonalenia produkcji szkla — poinformowal go Mistrz Robinton swoim najbardziej rozsadnym i pelnym perswazji tonem.
— Zmarnowalem tu juz dosc czasu. — Norist wstal i wymaszerowal z sali.
— Przeklety glupiec — mruknal Asgenar pod nosem.
— F’larze, wrocmy do najwazniejszej sprawy — odezwal sie Warbret, pochylajac sie przez stol w strone Przywodcow Weyrow. — Jak wlasciwie Siwsp zamierza wyeliminowac Nici? F’nor nie mial wiele szczescia, kiedy probowal.
Pamietajac, jak bliski smierci byl F’nor gdy usilowal przebyc droge pomiedzy do samej Czerwonej Gwiazdy, F’lar na chwile odbiegl myslami od obecnych wydarzen, ale zaraz sie otrzasnal z zadumy.
— Lordzie Warbrecie, dopoki nie uslyszysz i nie zobaczysz, co Siwsp nam przekazal, nie bedziesz mogl ocenic, jak wiele musimy sie nauczyc, zanim zaczniemy rozumiec jego wyjasnienia.
— A to, co Siwsp pokazuje i opowiada, przekracza moja uboga wiedze — powiedzial Robinton z niezwykla dla niego pokora. — Dlatego, ze on tam byl! Znal naszych przodkow. Zostal stworzony na ich planecie! Byl swiadkiem i kronikarzem wydarzen, ktore dla nas przerodzily sie juz tylko w mity i legendy. — Jego glos dzwieczal takim uczuciem, ze zapadl moment pelnej szacunku ciszy.
— Tak. Ty i Lord Corman powinniscie uslyszec Siwspa zanim odrzucicie dar, jaki nam zaoferowano — dodala Lessa cicho, ale rownie goraco.
— Zwazcie, ze nie jestem przeciwny dolaczeniu do was — powiedzial Warbret po chwili — jesli moze to pomoc w pozbyciu sie Nici. Wladczyni Weyru, skoro mowisz, ze powinnismy powstrzymac sie z decyzja, az uslyszymy tego Siwspa, to kiedy bedzie to mozliwe?
— Mam nadzieje, ze jeszcze dzis — odparl F’lar.
— Chyba juz zaniesiono baterie na miejsce — oznajmil Fandarel — wiec powinienem isc. Siwsp bedzie potrzebowal o wiele wiecej mocy, a ja dopilnuje, zeby ja dostal. — Wstal i przez chwile w milczeniu obserwowal zebranych. — Niektorzy z nas beda musieli zmienic przyzwyczajenia i rutyne calego zycia, co nie jest latwe, ale zyski zrekompensuja ten wysilek. Znieslismy juz dosc od Nici! Teraz mamy szanse pozbycia sie tego nieustannego zagrozenia, wiec wykorzystamy ja. Facendenie — zwrocil sie do swojego czeladnika — ty tu zostaniesz, a potem zdasz mi raport ze wszystkiego, co sie zdarzy do mojego powrotu. — Potem wyszedl, a jego ciezkie kroki odbijaly sie echem w korytarzu.
— Ja tez sadze, ze to spotkanie trwalo juz wystarczajaco dlugo — powiedzial Corman. — Rob jak chcesz, Przywodco Weyru. Tak czy inaczej, zazwyczaj postepujesz w ten sposob. — Ale tym razem jego komentarz nie zawieral goryczy. — Dopilnuj tylko, zeby na kwartalne zebranie Lordow Warowni byl gotowy pelny raport z waszych dzialan.
On takze wstal, i klepnieciem w ramie zaprosil Bargena, aby przylaczyl sie do niego. Ale Lord Warowni Dalekich Rubiezy tylko spojrzal na niego w zamysleniu.
— Nie zostaniesz tu, aby uslyszec opowiesc, Cormanie? — spytal Robinton.
— W tym malym, dusznym pokoju? — obruszyl sie Corman. — Naucz jej mojego harfiarza, a ja potem wyslucham wszystkiego w mojej wlasnej Warowni, w spokoju i wtedy, kiedy zechce. — I z tym wyszedl.
— Ja zostaje — oznajmil Bargen. — Przebylem taki kawal drogi, chociaz wcale nie jestem pewien, czy madrze jest wspolpracowac z tak przerazajaca rzecza jak Siwsp.
— Ale przynajmniej go posluchasz. — Robinton z aprobata pokiwal glowa. — Sebellu, ile osob moze sie wygodnie zmiescic w tym malym, dusznym pokoju? — Powiedzial to ukrywajac rozbawienie, ale kilku Przywodcow Weyrow usmiechnelo sie pod nosem.
— Z pewnoscia zmieszcza sie wszyscy, ktorzy tego zechca — odparl Sebell. — Jest tam teraz dosc lawek i stolkow, a jesli nawet ktos bedzie musial stac, to nic sie nie stanie. Wczoraj nikomu to nie przeszkadzalo. Ja tez moge postac.
— Nie musimy prosic tego stworzenia o pozwolenie? — spytal Bargen.
— Siwsp jest wielce uprzejmy — wyjasnil Robinton, usmiechajac sie radosnie.
Poszli wiec do pokoju Siwspa: trzej Lordowie Warowni, Przywodcy i Wladczynie Weyrow, oraz Mistrzowie Cechow. Terry juz tam byl. Wydawal sie bardzo z siebie zadowolony. Wlasnie odpedzal ludzi od zwoju kabli, ktory ciagnal sie od maszyny i szedl dalej wzdluz sciany po lewej stronie na zewnatrz, i do przyleglego pokoju. Wysoko w scianie po prawej stronie wstawiono okno, umozliwiajac doplyw swiezego powietrza. Lawek i stolkow wystarczylo dla prawie wszystkich, nawet dla Lorda Groghe, ktory zdecydowal sie wysluchac opowiesci Siwspa po raz drugi. Menolly stanela obok Sebella. Wziela go za reke i uscisnela, gdy pierwszy obraz Pernu w czarnej przestrzeni kosmicznej rozjasnil ekran.
— To jest zdumiewajace! — wykrzyknal Bargen, ale byl jedyna osoba, ktora sie odezwala, zanim Siwsp zakonczyl swoja relacje widokiem pojazdu powietrznego znikajacego w opadzie popiolow na zachodzie. Potem, lekko oszolomiony, zamruczal: — Corman jest skonczonym glupcem. Norist tez.
— Dziekujemy ci, Siwspie — powiedzial Lord Groghe z Warowni Fort, wstajac i rozprostowujac zesztywniale konczyny. — Widzialem to juz wczoraj, ale bylo warto zobaczyc te wydarzenia jeszcze raz. Bede tu przychodzil, kiedy tylko mi sie to uda. — Skinal glowa F’larowi. — Wiesz, ze popieram jezdzcow smokow. Wy tez ich poprzecie, Warbrecie, Bargenie, prawda? — spytal, groznie wysuwajac brode do przodu, gotow wymusic na nich potwierdzenie.
— Mysle, ze musimy, Warbrecie — powiedzial Bargen. Wstal i uprzejmie uklonil sie F’larowi, a potem Mistrzowi Robintonowi. — Dobrego dnia, panowie. I, powodzenia.
Inni Lordowie wyszli wraz z nim.
— Nie zamierzam tlumic waszego optymizmu — odezwal sie jeden z jezdzcow, G’dened — ale Siwsp nie powiedzial, jak wlasciwie ma zamiar zlikwidowac Nici.
— Nie, nie powiedzial, prawda? — poparl go inny jezdziec R’mart, potrzasajac glowa jakby chcial oczyscic umysl po wszystkim, co uslyszal. — Przodkowie mieli o wiele wiecej narzedzi i maszyn, no i te pojazdy. Jesli oni nie potrafili pozbyc sie Nici, jak my mamy to zrobic?
— Wszystko w swoim czasie — odpowiedzial im Siwsp. — Ostatniej nocy uzyskalismy kilka istotnych informacji. Najwazniejsza dla was jest ta, ze za cztery lata, dziesiec miesiecy i dwadziescia siedem dni bedzie mozliwe wytracenie na stale zablakanej planety z jej obecnej orbity. Zblizy sie ona wowczas do orbity waszej piatej planety, daleko od Rukbatu, a gdy zepchniemy ja z dotychczasowej drogi, pociagnie kleby Nici daleko poza Pern.
Siwsp przykul uwage wszystkich w pokoju, bo na ekranie rozblysnal model ukladu Rukbatu. Planety poruszaly sie z wolna wokol gwiazdy, a wedrowiec przechodzil pod katem do nich.
F’lar rozesmial sie slabo.