Lessa usadowila Mistrza Oldive’a na krzesle przy stole i kazala sluzacym podac klah, polmiski pieczonego miesa i bulwy. Nigdy jeszcze tak prosty posilek nie pachnial Jaxomowi az tak apetycznie. Jadl prawie bez gryzienia, a kiedy zaoferowano mu dokladke, nalozyl sobie drugie tyle.
Na policzki Mistrza Oldive’a w miare, jak pochlanial swoja wielka porcje, zaczely powracac kolory. Benelek jadl z zacieciem, oczy utkwil gdzies w oddali, a czasami kiwal glowa, jakby aprobujac swoje rozwazania. Jaxom byl zbyt wyczerpany, by myslec. Zdecydowal, ze pomysli znow jutro rano. Sharra zrozumie. Mial nadzieje, ze Brand tez nie bedzie mial do niego pretensji, bo znowu bedzie musial zostawic swojego Zarzadce samego z problemami kierowania Warownia Ruatha. Ale Brand nigdy nie mial nic przeciwko temu. Jednak Lytol moglby sie obrazic, ale oczywiscie Mistrz Robinton wyjasni staremu wychowawcy Jaxoma znaczenie pracy ze Siwspem.
— Musze przeslac wiadomosc do tego mlodego czeladnika u Wansora — powiedzial Oldive Lessie. Na jego dlugiej twarzy malowal sie entuzjazm. — Potrzebuje aparatu podobnego do tego, ktory zostal znaleziony w Weyrze Benden. Powiekszy obraz krwi i tkanki tak, ze bedziemy mogli rozpoznac infekcje powodujaca chorobe. — Siegnal po uporzadkowany stosik, ktory Jancis ulozyla z jego papierow, i zaczal go przegladac. — Siwsp mowi, ze mikroskop jest niezbedny do udoskonalenia diagnozy, a nawet metod leczenia. Poinformowal mnie rowniez, jak przeprowadzac inne konieczne badania.
— Mikroskop? — spytala Lessa poblazliwie. Miala dobra opinie o Mistrzu Uzdrowicielu, ktory niedawno przyslal do niej kobiete z cudownym talentem leczenia nawet najbardziej uszkodzonych smoczych skrzydel i bolesnych Pobruzdzen Nicia.
— Tak to nazwal. — Oldive polozyl reke na czole. — Siwsp wepchnal dzis tak wiele w moja biedna glowe, ze zastanawiam sie, czy pamietam wlasne imie.
— Nazywasz sie Oldive — Piemur pospieszyl mu zlosliwie z pomoca. Przewrocil oczami na widok gniewnego spojrzenia Lessy, ale przycichl, gdy Jancis szturchnela go w bok.
Kiedy skonczyli posilek, Jaxom zaoferowal gotowosc przewiezienia Mistrza Oldive’a do domu.
— Och, nie, Jaxomie, chcialbym udac sie wprost do Ruathy. Mam informacje dla Sharry. — Twarz uzdrowiciela rozjasnila sie w pelnym zadowolenia usmiechu.
— Siwsp zna lekarstwo dla jej chorych? — ucieszyl sie Jaxom.
Mistrz Oldive kiwnal w strone swojej torby.
— Lekarstwo? Jeszcze nie wiem. Ale poradzil mi, jakie badania przeprowadzic, i jak doraznie ulzyc chorym. — Westchnal. — Ilez to wiedzy medycznej utracilismy! Siwsp oczywiscie zachowuje sie bardzo uprzejmie, ale widzialem jego zdumienie, gdy sie zorientowal, ze nie znamy chirurgii. Jednakze, bardzo chwalil nasze srodki prewencyjne i techniki niechirurgiczne. Och… — Wykonal reka gest pelen zmeczenia. — Moglbym mowic i mowic. — Usmiechnal sie skromnie. — Kogo mam prosic o dodatkowy czas z Siwspem? Wielu mistrzow i czeladnikow mogloby sporo zyskac na takich konsultacjach.
Lessa podniosla wzrok na zmeczonego F’lara, ktory stanal w drzwiach.
— Nie pomyslalem o przydzielaniu czasu Siwspa — mruknal Przywodca Weyru wzruszajac ramionami.
— Gdy tylko zdolamy podlaczyc indywidualne stanowiska — powiedzial Piemur — uzyskamy kolejne cztery polaczenia z Siwspem.
— Cech Uzdrowicieli powinien miec pierwszenstwo — dodala Lessa rozcierajac dlonmi zmeczona twarz.
— Przeciez to beda konsole do nauki — zachnal sie Benelek, patrzac spode lba.
— Owszem — zastanawial sie Piemur na glos. — Ale skoro daja dostep do Siwspa, mozna ich uzywac takze w innych celach. Przynajmniej tak mi sie wydaje.
— Jestes harfiarzem, a nie czeladnikiem mechanikiem.
— Ja jestem Mistrzem — wtracila Jancis zadziornym tonem — i chcialabym ci przypomniec, ze Piemur zestawil i podlaczyl swoja jednostke wczesniej, niz udalo sie to komukolwiek z nas.
— Dosc! — Lessa wladczo uderzyla dlonia w stol. — Wszyscy jestesmy zmeczeni. — Wstala gwaltownie. — Ramoth! — Na zewnatrz, zlota krolowa ryknela w odpowiedzi. — Macie wszyscy opuscic budynek. Natychmiast! — Spojrzala surowo najpierw na Benelka, potem na innych. — My tez juz pojdziemy. — Jej spojrzenie zatrzymalo sie na F’larze, ktory usmiechnal sie i uniosl do gory rece, jak gdyby w obronie. — Te dwa budynki, ktore stoja na lewo stad, zostaly przeznaczone na sypialnie. Idzcie juz! — Machnela na nich rekami, a potem tak dlugo patrzyla na nich ze zloscia, az wreszcie zaczeli sie zbierac.
Wychodzac z Jaxomem z budynku, Mistrz Oldive cicho sie rozesmial.
— Nie sadze, by w ogole udalo mi sie zasnac. Mam mnostwo do nauczenia sie i przejrzenia. Ale i tak to, czego dowiedzialem sie dzisiaj, to tylko najmniejsza okruszyna wiedzy medycznej przechowywanej przez Siwspa! Wyjasnil mi kilka niepokojacych przypadkow. Przywioze tu Mistrza zielarskiego Amprisa, zeby pokazal mu nasz lekospis. — Zmeczony usmiech rozjasnil twarz Mistrza Oldive’a. — Siwsp powiedzial, ze robimy dobry uzytek z lokalnych roslin, i rozpoznal wiele z tych, ktorzy nasi przodkowie sprowadzili z Ziemi. Ziemia! — Mistrz Oldive, prostujac w miare mozliwosci swoje pokrecone cialo, spojrzal w gore na upstrzone gwiazdami niebo. — Czy wiemy, gdzie znajduje sie Ziemia w stosunku do Pernu?
— Nie sadze — odparl ze zdziwieniem Jaxom. — Siwsp chyba nas o tym nie poinformowal. Moze nie chcial. Nasi przodkowie przybyli tu po to, by uniknac wojny, zabojczej walki prowadzonej przeciwko zlu o wiele bardziej niszczycielskiemu niz Nici, wiec moze chcieli zapomniec o Ziemi.
— Naprawde? Czy cokolwiek moze byc bardziej niszczace niz Nici? — Uzdrowiciel byl jednoczesnie zdumiony i przerazony.
— Mnie tez jest trudno w to uwierzyc — przyznal Jaxom.
Ruth zeskoczyl z plamy slonca, na ktorej do tej pory sie wylegiwal, i poszybowal na oczyszczony placyk przed budynkiem Siwspa. Pochylil glowe, aby otrzymac serdeczne klepniecie od swojego jezdzca.
— Ale sie spiekles — powiedzial Jaxom, potrzasajac dlonia jakby chcial ja ochlodzic.
Tak. Bylo swietnie. Ramoth i Mnementh czekaja, zebysmy pierwsi stad odlecieli, powiedzial Ruth. Tak naprawde jest dosc miejsca, ale znasz Ramoth. Lubi mna rzadzic.
Jaxom rozesmial sie wsiadajac na Rutha. Ze zmeczenia nie poszlo mu to zbyt sprawnie. Bialy smok, nie czekajac na polecenie przykucnal, aby pomoc Mistrzowi Oldive. Wciaganie uzdrowiciela na gore jeszcze mocniej uzmyslowilo Jaxomowi, jak bardzo jest zmeczony. No nic, wkrotce beda juz w domu. Ale zaraz z westchnieniem przypomnial sobie, ze beda musieli zrobic jeszcze jedna runde pozniej, aby zabrac Oldive’a z powrotem do jego Cechu.
Sharra zmusi go do zatrzymania sie u nas na noc. Bedzie chciala pogadac, wiec nie pozwoli mu odejsc, odezwal sie Ruth uspokajajaco.
Gdy smok wzniosl sie w gore, Jaxom i Oldive mogli zobaczyc, jaki ruch panuje na Ladowisku. Sciezki, oswietlone koszami zarow, rozposcieraly sie jak szprychy kola, ktorego srodkiem byl budynek Siwspa. Stolarze i ciesle pracowali w swietle koszy konczac ukladanie dachu nad przybudowka. Sasiednie budynki mieszkalne byly oswietlone, a cieple wieczorne powietrze wypelnial aromat pieczonych miesiw. Na dalszych wzgorzach, ogromne, pelne zycia, zabarwione na niebiesko smocze oczy pstrzyly sie w ciemnosci jak olbrzymie klejnoty na ciemnoniebieskim tle.
Dobra, Ruth, lecimy do domu, do Ruathy. Jaxom z radoscia skupil mysli na Warowni, na wielkim podworcu i szerokich schodach, i na dawnych stajniach, w ktorych mieszkal ze swoim smokiem gdy byli mlodsi. Zimno pomiedzy scisnelo ich zmeczone umysly i ciala w zlowrogich objeciach. Nie pomoglo im nawet wychyniecie na slabe popoludniowe slonce zimy. Jaxom czul drzenie siedzacego za nim Oldive’a. Ale Ruth wyszedl tylko o pare uderzen skrzydlami ponad Warownia i lagodnie poszybowal w strona glownego podworca, otoczony radosnym stadkiem ognistych jaszczurek, ktore obraly sobie Warownie za siedzibe.
Sharra, w grubej futrzanej pelerynie narzuconej na ramiona, zbiegla do nich po schodach, powitala ich wylewnie, pomogla Mistrzowi Oldive zsiasc ze smoka, zlapala jego tornister, ktory juz mu sie zsuwal z ramienia, i wreszcie usmiechnela sie z radoscia do Jaxoma, wolna reka poklepujac serdecznie Rutha. O nic nie pytala, ale Jaxom znal swoja zone wystarczajaco dobrze, by wiedziec, ze pekala z ciekawosci. Objal ja przez plecy i pocalowal w policzek; jej miekka skora i zapach ozywily go. Poprowadzil Oldive’a po schodach, do cieplej Warowni.
Ide do siebie, powiedzial Ruth swojemu jezdzcowi, bo inaczej strace cala korzysc z wygrzewania sie na sloncu Poludniowego. I po szedl do swojego weyru w starej kuchni, gdzie, jak Jaxom wiedzial, czekal na niego ogien na palenisku.
Sharra rozkazala sluzbie podac jedzenie i picie. Jednoczesnie popychala obu mezczyzn w strone malego