biura, gdzie mogli sie schronic przed ludzmi ciekawymi opowiadania Jaxoma o najnowszych wydarzeniach na Ladowisku.

— Pozniej, pozniej — mowila im stanowczo, az wreszcie udalo jej sie zamknac drzwi.

Oldive, zanim dolaczyl do Jaxoma i Sharry przy ogniu, starannie polozyl tornister na szerokim biurku, przy ktorym Jaxom, jako Lord Warowni, zarzadzal swoja posiadloscia. Na biurku juz znajdowal sie stosik notek z wiadomosciami. Lezaly tam rowniez Kroniki, ktorymi mial sie zajac. Ktos zapukal do drzwi i zaraz wszedl Zarzadca, wnoszac wyladowana tace.

— Och, jak to milo z twojej strony, Brand — zawolal Jaxom. — Sharro, Lessa zmusila nas do zjedzenia czegos zanim wyruszylismy z Ladowiska, ale klah dobrze mi zrobi… z odrobina tego wina, ktore jak widze przyniosles, Brandcie. — Jaxom usmiechnal sie do krzepkiego mezczyzny, ktory byl jego przyjacielem od czasow dziecinstwa, a teraz stal sie cennym pomocnikiem. — Nie, zostan, Brandcie. Masz prawo uslyszec, co odrywa mnie od wypelniania moich obowiazkow w Warowni.

Brand zamachal w zaprzeczeniu rekami i pomogl Sharrze rozlewac goracy napoj, w ktorym mocny aromat wina przytlumial nawet zapach klahu.

Jaxom wypil spory lyk i poczul, jak cieplo rozchodzi sie po jego ciele. Mistrz Oldive takze wydawal sie ozywiony. Usiadl na krzesle, ktore Brand umiescil dla niego blisko ognia.

— Moja droga, twoja pacjentka cierpi na kamienie moczowe — powiedzial Sharrze. — Mezczyzna, tak jak przypuszczalismy, niestety ma raka. Kobiete wyleczymy, gdyz otrzymalem leki na rozpuszczenie kamieni w pecherzu, ale mezczyznie mozemy tylko ulatwic odejscie. — Mistrz Oldive na chwile zamilkl, jego oczy byly szeroko otwarte i blyszczace z podniecenia.

— Siwsp posiada niezwykly zasob informacji medycznych i chetnie sie nimi podzieli. Moze nam nawet pomoc odzyskac wiedze na temat chirurgii. Jak wiecie, bardzo chcialem moc operowac chorych, ktorzy tego potrzebowali, a nie ograniczac sie wylacznie do drobnych zabiegow, takich jak wycinanie brodawek.

— Och, Mistrzu, to byloby cudowne, ale czy uda nam sie pokonac uprzedzenia Cechu co do zabiegow inwazyjnych? — wykrzyknela Sharra, a w jej oczach zablysla nadzieja.

— Moim zdaniem teraz, kiedy mamy nauczyciela o niekwestionowanej uczciwosci, i udowodnimy poprawe stanu pacjentow, ktorzy nie wyzdrowieliby bez operacji, mozemy pokonac te skrupuly. — Oldive oproznil swoj kubek i zdecydowanie wstal. — Moja droga Sharro, potrzebuje kilku minut w twojej infirmerii i bedziemy mieli leki dla pacjentki cierpiacej z powodu kamieni w pecherzu moczowym. Ten drugi biedak, niestety… — Oldive wzruszyl ramionami, a na jego twarzy odmalowalo sie wspolczucie.

— No to chodzmy. Przekazesz mi wszystkie medyczne szczegoly, ktore na smierc zanudzilyby Jaxoma i Branda.

— Sharro, ty nigdy… — Jaxom przerwal na chwile, by nadac swoim slowom cala moc. — Ty mnie nigdy nie nudzisz.

Spojrzenie pelne milosci, ktore poslala mu zona, rozgrzalo go bardziej niz klah.

— Jaxomie, musisz byc bardzo zmeczony — powiedzial Brand, kiedy drzwi sie zamknely.

— Masz racje, moj drogi. Jestem wprost wyczerpany. Glowa mi peka od tego, co widzialem i slyszalem w ciagu ostatnich dwoch dni. Ale czuje… — Jaxom przez chwile szukal slow mogacych wyrazic jego uczucia. Zacisnal dlon w piesc. — Czuje, ze to jest najwazniejsza rzecz, jaka zdarzyla sie na Pernie odkad… — rozesmial sie — … nasi przodkowie tu wyladowali. Jego smiech nie brzmial teraz beztrosko. — Chociaz na pewno nie wszyscy tak to rozumieja.

— Zawsze znajda sie przeciwnicy zmian — powiedzial Brand, i z rezygnacja wzruszyl ramionami. — Czy Siwsp wyjasnil, jak zamierza pozbyc sie Nici?

— Brandcie, wobec niego jestesmy jak dzieci, i musimy ciezko pracowac, nauczyc sie wielu nowych rzeczy, zanim poda nam szczegoly. Ale powinienes zobaczyc Fandarela. — Jaxom zaniosl sie wesolym smiechem. — I Benelka. Ganiali jak opetani robiac wszystko naraz. Kiedy Ruth i ja skonczylismy dyzur transportowy, pozwolono mi zlozyc jedna z zabawek Siwspa. — Przyjrzal sie palcom prawej dloni, odciskom i skaleczeniom od srubokreta. — Ucze sie, jak zdobywac wiedze. Byc moze juz jutro uda mi sie przeczytac czesc z przechowywanych przez Siwspa madrosci. Mowie ci, Brand, nastepne tygodnie beda fascynujace.

— W ten sposob zawiadamiasz mnie, ze na ogol bedziesz nieobecny w Warowni? — spytal Brand z usmiechem, bo nie mial nic przeciwko temu.

— Przeciez w tej chwili, w samym srodku zimy, nie ma tu zbyt wiele pracy, prawda? Trzeba tylko nadzorowac Opady — odparl Jaxom obronnym tonem.

Brand zasmial sie i, z poufaloscia wynikajaca z ich dlugiej i bliskiej wspolpracy, klepnal Jaxoma w plecy.

— Nie ma, chlopcze, nie ma. Chcialbym wiedziec, czy Siwsp zna jakies sposoby ogrzewania Warowni, w ktorych tak marzniemy w zimie.

— Zapytam go — obiecal Jaxom powaznie i pochylil sie do ognia, aby znow ogrzac rece.

Rozdzial V

Mimo ze Mistrz Robinton wymawial sie, jak tylko mogl, F’lar zabral go z powrotem do Warowni Cove.

— Potrzebujesz odpoczynku i spokoju, Robintonie — powiedzial stanowczo. — Tu nie bedziesz mial odpowiednich warunkow, wiec nie mozemy ci pozwolic, bys na noc pozostal na Ladowisku. Jestes wyczerpany.

— Ale to cudowne wyczerpanie, F’larze. Co chwile przychodzi mi do glowy nowe pytanie do Siwspa. — Robinton zachichotal. — To tak, jakbys wiedzial, ze masz najlepszy rocznik w kieliszku i bylbys rozdarty miedzy pragnieniem wypicia i podziwiania.

F’lar rzucil mu rozbawione spojrzenie.

— To dosc trafne porownanie.

— Wiec z pewnoscia rozumiesz, dlaczego nie chce wyjezdzac! — poprobowal harfiarz jeszcze raz, przybierajac blagalny wyraz twarzy.

— Och, tak, Robintonie. — F’lar usmiechnal sie, pomagajac mu zejsc z wielkiego barku Mnementha. — Ale gdybym pozwolil ci nadwerezac zdrowie, Lessa bylaby na mnie wsciekla.

— Ach, F’larze, to wszystko daje mi nowe zycie, nowa nadzieje. Nawet sobie nie wyobrazalem, ze cos takiego moze mi sie jeszcze przydarzyc.

— Ani ja — odparl F’lar goraco. — I dlatego musimy jeszcze bardziej uwazac na ciebie, bo to ty bedziesz wszystko interpretowal.

— Interpretowal? Przeciez Siwsp uzywa jasnego i prostego jezyka.

— Nie chodzi o to, co Siwsp mowi, Robintonie, ale o to, jak nasi ludzie przyjma te nowosc. Ja i wszyscy jezdzcy akceptujemy oferte Siwspa mimo konsekwencji, jakie eliminacja Nici moze miec dla Weyrow i smokow. Ale juz pojawiaja sie ludzie, ktorzy sa albo przestraszeni, albo czuja sie zagrozeni tym, co Siwsp moze nam powiedziec lub dac.

— Tak, i mnie podobna mysl przyszla do glowy — przyznal powaznie Robinton, ale zaraz usmiechnal sie lobuzersko. — Jednak szybko sie jej pozbylem. Dobro, jakie Siwsp nam przyniesie bedzie wieksze, niz ewentualne zlo.

— Robintonie, odpocznij dobrze dzis w nocy. Jutro Benden wylatuje na Opad, ale jestem pewny, ze D’ram zabierze cie z powrotem na Ladowisko.

— On! — jeknal Robinton. — Jest gorszy niz nianka. — I zaczal przedrzezniac D’rama. — „Nie robilbym tego, na twoim miejscu, Robintonie! Czy zjadles juz dosyc, Robintonie? Teraz odpocznijmy na sloneczku”. Och, jak on skacze kolo mnie!

— Jutro tak nie bedzie. D’ram, tak samo jak ty, chce zobaczyc i uslyszec cos wiecej od Siwspa — pocieszal go F’lar w chwili, gdy Mnementh juz podrywal sie w gore.

Powiedzialem Tirothowi, ze jutro moze cie zabrac tylko pod warunkiem, ze odpoczniesz, odezwal sie smok F’lara. Zair otoczyl brazowym ogonem szyje starego harfiarza i lekko wbil pazury w jego prawe ucho, po czym zacwierkal, zgadzajac sie ze spizowym smokiem.

— Och, ty! — Robinton byl rozdarty miedzy irytacja z powodu ich nadopiekunczosci a radoscia, ze

Вы читаете Wszystkie weyry Pern
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату