— Lytolu, musisz uslyszec nasza historie od Siwspa — wtracil D’ram, pochylajac sie ponad stolem. — Zrozumiesz wtedy, dlaczego tak bez zastrzezen wierzymy w jego obietnice.

— Naprawde was przekabacil, co? — zakpil Lytol.

— Uwierzysz, gdy uslyszysz, co ma do powiedzenia — zapewnil go Robinton wstajac. Recznik zaczal mu sie zeslizgiwac z bioder i musial go szybko zlapac, co odrobine pozbawilo jego wypowiedz godnosci. — Ubiore sie i wracam na Ladowisko. D’ram, czy ty i Tiroth bedziecie tak uprzejmi i mnie zawieziecie?

— Skoro naprawde wypoczales, to lecimy — zgodzil sie D’ram, rzucajac swojemu wspolmieszkancowi dlugie, uwazne spojrzenie. — Lytolu, nie przylaczysz sie do nas?

— Nie dzisiaj.

— Boisz sie, ze mimo swoich zastrzezen zostaniesz przekonany? — spytal Robinton.

Lytol wolno potrzasnal glowa.

— To niezbyt prawdopodobne, ale wy idzcie. Cieszcie sie swoim marzeniem o niebie bez Nici.

— Ostatni prawdziwy sceptyk — mruknal Robinton pod nosem, troche poruszony ciagla niewiara Lytola. Czy Lytol sadzi, ze starosc przytepila umysl Robintona lub jego zdolnosc rozumowania? Czy tez uwaza, jak Corman, ze jest dosc latwowierny, zeby dac sie omamic przez byle prawdopodobna historie?

— Nie — zapewnil go D’ram, kiedy zadal pytanie staremu Przywodcy Weyru. Szli juz do spizowego Tirotha, czekajacego na nich nad brzegiem morza. — Jest bardzo pragmatyczny. Powiedzial mi wczoraj, ze za bardzo sie podniecamy, aby moc logicznie sie zastanowic nad wplywem, jaki Siwsp wywrze na nasze zycie zmieniajac podstawowa strukture spoleczenstwa, jego wartosci i rozne takie. — Prychniecie D’rama wskazywalo, ze nie zgadza sie z Lytolem. — Lytol musial stawic czolo zbyt wielu zmianom we wlasnym zyciu i nie zyczy sobie nastepnych.

— A ty?

Siadajac miedzy wyrostkami rogowymi na karku Tirotha, D’ram usmiechnal sie do Robintona przez ramie.

— Jestem jezdzcem, Mistrzu Harfiarzu, i moim glownym zadaniem jest niszczenie Nici. Jesli wiec istnieje nawet najmniejsza nadzieja… — wzruszyl ramionami. — Tiroth, zabierz nas do Ladowiska!

— Uwazaj D’ramie — ostrzegl go Robinton. — Tam wiele sie zmienilo od wczorajszego poludnia, kiedy odlecieliscie.

Monarth poinformowal mnie o tym. Harfiarz wiedzial, ze Tiroth mowi do D’rama telepatycznie, wiec jego piers nabrzmiala z dumy, ze ma przywilej slyszenia. Pokazal mi zmiany.

Czyzby w tonie Tirotha zabrzmialo niezadowolenie?

Jednak spizowy smok zabral ich w pomiedzy i wyszedl nad wzgorzem na zachod od budynku Siwspa, unoszac sie w powietrzu ponad smokami wygrzewajacymi sie na cyplu. Robinton spojrzal na nie, ciekaw, kto tu obecnie przebywa. Potem przypomnial sobie, ze Weyr Benden byl dzis zajety walka z Opadem Nici.

Szybujac w dol w strone budynku, Robinton i D’ram nie mogli zauwazyc zmian zanim spizowy smok nie skrecil w prawo i nie odchylil skrzydel w tyl, aby wyladowac na szerokim podworcu.

— Nie mialem pojecia! — sapnal D’ram, odwracajac sie do harfiarza, ktory byl rownie zdumiony jak on.

Robinton ukryl wlasna reakcje pod pelnym otuchy usmiechem. Najwyrazniej, sadzac po rozmachu z jakim pracowano tu w nocy, Lytol nalezal do mniejszosci. Wszystko urzadzono tak, by ulatwic dostep do Siwspa. Oryginalny budynek byl teraz trzy razy wiekszy, a z trzech bokow przylegaly do niego dobudowane oficyny. Zsiadajac ze smoka, Robinton rozpoznal dodatkowe akumulatory Fandarela, umieszczone pod oslona. Przypuszczal, ze zapewnia one energie dopoki nie zostana skonczone potezniejsze turbiny wodne.

Na szerokim nowym podworcu kilka grup sprzeczalo sie gwaltownie, a ponad ich glowami jaszczurki ogniste glosno krzyczaly podnieconymi glosami. Wiekszosc ludzi nosila oznaki mistrzow i czeladnikow roznych rzemiosl. Kroj ich tunik wskazywal, ze pochodzili tez z roznych Warowni.

— Walcza o dostep do Siwspa? — spytal D’ram zeskakujac obok Robintona.

— Na to wyglada. — Robinton nie rozpoznal nikogo z klocacych sie, choc przed zamknietymi drzwiami budynku zauwazyl czterech z najlepszych pracownikow Mistrza Esselina. Zaczerpnal tchu i zdecydowanym krokiem ruszyl naprzod.

— O co chodzi? — zapytal glosno. Wystarczyla chwila, by wszyscy zorientowali sie, kto do nich mowi. Natychmiast go otoczyli, a kazda ze stron domagala sie jego uwagi. — Spokoj! — krzyknal. — Spizowe i zlote smoki dolaczyly ze wzgorza swoj wladczy ryk i zapadla cisza. Wtedy Robinton wskazal na jednego z mezczyzn noszacego wezel Mistrza Gorniczego i oznake Cromu.

— Mistrz Esselin nie chce mnie wpuscic — powiedzial mezczyzna klotliwie.

— A moj Lord Warowni — mezczyzna noszacy wezel glownego zarzadcy Bollu przepchnal sie naprzod — chce poznac fakty o tym tajemniczym stworzeniu.

— Deckter powierzyl mi to samo zadanie — uzupelnil zarzadca z Nabolu, najbardziej zatroskany z nich trzech. — Domagamy sie prawdy o tym Siwspie. Mam zobaczyc to cudo, zanim wroce do Nabolu.

— Tak, wszyscy zostaliscie niewybaczalnie obrazeni — powiedzial Robinton pojednawczo. — Ci z nas, ktorzy mieli szczescie uslyszec Siwspa wiedza, ze zobaczenie go to pierwszy krok do uwierzenia w to, co moze uczynic dla nas wszystkich, Warowni, Cechow i Weyrow. Coz, nawet mnie dopiero co pozwolono na powrot. — Udal, ze jest gleboko urazony takim niedbalstwem. Fakt, ze tak bardzo szanowany Harfiarz Pernu tez zostal pozbawiony dostepu do Siwspa, chyba ich ulagodzil. — Ale musicie wiedziec, ze Siwsp zainstalowany jest w bardzo niewielkim pokoju chociaz jak widze, poczyniono starania, by go powiekszyc. — Wyciagnal szyje, jak gdyby probowal zobaczyc, o ile powiekszono pomieszczenie. — Hm. Tak, wyglada na to, ze robotnicy pracowali dzien i noc. Jest to godne najwyzszej pochwaly. Jesli zaczekacie tu, zorientuje sie, co mozna zrobic, by spelnic wasze sluszne zadanie. Rzeczywiscie powinniscie zobaczyc Siwspa.

— Nie chce tylko go widziec — poskarzyl sie gornik. — Chce, zeby mi powiedzial, jak znalezc glowne zloze bogatej rudy. Przodkowie zlokalizowali kopaliny istniejace na Pernie. Chce, zeby mi powiedzial, gdzie kopac, skoro wie wszystko.

— Nie wszystko, moj drogi — odrzekl Robinton, wcale nie zdziwiony faktem, ze Siwsp juz jest uwazany za wszystkowiedzacego. Czy powinien zaznaczyc, ze Siwsp jest tylko… — pomyslal zmieszany — tylko maszyna, urzadzeniem, ktore sluzylo ich przodkom jako przechowalnia informacji? Nie. Chociaz wielu z otaczajacych go ludzi to rzemieslnicy, ich rozumienie maszynerii jest zbyt prymitywne. Nie pojeliby idei tak skomplikowanego urzadzenia, nie mowiac juz o idei sztucznej inteligencji. Westchnal z rezygnacja. — Niezbyt wiele wie o dzisiejszym Pernie, chociaz duzo o tym, co sie tu dzialo dwa i pol tysiaca Obrotow temu. Czy powiadomiono was, ze macie przywiezc ze soba Kroniki? Siwsp chce dowiedziec sie wszystkiego o dzisiejszych Cechach, Warowniach i Weyrach.

— Nikt nie wspominal o Kronikach — powiedzial zdumiony gornik. — Slyszelismy, ze wie wszystko.

— Siwsp poinformuje was, ze chociaz jego wiedza obejmuje wiele dziedzin, nie jest on, na szczescie, wszystkowiedzacy. Jest… mowiaca Kronika.

— Powiedziano nam, ze wie wszystko! — upieral sie gornik.

— Nawet ja nie wiem wszystkiego — odparl Robinton lagodnie. — Siwsp tez nigdy nie twierdzil, ze wie wszystko. Jednak wie o wiele wiecej niz my. I wszyscy powinnismy sie od niego uczyc. A teraz pozwolcie, ze w waszym imieniu porozmawiam z Mistrzem Esselinem. Ilu was jest? Zobaczmy. — Szybko policzyl obecnych. — Trzydziestu czterech. Niestety, zbyt wielu, byscie mogli wejsc wszyscy naraz. D’ramie, ty losuj, kto wejdzie pierwszy. Wszyscy wiecie, ze D’ram jest uczciwym czlowiekiem. Potem wejda pozostali. Zobaczycie Siwspa, chociaz moze tylko przez chwile.

Mistrz Esselin byl zachwycony widzac harfiarza, ale przerazony rozwiazaniem, ktore ten zaproponowal.

— Esselinie, nie mozemy pozwolic, by odeszli stad niezadowoleni. Maja takie samo prawo do zobaczenia Siwspa, jak ktorykolwiek z Lordow Warowni. Wieksze nawet, gdyz to oni beda wykonywac przez nastepnych kilka lat nasze wielkie plany. Kto tam teraz jest?

— Mistrz Terry z mistrzami i czeladnikami z kazdego Cechu Kowali na swiecie — Esselin przewrocil niespokojnie oczami. — I Mistrz Hamian z Poludniowej Warowni oraz jego dwoch uczniow.

— Ach, Torik wreszcie przyslal emisariusza? — Robinton nie byl pewien, czy ta wiadomosc sprawila mu przyjemnosc, czy tez go zmartwila. Mial nadzieje, ze jeszcze przez jakis czas nie bedzie musial stawic czola klotliwosci i pazernosci Torika.

— Nie sadze, by przybyli w imieniu Torika. — Esselin potrzasnal glowa, wyraznie byl przestraszony. — Slyszalem, jak Mistrz Hamian mowil Mistrzowi Terry’emu, ze siostra Torika, Lady Sharra z Ruathy zasugerowala,

Вы читаете Wszystkie weyry Pern
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату