rozmowe.
Wiekszosc obecnych po prostu gapila sie na ekran, probujac odnalezc zrodlo tego bezcielesnego glosu. Szklarz z Isty dluga chwile sie wahal, potem wystapil krok do przodu, przelknal z trudnoscia i wyrzucil z siebie:
— Mistrzu Siwsp, Mistrz Oldive prosil mnie o zrobienie soczewek mikroskopowych.
— Tak, taki instrument jest niezbedny dla Cechu Uzdrowicieli.
— Przejrzalem nasze Kroniki, Mistrzu Siwsp. — Wyjal z torby plesniejace kartki, splamione i pelne dziur. — Ale jak widzisz… — Wyciagnal je w strone ekranu.
— Uloz je na oswietlonym panelu, Mistrzu Szklarzu.
Szklarz rozgladal sie po obecnych, szukajac wsparcia, dopoki harfiarz nie podprowadzil go do maszyny. Inni z podziwem wpatrywali sie w odwaznego rzemieslnika. Czesc jednej z kart ukruszyla sie w chwili, gdy ukladal ja na oswietlonej powierzchni. Jego czeladnik smialo rzucil sie naprzod i poprawil odlamany rog strony.
W tej samej chwili ekran rozjasnil sie pokazujac bardzo zniszczony rysunek. Jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki pojawily sie brakujace linie i, podczas gdy widzowie wzdychali ze zdumienia, rysunek sie scalil. Z otworu drukarki wysunela sie kartka, i oszolomiony czeladnik podniosl ja na prosbe Siwspa.
— Patrzcie! Patrzcie! Lepszy, niz gdyby wykonal go najzreczniejszy rysownik — wykrzyknal podekscytowany.
— Prosze o nastepna strone — powiedzial Siwsp, i szklarz, troche niezdarnie, wykonal jego polecenie.
Wkrotce, ku zachwytowi wszystkich obecnych w pokoju, brakujace notatki i wyjasnienia zostaly odtworzone.
— Czy macie jakies pytania odnosnie wykonywania mikroskopu, urzadzen do ustawiania ostrosci, czy soczewek? — spytal Siwsp uprzejmie.
Czeladnik zadal kilka pytan, bo jego mistrz byl zbyt oszolomiony, by wykrztusic choc jedno slowo.
— Gdyby w czasie produkcji powstaly jakies watpliwosci… — kontynuowal Siwsp.
— Podczas czego? — czeladnik nie znal tego slowa.
— Podczas wyrabiania. Przekazcie pytania do Mistrza Robintona albo powroccie tu po dodatkowe wyjasnienia lub dalsze demonstracje.
Po tym latwo juz bylo Robintonowi wyprowadzic grupe z pokoju i popedzic ja korytarzem.
— To zabralo dziesiec minut. — powiedzial Siwsp cichym glosem. — Czas dobrze wykorzystany.
— Czy ktos ci doradzil, abys ustanowil mnie swoim pomocnikiem? — spytal rozbawiony Mistrz Harfiarz.
— Twoja bezstronnosc jest legendarna, Mistrzu Robintonie, i dopiero co udowodniles swoje skrupulatne poczucie sprawiedliwosci. Mistrz Esselin zawsze przyzna pierwszenstwo osobom o wysokiej randze, podczas gdy szklarz rzeczywiscie pilnie potrzebowal moich informacji. Gdy tylko przybyl tu wczesnym rankiem, powinno sie go bylo od razu uwzglednic w grafiku, a tymczasem Mistrz Esselin zignorowal go.
— Tak? — Robinton byl poirytowany.
— Jesli dopilnujesz, zeby nie przekraczal granic swoich bardzo zreszta niewielkich kompetencji, na przyszlosc unikniemy niepotrzebnych zadraznien.
— Zajme sie tym natychmiast.
— Gdybys ty nie mial zbytniej ochoty tym pokierowac, byc moze moglibysmy poprosic o to D’rama, jezdzca spizowego smoka. On takze cieszy sie wielkim szacunkiem zarowno wsrod swoich towarzyszy, jak i w Cechach i Warowniach. Czy to prawda, ze przelecial czterysta Obrotow w przyszlosc, by walczyc z Nicmi? I ze juz przedtem poswiecil znaczna czesc zycia temu niebezpiecznemu zadaniu?
— To prawda.
— Wspolczesne pokolenie, a takze tamto, sa zdumiewajace, Mistrzu Robintonie. — Chociaz slowa zostaly wypowiedziane lekkim tonem, nie bylo zadnej watpliwosci, ze podziw jest szczery, i Robinton dumnie sie wyprostowal.
— Zgadzam sie z toba. — Potem szybko dodal: — Jako twoj pomocnik, Mistrzu Siwspie, wyjasnie Mistrzowi Esselinowi sprawe przydzielania czasu na konsultacje z toba. Mozesz byc pewien, ze bedzie ci tak samo posluszny, jak jest posluszny mnie lub Przywodcom Weyrow.
Poszukawszy Esselina, Robinton natychmiast powiedzial mu, jak ma postepowac i ucial wszystkie jego wyjasnienia i przeprosiny. Potem odnalazl D’rama w pokoju, w ktorym Piemur, Jancis, Jaxom i Benelek odrabiali lekcje korzystajac z malych ekranow. Jak zauwazyl, kazde z nich pracowalo nad innym tematem. Jancis odtwarzala jeden z rysunkow, ktory Siwsp pokazal gornikom.
— Wejdz, Mistrzu Robintonie — zaprosil go Piemur podnoszac wzrok znad ekranu. — Zlozylem dla ciebie stanowisko, przy ktorym mozesz poeksperymentowac.
Robinton uniosl rece i cofnal sie.
— Nie, nie, obiecalem, ze na jakis czas zostane pomocnikiem Mistrza Siwspa. Nie uwierzysz, jak glupi jest Esselin.
— Ha! Jasne, ze uwierze! — zawolal Piemur ze wspolczuciem.
— Jest glupi jak but — mruknal Benelek. — I nie podoba mu sie, ze przychodzimy i wychodzimy nie proszac go o pozwolenie.
— Ja nie mam z nim klopotow — powiedziala Jancis, ale w jej oczach zatanczyla wesola iskierka. — Wystarczy, ze dam mu kubek klahu czy czegos do jedzenia z tacy, kiedy ja przynosze.
— I to jest jeszcze jeden powod do wyrownania rachunkow ze starym, nadetym Esselinem — zachnal sie Piemur. — Nie jestes sluzaca. Czyzby on nigdy nie zauwazyl wezlow Mistrza na twoim kolnierzu? Czy nie wie, ze jestes wnuczka Fandarela i najlepsza w swoim rzemiosle?
— Och, mysle, ze to zauwazy — powiedzial Jaxom nie podnoszac wzroku znad swojej klawiatury, po ktorej niemal fruwal palcami. — Przylapalem go na tym ojcowskim zachowaniu dzis rano i przypomnialem, ze wlasciwa forma zwracania sie do Jancis jest „Mistrzu Kowalu”. Wiecie, nie sadze, ze on dostrzegl wezly na jej kolnierzu.
— Tym nie moze sie tlumaczyc — odparl Piemur. Mial zamiar zloscic sie do czasu, gdy osobiscie wyrowna rachunki z Esselinem.
— Moze Mistrz Esselin powinien wrocic do swoich archiwow… — zaproponowal D’ram.
— I to wszystko, do czego sie nadaje — przerwal mu Piemur.
— Jednak, skoro ktos musi zajmowac sie tutaj tym, co on do tej pory robil, wyznacze siebie samego na jego miejsce.
— Cudowny pomysl, D’ramie — powiedzial Robinton, a inni wykrzykneli na zgode. — Wlasciwie Siwsp juz cie zarekomendowal na to stanowisko. Slyszal, ze cieszysz sie duzym szacunkiem, a takze o twojej uczciwosci. Oczywiscie, nie zna cie tak dobrze jak ja. — Kiedy D’ram spojrzal na niego z przestrachem, Robinton rozesmial sie na znak, ze zartuje. — Sadze, ze powinnismy tu zwabic rowniez Lytola. A moze trzech uczciwych ludzi to za duzo do tej pracy?
— Nigdy nie moze byc zbyt wielu uczciwych ludzi — powiedzial Jaxom stanowczo, odrywajac wreszcie wzrok od ekranu. — Uwazam, ze takie wyzwanie dobrze Lytolowi zrobi. — Wyraz jego twarzy odzwierciedlal gleboki niepokoj o starzejacego sie wychowawce. — Wy dwaj juz wygladacie lepiej dzieki temu, ze wasze dlugoletnie doswiadczenie jest wlasciwie wykorzystywane. No i powinien tu pracowac ktos, kto posiada zdrowy rozsadek Lytola.
— W pelni sie z tym zgadzam — powiedzial jakis glos od drzwi. Do pokoju wszedl Mistrz Kowal Hamian. — Musialem odepchnac tego starego glupca na bok, zeby tu wejsc z powrotem. Jaxomie, rozumiem, co miala na mysli Sharra, kiedy powiedziala, ze jestescie wszyscy tym pochlonieci — dodal, usmiechajac sie tolerancyjnie. Usmiechnal sie do meza swojej siostry, a potem uprzejmie skinal glowa pozostalym osobom. — Mistrzu Robintonie, nie chcialem wczesniej sprawiac niepotrzebnego zamieszania wsrod moich towarzyszy, ale czy Mistrz Siwsp bedzie w stanie powiedziec nam, w jaki sposob nasi przodkowie wykonywali wiecznotrwale plastiki? Musze koniecznie sam poznac ten sposob.
— Hurra! — wykrzykneli razem Piemur i Jancis. Piemur zeskoczyl ze swojego stolka i walnal Hamiana w plecy.
Kowal z Poludniowej Warowni nie byl tak wysoki, ani tak mocno zbudowany jak Mistrz Fandarel, ale i tak nie ugial sie pod serdecznym ciosem Piemura. Usmiechnal sie do przyjaciela, ukazujac duze, rowne zeby, ktore na tle opalonej twarzy wydawaly sie jeszcze bielsze.
— Ciesze sie, ze ktos aprobuje moj pomysl. A ty? — zwrocil sie do harfiarza.