— Ostroznie! — krzyknal Jaxom, wyciagajac reke w strone poreczy tak powoli jak tylko mogl.
— Och, och! — Piemur dalej unosil sie w strone sufitu.
Zanim Jaxom, trzymajac sie mocno jedna reka poreczy, zlapal unoszacego sie Piemura za kostke i sciagnal go w dol, zaden z nich nie byl pewien czy smiac sie czy przeklinac swoja niezrecznosc. Jednak ta niewielka przygoda sprawila, ze stali sie ostrozniejsi w ruchach. Znalezli, otworzyli i sprawdzili dodatkowe pomieszczenie z tlenem, potem delikatnie wyjeli jeden pusty pojemnik, przesuneli na jego miejsce cztery pelne, ktore przywiezli ze soba, i podlaczyli je do systemu.
— Mozecie rozpoczac trzecia faze — zawiadomil ich Siwsp, kiedy sprawdzili podlaczenie zbiornikow tlenu.
Jaxom napotkal spojrzenie Piemura, a mlody harfiarz usmiechnal sie krzywo, wzruszyl ramionami i odwrocil sie w strone postaci w skafandrze, ktora do tej pory obaj omijali wzrokiem.
Ruth, potrzebny nam jestes na podescie, powiedzial Jaxom, gdy on i Piemur z powaga zblizyli sie do zwlok Sallah. Przelknal z trudem sline.
Gdy podniesli zesztywniale, ubrane w skafander cialo z fotela, na ktorym przelezalo dwa tysiace piecset Obrotow, pozostalo w tej samej pozycji, w jakiej zastyglo na konsoli. Jaxom probowal wzbudzic w sobie szacunek dla osoby, ktora niegdys byla Sallah Telgar.
Sallah Telgar oddala zycie, aby powstrzymac zdrajczynie Avril Bitre od oproznienia zbiornikow paliwa „Yokohamy” i ucieczki z ukladu Rukbatu. Sallah nawet zdolala zreperowac konsole, ktora zniszczyla Bitra, wsciekla, ze jej przeszkodzono. Dziwne, ze Warownia zostala nazwana imieniem takiej kobiety, ale tez Bitranie zawsze byli dziwna zbieranina. Jaxom zganil sie za takie mysli. Przeciez, jak w kazdej Warowni, mieszkali tam rowniez ludzie uczciwi i godni szacunku. Lord Sigomal trzymal sie na uboczu, ale to bylo lepsze niz szeroko znane niezdrowe zachcianki zmarlego Lorda Sifera.
Linami, ktore przedtem utrzymywaly na miejscu zbiorniki, Jaxom i Piemur przywiazali zgiete cialo miedzy skrzydlami Rutha. Wyczuwajac zmiany w ich nastroju, Farli i Trig zaprzestaly swoich figli, a kiedy Piemur dosiadl smoka, spokojnie usadowily sie na jego ramionach.
Jaxom wspinajac sie na Rutha, nie byl juz w stanie opanowac szczekania zebami. Czy Sallah umierajac tez czula to przenikajace zimno? Czy wlasnie to ja zabilo, samotna, tak wysoko ponad planeta? Jego wyziebione palce ledwo wyczuwaly grzbiet smoka.
Ruth, wracajmy na Ladowisko zanim takze zamarzniemy na smierc, poprosil.
— Czy mozemy wrocic zanim zamarzniemy? — spytal Piemur blagalnie, nieswiadomy, ze powtarza cicha prosbe Jaxoma.
Teraz! Jaxom z tesknota przekazal swojemu smokowi widok cieplego, balsamicznego Ladowiska.
Kiedy weszli w chlodna ciemnosc pomiedzy, nadal nie byl pewien co bylo zimniejsze.
O wiele pozniej wieczorem tego waznego dnia, Lessa spokojnie usiadla, by wszystko przemyslec. Zastanawiala sie, dlaczego wlasciwie Siwsp wymyslil tak niezwykle i odpowiednio wyliczone w czasie wydarzenie jak sprowadzenie ciala Sallah, chociaz przypuszczala, ze pomysl wyszedl od Lytola. To bedzie mialo znaczacy wplyw na wszystkich ludzi, zarowno z Polnocy, jak z Poludnia, watpiacych i wierzacych. Heroizm i poswiecenie Sallah Telgar staly sie w ciagu ostatnich dwoch Obrotow ulubionym tematem ballad harfiarzy, wielokrotnie wykonywanych na wszystkich Zgromadzeniach i innych spotkaniach towarzyskich. Sam fakt sprowadzenia jej ciala na Pern niejako usprawiedliwial w oczach ludzi cala prace wykonywana na Ladowisku.
Lord Larad oslupial, kiedy Robinton, przeniesiony przez Mnementha i F’lara do Warowni Telgar, zawiadomil go o sprowadzeniu szczatkow jego przodkini.
— Tak, tak, rzeczywiscie, Sallah musi byc uhonorowana. Musi odbyc sie oczywiscie ceremonia odpowiednia na taka okazje. — Larad spogladal bezradnie na Robintona.
Ceremonie pogrzebowe byly zazwyczaj krotkie, nawet dla najbardziej zasluzonych zmarlych. Czyny i dobroc niezwyklych osob byly przekazywane w piesniach i opowiesciach harfiarzy, ktore uwazano za najlepsze dowody pamieci.
— Odspiewanie Ballady o Sallah Telgar z pewnoscia bedzie stanowilo odpowiednia ceremonie — powiedzial Robinton. — Z pelnym instrumentalnym akompaniamentem dla choru i glosow solowych. Porozmawiam z Sebellem.
— Nigdy nie sadzilem, ze bede mial szanse uhonorowac nasza odwazna przodkinie — odrzekl Larad i urwal niezrecznie.
Na szczescie podeszla do nich Pani Jissamy, madra i spokojna zona Larada.
— Na pomoc od glownego dworu znajduje sie mala jaskinia, odslonieta przez niedawne osuniecie sie skal. Jest dosc duza… — zamyslila sie na chwile, a potem dodala: — Latwo tam dojsc, a potem ja zapieczetowac.
Larad poklepal z wdziecznoscia dlon zony.
— Tak, to dobre miejsce. Och… kiedy? — spytal niepewnie.
— Pojutrze? — zaproponowal Robinton, powstrzymujac usmiech triumfu. Byl to dzien poprzedzajacy zebranie Lordow Warowni, na ktorym mieli zatwierdzic nastepce zmarlego Oterela.
Larad rzucil mu szybkie spojrzenie.
— Chyba nie zaplanowales tego celowo, Mistrzu Harfiarzu?
— Ja? — Dzieki latom praktyki Robinton bez trudu udal calkowitego zaskoczenie. Machnal reka zaprzeczajac. F’lar przyszedl mu z pomoca.
— Oczywiscie, ze nie, Laradzie — powiedzial z nieklamana niechecia. — Wiedzielismy, ze tam byla. Ty tez. Siwsp wlaczyl opowiesc o jej poswieceniu do swojej narracji. Dzis po raz pierwszy mielismy szanse, aby ja sprowadzic. I chyba nie byloby wlasciwe zostawic tam jej szczatki.
— Trzeba zlozyc ja na spoczynek po tak dlugim czasie w zimnej przestrzeni — powiedziala Jissamy wzdrygajac sie lekko. — Juz najwyzszy czas. Czy powinnismy zrobic z tego wielka uroczystosc?
— Uwazam, ze tak. Telgar, oczywiscie, powinien czynic honory, ale wielu bedzie chcialo wyrazic swoj szacunek — odparl Robinton powaznie. Mial nadzieje, ze pogrzeb wywola ogromne zainteresowanie Warowni i Cechow, i przyjda nawet ci, ktorych nie obchodzila Sallah, chocby tylko po to, aby zobaczyc, kto uczestniczy w ceremonii.
Kiedy Jaxom, Piemur i Ruth powrocili na Ladowisko, z ulga przekazali swoje brzemie Mistrzowi Oldive i dwom z jego Mistrzow. Smiertelne szczatki Sallah Telgar zlozone zostaly w pieknej trumnie, wykonanej z najlepszych desek przez Mistrza Bendarka.
Siwsp obejrzal oczyszczony skafander i zapewnil wszystkich, ze jego stopa i inne drobne rozdarcia moga zostac naprawione. Potem powiedzial Lytolowi, ze dobrze sie sklada, iz Pernenczycy nie sa przesadni, bo przeciez ktos bedzie nosil skafander zmarlej. Lytol nie zgodzil sie z tym, wiec natychmiast rozpoczeli dyskusje na temat prymitywnych religii i wyrafinowanych wierzen. Robinton ucieszyl sie, ze sa zajeci, bo mogl bez przeszkod udac sie z F’larem do Telgaru.
Przez chwile kusilo go, by zostac i posluchac fascynujacej debaty, ale poczul o wiele wieksza satysfakcje z przekazania tak niezwyklych wiadomosci.
Jeden ze starszych synow Lorda Telgaru przyniosl kielichy i piekna krysztalowa karafke, ktore, jak sie wydawalo Robintonowi, musialy byc nowym wynalazkiem Mistrza Szklarza Moriltona. Inny syn dostarczyl tace goracych ciasteczek i dobrego sera wytwarzanego przez telgarskich gorali. Biale bendenskie wino dopelnilo radosci Robintona. — Powiedziales — zaczal Larad — ze ktos polecial na stary statek? Czy to rozsadne?
— To bylo konieczne — odparl F’lar. — Nikomu nie grozilo niebezpieczenstwo. Mala jaszczurka ognista Piemura zrobila dokladnie to, czego nauczyl ja Siwsp. Teraz na mostku jest powietrze i dzialaja urzadzenia grzewcze. Ruth zabierze tam Jaxoma takze jutro. Musimy sie dowiedziec, dlaczego drzwi ladowni pozostaly otwarte. Siwsp twierdzi, ze to drobna usterka. Tak czy inaczej… — F’lar przerwal, by popic wina — to bardzo szczesliwy poczatek. Bardzo szczesliwy.
— Ciesze sie, ze to slysze, F’larze, naprawde sie ciesze — powiedzial uroczyscie Larad.
— Na pewno nie az tak, jak ja, mogac przekazac takie wiadomosci — odparl Przywodca Weyru Benden.
Rozdzial VIII