glowa na karku trzymac dzisiaj oczy i uszy otwarte.
— Odczuwam niemal ulge, gdy juz wiem, kto jest przeciw nam — stwierdzil Mistrz Robinton.
— Naprawde? — spytal Jaxom sceptycznie. — Byl przygnebiony. Mieli tyle nadziei na przyszlosc. I ta nadzieja sie spelni, jesli przezwycieza zasadzki i blahe intrygi terazniejszosci.
Wyczuwajac jego nastroj, Sharra przytulila sie do swego wysokiego meza, a on pozwolil jej pocieszac sie. Mimo calej opozycji, udalo im sie przeglosowac wybor Ranrela. Przeciwnicy byli nieliczni i starzy.
Rozdzial X
Podczas swieta inwestytury Lorda Ranrela Mistrz Rybak Idarolan zwalil sie z nog wczesniej niz inni. Rzadko pil, ale poniewaz mogl stracic najwiecej gdyby Ranrel nie zostal wybrany, byl bardzo zdenerwowany, dopoki nie ogloszono wyniku wyborow. Jednak cieszyl sie ogromnym szacunkiem, wiec wszyscy uprzejmie ignorowali jego niezwykly stan. Kiedy znalazl sie w czesci podworca, gdzie siedzieli Jaxom, Sharra, Robinton, Sebell, Menolly i Tagetarl, jego wesolosc stanowila mila odmiane dla ich ponurych rozmow.
— My, rybacy — oznajmil Idarolan z pijacka radoscia — na pewno nie pozostawilibysmy tutaj siedziby naszego Cechu, gdyby Blesserel zostal wybrany. Zaciagnalby dlugi pod wszystko co posiadamy, kazda lodz, zagiel, czy kotwice, jeslibysmy nie uwazali! — Jego wylewnosc byla tak zarazliwa, ze Jaxom nie byl jedynym, ktory zaczal sie usmiechac. — Przenioslbym Cech, kazdego Mistrza, czeladnika i ucznia do tej swietnej zatoki, ktora stare mapy nazywaja Monako! Tak jest, to wlasnie bym zrobil, gdyby nie wybrali Ranrela.
— Ale Ranrel zostal Lordem Warowni, wiec nie musisz sie martwic — zapewnil Robinton Mistrza Rybaka. Harfiarz poprosil gestem Sebella i Jaxoma, zeby znalezli stolek dla pijanego, zanim nogi odmowia mu posluszenstwa. Menolly i Sharra podaly mu delikatne kaski, by zjadl, chcac zapobiec dzialaniu wina.
— Nie mam zamiaru marnowac czasu na jedzenie, bo i tak zaraz je zwroce — powiedzial Idarolan odsuwajac talerze. Beknal i przeprosil. — Nie zwracajcie na mnie uwagi, drogie panie. Ulzylo mi, i chyba lepiej bedzie, jezeli… Lordzie Jaxomie… — Pochylil sie pod niebezpiecznym katem w strone mlodego Lorda, jego wzrok stracil ostrosc. — Zanim znow zaczne pic, czy bylbys tak dobry i wskazal mi, gdzie mam sie udac?
Jaxom skinal na Sebella i podtrzymujac wspolnie Idarolana, skierowali sie w strone najblizszego ustepu za kuchniami.
— Strasznie sie balem, tak jest, moi przyjaciele, ze wybrany zostanie ten Blesserel. Bylby to nasz koniec, tak, koniec nas wszystkich, ciezko harujacych rybakow — mruczal dalej Idaloran. — Nie moglem czekac o suchym pysku. Musialem sie pokrzepic raz, albo trzy albo cztery — dodal, swietnie zdajac sobie sprawe ze swego stanu. — Ale znacie mnie chlopcy, nigdy nie pije na pokladzie. Nigdy. Ani zaden z moich Mistrzow. Z tych co sa zarejestrowani w Cechu, znaczy sie.
Jaxom wepchnal go do ustepu, a Sebell zrecznie rozluznil jego ubranie, i obaj uprzejmie sie odwrocili. Idarolan zaczal spiewac jakas szante, ale, choc jego mowa byla calkiem wyrazna jak na kogos, kto tyle wypil, mogl tylko mamrotac slowa piesni chrapliwym basem. Folgowal sobie przez tak dlugi czas, ze przyjaciele wymienili spojrzenia dziwiac sie pojemnosci jego pecherza. Usmiech Jaxoma zmienil sie w chichot, a potem Sebell zaczal sie smiac. Nieswiadom niczego, Idarolan dalej sobie podspiewywal. Nagle skonczyl swoje dzielo i zaczal sie osuwac na ziemie.
— Och! Trzymaj go — polecil Jaxom pospiesznie Sebellowi i zarzucil sobie bezwladne ramie Idarolana przez plecy.
— Odplynal, Jaxomie — odrzekl Sebell, usmiechajac sie szeroko i potrzasnal glowa. — Moze lepiej zostawmy go tutaj, niech sie przespi.
— Mistrz Robinton nigdy nam tego nie wybaczy. Wsliznij sie do kuchni, Sebellu, i przynies dzbanek klahu. Otrzezwimy go. Dlaczego ma swietowac tylko przez polowe dnia? Najlepsze dopiero nadchodzi.
— Zaraz wracam. — Sebell wysunal sie z ustepu uwaznie zamykajac za soba drzwi. Jaxom ustawil Idarolana w wygodniejszej, a przynajmniej w latwiejszej do utrzymania pozycji, ale mezczyzna byl sliski jak ryba na pokladzie. Staral sie ulozyc mu rece na kolanach, jednoczesnie podtrzymujac go dlonia. Jaxom zauwazyl po raz pierwszy jak niewielkie byly stopy Idarolana, nawet w miekkich paradnych pantoflach ze skorki.
Ktos otworzyl i zatrzasnal zewnetrzne drzwi. Odglos stop na kamiennej podlodze oznajmil nadejscie kilku mezczyzn w skorzanym obuwiu, nie w twardych buciorach, zadecydowal Jaxom, zadowolony ze swych zdolnosci obserwacyjnych. Chcac oszczedzic Idarolanowi zaklopotania, szybko pochylil sie do przodu i zamknal drzwi na zasuwe.
— Coz, nie jest jedynym spadkobierca. Nie jest nawet bezposrednim dziedzicem — mowil jeden z mezczyzn.
— Wiemy o tym — odrzekl drugi chrapliwym glosem. — Jego matka byla tylko kuzynka Rodu w trzeciej linii, a Rod sie jej wyparl. Ale druga kuzynka zyje, wszyscy wiedza, ze nalezy do Rodu, i to jej syna poprzemy na jego miejsce. Chlopakiem bedzie latwo kierowac. Wyobraza sobie, ze naprawde nalezy do Rodu.
— I tak jest — powiedzial pierwszy glos.
— Nie zapominaj, ze ma synow, ktorzy sa krewnymi w pierwszej linii, nawet jesli z powodu matki zostal pozbawiony prawa do dziedzictwa — powiedzial chrapliwy.
Jaxom nie mogl odgadnac o kim mowili, gdyz nie bylo watpliwosci co do pochodzenia Ranrela. Mial jasne oczy ojca i nieregularne rysy dziada ze strony matki. Ale ton rozmowy o tej latwej zamianie synow i prawdziwej krwi Rodow byl niepokojacy.
— To nie odbiera mu prawa — powiedzial pierwszy mezczyzna z niechecia.
— Wychowal sie w Weyrze, nie w Warowni, i jest jezdzcem, wiec nie moze byc Lordem.
— Jego synowie sa zbyt mlodzi, zeby brac ich pod uwage, nawet gdyby wyznaczyc opiekuna. Nie, ten miejscowy chlopak bedzie odpowiedni. Trzeba go tylko zachecic.
— A wiec wszystko czego potrzebujemy, to wygodny wypadek. Wtedy na porzadku dziennym stanie sprawa sukcesji Warowni.
— Owszem, nic wiecej nie potrzebujemy — przyznal chrapliwy glos.
— Ale jak… — spytal nizszy glos.
— Lata przeciw Niciom, prawda? I lata do Siostr Switu. To niebezpieczne. Zaczekajmy na odpowiedni moment i… — Nie musial dalej wyjasniac swego haniebnego planu.
Nie wierzac wlasnym uszom, Jaxom potrzasnal glowa. Paralizujacy chlod rozszedl mu sie po ciele i przeniknal krew, gdy zdal sobie sprawe, ze mezczyzni mowili o nim, Lessie i F’lessanie. „Miejscowy chlopak” to mogl byc tylko Pell, gdyz jego matka, Barla, pochodzila z Rodu Ruathy.
— Nie rusze sie z ziemi, o nie, — wykrzyknal drugi z mezczyzn. Juz odchodzili.
— Nie bedziesz musial — powiedzial pierwszy mezczyzna z nieprzyjemnym chichotem. — My… — zamykajace sie drzwi przerwaly zaczete zdanie.
Jaxom zdal sobie sprawe, ze przestal oddychac, wiec wciagnal gleboko powietrze. Caly sie trzasl. Brak tlenu, powiedzial sobie, zmuszajac sie do oddychania. Idarolan jeknal i zaczal wysuwac sie z chwytu, ktory Jaxom niechcacy rozluznil.
— Sebellu, pospiesz sie! — Gdyby tylko Sebell nadszedl w tej chwili, zobaczylby kto wyszedl z ustepow.
Powiem jego jaszczurce ognistej, odezwal sie nagle Ruth niespokojnie. Czym sie martwisz? Czy Mistrz Rybak jest chory?
Nie, Ruth, Idarolan jest tylko bardzo pijany. Popros Kimi, by powiedziala Sebellowi, zeby zaraz tu przyszedl. Chociaz jest juz chyba za pozno, dodal. Nie rozpoznal zadnego z glosow i zaden z nich nie zdradzil jakiegos charakterystycznego akcentu, dzieki ktoremu moglby zidentyfikowac Warownie lub Cech, z ktorego pochodzili.
Nagle uslyszal otwierajace sie drzwi.
— Jaxom? Co sie stalo?
— Zauwazyles moze trzech mezczyzn wychodzacych stad? — spytal Jaxom nerwowo.
— Co sie stalo? Kimi mowila, ze to pilne. Jakich mezczyzn? Caly Pern jest na podworcu.
Sebell probowal otworzyc drzwi, Jaxom odsunal zasuwe. Zaniepokojony Mistrz Harfiarz spojrzal na nieprzytomnego Mistrza Zeglarza, a potem na Jaxoma. W jednej rece trzymal dzbanek, a kubek wetknal pod ramie.