— Mniejsza o to, juz jest za pozno — odparl Jaxom czujac sie pokonany. Postanowil nie niepokoic Sebella i nie streszczac mu rozmowy, ktora rownie dobrze mogla byc po prostu gadanina niezadowolonych. Gadanie nie wyrzadza krzywdy, powiedzial sobie, choc podsluchana wymiana zdan brzmiala dosc groznie. Westchnal z rezygnacja.

— Co sie stalo? — nalegal Sebell.

Harfiarski instynkt Sebella jest bardzo wyostrzony, pomyslal Jaxom ponuro. Ale byl on przeciez szkolony, zeby zauwazac i slyszec nawet to, co nie zostalo wypowiedziane.

Jaxomowi udalo sie przybrac obojetny ton.

— Przypuszczam, ze nie wszyscy sa zadowoleni z wyboru Ranrela.

Sebell spojrzal na niego z ukosa. — To prawda, ale ten tutaj jest.

Podnies mu glowe. Moze zapach klahu go obudzi. A pomoc wkrotce nadejdzie.

— Nie przeszkadza mi… — zaczal Jaxom. Nie chcial, zeby ludzie mysleli, ze jest przewrazliwiony lub ze nie radzi sobie zbyt dobrze z pijanym przyjacielem.

Sebell usmiechnal sie przesuwajac pelen kubek klahu pod nosem Idarolana. Ten poruszyl sie.

— Tak, dobrze ci idzie w takich wypadkach, Jax, ale jego rodzina martwi sie o niego, wiec zachowujmy sie dyskretnie.

Drzwi ponownie otworzyly sie i weszlo pospiesznie kilka osob. — Mistrzu Sebellu?

Sebell odepchnal drzwi wygodki.

— Tutaj!

Wymiana podtrzymujacych zostala przeprowadzona zrecznie, ale gdy Jaxom i Sebell odsuwali sie, uslyszeli nieomylne dzwieki zapowiedziane przez Idarolana. Usmiechneli sie do siebie.

— Zawsze wiedzialem, kiedy nadchodzi wlasciwy moment — powiedzial Sebell. — Nawet Mistrz Shonagar tak uwazal. Ach, zaczeli grac.

W drzwiach Jaxom przystanal, bo zorientowal sie, dlaczego Sebell nie zauwazyl mezczyzn wychodzacych z ustepow. Podczas krotkiego czasu, ktory spedzili pomagajac Idarolanowi, podworzec wypelnil sie swietujacymi, wszyscy byli rozweseleni winem i zajadali sie przysmakami z tac roznoszonych przez sluzbe.

— Kiedy przyjdzie kolej na ciebie i Menolly?

Sebell mrugnal.

— Kiedy tylko dobry Lord Ranrel poprosi nas!

— Nowa piesn?

— Cozby innego przy wyborach Lorda?

Jaxom poczul sie lepiej widzac radosc Sebella. Nie warto bylo sie zamartwiac. Ci ludzie pewnie tak tylko gadali. Ale bedzie mial oczy otwarte.

Jaxom byl w zdecydowanie lepszym nastroju, kiedy on i Sharra niechetnie opuscili miejsce tancow. Niestety obowiazki wzywaly. Opad Nici mial sie rozpoczac nad morzem, ale przesunie sie ponad poludniowa granica Ruathy. Jaxom, bez wzgledu na to, jak bardzo zajety byl z Siwspem na Ladowisku, nigdy nie opuszczal lotow przeciwko Niciom, i z checia przylaczal sie do skrzydla T’gellana ze Wschodniego Weyru, kiedy Nici tam spadaly. Byl to dla niego nie tylko punkt honoru. Obaj z Ruthem czuli sie ozywieni bliskim niebezpieczenstwem Opadu i uwielbiali stawac sie czescia walczacego Weyru.

— Spojrz, Jaxomie — rzekla Sharra, gdy przygotowywali sie do opuszczenia Warowni. Wskazala w gore, na mase smoczych brzuchow ledwo widocznych w swietle niezliczonych pochodni, ktore o zachodzie zajasnialy na kazdym murze, w Warowni, chacie i na lodziach. — Zaloze sie, ze to caly Weyr Fort wyrusza do domu!

Jaxom usilowal dostosowac uprzaz tak, zeby nie uszkodzic sukni Sharry i spojrzal nieuwaznie.

— Pewnie masz racje.

— Nie martw sie o moja suknie, Jax. Juz i tak sie zakurzyla podczas tanca.

Jaxom przytaknal i poczul dlon Sharry targajaca mu wlosy. Usmiechnal sie. Martwil sie, ze zmeczyla sie tancem, ale jesli nadal byla tak rozbawiona, na pewno nie jest wyczerpana. Wroca do Ruathy na czas.

Ruth?

Latam pomiedzy w czasie, gdy jest to konieczne, ale w tej chwili nie ma zadnego powodu.

Doprawdy? — Jaxom radosnie wskoczyl na bialego smoka. Sharra usmiechnela sie do niego, obejmujac go mocno ramionami i usilujac wcisnac palce pod jego kurtke, zeby dotknac golej skory.

Masz dosc czasu. Ruth oderwal sie lekko od ziemi, wykonujac skrzydlami niezbedny manewr.

— Jak cudownie! — wykrzyknela Sharra Jaxomowi do ucha. — Popros Rutha, zeby zawisl w powietrzu. Nigdy wiecej nie zobaczymy Tilleku wygladajacego tak pieknie.

Ruth uprzejmie zatoczyl szerokie kolo. Opuscil glowe, bo tez chcial napawac sie widokiem. Jaxom zauwazyl, ze oczy smoka blyszcza blekitem, kazda z ich wielu faset odbijala malenkie punkciki jasnych swiatel Tilleku. Warownia, wszystkie okoliczne chaty i lodzie w zatoce obrysowane byly swiatlem pochodni i zarow.

Jaxom poczul westchnienie Rutha. Sila woli zmusil sie, by pod powiekami powstal mu obraz niczym nie udekorowanych wzgorz Ruathy i poprosil smoka, by ich tam zabral.

Nastepnego dnia nie bylo mu latwo podniesc sie z lozka, chociaz Sharra juz wstala, zeby ukolysac malego Shawana, ktory rozplakal sie nagle o swicie. Opad mial sie zaczac po poludniu, wiec Jaxom pozwolil sobie na pare chwil poleniuchowania i na wypicie porannego kubka klahu. Sharra przyszla z Shawanem, teraz juz radosnym. Jarrol zjawil sie w chwili, kiedy uslyszal glos ojca i rzucil sie na lozko, domagajac sie laskotek. Policzki mial zarozowione od snu, a krecone wlosy przylizane z jednej strony glowy. Po laskotkach, Jarrol podazyl za ojcem, gdy ten myl sie i ubieral. Potem ruszyli na sniadanie, ktore juz podano w glownym pokoju ich apartamentu.

Jaxom poslal Jarrola z prosba, by Brand przylaczyl sie do nich. Teraz byl odpowiedni moment na uporanie sie z pilnymi sprawami, ktore mogly pojawic sie podczas ostatniego siedmiodnia jego nieobecnosci w Ruathcie. A poniewaz jutro Sharra i Jarrol mieli udac sie z nim na Ladowisko, byly tez inne rzeczy, ktorymi nalezalo sie zajac.

Kiedy Sharra zabrala chlopcow ze soba, Jaxom przypomnial sobie dziwna rozmowe w ustepie w Tilleku.

— Powiedz mi Brand, co porabia maly Pell, syn Barli i Dowella?

— Uczy sie rzemiosla od ojca, ale wolalby byc na Ladowisku.

— Jak polowa polnocnej mlodziezy — zauwazyl Jaxom, siadajac wygodnie na pieknym drewnianym krzesle, ktore Dowell dla niego wyrzezbil. — Ma zdolnosci ciesielskie?

— Radzi sobie dosc dobrze, kiedy robota go wciagnie. — Brand wzruszyl ramionami. — Dlaczego pytasz?

— W Tilleku uslyszalem przypadkiem dosc dziwna rozmowe. Byc moze to tylko niezadowoleni z wyboru wyglaszali swoje komentarze. Pell moglby aspirowac do tytulu Lorda Ruathy, prawda?

Brand popatrzyl na niego niespokojnie.

— Co za glupstwa, Jaxomie! — zbesztal go tonem ktorego uzywal, gdy Jaxom byl malym rozrabiaka. — Jestes zdrowy, masz dwoch wspanialych synow, a wkrotce zapewne bedzie ich wiecej. — Spojrzal spode lba. — Co dokladnie uslyszales, i czy powtorzyles to Lytolowi?

— Nie, ty tez mu nic nie mow. Niech to zostanie miedzy nami, zgoda?

— Tak, oczywiscie — pospiesznie zapewnil go Brand, a potem pogrozil mu palcem. — Ale tylko jesli powiesz mi, co slyszales.

Jaxom z ulga wszystko mu opowiedzial, gdyz calkowicie ufal Brandowi. Mial nadzieje, ze gdy bedzie powtarzal poslyszane slowa, straca one swoj przerazajacy wydzwiek, ale Brand potraktowal je bardzo powaznie.

— Czy ktos potrafilby zaplanowac wypadek, w ktorym moglbys zginac ty albo Ruth? — spytal.

Jaxom prychnal.

— Zapewniam cie, ze od tej chwili zamierzam uwaznie dobierac towarzyszy. Ale nie sadze, by mozna bylo latwo przygotowac cos takiego.

— Te dwie podroze, ktore juz odbyles, nie byly calkiem bezpieczne. Jaxom potrzasnal gwaltownie glowa.

— Byly bezpieczne, bo Ruth znajdowal sie ze mna, a Siwsp bez przerwy sie z nami komunikowal. Za pierwszym razem byli z nami rowniez Piemur z Farli i Trig. Sharra ma poleciec na gore jutro, wiesz o tym? Mirrim

Вы читаете Wszystkie weyry Pern
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату