wskazala kierunek.
— Tak, to Pern! Czy to nie wspanialy widok! — Jaxom probowal dodac jej otuchy, bo Mirrim byla zupelnie zdruzgotana.
— S’len, wszystko w porzadku?
— Tak sssadze — zabrzmiala niepewna odpowiedz. Jaxom usmiechnal sie do Sharry.
— Jest niesamowity — przyznal z nonszalancja osoby obznajomionej z nowa sytuacja. — Ale ruszcie sie. Pamietacie jak Siwsp przypominal nam, ze nie mozemy marnowac tlenu?
— Dlaczego? — zapytala Mirrim, ktora juz odzyskala swoja zwykla pewnosc siebie. — Musimy tylko sprowadzic wiecej pojemnikow. — Szybkim ruchem odpiela jezdziecka uprzaz.
— Ostroznie, Mirrim. Jestes w… ach, uwaga! — Jaxom urwal. Mirrim zapomniala, jak powinna poruszac sie w stanie niewazkosci i plynela teraz w strone sufitu. — Wyciagnij reke i bardzo ostroznie odepchnij sie od stropu. Wlasnie tak.
Mirrim byla zbyt zaskoczona, zeby krzyczec. Poza tym, nie chciala pokazac sie ze zlej strony. Postapila zgodnie ze wskazowkami i nawet udalo jej sie slabo usmiechnac, gdy schwycila wysuniety na pomoc pysk Path. Na szczescie, zielona smoczyca byla wcisnieta dosc ciasno miedzy porecz a sciane, dzieki czemu uniknela niewygod stanu niewazkosci.
— Kiedy zsiadasz, poruszaj sie powoli i plynnie, S’lenie. Trzymaj sie szyi smoka albo czegos innego — radzil Jaxom. Zanim odpial swoja uprzaz skinal na Sharre, zeby tez usluchala jego rady.
Zachecajac ich i doradzajac, nadzorowal rozladunek. S’len pokrzykiwal z radosci, kiedy zdal sobie sprawe, ze potrafi przesuwac ciezkie pojemniki jednym pchnieciem palca.
— Sa nadal nieporeczne — orzekla Mirrim, popychajac jeden z pojemnikow w strone przechowalni. Potem usmiechnela sie. — T’gellan powinien mnie teraz zobaczyc. Ale rozumiem, dlaczego Siwsp wybral zielone smoki.
— Choc raz zielone dostaly najlepsze zadania — dodal S’len z duma.
— Zielone smoki sa bardziej wszechstronne, niz to sie ludziom wydaje — stwierdzila Mirrim stanowczo. — Nie moge powiedziec tego samego o zielonych jaszczurkach ognistych — ciagnela kwasno, obserwujac niedorzeczne wyczyny Reppy i Loka, ktorzy przekrecali sie, cwierkajac entuzjastycznie. Meer, Talia i jej brazowy Tolly porzucili takie bzdury i przywarly do okna. Byly tak zafascynowane, ze nawet nie poruszaly skrzydlami.
Gdy smoki zostaly rozladowane, Ruth zachecil Path i Bigatha do przylaczenia sie do niego przy oknie. Bialy smok unosil sie spokojnie na wyzszym poziome, ale Path i Bigath mieli troche klopotow, ktore obserwujacych je ludzi niezmiernie smieszyly.
— Szybko sie tego naucza — powiedzial Jaxom, obserwujac je z aprobata. — W koncu sa przyzwyczajone do latania.
Kiedy pojemniki z tlenem zostaly bezpiecznie rozmieszczone, takze ludzie mogli oddac sie ogladaniu wspanialosci olbrzymiej planety pod nimi.
— Czy widok zawsze pozostaje taki sam? — spytala Mirrim. — Nie widze stad Bendenu.
— Ani Ruathy — dodala Sharra.
— Ledwo moge dojrzec Wschodni Weyr — wtracil S’len — a myslalem, ze jest calkiem spory.
— To jest wlasnie orbita synchroniczna, przyjaciele; statek zawsze pozostaje w tej samej pozycji w stosunku do planety — tlumaczyl Jaxom. — Jednak jesli przesuniecie sie do pierwszego okna… powoli! — Zlapal Mirrim zanim odepchnela sie zbyt mocno od okna. — Mozemy zobaczyc wybrzeze Neratu i czesc Bendenu na tylnym ekranie, ale — dodal kiwajac glowa w strone Sharry — Poludniowa Warownia jest za horyzontem.
— No to nie wpuszczaj tu Torika, bo jedyne, czego bedzie chcial, to zobaczyc rozciagajaca sie pod nim Poludniowa — odparla z cierpkim usmiechem.
Udalo im sie przemiescic do konsoli nawigacyjnej bez wypadku, i Jaxom wlaczyl tylny ekran.
— To na nic — powiedziala ostro Mirrim. — Zbyt maly.
— Chwileczke. — Jaxom uniosl dlon i powtorzyl w myslach procedure zmieniajaca widok na glownym ekranie. Wystukal ja i z radoscia ujrzal zmieniony obraz.
— Na Jajo, to niewiarygodne! — westchnal S’len z oczami zaokraglonymi ze zdumienia. — Jak to zrobiles, Jaxomie?
Jaxom wyrecytowal sekwencje, a S’len kiwnal glowa, powtarzajac ja po cichu.
— A teraz, pomoge dziewczetom przeniesc barylki do Sektora Regeneracji Srodowiska. Chcialbys, zebysmy z Ruthem towarzyszyli ci na „Bahrain”?
— Nie, nie ma takiej potrzeby — odrzekl S’len, obrazony i zaczal zapinac kurtke, a potem dosiadl Bigatha.
Ruth, sprawdz czy udaja sie w odpowiednim kierunku, dobrze? poprosil Jaxom swojego smoka.
Bigath dobrze wie dokad sie udaje. Badz spokojny, odparl Ruth nie odwracajac glowy od okna.
Kiedy Bigath i S’len wyruszyli, Jaxom klasnal w dlonie.
— Dobra, dziewczyny, przeniesmy te barylki do Srodowiska — powiedzial kiwajac na nie. — Sekcja, ktorej uzywamy, jest tylko o jeden poziom nizej. Zaopatrzy mostek na wypadek awarii.
Wniesli barylke do windy i zjechali.
— Myslalam, ze Siwsp ogrzal to miejsce dla nas — wykrzyknela Sharra, rozcierajac gwaltownie ramiona.
Jaxom usmiechnal sie.
— Jest cieplej niz na poczatku, wierz mi.
Mirrim zaczela szczekac zebami, przewrocila oczami i pospiesznie otworzyla drzwi windy.
— Hej! To jest wieksze niz myslalam — powiedziala wchodzac do bialego pokoju. Zobaczyla gabloty ustawione wzdluz scian i olbrzymie spirale tac, ktore powoli obracaly sie w miejscu tak, aby kazda sekcja otrzymala wymagana do wzrostu alg ilosc odbitego swiatla.
— Wracaj tu, Mirrim — zawolal Jaxom delikatnie wykopujac barylke z windy.
Rozmieszczenie zapasow nie zabralo i ni wiele czasu. Jaxom zaoferowal, ze wylozy tace mokrym podkladem, ktory mial dostarczyc algom wilgoci, ale dziewczeta odgonily go. Znalazly wszystko, czego potrzebowaly, paczuszki z algami i odzywki.
— Gdzie jest kon… — zaczela Sharra, a potem zauwazyla konsole starannie owinieta przez kogos, kto wieki temu zamknal urzadzenie. — W porzadku, kochanie — powiedziala, usmiechajac sie do swojego zdumionego meza i pstrykajac palcami, zeby sobie poszedl. — Mamy wszystko, czego nam trzeba. Lepiej zajmij sie swoimi sprawami.
Jaxom ani drgnal. Mirrim, skulona kolo polek, rzucila mu grozne spojrzenie, wiec wreszcie odszedl.
Na mostku Ruth i piec jaszczurek ognistych nadal tkwily przylepione do szyby. Jaxom wlaczyl polaczenie miedzy dwoma statkami i odnalazl S’lena, ktory nasaczal wklady tac, jedna reka zatykajac otwor barylki.
Upewniwszy sie, ze inni dobrze sobie radza, Jaxom w koncu zasiadl przy konsoli nawigacyjnej i wlaczyl teleskop, aby zaczac wlasne zadanie. Otworzyl kanal laczacy go z Siwspem i otrzymal nowe sekwencje teleskopu. Mial go zaprogramowac tak, by mozna bylo obserwowac gwiazdy ponad Pernem. Zanim on i Siwsp sprawdzili ponownie instalacje programu, Sharra i Mirrim wrocily na mostek, poruszajac sie ze znacznie wieksza pewnoscia siebie.
— S’len juz jest na „Bahrainie”? — spytala Mirrim. — No to na nas czas, bysmy sie zabraly za „Buenos Aires”. Zapiela kurtke i skinela na Sharre, by zrobila to samo. — Siwspie, Farli wlaczyla system podtrzymywania zycia, prawda?
Sharra wymienila z Jaxomem spojrzenie pelne tolerancji dla tendencji Mirrim do przejmowania kierownictwa.
Ruth, zaczal Jaxom, gdyz chociaz ufal Mirrim i Path, to jednak beda one przewozily na „Buenos Aires” Sharre.
Jesli Path przylapie mnie na wtracaniu sie, Mirrim nigdy ci nie wybaczy, odparl bialy smok, patrzac z politowaniem na swego jezdzca.
Dobrze, dobrze. Musze jej zaufac, wiec powstrzymam sie od uwag.
Ja tez! I Ruth opuscil szczeke w smoczym usmiechu.
Kiedy dziewczeta dosiadly Path, Mirrim mu zasalutowala.
— Nie czekaj na nas. Wrocimy od razu na Ladowisko.
Zanim zdazyl zaprotestowac, Path zniknela wraz z jaszczurkami ognistymi. Palce Jaxoma przelecialy po